Forum Ewangelizacyjne e-SANCTI.net

Pełna wersja: Pytanie w kwestii moralnej.
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Witam.

Mam do Was pytanie. Ponieważ ostatnio mam mętlik w głowie odnośnie pewnej sprawy. Przeczytałem, że ok. 70 procent zygot obumiera naturalnie. My jako katolicy, wierzymy, że zygoty są już człowiekiem. Chciałem zatem zapytać, czy uprawianie seksu, w momencie kiedy nie chce się dziecka, stosując naturalne metody planowania rodziny, jest grzechem? Bo przecież, nigdy nie ma pewności, czy dojdzie do zapłodnienia, zawsze może dojść do jakiegoś błędu w wyliczeniu, w obserwacji itd. A jeśli 70 procent zygot obumiera, to czy podejmowanie współżycia { Wykluczam to, które ma na celu spłodzenie potomstwa } nie jest świadomym ryzykowaniem, że może dojść do obumarcia zygoty, zatem do pozbawienia ludzkiego życia? W najnowszej książce ojciec Ksawery Knotz pisze, że można uprawiać seks w dni niepłodne i nie jest to grzechem wg kościoła. Ale czy właśnie takie ryzykowanie nie jest grzechem? Bo przecież każdy stosunek de facto może zakończyć się obumarciem zygoty, bo tak jak pisałem powyżej zawsze można coś źle zaobserwować i nigdy nie ma 100 procent pewności, że do zapłodnienia nie dojdzie. Czy zatem uprawianie seksu, w momencie kiedy nie chce się mieć dzieci nawet stosując naturalne metody planowania rodziny, nie jest grzechem ze względu na to, że każdy stosunek może nieść za sobą możliwość zapłodnienia { złe wyliczenia , złe obserwacje itd. } co może doprowadzić do naturalnego obumarcia zygoty, czyli do śmierci człowieka. Bardzo zależy mi na odpowiedzi na to pytanie. Jestem w przysłowiowej kropce i nie wiem jak się zachowywać, kiedy chciałbym współżyć z żoną a potomstwo jeszcze chwilo odłożyć. Bardzo proszę o odpowiedź.

Anonymous

No nie wiem pewnie zostaniesz potępiony. Dopuszczasz się morderstwa przecież. W tej sytuacji co ci tu doradzić? Zakon odpada bo już jesteście małżeństwem, związek homo tam niedojdzie do zapłodnienia ale nie wiem co na to twoja żona powie, cóż pewnie robótka ręczna Ci tylko pozostanie. Pozdrawiam i życzę tylko takich problemów w życiu .
Wyczuwam prowokację, ale dokumenty zawsze warto znać:
Humanae vitae, 16. napisał(a):Jeśli więc istnieją słuszne powody dla wprowadzenia przerw między kolejnymi urodzeniami dzieci, wynikające bądź z warunków fizycznych czy psychicznych małżonków, bądź z okoliczności zewnętrznych, Kościół naucza, że wolno wówczas małżonkom uwzględniać naturalną cykliczność właściwą funkcjom rozrodczym i podejmować stosunki małżeńskie tylko w okresach niepłodności, regulując w ten sposób ilość poczęć, bez łamania zasad moralnych, które dopiero co wyłożyliśmy.

Kościół jest zgodny z samym sobą i ze swoją nauką zarówno wtedy, gdy uznaje za dozwolone uwzględnianie przez małżonków okresów niepłodności, jak i wtedy, gdy potępia, jako zawsze zabronione, stosowanie środków bezpośrednio zapobiegających poczęciu, choćby nawet ten ostatni sposób postępowania usprawiedliwiano racjami, które mogłyby się wydawać uczciwe i poważne. W rzeczywistości między tymi dwoma sposobami postępowania zachodzi istotna różnica.

W pierwszym wypadku małżonkowie w sposób prawidłowy korzystają z pewnej właściwości danej im przez naturę. W drugim zaś, stawiają oni przeszkodę naturalnemu przebiegowi procesów związanych z przekazywaniem życia. Jest prawdą, że w obydwu wypadkach małżonkowie przy obopólnej i wyraźnej zgodzie chcą dla słusznych powodów uniknąć przekazywania życia i chcą mieć pewność, że dziecko nie zostanie poczęte.

Jednakże trzeba równocześnie przyznać, że tylko w pierwszym wypadku małżonkowie umieją zrezygnować ze współżycia w okresach płodności (ilekroć ze słusznych powodów przekazywanie życia nie jest pożądane), podejmują zaś współżycie małżeńskie w okresach niepłodności po to, aby świadczyć sobie wzajemną miłość i dochować przyrzeczonej wzajemnej wierności. Postępując w ten sposób dają oni świadectwo prawdziwej i w pełni uczciwej miłości.
70% jakich zygot? ze wszsytkich stosunków uprawianych przez ludzkość? a ile procent tych zgonów jest spowodowane chemiczną antykoncepcją (często nawet nieświadomie, bo na opakowaniu napisli, że środek działa antykoncepcyjnie, a nie wczesnoabortywnie)?
a z drugiej strony - podchwytując twój tok rozumowania - jeśli małżonkowie starają się o dziecko i współżyją tylko w okresie płodnym, to czy tym bardziej nie igrają świadomie ze śmiercią? w końcu chcą doprowadzić do zapłodnienia, które ma tylko 30% szans, że zeygota sama nie obumrze. a nawet jeśli nie, to przecież nigdy nie wiesz czy coś nie spowoduje poronienia z przyczyn niezależnych od ogromnej ostrożności i dbałości o zdrowie oraz donoszenie ciąży. w takim wypadku to, że usiłowali raczej współżyć w czasie niepłodnym raczej będzie dla nich usprawiedliwieniem: starali się coś zrobić, by nie doszło do zapłodnienia, które niesie 70% ryzyka zagrożenia życia potomstwa.

ludzie - ja wiem, że są wakajce, ale trochę rozsądku naprawdę nie zaszkodzi, ani nie zabije mimo upałów. ](*,)

Anonymous

Cytat:ludzie - ja wiem, że są wakajce, ale trochę rozsądku naprawdę nie zaszkodzi, ani nie zabije mimo upałów.

