Autor: Ks. Tomasz Ważny CM
www.misjonarze.pl
Któż nie zna – z najmniejszymi szczegółami – dzisiejszej przypowieści Jezusa? To tekst nieomal archetypiczny, przedmiot niezliczonych rozważań i medytacji, temat kazań i konferencji jak świat długi i szeroki. Cóż do tego wszystkiego dodać?
A może – nie dodawać nic? Może po prostu po raz kolejny, dziś, gdy z radością, bo Święta już blisko, przeżywamy wielkopostną niedzielę „laetare”, rozradować się szczerze i niepowściągliwie? „Trzeba się cieszyć” – powiedział wszak Ojciec z przypowieści Jezusa, widząc powracającego syna marnotrawnego. A później raz jeszcze powtórzył te słowa, gdy z gorzką wymówką przyszedł do niego drugi, wierny syn: „trzeba się cieszyć”. Więc…
Cieszę się, mój Panie, że mam Ciebie. Że w najczarniejszych nawet zakamarkach własnego zapętlenia, pogubienia się i zakłamania mogę liczyć na światło Twojego przebaczenia – i kolejną szansę. I z tego też się cieszę, że dajesz mi poczucie, iż w owym dawaniu szans nigdy, przenigdy nie ustaniesz.
Cieszę się, mój Panie, że znajduję w sobie czasami na tyle duchowych sił, by samemu być miłosiernym ojcem dla bliskiej i kochanej osoby, która zraniła mnie do trzewi zdradą, niezrozumieniem, poniżeniem czy pogardą. Dobrze wiem, że ile razy uda mi się wznieść na wyżyny przebaczenia i zrozumienia – mimo całego ogromu bólu – jestem tak blisko Ciebie, jak ów syn, który w Jezusowej przypowieści na kolanach padł w objęcia ojca.
Cieszę się, mój Panie, za to, że każdego dnia w tylu kościołach dajesz mi szansę na odnowienie wierności. Że są tam kapłani ukryci za kratkami konfesjonałów, że odprawiają się tam Najświętsze Ofiary, że do tylu z nich mogę po prostu wejść, by wyciszyć serce, wypowiedzieć Ci swoje troski, by znaleźć ukojenie.
Jaki to wielki skarb, mój Panie! I jak tu się nie cieszyć?