NOBISCUM AD CAELUM…

Wstąpmy do Ogrodu Pana

 

Dzisiaj w Kościele Katolickim przeżywamy wspomnienie NMP z Góry Karmel. O pojawieniu się szkaplerza w pobożności karmelitańskiej powiedziała w rozmowie z Marią Rachel Cimińską, Iwona Wilk radna prowincjalna Krakowskiej Prowincji Świeckiego Zakonu Karmelitów Bosych (OCDS).

(więcej…)

Szlachetna podejrzliwość potrzebna od zaraz

Autor: Ks. Tomasz Ważny CM
www.misjonarze.pl

Dzisiejsze czasy… Dużo by mówić o tej plątaninie nowoczesności i zdziecinnienia, o tym węźle, którego końce toną w głębinach wielkich interesów z jednej i małych ludzkich ambicji z drugiej strony.  Dużo by pochylać się nad zagubieniem człowieka w gąszczu informacji, nacisków, mód i trendów.  Wystarczy powiedzieć myśl z pozoru może nazbyt pompatyczną, ale chyba prawdziwą: nigdy jeszcze w historii człowiek nie zafundował człowiekowi takiej porcji chaosu.  Bo że zdążył mu już dać największe porcje cierpienia – to jasne: XX wiek przekroczył tu wszelkie granice.  Zdaje się jednak, że przed nami czas niespotykanych dotąd jeszcze rozterek duchowych, których źródło tkwić będzie w nieposkromionej ludzkiej chęci do zupełnego nieliczenia się z innymi, gdy pojawia się perspektywa posiadania wielkich pieniędzy, władzy czy przekraczania kolejnych barier na drodze postępu.

A święty Paweł dwa tysiące lat temu napisał podejrzliwym Galatom, że mogą być pewni, iż Ewangelia, którą im głosi, nie jest wymysłem ludzkim.  W innym miejscu swego listu nazwał adresatów „nierozumnymi”, a przecież w tej ich podejrzliwości zdaje się tkwić nuta szlachetności – i przebłysk inteligencji.  Zwłaszcza, gdy rozpatruje się ją z perspektywy człowieka początku XXI wieku.  Nasze czasy bowiem wymagają od chrześcijanina owej wężowej roztropności, o którą apelował Jezus.  Jednym zaś z przejawów tej roztropności jest nieufność wobec świata.

Tak, tak – powtórzę raz jeszcze: dziś powinniśmy podchodzić do tego, co proponuje nam świat, z wyjątkową nieufnością.  Jeśli chcemy się uratować.  Jeśli chcemy dla tego świata pozostać światłem i solą.  I nie chodzi tu o to, żeby (na wzór niezliczonych herezji) odsądzić nasz świat zupełnie od czci i wiary jako nieomal przedsionek piekła.  O nie – wszak mamy „zmieniać oblicze tej ziemi” – i tę ziemię mamy od Boga jako tymczasowy dom i przestrzeń do wzrastania.  Idzie o to, żeby świat nas nie stłamsił, by nas nie sprowadził do parteru, by nie uczynił z nas potulnych konsumentów mdłej papki uwarzonej przez złych kucharzy współczesności.  Bo na tym, byśmy znijaczeli, byśmy stracili smak i moc, byśmy wreszcie przestali być znakiem sprzeciwu, w konsekwencji zaś, byśmy rozmienili na drobne nasze zbawienie – księciu ciemności zależy jak na niczym innym.

I niech nas Pan Bóg strzeże przed tym, byśmy sami stali się akwizytorami chaosu.  Brońmy się przed znalezieniem się na pozycji nieświadomego sługi największego nieprzyjaciela Boga w dziele odrywania ludzi od ich Stwórcy i Zbawiciela.  Bo to wcale nie jest takie trudne.  Wystarczy kilka finansowych zachęt, niezobowiązująca rozmowa z propozycją awansu, wystarczy niby niewinna, ale jakże przewrotna myśl: „przecież robię to wszystko dla moich bliskich, żeby zapewnić im dostatnie życie, żeby nie musieli ciągle myśleć o tym, jak przeżyć do pierwszego”.  W takich sytuacjach szczególnie donośnie brzmią Jezusowe słowa o wąskiej bramie i stromej ścieżce.  W takich sytuacjach najbardziej potrzeba zdrowego sceptycyzmu Galatów.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *