29-03-2006, 15:52
Dlaczego Bóg stworzył kosmos i człowieka?
Jako teolog chcę na to pytanie udzielić teologicznej odpowiedzi. Na samym początku musze postawić założenie, że dla teisty większość poruszanych tu kwestii będzie w miarę jasna i zrozumiała. Dla agnostyka, racjonalisty, czy w reszcie, tak zwanego ateisty, niniejszy tekst może być jedynie zachętą do podjęcia własnej refleksji na ten temat. Istnieje jeszcze jedna ewentualność: nie – teista może potraktować to opracowanie jako informację o poglądach teistów na temat kreacji świata.
1. Układ Partnerski.
Zacznę od razu od konkretnej i krótkiej odpowiedzi na kwestię poruszoną w tytule: Bóg stworzył świat i człowieka z miłości. Mając wszechmoc i wszystkie inne „wszech” stworzył świat i człowieka, by podzielić się Sobą /Katechizm Kościoła Katolickiego (dalej KKK) nr 295. To, co jawi się z tekstów natchnionych, to fakt wielkiego uporządkowania: najpierw ogóły a potem szczegóły. Myślę, że wszyscy w tej mądrości jesteśmy zanurzeni. My, ludzie również rozpoczynamy nasze życie ogólnie (rozwijamy się, zdobywamy wiedze, doświadczenia, tworzymy tzw. Mikrokosmos) po to, by zacząć koncentrować się w pewnym momencie na szczegółach, typu: dom, praca, żona(mąż) dzieci – krótko mówiąc – dajemy miejsce na „totalizację” szczęścia w wymiarze doczesności. Czyż w tej optyce rzeczywiście nie promieniuje porządek przyjęty przez Boga Stwórcę, z którym spotykamy się w pierwszych rozdziałach Księgi Genesis?. Podkreślmy raz jeszcze: Bóg przygotowuje z namaszczeniem miejsce dla człowieka, dzieli się również z nim na pewien sposób swa mocą. Bóg czyni to, co najmniej na płaszczyźnie 2 wymiarów. Po pierwsze: pozwala człowiekowi nazywać stworzenia. To, co nie ma imienia, nazwy, definicji to po prostu nie istnieje. Zgodnie z ta logika człowiek niejako „czyni” konia, rybę psa, etc. Bóg nazywa człowieka człowiekiem właśnie, bo takim chciał go stworzyć – ale cały świat, jako mający służyć ludzkiemu rodzajowi YHWH pozostawia w ręku człowieka./Katolicki Komentarz Biblijny, Warszawa 2001, s.18/
Po drugie „Czyńcie sobie ziemie poddaną” (Rdz 1,28) to podprowadzenie do współudziału w panowaniu samego Boga.
Kolejna sprawa, to pojmowanie kosmosu jako procesu i to w dodatku w triadzie: Stworzenie, odkupienie i dopełnienie „eschatologiczna pleromizacja”. /por. Alexander Ganoczy, Podręcznik Teologii dogmatycznej, Nauka o stworzeniu, Kraków 1999, s. 76/. Nie chodzi tu oczywiście o to, izby Bóg nie dokończył dzieła, czy co gorsza, porzucił je. Przeciwnie. Owa triada ma na celu uwypuklenie działania Bożej Opatrzności, a więc podtrzymywanie kosmosu w istnieniu.
/Wszystko zaś, co Bóg stworzył, zachowuje swoją Opatrznością i wszystkim rządzi, "sięgając potężnie od krańca do krańca i władając wszystkim z dobrocią" (Mdr 8,1)/.
Całość kosmosu nakierowana jest na człowieka. Jak powiedzieliśmy wcześniej – ma jemu służyć. Lecz uczciwie trzeba też zaznaczyć, iż pełnię człowieczeństwa oglądamy w osobie Jezusa Chrystusa, który jest „(…) jest Głową Ciała - Kościoła. On jest Początkiem, Pierworodnym spośród umarłych, aby sam zyskał pierwszeństwo we wszystkim. Zechciał, bowiem /Bóg/, aby w Nim zamieszkała cała Pełnia. /Kol 1,18-19/
Tu mówimy o rekapitulacji stworzenia w Chrystusie. Rekapitulacja, zjednoczenie niejako, dokonuje się dwustopniowo. Po raz pierwszy w dziele odkupienia, które trwa po dziś dzień; po raz drugi dokonana się we wspomnianej wyżej eschatologicznej pleromizacji – w momencie paruzji, czyli ponownego przyjścia Mesjasza na ziemię.
(Rekapitulacja: gr. ANAKEPHALAIOSIS = łac. Recapitulatio) /A. Ganoczy, jw./.
