21-11-2008, 22:04
Przez najbliższe 28 dni będę czytać tę właśnie Ewangelię...
Dzisiaj czytam drugi rozdział. Okazuje się, że czasem człowiek czyta Pismo Święte i nagle doznaje swego rodzaju olśnienia. Niby znamy dany fragment, a nagle się okazuje, że odczytujemy go w zupełnie inny sposób.
Postanowiłam zatrzymać się nad postawą św.Józefa. On zawsze stoi w cieniu, można by powiedzieć. Zobaczcie, że św.Józef wraz z Maryją i Dzieciątkiem przemieszczają się kilkakrotnie, gdyż muszą uciekać. Myśląc po ludzku, sytuacja ta powinna spowodować w człowieku lęk, strach i różne negatywne uczucia. Tymczasem św.Józef, kiedy słyszy od Pana nakaz, by udał się w kolejne miejsce, robi to bez zastanowienia właściwie, robi to natychmiast. Nie zastanawia się, nie rozważa. Najpierw Anioł każe Józefowi wraz z rodziną udać się do Egiptu i pozostać tam "do odwołania". Tak też czyni: "On wstał, wziął w nocy Dziecię i Jego Matkę i udał się do Egiptu; tam pozostał aż do śmierci Heroda".
Dalej Józef idzie do Izraela i jest napisane: "On więc wstał, wziął Dziecię i Jego Matkę i wrócił do ziemi Izraela". "Więc" - to znaczy wstał natychmiast, jakby w odpowiedzi na wezwanie, nie zastanawiając się. Ale Józef dowiaduje się, że w Judei panuje syn Heroda i dlatego boi się tam iść. Nie jest jednak napisane, że rezygnuje z zamiaru pójścia tam, ale otrzymuje nakaz, by udał się w strony Galilei, więc idzie. Tylko raz jest napisane, że św.Józef się boi, ale to nie znaczy, że pomimo lęku decyduje się sprzeciwić woli Bożej. Wtedy tak jakby to Bóg dla odmiany odpowiada na jego lęk. Przedtem Józef na słowo Pana szedł tam, gdzie mu polecił, a teraz Bóg wyprzedza ewentualne wątpliwości.
Bardzo poruszyła mnie postawa Józefa, który pomimo tych wszystkich negatywnych okoliczności zachowuje spokój i jest posłuszny nakazowi Bożemu. Nie rozważa, ale czyni natychmiast to, co Pan Mu powie, w posłuszeństwie i zaufaniu. Nie zastanawia się, czy aby na pewno to jest dobre, czy może jednak Pan Bóg się pomylił itd.
[ Dodano: Sob 22 Lis, 2008 15:05 ]
Rozdział trzeci, gdzie Jan Chrzciciel wzywa do nawrócenia.
Dziś dotknął mnie fragment zdania "Dla Niego [Jezusa] prostujcie ścieżki". Dla Jezusa, nie dla kogoś czy czegoś innego.
Pomyślałam sobie, jak często robimy coś dlatego, że tak wypada, że wszyscy to robią. Spełniamy praktyki religijne, by się nie wyróżniać, by inni nas nie ocenili, a nie ma w nich zaangażowania naszego serca. Ponieważ jestem chrześcijaninem, wymaga się ode mnie różnych rzeczy, ale w oczach Bożych nie będą one nic warte, jeśli motywem będzie jedynie wzgląd ludzki, a nie miłość do Niego. Dlatego Jan Chrzciciel gani faryzeuszów i saduceuszów, którzy przychodzą do niego jak wiemy po to, by się ludziom przypodobać, lecz nie ma w nich wewnętrznego nawrócenia. Same praktyki pobożnościowe nie zapewniają radości, jaką daje Pan, ale zaangażowanie serca. Miłość do Jezusa ma być motywem naszego postępowania. On oczekuje autentyzmu człowieka w tym, co robi z miłości do Niego.
[ Dodano: Pon 24 Lis, 2008 10:06 ]
Rozdział czwarty.
Pan Jezus powołuje pierwszych uczniów. Zobaczył, jak oni zarzucają sieć w jezioro, inni - jak je naprawiają. Zobaczył i ich powołał. Po pierwsze coś musiało być w sposobie, w jaki wykonywali te czynności, skoro Jezus uznał, że oto ci będą dobrymi uczniami Jego. Oni będą wytrwali, cierpliwi, zniosą wiele trudów i przeciwności.
