Wciąż nie ma odpowiedzi na kluczowe pytanie - Co wg Kościoła jest już wyuzdaniem a co jeszcze nie?
Skoro posługujemy się pewnymi pojęciami - warto by je było do końca wyjaśnić.
Poza tym na przykład: (tu przepraszam za "obrazowość")
- czy podczas stosunku małżonka ma leżeć jak kłoda czy może ruszać biodrami w rytm ruchów męża?
- czy dotknięcię dłonią narządów rodnych to już grzech?
- które pozycje są dopuszczane a które nie? (a pozycji jak wiemy jest cała masa)
- co z nasieniem, które nie trafiło do "punktu przeznaczenia", a które mogło przyczynić się do powstania życia?
- czy osiągnięcie przez kobietę orgazmu jest konieczne do 'ważności' aktu płciowego?
i tak dalej, i tak dalej.
[ Dodano: Sro 20 Maj, 2009 06:56 ]
Cały czas oczywiście mam na myśli seks między małżonkami, żadnego cudzołóstwa.
aga napisał(a):heysel napisał(a):A co jest złego w "wyuzdanym" kochaniu się dwojga osób ?
To, że jest niemoralne i niszczy człowieka - tego, który wyuzdanie praktykuje i uprzedmiotawia osobę, która służy wyłącznie zaspokajaniu instynktu :evil:
to moze inaczej co jest dla ciebie wyuzdaniem?
Nie ma pozycji dopuszczalnych lub nie, nikt Tobie Helmutt takich nie wskaże. Istotne jest, że akt seksualny ma się odbywać w narządach rodnych kobiety a nie... w innej części ciała! ani w ogóle poza. Zatem wszystko jest dopuszczalne, o ile dwie strony rzecz jasna się zgadzają i o ile sam akt kończy się w narządach rodnych kobiety. Różne rzeczy co tam sobie ludzie wymyślą można robić, o ile same pieszczoty nie kończą się orgazmem, bez połączenia się w ciele kobiety. Jeśli nasienie mężczyzny nie zostaje ostatecznie złożone w narządach kobiety, tylko poza nimi to jest to grzech.
Helmutt, kobieta nie musi osiągać orgazmu zawsze - dla ważności aktu płciowego, bo przecież nie o intensywność doznań chodzi, a jak wiadomo u kobiet jest z tym różnie. Ale tak jak napisał ostatnio duchowny w swojej kontrowersyjnej książce (nie wiem co się ludzie tak burzą), mężczyzna po własnym spełnieniu ma starać się (zatem jest to jego obowiązkiem) doprowadzić małżonkę do pełni doznań seksualnych w akcie małżeńskim
Zdaje mi się, że w którymś poście podawałam linka katolickiej strony dotyczącej grzechów seksualnych w małżeństwie i o co chodzi w tym wszystkim, żeby było "po bożemu", ale jednocześnie bez przesady w jedną czy drugą stronę.
aga napisał(a):Nie ma pozycji dopuszczalnych lub nie, nikt Tobie Helmutt takich nie wskaże. Istotne jest, że akt seksualny ma się odbywać w narządach rodnych kobiety a nie... w innej części ciała! ani w ogóle poza.
Dlaczego?
Cytat: Jeśli nasienie mężczyzny nie zostaje ostatecznie złożone w narządach kobiety, tylko poza nimi to jest to grzech.
Dlaczego?
Cytat:
Zdaje mi się, że w którymś poście podawałam linka katolickiej strony dotyczącej grzechów seksualnych w małżeństwie i o co chodzi w tym wszystkim, żeby było "po bożemu", ale jednocześnie bez przesady w jedną czy drugą stronę.
Aguś, ja nie chcę linków do stron katolickich - chcę sensownego i krótkiego wyjasnienia, nie mam siły ani czasu czytać opracowań i elaboratów po 20 stron...