Reasumując ten passus: pomyślmy, czy po „ludzku” do przyjęcia byłaby postawa totalnego egoizmu? Czy godzi się być zachłannym, chciwym, etc? Uważam, ze w tym miejscu, jak i w wielu innych, gdy zaczynamy refleksje na dziełami Bożymi, nad historią zbawienia – ciągle, niczym bumerang – wraca kwestia: pytanie o Boga jest pytaniem o człowieka, i vice versa, pytając o człowieka, pytam o Boga…
2. Gdzie szukać tu miłości?
Po pierwsze jak wykazano w punkcie 1 – w powołaniu do istnienia kosmosu (odrzucenie egoizmu). Można by zatem powiedzieć za neoplatonikami, iż istnienie kosmosu to wyraz nadobfitości Bytu Absolutnego /BF IV, (1)/. Tę myśl kontynuuje Tomasz z Akwinu, mówiąc o istocie dobra, iż z natury się udziela (bonum diffusivum est).
Po drugie w Chrystusie – Głowie i Pełni. Przypomnijmy, iż „Tak Bóg umiłował świat, że swego Syna Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne /1J2,17/ (w obfitości w pleromie – pełni=> tak jak w Edenie, przy początku stworzenia”.
Po trzecie, miłość, jaką Bóg objawia ku człowiekowi, ma również się realizować w rodzinie ludzkiej. Miłość ludzka, jako miernik wolności w Bogu Jezusa Chrystusa ma być substratem człowieczego szczęścia doczesnego, które będzie prowadzić ku eschatologicznej pełni. Oczywiście na tyle, na ile człowiek stworzy (czy raczej pozwoli stworzyć w sobie) środowisko, ekosystem dla łaski (gratia) Bożej. Tu uwidacznia się nadmieniana dwuetpaowośc pleromizacji w Chrystusie. Przez odkupienie ku zbawieniu: W Chrystusie nauczającym, uzdrawiającym, przechodzącym przez Palestynę i dobrze czyniącym, wreszcie w umęczonym i zabitym – odkupiony człowiek może się wydoskonalać w absorpcji Bożej wolności, która w istocie jest niczym innym (ba! Nikim innym) jak samoudzielającym się Bogu, tym, który obdarza Zmartwychwstaniem duszy i ciała do życia wiecznego.
Ktoś może postawić pytanie:, po co świat? Z punktu widzenia chrześcijańskiego, zdaje się jawić jedyna sensowna odpowiedź, ta, której udzielił Św. Ignacy z Loyoli: By człowiek darzył czcią Boga, by lepiej go chwalił i wierniej Jemu samemu służył. Osobiście nie znajduje innej, prostszej odpowiedzi na to pytanie.
To tylko malutki szkic stworzenia kosmosu z miłości. Być może coś będzie jaśniejszym dla potencjalnego czytelnika.
Jako teolog chcę na to pytanie udzielić teologicznej odpowiedzi. Na samym początku musze postawić założenie, że dla teisty większość poruszanych tu kwestii będzie w miarę jasna i zrozumiała. Dla agnostyka, racjonalisty, czy w reszcie, tak zwanego ateisty, niniejszy tekst może być jedynie zachętą do podjęcia własnej refleksji na ten temat. Istnieje jeszcze jedna ewentualność: nie – teista może potraktować to opracowanie jako informację o poglądach teistów na temat kreacji świata.
1. Układ Partnerski.
Zacznę od razu od konkretnej i krótkiej odpowiedzi na kwestię poruszoną w tytule: Bóg stworzył świat i człowieka z miłości. Mając wszechmoc i wszystkie inne „wszech” stworzył świat i człowieka, by podzielić się Sobą /Katechizm Kościoła Katolickiego (dalej KKK) nr 295. To, co jawi się z tekstów natchnionych, to fakt wielkiego uporządkowania: najpierw ogóły a potem szczegóły. Myślę, że wszyscy w tej mądrości jesteśmy zanurzeni. My, ludzie również rozpoczynamy nasze życie ogólnie (rozwijamy się, zdobywamy wiedze, doświadczenia, tworzymy tzw. Mikrokosmos) po to, by zacząć koncentrować się w pewnym momencie na szczegółach, typu: dom, praca, żona(mąż) dzieci – krótko mówiąc – dajemy miejsce na „totalizację” szczęścia w wymiarze doczesności. Czyż w tej optyce rzeczywiście nie promieniuje porządek przyjęty przez Boga Stwórcę, z którym spotykamy się w pierwszych rozdziałach Księgi Genesis?. Podkreślmy raz jeszcze: Bóg przygotowuje z namaszczeniem miejsce dla człowieka, dzieli się również z nim na pewien sposób swa mocą. Bóg czyni to, co najmniej na płaszczyźnie 2 wymiarów. Po pierwsze: pozwala człowiekowi nazywać stworzenia. To, co nie ma imienia, nazwy, definicji to po prostu nie istnieje. Zgodnie z ta logika człowiek niejako „czyni” konia, rybę psa, etc. Bóg nazywa człowieka człowiekiem właśnie, bo takim chciał go stworzyć – ale cały świat, jako mający służyć ludzkiemu rodzajowi YHWH pozostawia w ręku człowieka./Katolicki Komentarz Biblijny, Warszawa 2001, s.18/
Po drugie „Czyńcie sobie ziemie poddaną” (Rdz 1,28) to podprowadzenie do współudziału w panowaniu samego Boga.