Druga rzecz jest niesamowita taka, że ci uczniowie na wezwanie Pana: "Pójdźcie za Mną" od razu zostawiają wszystko i bez zbędnych pytań idą. Synowie zostawiają przecież swojego ojca Zebedeusza. Jest napisane, że zostawili wszystko natychmiast. Myślę sobie, jak musiało wyglądać to ich spotkanie, wymiana spojrzeń z Nauczycielem, coś wyjątkowego musiało dziać się w ich sercach. W postawie i słowach Jezusa jest coś tak szczególnego, że człowiek sercem czuje, iż dla Niego warto porzucić wszystko i zaryzykować.
[ Dodano: Pon 24 Lis, 2008 10:19 ]
Rozdział V
Kazanie na Górze. Jezus mówi o różnych nakazach i przykazaniach i tak mówi też o przykazaniu: "Nie zabijaj!" Chodzi tutaj głównie o obowiązek przebaczenia. Życie ludzkie przyrównane zostało do drogi. Mamy pojednać się z nieprzyjacielem jeszcze w drodze czyli za naszego ziemskiego życia, jak najprędzej (żeby zdążyć).
Gniew ściąga na człowieka piekło, dlatego mamy obowiązek przebaczać. Ale chciałabym zwrócić na jedną rzecz uwagę. Otóż często mówi się, że brak przebaczenia powoduje różnego rodzaju choroby fizyczne. Jest to logiczne z psychologicznego punktu widzenia i jest to też prawda. Grzech, brak przebaczenia osłabia nasze zdrowie, a w konsekwencji pozbawia życia. Skoro grzech sprowadza śmierć, miłość przywraca zdrowie i daje życie. Przebaczenie bliźnim i pogodzenie się z samym sobą powoduje, że mogą ustąpić choroby fizyczne (wynikające z wewnętrznego gniewu).
[ Dodano: Wto 25 Lis, 2008 11:03 ]
Rozdział VI
Przyszło mi na myśl, że fragment dotyczący modlitwy, naszych postaw, i czystości zamiarów odwołuje się do naszego postrzegania Pana Boga, do zewnętrznych nakazów i nieumiejętności sprostania im. Jakże często człowiek czuje się zniewolony, bo wydaje mu się, że musi wykonywać pewne praktyki religijne, żeby się nie wyróżniać. To inni ludzie często wywierają na nas presję (a czasem człowiek sam siebie zadręcza), że mamy tak czy inaczej postępować, bo tak wypada (jestem przecież katolikiem, chodzę na spotkania modlitewne itd.). Tymczasem nikt z nas nie jest święty i znajduje się w róznej kondycji duchowej. Człowiek niekiedy udaje, sprawia dobre wrażenie na innych, bo boi się, jak inni go odbiorą. Sądzę, że Pan chce, by człowiek był przed Nim autentyczny i wolny, by modlił się sercem, a nie w taki sposób, w jaki inni od niego oczekują. Modlitwa ma tym większą wartość, jeśli jest zaledwie westchnieniem do Pana na miarę naszych możliwości w danym momencie, niezależnie od tego, jakie mamy wyobrażenie o "idealnej" modlitwie.
Podobnie ma się rzecz ze sprawą postu. Mamy dwa razy do roku post ścisły. Znam osobę, która chodzi wtedy wkurzona, bo Kościół jej nakazuje w tym dniu nie jeść. I chyba wcale nie chodzi o to, że człowiek ma ograniczoną liczbę i ilość posiłków w tym dniu, ale o to, że ktoś coś każe. Ten wymóg wywołuje w człowieku agresję, bo on nie czuje sercem tego, że pości.
[ Dodano: Wto 25 Lis, 2008 14:04 ]
Zbytnie troski.
