gradzia napisał(a):Cytat:Spuszczę ze smyczy moją złosliwość - jak mniemam ojciec McCoy jest osobą konsekrowaną, zyjącą w celibacie - czyli wiedzącą o seksie tylko tyle co wyczytał w ksiązkach (czyli w sumie niewiele pod względem praktycznym). Więc jego wywody należałoby traktować czysto teoretycznie - bo są one czystą teorią.
a ja odbiję piłeczkę kiedyś usłyszałam takie pytanie w odpowiedzi na zadane przez ciebie: czy trzeba chorować na serce żeby być kardiologiem??
Nie, ale tylko z czytania książek też się tego fachu nie nauczy. Zresztą.... seks to nie choroba, no chyba, że znowu czegoś nie wiem. Seks przypomina matematykę lub fizykę - czytając regułki i teorie nie nauczysz się tego przedmiotu. Trzeba przede wszystkim robić zadania
Cytat: orgazmy pozapochwowe są dozwolone o ile któryś jeden wytrysk jest w pochwie.
Nie chce mi się po raz kolejny pisać "dlaczego?". Czemu tak jest cholernie ważny ten wytrysk "wewnątrz"?
Widzę, że chyba opuszczę ten topic, bo na rzeczowe i uzasadnione pytania jestem tylko odsyłany od ksiązek do artykułów... Nie wierzę, że dajecie mi do zrozumienia, że brak Wam argumentów. Nie Wy.....
A może niech wypowiedzą się jacyś katoliccy małżonkowie?
My mamy argumenty i je podajemy, tylko niektórzy nie chcą ich przyjąć.
aga napisał(a):My mamy argumenty i je podajemy, tylko niektórzy nie chcą ich przyjąć.
No właśnie NIE PODAJECIE. Tyle razy już pytam dlaczego wytrysk MUSi nastapić wewnątrz.
I nic, albo żadnych odpowiedzi albo linki do artykułów albo odsyłanie do encyklik. Ja nie chcę, nie mam ochoty przegryzac się przez filozoficzne rozprawy - chcę jasnej, prostej odpowiedzi - dlatego bo tak, tak, czy tak.
Coraz bardziej dajecie mimowolnie do zrozumienia, że konstruktywna dyskusja bez emocji jest Wam obca... Szkoda.
Po prostu łatwiej Tobie jest nawet w internecie przeczytać, niż nam tłumaczyć i rozpisywać się długo na forum o każdym szczególe. Wybacz, ale komu się chce? I kto ma na to czas?
dlatego iż tym samym akceptujesz cielesność swoją i małżonka... bo wszystkie te sprawy mają być z miłości a miłość ma wydawać owoce...podejmując się pieszczot itp itd akceptujesz to ze z waszej miłości może wyjść dziecko..nie boisz się tego itp itd. nie wiem czy dobrze się wypowiedziałam..ale to tłumaczyła nam katechetka... i brzmiało bardzo sensownie
zresztą w Biblii ..nie pamiętam gdzie dokładnie ale taki koleś został zganiony przez Boga za to iż wytrysk był poza kobietą.. to coś tam było ,że on nie chciał mieć dziecka czy coś..nie pamiętam dokładnie.
aga napisał(a):Po prostu łatwiej Tobie jest nawet w internecie przeczytać, niż nam tłumaczyć i rozpisywać się długo na forum o każdym szczególe.
Po co długo? Mi starczy krótko, zwięźle.
Cytat:Wybacz, ale komu się chce? I kto ma na to czas?
O! I teraz odnieś to do mojego wertowania artykułów, ksiązek i encyklik
Helmutt napisał(a):Mi starczy krótko, zwięźle.
toż podałam krótko i zwięźle.. czy Ci ta moja wypowiedz tez nie starcza?
kredka198 napisał(a):w Biblii ..nie pamiętam gdzie dokładnie ale taki koleś został zganiony przez Boga za to iż wytrysk był poza kobietą.. to coś tam było ,że on nie chciał mieć dziecka czy coś..nie pamiętam dokładnie.