Bijesz do mnie ??
jak tak to nie wiem co to rozsądek.

Poważnie powtarzam chciał bym mieć tylko takie problemy jak ten koleś !
Pan_terka,
Cytat:Bijesz do mnie ??
jak narazie odpowiadam tylko krzysztofowi. zaczepki szukasz czy co?
Dzięki za odpowiedzi. Po pierwsze nie jest to prowokacja, tylko pytałem { choć może się to wydawać totalnie głupie } naprawdę całkiem serio. Co do tych 70 procent, to mówię o zygotach obumarłych z przyczyn naturalnych, niezależnych od antykoncepcji hormonalnej. Jest udowodnione, że w warunkach "normalnych" tylko 5 zygot na 40 będzie się nadal rozwijać a reszta obumrze i zostanie wydalona z ciała matki. Co do seksu w dni płodne, to że tak powiem, jest to " dla wyższej sprawy ", no bo przecież jakbyśmy nie mieli potomstwa, to by w końcu ludzkość wymarła. Chodzi o sytuację, kiedy np, już mamy wystarczającą ilość dzieci dla naszego statusu materialnego, czy czegokolwiek, ale poprostu uważamy że dana ilość nam już wystarczy i nie chcemy mieć więcej dzieci. To czy wtedy, uprawiając seks tylko i wyłącznie dla przyjemnośći fizycznej, znając dzisiejsze wyniki badań { odnośnie zygot } i traktując je jako ludzi { bo takie jest założenie katolików } czy wtedy nie grzeszymy, ryzykując z ich "życiem" ?
Cytat:Jest udowodnione, że w warunkach "normalnych" tylko 5 zygot na 40 będzie się nadal rozwijać a reszta obumrze i zostanie wydalona z ciała matki.
przekonaj mnie.
Jak mam Cię przekonać? Przytaczam fakty naukowe. To tak jakbyś kazał mi przekonać Cię , że np każdego weekendu na drogach ginie jakaś przykładowa liczba kierowców! Wpisz sobie w google, cokolwiek na ten temat to znajdziesz, tylko czytaj naukowe strony, a nie jakieś bzdury, bo na necie różne rzeczy można znaleźć, ewentualnie zerknij do jakiś medycznych książek, albo spytaj lekarza, to są poprostu ogólnie uznane rzeczy w świecie nauki.
czyli wrzucasz mi to jako dogmat: tak bo tak; jak nie wierzysz to sobie poszukaj dowodów na własną rękę, a jak znajdziesz coś innego to będą bzdury a nie sprawy naukowe. super. gratuluje.
Nie wrzucam Ci tego jako dogmat! Jeśli znajdziesz inne dowody naukowe na to, że tak nie jest jak Ci mówię, to Ci uwierzę! Miłego szukania życzę! I przedstaw je wszystkim na tym forum, może dostaniesz nobla! Powodzenia. { Sorry, za zgryźliwość, naprawdę nie o to mi chodzi}. Wydaje mi się, że poprostu trochę zbaczamy z tematu! Ja się tu pytam co w takim wypadku robić w kwestii moralnej, a ty starasz się negować to wszystko co napisałem. Jeśli poprostu nie wierzysz w to co piszę, to poprostu olej temat i nie odpowiadaj, ja chcę usłyszeć odpowiedź co w takiej kwestii robić, od osób, które wiedzą że tak się dzieje, czyli że ze sposobów naturalnych te zygoty obumierają. Jeśli w to nie wierzysz to masz prawo! Tak samo jak masz prawo nie wierzyć w to że istnieje Afryka, Azja i inne kontynenty! Nikt Ci tego nie zabrania, ja chciałbym usłyszeć odpowiedź od osób, które mają w tym temacie taką samą wiedzę jak ja, i odpowiedź ma dotyczyć kwestii moralnej, a nie przekrzykiwania się na naukowe fakty.
I nie chcę się kłócić.
Więc Cię serdecznie pozdrawiam i życzę powodzenia.
Krzysiek1, na razie nie mam czego obalać: rzuciłeś hasło, obowiązek udowodnienia spoczywa po twojej stronie. w ten sposób można rzucić dowolną tezę i odwrócić kotka ogonkiem. zatem póki nie wykażesz - teza jest niebytem i nie ma o czym dyskutować. miłych wakacji życzę!
Krzysiek - po pierwsze to liczba wzięta z kosmosu. Po drugie to jeśli sam nie sprowokujesz obumarcia dzieciątka to winy moralnej nie ma. PO trzecie problem uważam za wyjątkowo i celowo wydumany.
(ciach - papa kloniku)
Przekierowanie