Tak się składa, że człowiek może mieć w swoim życiu innego boga, niż tego Jedynego, co więcej - może sobie z tego nie zdawać sprawy. Jeżeli coś jest naszą zbytnią troską, co niepokoi, to znaczy, że ta troska nie zajmuje właściwego miejsca w hierarchii wartości. Mówi się często, że jeśli Bóg jest na pierwszym miejscu, wszystko inne jest na właściwym. To stwierdzenie ma swoje głębokie uzasadnienie, bowiem jeśli coś innego - poza Bogiem jest dla nas zbyt ważne, to On sam siłą rzeczy stoi poza nawiasem naszego życia. Tymczasem Jezus upomina nas, że dwóm panom służyć nie można, bo jeden z nich będzie dominował nad drugim. Stąd wniosek taki, iż człowiek nie może zbytnio troszczyć się o życie, bo bezpieczeństwo leży jedynie w Panu. W przeciwnym razie owo "życie" i to, co się na nie składa, stanie się ważniejsze od Boga.
"Czyż życie nie znaczy więcej niż pokarm, a ciało więcej niż odzienie?" (Mt 6,25b). Życie to to, co wewnętrzne, nasza duchowość, która ważniejsza jest od życia doczesnego - pokarm to coś doczesnego, co nie trwa wiecznie - stąd też analogia ciała i odzienia. Od odzienia ważniejsze jest ciało.
[ Dodano: Wto 25 Lis, 2008 14:33 ]
"Światłem ciała jest oko. Jeśli więc twoje oko jest zdrowe, całe twoje ciało będzie w świetle". (Mt 6,22) Właściwe postrzeganie serca zapewnia harmonię w całym życiu człowieka. Jeżeli człowiek postrzega wszystko we właściwym świetle, w prawdzie, tak jak widzi to sam Bóg, to człowiek żyje pełnią prawdy i wszystko jest w nim uporządkowane - w jego wnętrzu, ale też w życiu zewnętrznym.
Powrócę jeszcze do owego "skarbu" w naszym sercu. Jezus mówi: "Starajcie się naprzód o królestwo <Boga> i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko (jedzenie, picie, odzienie) będzie wam dodane" (por. Mt 6,33). Wiadomo, że skarb znajduje się w królestwie i jest tam pilnie strzeżony. A więc skarb, który jest w naszym sercu, dalej - nasze wewnętrzne "królestwo" to jest to, o co mamy zabiegać. To jest najważniejsza troska człowieka, o pozostałe zatroszczy się nasz Bóg. By nasze królestwo było piękne, złote jak skarb, trzeba pilnować, by nie przestało błyszczeć
Dzisiaj czytam drugi rozdział. Okazuje się, że czasem człowiek czyta Pismo Święte i nagle doznaje swego rodzaju olśnienia. Niby znamy dany fragment, a nagle się okazuje, że odczytujemy go w zupełnie inny sposób.
Postanowiłam zatrzymać się nad postawą św.Józefa. On zawsze stoi w cieniu, można by powiedzieć. Zobaczcie, że św.Józef wraz z Maryją i Dzieciątkiem przemieszczają się kilkakrotnie, gdyż muszą uciekać. Myśląc po ludzku, sytuacja ta powinna spowodować w człowieku lęk, strach i różne negatywne uczucia. Tymczasem św.Józef, kiedy słyszy od Pana nakaz, by udał się w kolejne miejsce, robi to bez zastanowienia właściwie, robi to natychmiast. Nie zastanawia się, nie rozważa. Najpierw Anioł każe Józefowi wraz z rodziną udać się do Egiptu i pozostać tam "do odwołania". Tak też czyni: "On wstał, wziął w nocy Dziecię i Jego Matkę i udał się do Egiptu; tam pozostał aż do śmierci Heroda".
Dalej Józef idzie do Izraela i jest napisane: "On więc wstał, wziął Dziecię i Jego Matkę i wrócił do ziemi Izraela". "Więc" - to znaczy wstał natychmiast, jakby w odpowiedzi na wezwanie, nie zastanawiając się. Ale Józef dowiaduje się, że w Judei panuje syn Heroda i dlatego boi się tam iść. Nie jest jednak napisane, że rezygnuje z zamiaru pójścia tam, ale otrzymuje nakaz, by udał się w strony Galilei, więc idzie. Tylko raz jest napisane, że św.Józef się boi, ale to nie znaczy, że pomimo lęku decyduje się sprzeciwić woli Bożej. Wtedy tak jakby to Bóg dla odmiany odpowiada na jego lęk. Przedtem Józef na słowo Pana szedł tam, gdzie mu polecił, a teraz Bóg wyprzedza ewentualne wątpliwości.