Kod:
Onan ; postać biblijna, drugi syn Judy i córki pewnego Kananejczyka noszącego imię Szua. Miał on starszego brata Era, oraz młodszych Szele, Pereca i Zeracha. Występuje w 38 rozdziale Księgi Rodzaju jako ten, który po śmierci swego brata Era nie chciał mimo polecenia ojca dopełnić prawa lewiratu. Wiedział bowiem, że potomstwo przez niego spłodzone nie będzie uznane za jego, lecz brata. Dlatego też unikał zapłodnienia ilekroć współżył z żoną brata, Tamar. Oryginalny hebrajski tekst biblijny, a za nim Wulgata podają, że Onan: (...)tracił z siebie nasienie na ziemię, aby nie wzbudził potomstwa bratu swemu.[1] Biblia Tysiąclecia pomija szczegół o wylewaniu przez Onana nasienia na ziemię i podaje tylko, że unikał zapłodnienia. Ten sposób postępowania Onana nie podobał się Bogu, więc zgładził Onana.[2]
Zdaje mi się,że jest mylona pewna kwestia. Kościół nie podaje w jaki sposób małżonkowie mają współżyć, to oni wzajemnie dobierają pozycję, miejsce itd.
Kosiół pomaga w kwestiach moranych. A tam gdzie zostaja zaproszony Bóg, to Kościól też ma prawo się wypowiedzieć. I nie jest to na zasadzie, że seks jest zły, i brudny. Bardzo o teologi ciała pisał Jan Paweł II.
W najnowszej książce o.Knotza są świadectwa małżonków.
Helmutt napisał(a):Nie, ale tylko z czytania książek też się tego fachu nie nauczy. Zresztą.... seks to nie choroba, no chyba, że znowu czegoś nie wiem. Seks przypomina matematykę lub fizykę - czytając regułki i teorie nie nauczysz się tego przedmiotu. Trzeba przede wszystkim robić zadania
Cytat:Byłam na rekolekcjach prowadzonych przez O. Knotza
i wg mnie są RE-WE-LA-CYJ-NE ! A skąd
zakonnik może tyle wiedziec o seksie? Rozmawia z
setkami małżeństw, par, - ma doświadzcenie tysięcy
żalów wysłuchanych w konfesjonale. Ma świeże i
WŁAŚCIWE spojrzenie na temat seksu. I skutecznie
przekazuje, jak seks powinien wyglądac aby ZBLIŻAŁ
do siebie kobietę i mężczyznę(ŻONE I MĘŻA). A nie,
jak to bniestety bardzo często się zdarza- ranił i
oddalał.
Hej wy wszyscy czerpiący swą "wiedze" n.t. seksu z
internetu i pornografii- posłuchajcie wreszcie
kogoś kto CHCE DLA WAS AUTENTYCZNEGO DOBRA a nie
tylko zrobionego na was interesu !!!!!!!!!!!!!!
Juz rozumiem. Każdy akt płciowy nie może być "wykonywany" dla samej przyjemności ale musi byc ten margines "na prokreację" - nawet jeśli są dni niepłodne należy doprowadzić do "hipotetycznego zapłodnienia" - a znając niespodzianki jakie nam czesto sprawia nasz organizm - to niekoniecznie musi ono byc "hipotetyczne".
Cytat:dlatego iż tym samym akceptujesz cielesność swoją i małżonka... bo wszystkie te sprawy mają być z miłości a miłość ma wydawać owoce
No ale gdy mamy wytrysk "poza" - to gdzie w tym brak akcepatcji cielesności? Gdzie w tym "uprzedmiotowienie" i inne milutkie określenia jakie padały te kilka stron wcześniej?
Moim zdaniem sam akt seksualny małżonków jest "akceptacją cielesności", a to gdzie ten wytrysk będzie - czy to ma aż takie znaczenie? A jak przypadkiem mąż tryśnie "poza" - to co? Do spowiedzi i opowiadanie ze szczegółami co i jak? Czy to normalne?
Nie można tej cielesności obrzydzać, a mam wrażenie, że Kościół swoim wiernym cały czas to robi. To jedno mam zastrzeżenie do nauki KK - traktowanie seksu jako "brudu", niby jest OK, "dawanie miłości" - ale jednak nie tak do końca OK. "Brudu" - bo ludzi żyjących w celibacie nazywa się "zyjącymi w czystości" - czyli jasne jest, że małżeństwa są "brudne", splamione cielesnością.
Niestety, tak się składa, że sporo głównych myślicili Kościoła było bezżennymi mężczyznami - św. Paweł i św. Tomasz byli w dodatku zaciekłymi mizoginistami - i katolicy mają to co mają - uprzedmiotowienie kobiet i demonizację seksu.