Idź na rekolekcje dla małżeństw, Helmutt. :mrgreen:
aga napisał(a):Idź na rekolekcje dla małżeństw, Helmutt. :mrgreen:
Eeeeeee..... ja kłopotów nie mam, zresztą niewierzących tam nie przyjmują.
[ Dodano: Sro 20 Maj, 2009 10:34 ]
aga napisał(a):bo przecież nie o intensywność doznań chodzi, .
To co o chodzi? O "produkcję" potomstwa? A gdzie "obdarzanie miłością", "wspólnota doznań"?
aga napisał(a):Nie ma pozycji dopuszczalnych lub nie
może nie ma ścisłego indeksu: te dobre, a te złe, ale są ogólne wytyczne na podstawie których jedne odpadają a inne nie, co zresztą dalej wynika z twoich słów.
Helmutt napisał(a):niewierzących tam nie przyjmują.
to zależy jaka forma rekolekcji i kto prowadzi. jeśli forma otwarta (jak np. rekolekcje parafialne) to czemu niby masz nie wstąpić do kościoła czy na salki? będzie cię kto legitymował czy uznajesz "credo"?
a tak poważnie jak wolisz się uczyć z dystansu, to są podręczniki etyki seksualnej chrześcijańskie, katolickie, albo i luźniejsze co do formy książki, opracowania itd. - do wyboru do koloru
Cytat:To co o chodzi? O "produkcję" potomstwa? A gdzie "obdarzanie miłością", "wspólnota doznań"?
na początek proponuję Familiaris consortio JPII :wink:
spioh napisał(a):Cytat:To co o chodzi? O "produkcję" potomstwa? A gdzie "obdarzanie miłością", "wspólnota doznań"?
na początek proponuję Familiaris consortio JPII :wink:
A ja proponuję aby mi ktoś to wyjaśnił w prostych - że tak powiem - żołnierskich słwoach.
Czyli jak? Z tego wnioskuję, że seks ma być dla małżonków jak najmniej przyjemny ("bo przecież nie o intensywność doznań chodzi") i ma być jednocześnie "tasmą produkcyjną" dla nowych istnień. Marna perspektywa.... dla dobrych katolików oczywiście.
Helmutt napisał(a):aga napisał(a):bo przecież nie o intensywność doznań chodzi, .
To co o chodzi? O "produkcję" potomstwa? A gdzie "obdarzanie miłością", "wspólnota doznań"?
Nie, nie! W żadnym wypadku nie chodzi o "produkcję"! Chodzi o wzajemne obdarowywanie się i czerpanie radości ze współżycia, ale takiego, które opiera się na miłości, a nie koncentruje na doznaniach jako najważniejszych. A doznania hehe są, jak najbardziej
aga napisał(a):Helmutt napisał(a):aga napisał(a):bo przecież nie o intensywność doznań chodzi, .
To co o chodzi? O "produkcję" potomstwa? A gdzie "obdarzanie miłością", "wspólnota doznań"?
Nie, nie! W żadnym wypadku nie chodzi o "produkcję"! Chodzi o wzajemne obdarowywanie się i czerpanie radości ze współżycia, ale takiego, które opiera się na miłości, a nie koncentruje na doznaniach jako najważniejszych. A doznania hehe są, jak najbardziej
No ale to :obdarowywanie się" polega przecież na intensyfikacji doznań. Co w tym złego, że dwoje kochających się ludzi chce zwiększyć doznania pomiędzy nimi?
Nie wiem, czasem mam takie wrażenie, że w ujęciu katolickim chce się maksymalnie "obedrzeć" akt seksualny z przyjemności - dlaczego? Czy katolicy nie mają juz prawa do żadnych przyjemności, cz Wasza wiara polega na odmawianiu sobie wszytskiego i ascezie w kazdeh kwestii życia?
Cytat:Jeśli nasienie mężczyzny nie zostaje ostatecznie złożone w narządach kobiety, tylko poza nimi to jest to grzech.