Kolejna sprawa, to pojmowanie kosmosu jako procesu i to w dodatku w triadzie: Stworzenie, odkupienie i dopełnienie „eschatologiczna pleromizacja”. /por. Alexander Ganoczy, Podręcznik Teologii dogmatycznej, Nauka o stworzeniu, Kraków 1999, s. 76/. Nie chodzi tu oczywiście o to, izby Bóg nie dokończył dzieła, czy co gorsza, porzucił je. Przeciwnie. Owa triada ma na celu uwypuklenie działania Bożej Opatrzności, a więc podtrzymywanie kosmosu w istnieniu.
/Wszystko zaś, co Bóg stworzył, zachowuje swoją Opatrznością i wszystkim rządzi, "sięgając potężnie od krańca do krańca i władając wszystkim z dobrocią" (Mdr 8,1)/.
Całość kosmosu nakierowana jest na człowieka. Jak powiedzieliśmy wcześniej – ma jemu służyć. Lecz uczciwie trzeba też zaznaczyć, iż pełnię człowieczeństwa oglądamy w osobie Jezusa Chrystusa, który jest „(…) jest Głową Ciała - Kościoła. On jest Początkiem, Pierworodnym spośród umarłych, aby sam zyskał pierwszeństwo we wszystkim. Zechciał, bowiem /Bóg/, aby w Nim zamieszkała cała Pełnia. /Kol 1,18-19/
Tu mówimy o rekapitulacji stworzenia w Chrystusie. Rekapitulacja, zjednoczenie niejako, dokonuje się dwustopniowo. Po raz pierwszy w dziele odkupienia, które trwa po dziś dzień; po raz drugi dokonana się we wspomnianej wyżej eschatologicznej pleromizacji – w momencie paruzji, czyli ponownego przyjścia Mesjasza na ziemię.
(Rekapitulacja: gr. ANAKEPHALAIOSIS = łac. Recapitulatio) /A. Ganoczy, jw./.
Reasumując ten passus: pomyślmy, czy po „ludzku” do przyjęcia byłaby postawa totalnego egoizmu? Czy godzi się być zachłannym, chciwym, etc? Uważam, ze w tym miejscu, jak i w wielu innych, gdy zaczynamy refleksje na dziełami Bożymi, nad historią zbawienia – ciągle, niczym bumerang – wraca kwestia: pytanie o Boga jest pytaniem o człowieka, i vice versa, pytając o człowieka, pytam o Boga…
2. Gdzie szukać tu miłości?
Po pierwsze jak wykazano w punkcie 1 – w powołaniu do istnienia kosmosu (odrzucenie egoizmu). Można by zatem powiedzieć za neoplatonikami, iż istnienie kosmosu to wyraz nadobfitości Bytu Absolutnego /BF IV, (1)/. Tę myśl kontynuuje Tomasz z Akwinu, mówiąc o istocie dobra, iż z natury się udziela (bonum diffusivum est).
Po drugie w Chrystusie – Głowie i Pełni. Przypomnijmy, iż „Tak Bóg umiłował świat, że swego Syna Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne /1J2,17/ (w obfitości w pleromie – pełni=> tak jak w Edenie, przy początku stworzenia”.
Po trzecie, miłość, jaką Bóg objawia ku człowiekowi, ma również się realizować w rodzinie ludzkiej. Miłość ludzka, jako miernik wolności w Bogu Jezusa Chrystusa ma być substratem człowieczego szczęścia doczesnego, które będzie prowadzić ku eschatologicznej pełni. Oczywiście na tyle, na ile człowiek stworzy (czy raczej pozwoli stworzyć w sobie) środowisko, ekosystem dla łaski (gratia) Bożej. Tu uwidacznia się nadmieniana dwuetpaowośc pleromizacji w Chrystusie. Przez odkupienie ku zbawieniu: W Chrystusie nauczającym, uzdrawiającym, przechodzącym przez Palestynę i dobrze czyniącym, wreszcie w umęczonym i zabitym – odkupiony człowiek może się wydoskonalać w absorpcji Bożej wolności, która w istocie jest niczym innym (ba! Nikim innym) jak samoudzielającym się Bogu, tym, który obdarza Zmartwychwstaniem duszy i ciała do życia wiecznego.
Ktoś może postawić pytanie:, po co świat? Z punktu widzenia chrześcijańskiego, zdaje się jawić jedyna sensowna odpowiedź, ta, której udzielił Św. Ignacy z Loyoli: By człowiek darzył czcią Boga, by lepiej go chwalił i wierniej Jemu samemu służył. Osobiście nie znajduje innej, prostszej odpowiedzi na to pytanie.
To tylko malutki szkic stworzenia kosmosu z miłości. Być może coś będzie jaśniejszym dla potencjalnego czytelnika.