Bardzo poruszyła mnie postawa Józefa, który pomimo tych wszystkich negatywnych okoliczności zachowuje spokój i jest posłuszny nakazowi Bożemu. Nie rozważa, ale czyni natychmiast to, co Pan Mu powie, w posłuszeństwie i zaufaniu. Nie zastanawia się, czy aby na pewno to jest dobre, czy może jednak Pan Bóg się pomylił itd.
[ Dodano: Sob 22 Lis, 2008 15:05 ]
Rozdział trzeci, gdzie Jan Chrzciciel wzywa do nawrócenia.
Dziś dotknął mnie fragment zdania "Dla Niego [Jezusa] prostujcie ścieżki". Dla Jezusa, nie dla kogoś czy czegoś innego.
Pomyślałam sobie, jak często robimy coś dlatego, że tak wypada, że wszyscy to robią. Spełniamy praktyki religijne, by się nie wyróżniać, by inni nas nie ocenili, a nie ma w nich zaangażowania naszego serca. Ponieważ jestem chrześcijaninem, wymaga się ode mnie różnych rzeczy, ale w oczach Bożych nie będą one nic warte, jeśli motywem będzie jedynie wzgląd ludzki, a nie miłość do Niego. Dlatego Jan Chrzciciel gani faryzeuszów i saduceuszów, którzy przychodzą do niego jak wiemy po to, by się ludziom przypodobać, lecz nie ma w nich wewnętrznego nawrócenia. Same praktyki pobożnościowe nie zapewniają radości, jaką daje Pan, ale zaangażowanie serca. Miłość do Jezusa ma być motywem naszego postępowania. On oczekuje autentyzmu człowieka w tym, co robi z miłości do Niego.
[ Dodano: Pon 24 Lis, 2008 10:06 ]
Rozdział czwarty.
Pan Jezus powołuje pierwszych uczniów. Zobaczył, jak oni zarzucają sieć w jezioro, inni - jak je naprawiają. Zobaczył i ich powołał. Po pierwsze coś musiało być w sposobie, w jaki wykonywali te czynności, skoro Jezus uznał, że oto ci będą dobrymi uczniami Jego. Oni będą wytrwali, cierpliwi, zniosą wiele trudów i przeciwności.
Druga rzecz jest niesamowita taka, że ci uczniowie na wezwanie Pana: "Pójdźcie za Mną" od razu zostawiają wszystko i bez zbędnych pytań idą. Synowie zostawiają przecież swojego ojca Zebedeusza. Jest napisane, że zostawili wszystko natychmiast. Myślę sobie, jak musiało wyglądać to ich spotkanie, wymiana spojrzeń z Nauczycielem, coś wyjątkowego musiało dziać się w ich sercach. W postawie i słowach Jezusa jest coś tak szczególnego, że człowiek sercem czuje, iż dla Niego warto porzucić wszystko i zaryzykować.
[ Dodano: Pon 24 Lis, 2008 10:19 ]
Rozdział V
Kazanie na Górze. Jezus mówi o różnych nakazach i przykazaniach i tak mówi też o przykazaniu: "Nie zabijaj!" Chodzi tutaj głównie o obowiązek przebaczenia. Życie ludzkie przyrównane zostało do drogi. Mamy pojednać się z nieprzyjacielem jeszcze w drodze czyli za naszego ziemskiego życia, jak najprędzej (żeby zdążyć).
Gniew ściąga na człowieka piekło, dlatego mamy obowiązek przebaczać. Ale chciałabym zwrócić na jedną rzecz uwagę. Otóż często mówi się, że brak przebaczenia powoduje różnego rodzaju choroby fizyczne. Jest to logiczne z psychologicznego punktu widzenia i jest to też prawda. Grzech, brak przebaczenia osłabia nasze zdrowie, a w konsekwencji pozbawia życia. Skoro grzech sprowadza śmierć, miłość przywraca zdrowie i daje życie. Przebaczenie bliźnim i pogodzenie się z samym sobą powoduje, że mogą ustąpić choroby fizyczne (wynikające z wewnętrznego gniewu).