Bzdura - okazuje się że w seksie małżonków najważniejsze jest nie uniesienie seksualne tylko etyczna refleksja. Po co w ogóle wtedy się w to babrać? Nie mówiąc już że ktoś kto to wymyślił nie ma pojęcia o fizjologi mężczyzny - wytrysk może nastąpić akurat w chwili gdy członek nie jest w pochwie, wtedy to ponoć nie grzech - ale jeszcze raz: to nie jest moment na refleksję.
I ostatnia sprawa. Etyka Kościoła w tej kwestii mówi że nie możemy używać drugiego człowieka do spełniania własnych egoistycznych zachowań - że stosunek powinien być otwarty dla życia a nie samego doświadczania. W przeciwnym wypadku uprzedmiotawiam druga osobę. Tak, kiedyś to do mnie trafiało, jednak Kościół nie bierze pod uwagi woli małżonków - to ZAKŁADANIE Z GÓRY ŻE MAŁŻONKOWIE PONIŻAJĄ SIEBIE NAWZAJEM W SEKSIE. To absurd. O czymś takim zakładają strony stosunku i nikt inny. To robienie idiotów z ludzi którzy czerpią tylko przyjemność i wmawianie im że są grzesznikami choć wcale NIE MAJĄ TAKICH INTENCJI. Kolejna sprawa - seksualne uniesienie, czysta rozkosz TO DAR MAŁŻONKÓW WZGLĘDEM SIEBIE A NIE GRZECH.
Helmutt ma sto procent racji uważając że Kościół woli kult celibatu i potępia seksualność. Stosunek nie zawsze musi otwierać się na życie nowego człowieka co nie znaczy że wcale tak nie będzie. Małżonkowie mają prawo O tym decydować. Nie mówiąc jużże istnieje szereg czynników to determinujących - sytuacja finansowa i psychiczna oraz emocjonalna. Małżonkowie wybiorą dogodną chwilę kiedy dziecko będzie mogło się wychować, kiedy będą pieniądze na jego wychowanie. Nie każda kobieta ma także tyle siły by wychowywać więcej niż jedno dziecko, a pracować trzeba - stąd wmawianie że każdy stosunek ma służyć poczęciu jest niczym innym jak UPRZEDMIOTAWIANIEM KOBIETY.
Stahs napisał(a):Kościół nie bierze pod uwagi woli małżonków - to ZAKŁADANIE Z GÓRY ŻE MAŁŻONKOWIE PONIŻAJĄ SIEBIE NAWZAJEM W SEKSIE. To absurd. O czymś takim zakładają strony stosunku i nikt inny. To robienie idiotów z ludzi którzy czerpią tylko przyjemność i wmawianie im że są grzesznikami choć wcale NIE MAJĄ TAKICH INTENCJI. Kolejna sprawa - seksualne uniesienie, czysta rozkosz TO DAR MAŁŻONKÓW WZGLĘDEM SIEBIE A NIE GRZECH.
Wciąz jednak wskazuje na to, że Kościółowi (?) zależy na tym aby ten seks totalnie upodlić, uzwierzęcić, niby się mówi o "dawaniu siebie" i "ofiarowywaniu miłości" - jakkolwiek enigmatycznie to brzmi - to dochodzi do tego tysiąc pięćset sto dziewięćset gróźb o "zboczeniach", "wyuzdaniu", "poniżaniu się", "uprzedmiotowianiu", "relatywiźmie" itp. Czy jesli - za przeproszeniem - mąż "zrobi żonie dobrze reką" to będzie to poniżenie, wyuzdanie, dzikość czy uprzedmiotowienie?
Gdzie czysta przyjemność z obcowania ze sobą nawzajem gdy stoi na strazy setka "strachów"? Gdzie ta rozkosz bycia z kochaną osobą?
I tak zapytam wprost - czy w katolicyźmie istnieje w ogóle, czy jest dopuszczalny SEKS DLA PRZYJEMNOŚCI? Bo tylko o to mi się rozchodzi?
