10-05-2011, 11:02
jeśli odpowiedź gdzieś już była to podajcie linka do postu (a nie do np. całego wątku o ŚJ bo tam z deka galimatiast)
tak mnie wczoraj natchnęła kaszanka zjedzona przez piano oraz zając, który śmignął mi wczoraj wieczorem koło auta...
jak to jest z tą krwią u Świadków? nie wolno jeść krwi bo....? wieść gminna niesie, że w krwi jest dusza? ale omyk mi mówi, że Świadkowie w duszę nie wierzą, soł?
no ale załóżmy najpierw że wierzą, choć może jakoś tam ich definicja się różni od katolickiej - to jeśli nie można jeść krwi bo to dusza, to znaczy, że zwierzęta też mają dusze i będą zbawione? albo inaczej: nawet jeśli "dusza" w pojęciu SJ to co innego niż "dusza" wg KK, ale zakaz spożywania krwi i tak byt ludzki ze zwierzęcym zrównuje to pytanie o zbawienie zwierząt nadal pozostaje aktualne...
a nawet dalej, jeśli krew to nie dusza ale jakieś tam uosobienie życia w ogóle (a rozumiem, że wnioskowane było w tę stronę: coś żyje, coś ma krew, coś nie ma krwi i więc umarło/zdechło stąd wynika, że krew to życie i krwi nie jemy) to jak się mają do tego rośliny? czy jakaś część rośliny jest odbierana jako jej "krew" i tego spożyć nie można? no bo, że roślina żyje a nie jest przedmiotem martwym nie ulega wątpliwości.
a wracając jeszcze do zwierząt: nie wolno jeść samej krwi czy krwi w mięsie też (a co za tym idzie samego mięsa z resztkami krwi)? bo może mam za małą wyobraźnię, ale jakoś nie wydaje mi się, że nawet "koszerne" zabicie zwierzaka i spuszczenie krwi ile się da powoduje 100% jej usunięcia z całego organizmu...
tutaj odpowiedź "ale nasi Starotestamentowi Bracia jedli tak a tak" mnie nie zadowoli, bo to co mówi Pismo jest jedno a to jak poszczególne grupy wyznawców je interpretują to drugie: inaczej żydzi (w sensie wiary, nie w sensie pochodzenia) nie różnili by się niczym od SJ, prawda?
(tylko proszę mi to wyjaśnić prostymi słowy jak dziecku, bez zawiłej technicznej i swojskiej "zborowej" terminologii, której najzwyczajniej w świecie nie ogarniam. z góry uprzejmie dziękuję)
tak mnie wczoraj natchnęła kaszanka zjedzona przez piano oraz zając, który śmignął mi wczoraj wieczorem koło auta...
jak to jest z tą krwią u Świadków? nie wolno jeść krwi bo....? wieść gminna niesie, że w krwi jest dusza? ale omyk mi mówi, że Świadkowie w duszę nie wierzą, soł?
no ale załóżmy najpierw że wierzą, choć może jakoś tam ich definicja się różni od katolickiej - to jeśli nie można jeść krwi bo to dusza, to znaczy, że zwierzęta też mają dusze i będą zbawione? albo inaczej: nawet jeśli "dusza" w pojęciu SJ to co innego niż "dusza" wg KK, ale zakaz spożywania krwi i tak byt ludzki ze zwierzęcym zrównuje to pytanie o zbawienie zwierząt nadal pozostaje aktualne...
a nawet dalej, jeśli krew to nie dusza ale jakieś tam uosobienie życia w ogóle (a rozumiem, że wnioskowane było w tę stronę: coś żyje, coś ma krew, coś nie ma krwi i więc umarło/zdechło stąd wynika, że krew to życie i krwi nie jemy) to jak się mają do tego rośliny? czy jakaś część rośliny jest odbierana jako jej "krew" i tego spożyć nie można? no bo, że roślina żyje a nie jest przedmiotem martwym nie ulega wątpliwości.
a wracając jeszcze do zwierząt: nie wolno jeść samej krwi czy krwi w mięsie też (a co za tym idzie samego mięsa z resztkami krwi)? bo może mam za małą wyobraźnię, ale jakoś nie wydaje mi się, że nawet "koszerne" zabicie zwierzaka i spuszczenie krwi ile się da powoduje 100% jej usunięcia z całego organizmu...
tutaj odpowiedź "ale nasi Starotestamentowi Bracia jedli tak a tak" mnie nie zadowoli, bo to co mówi Pismo jest jedno a to jak poszczególne grupy wyznawców je interpretują to drugie: inaczej żydzi (w sensie wiary, nie w sensie pochodzenia) nie różnili by się niczym od SJ, prawda?
(tylko proszę mi to wyjaśnić prostymi słowy jak dziecku, bez zawiłej technicznej i swojskiej "zborowej" terminologii, której najzwyczajniej w świecie nie ogarniam. z góry uprzejmie dziękuję)