[ Dodano: Wto 25 Lis, 2008 11:03 ]
Rozdział VI
Przyszło mi na myśl, że fragment dotyczący modlitwy, naszych postaw, i czystości zamiarów odwołuje się do naszego postrzegania Pana Boga, do zewnętrznych nakazów i nieumiejętności sprostania im. Jakże często człowiek czuje się zniewolony, bo wydaje mu się, że musi wykonywać pewne praktyki religijne, żeby się nie wyróżniać. To inni ludzie często wywierają na nas presję (a czasem człowiek sam siebie zadręcza), że mamy tak czy inaczej postępować, bo tak wypada (jestem przecież katolikiem, chodzę na spotkania modlitewne itd.). Tymczasem nikt z nas nie jest święty i znajduje się w róznej kondycji duchowej. Człowiek niekiedy udaje, sprawia dobre wrażenie na innych, bo boi się, jak inni go odbiorą. Sądzę, że Pan chce, by człowiek był przed Nim autentyczny i wolny, by modlił się sercem, a nie w taki sposób, w jaki inni od niego oczekują. Modlitwa ma tym większą wartość, jeśli jest zaledwie westchnieniem do Pana na miarę naszych możliwości w danym momencie, niezależnie od tego, jakie mamy wyobrażenie o "idealnej" modlitwie.
Podobnie ma się rzecz ze sprawą postu. Mamy dwa razy do roku post ścisły. Znam osobę, która chodzi wtedy wkurzona, bo Kościół jej nakazuje w tym dniu nie jeść. I chyba wcale nie chodzi o to, że człowiek ma ograniczoną liczbę i ilość posiłków w tym dniu, ale o to, że ktoś coś każe. Ten wymóg wywołuje w człowieku agresję, bo on nie czuje sercem tego, że pości.
[ Dodano: Wto 25 Lis, 2008 14:04 ]
Zbytnie troski.
Tak się składa, że człowiek może mieć w swoim życiu innego boga, niż tego Jedynego, co więcej - może sobie z tego nie zdawać sprawy. Jeżeli coś jest naszą zbytnią troską, co niepokoi, to znaczy, że ta troska nie zajmuje właściwego miejsca w hierarchii wartości. Mówi się często, że jeśli Bóg jest na pierwszym miejscu, wszystko inne jest na właściwym. To stwierdzenie ma swoje głębokie uzasadnienie, bowiem jeśli coś innego - poza Bogiem jest dla nas zbyt ważne, to On sam siłą rzeczy stoi poza nawiasem naszego życia. Tymczasem Jezus upomina nas, że dwóm panom służyć nie można, bo jeden z nich będzie dominował nad drugim. Stąd wniosek taki, iż człowiek nie może zbytnio troszczyć się o życie, bo bezpieczeństwo leży jedynie w Panu. W przeciwnym razie owo "życie" i to, co się na nie składa, stanie się ważniejsze od Boga.
"Czyż życie nie znaczy więcej niż pokarm, a ciało więcej niż odzienie?" (Mt 6,25b). Życie to to, co wewnętrzne, nasza duchowość, która ważniejsza jest od życia doczesnego - pokarm to coś doczesnego, co nie trwa wiecznie - stąd też analogia ciała i odzienia. Od odzienia ważniejsze jest ciało.
[ Dodano: Wto 25 Lis, 2008 14:33 ]
"Światłem ciała jest oko. Jeśli więc twoje oko jest zdrowe, całe twoje ciało będzie w świetle". (Mt 6,22) Właściwe postrzeganie serca zapewnia harmonię w całym życiu człowieka. Jeżeli człowiek postrzega wszystko we właściwym świetle, w prawdzie, tak jak widzi to sam Bóg, to człowiek żyje pełnią prawdy i wszystko jest w nim uporządkowane - w jego wnętrzu, ale też w życiu zewnętrznym.
Powrócę jeszcze do owego "skarbu" w naszym sercu. Jezus mówi: "Starajcie się naprzód o królestwo <Boga> i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko (jedzenie, picie, odzienie) będzie wam dodane" (por. Mt 6,33). Wiadomo, że skarb znajduje się w królestwie i jest tam pilnie strzeżony. A więc skarb, który jest w naszym sercu, dalej - nasze wewnętrzne "królestwo" to jest to, o co mamy zabiegać. To jest najważniejsza troska człowieka, o pozostałe zatroszczy się nasz Bóg. By nasze królestwo było piękne, złote jak skarb, trzeba pilnować, by nie przestało błyszczeć