Stahs napisał(a):Cytat:Jeśli nasienie mężczyzny nie zostaje ostatecznie złożone w narządach kobiety, tylko poza nimi to jest to grzech.
Bzdura
To, co dla Ciebie jest bzdurą, nie znaczy, że nią jest. Twoja uwaga jest co najmniej niestosowna.
Stahs napisał(a):seksualne uniesienie, czysta rozkosz TO DAR MAŁŻONKÓW WZGLĘDEM SIEBIE A NIE GRZECH.
A kto powiedział, że to grzech :?:
Stahs napisał(a):Helmutt ma sto procent racji uważając że Kościół woli kult celibatu i potępia seksualność.
To jest totalne wypaczenie nauczania Kościoła. Radzę się zapoznać prawdziwymi Jego poglądami. Współżycie seksualne jest wręcz zobowiązaniem, które jest nałożone na małżonków poprzez fakt zawarcia związku, bez współżycia małżeństwo się rozpadnie, ponieważ jest ono potrzebne do podtrzymania więzi, jaka jest między dwojgiem ludzi i która jest podtrzymywana właśnie poprzez jednoczenie się w akcie seksualnym.
Używanie wielkich liter na forum oznacza krzyczenie. Możesz pisać normalnie?
aga napisał(a):Stahs napisał(a):Helmutt ma sto procent racji uważając że Kościół woli kult celibatu i potępia seksualność.
To jest totalne wypaczenie nauczania Kościoła. Radzę się zapoznać prawdziwymi Jego poglądami. Współżycie seksualne jest wręcz zobowiązaniem, które jest nałożone na małżonków poprzez fakt zawarcia związku, bez współżycia małżeństwo się rozpadnie, ponieważ jest ono potrzebne do podtrzymania więzi, jaka jest między dwojgiem ludzi i która jest podtrzymywana właśnie poprzez jednoczenie się w akcie seksualnym.
Kult dziewictwa - nie powiesz, ago, że tzw "czystość" nie jest wynoszona na ołtarze nie jest dla KK czymś szczególnie wartościowym. Dlaczego tak jest? W czym dziewica jest lepsza od kobiety uprawiającej seks? Sprawa druga... "czystość" w kwestii braku seksu - biorąc na logikę oznacza to automatycznie, że ludzie uprawiający seks są "brudni"... Interesujące, i myslę, że tu się Kościół zaplątał w ślepą uliczkę. Trochę.
Współżycie jako zobowiązanie - dobrze, w porządku, ale czy KK zakłada współzycie dla czystej przyjemności, doznań i rozkoszy? Dlaczego nawet w tak intymne - i w sumie proste - sprawy trzeba wkraczać z jakąś naciąganą filozofią? Po co?
Helmutt napisał(a):Gdzie czysta przyjemność z obcowania ze sobą nawzajem gdy stoi na strazy setka "strachów"? Gdzie ta rozkosz bycia z kochaną osobą?
Strach wynika z błędnego rozumienia przykazań Bożych, tu: błędnego rozumienia nauczania Kościoła w kwestii seksualności.
Helmutt napisał(a):I tak zapytam wprost - czy w katolicyźmie istnieje w ogóle, czy jest dopuszczalny SEKS DLA PRZYJEMNOŚCI? Bo tylko o to mi się rozchodzi?
Jasne
Przecież o to się rozchodzi, żeby dawać przyjemność osobie, którą się kocha i czerpać obopólną radość ze współżycia. Ale oprócz radości i przyjemności jest szczęście. Jeśli współżycie odbywa się w sposób grzeszny to oczywiste, że człowiek nigdy nie zazna szczęścia we wnętrzu swojego serca i satysfakcji ze szczęśliwego (=czystego) czerpania z przyjemności. Dlatego niektórzy zalecają, by... przed współżyciem się modlić!
Aby Bóg był obecny w każdej sferze życia człowieka, także seksualnej, by stał na straży czystości związku i by współżycie było aktem uświęcenia.