A w sumie - seks w połączeniu z miłością to coś niesamowicie przyjemnego, pełnego doznań i uczuć. I to jest najwazniejsze.
Helmutt napisał(a):aga napisał(a):Po prostu łatwiej Tobie jest nawet w internecie przeczytać, niż nam tłumaczyć i rozpisywać się długo na forum o każdym szczególe.
Po co długo? Mi starczy krótko, zwięźle.
Cytat:Wybacz, ale komu się chce? I kto ma na to czas?
O! I teraz odnieś to do mojego wertowania artykułów, ksiązek i encyklik
A to jakby nie Twoja wina, że nie wiesz i nie chcesz wiedzieć? My też musieliśmy gdzieś szukać. Dla chcącego...
aga napisał(a):A to jakby nie Twoja wina, że nie wiesz i nie chcesz wiedzieć? My też musieliśmy gdzieś szukać. Dla chcącego...
Nieładnie - Jezus nakazywał się dzielić - w tym wypadku wiedzą
wiec odpowiadając na twoje pytanie..
Helmutt napisał(a):Moim zdaniem sam akt seksualny małżonków jest "akceptacją cielesności", a to gdzie ten wytrysk będzie - czy to ma aż takie znaczenie? A jak przypadkiem mąż tryśnie "poza" - to co?
to wygląda coś takiego ze (niby wypowiedz kogoś z małżonków :" wiesz ja Ciebie akceptuje..chce się z kochać.. chce doświadczać Twojej bliskości ale nie chce tego co może z tego wyniknąć ...nie chce dziecka które może wyjść z naszej miłości.. .Ty możesz być ale to co z nas wyniknie to już nie.." .
Tak samo jest z antykoncepcja (w sumie wytrysk na zewnątrz jest antykoncepcja) ale podam inny przykład -tabetyki anty. Kobieta ma naturalną płodność.Koleś niby ją kocha.. chce z nią "być " ale mówi ,że bez zabezpieczenia to nie będzie współżycia.I gdzie tu akceptacja cielesności? ..przecież ona ma zdolność do poczęcia dziecka..a on chce ją zatrzymać przez spożywanie tabletek. Albo jak kobieta mówi ,że jak On nie założy prezerwatywy to on anie chce.On ma zdolność do wydania potomstwa..a ona tego nie chce..czyli nie akceptuje GO...tak samo z innymi środkami anty..a wytrysk poza też jest anty poczęciu.
Częściowo masz rację, ale nie mówmy o skrajnościach - małżonkowie nie zawsze muszą chcieć mieć potomstwo z wielu powodów - i niekoniecznie zawsze z egoizmu (choroba, zła sytuacja itp). Jeśli oboje sa dojrzali, szanują siebie nawzajem - to nigdy nie dojdzie do opisywanych przez Ciebie sytuacji - a jeśli oboje nie chcą "zajść" - no to co w tym złego?
Czyli jednak z tego wynika, że w ujęciu katolickim seks ściśle MUSI byc początkiem nowego życia, jeśli jest uprawiany dla czystych doznań - jest zły, nie tak?
powiedzmy tak ,ze nie powinni utrudniać poczęcia ..jak nie chcą mieć jeszcze dziecka to niech stosują NPR ...ale bez antykoncepcji. A jeżeli organizm jest bardzo chwiejny czy są chorzy to niech na jakiś czas zrezygnują z sex su.. .wiem ze łatwo się mówi... .ale mówimy tutaj o parze Chrześcijan nie? wiec dla nich powinno być to bardzo jasne.
wiem ,że jeżeli człowiek stosuje antykoncepcje..jeśli stosunek jest przerywany.. itp itd jeżeli dzieją się takie rzeczy..to to psuje wszystko... obawa ,że będzie dziecko którego się nie chce.. nerwowość faceta który nie doszedł..i nie zaspokojonej żony ,która też ma swoje potrzeby ..a przez różnego rodzaju przerywania..modzenia w sex sie (te negatywne) powstaje nie ufność wobec siebie nawzajem.. sex nie sprawia przyjemności.tylko myślą sobie :kurcze ..aby nie wpaść. Jak się nie chce dziecka to się nie powinno kochać.