Forum Ewangelizacyjne e-SANCTI.net

Pełna wersja: Religia w szkołach, jako podstawowy kurs ewalgelizacyjny
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12
Drizzt, zgodzę sie z Toba,ze w naszych szkołach jest zbyt dużo teorii.
I jest to kolejny powod, dlaczego religioznawstwo nie miałoby racji bytu. Juz teraz program jest przeładowany. jak coś do niego teoretycznego dodamy, to szkoda mi tych biednych dzieci. Bo one zasługuja tez na dzieciństwo i na rozwijanie swych zainteresowań. w rozwijaniu zainteresowań - religioznawstwo może mieć miejsce. Czemu nie ma byc kącików zainteresowań?Zajęć pozalekcyjnych, bez ocen .

[ Dodano: Czw 04 Lut, 2010 12:46 ]
Tomaszu, nie zaszkodzi, a nie pomoże...Czyli jest zbędny.

[ Dodano: Czw 04 Lut, 2010 12:47 ]
Napisałeś, Tomaszu,że dzieciom należy ułatwiac ukończenie szkoły. Nieprawda.Dzieciom nie nalezy ulatwiać, należy stworzyc odpowiedni dla nich program. wtedy szkołę ukończa.

[ Dodano: Czw 04 Lut, 2010 12:49 ]
Tomaszu, napisałeś,ze im więcej dziecko zdobywa wiedzy, tym czuje sie pewniej, nie zgodzę sie z tym. To nie wiedza powoduje pewność siebie tylko ODPOWIEDNIA WIEDZA ( nie tylko teoretyczn, ale tez wiedza o sobie samym).

[ Dodano: Czw 04 Lut, 2010 12:54 ]
Zgodzę sioę , Tomaszu,że w szkołach i na uczelniach uczą teoretycy. Ale oni swoją wiedzę zdobyli na studiach,czyli na uczelniach, gdzie jest ścisle zawęzony program.
I widze różnice pomiędzy teoretykiem, który swa wiedzę teoretyczna zdobył, gdyz chciał być założmy nauczycielem, a małym dzieckiem, które nie wiadomo kim bedzie.

Kiedyś w naszych szkoach panowała moda na jeszcze wiekszą teorię niz dziś. Efekt? Dopiero w pracy młodzi ludze uczyli sie, o co tak naprawde w ich pracy chodzi.

[ Dodano: Czw 04 Lut, 2010 12:58 ]
Właśnie, Tomaszu, o to mi chodziło, gdy pisałam o teoretykach. O to mi chodziło,że wiedza teoretyczna jest potrzebna w powiazaniu z praktyka. A jeśli w szkole będzie religioznawstwo, to dzieci naucza sie tylko teorii...praktyki nie.
Myszkunia napisał(a):Tomaszu, nie zaszkodzi, a nie pomoże...Czyli jest zbędny.

Jeśli nie zaszkodzi to wcale nie jest zbędny, bo jednak może pomóc. Duży uśmiech

Myszkunia napisał(a):Napisałeś, Tomaszu,że dzieciom należy ułatwiac ukończenie szkoły. Nieprawda.Dzieciom nie nalezy ulatwiać, należy stworzyc odpowiedni dla nich program. wtedy szkołę ukończa.

A czy stworzenie odpowiedniego programu to nie jest pomoc? Duży uśmiech To jest ułatwienie dziecku nauki po przez sprecyzowany program, który nie będzie otępiał dzieci i młodzieży robiąc z nich omnibusów czy wszystkowiedzących. Z jednej strony wiedza jest potrzebna i im więcej człowiek umie tym lepiej, ale też nie można w dzieci pakować czegoś co jest dla nich zbyt stresujące bo wyniki są wtedy takie, że dzieci się zniechęcają do nauki, gdyż program nauczania jest zbyt wysoki i często dzieci nie dają sobie rady.
Nie oznacza to jednak, że takie religioznawstwo musiałoby być jakimś wielkim obciążeniem. Wiele zależy od tego jak sie do takiego przedmiotu podejdzie, jak będzie się przekazywało wiedzę. Może to być nawet taki przedmiot, który dzieci moga bardzo polubić - jeśli właściwie sie program przekaże. Myślę, że mógłby być bardziej lubiany niż fizyka czy chemia.

Właśnie największym problemem jest nienajlepszy program nauczania, jest on zbyt wysoki nakładający zbyt wysokie wymagania względem dzieci a dodając do tego nauczycieli, którzy nie potrafią często wiedzy dzieciom przekazywać (oczywiście nie twierdzę że każdy nauczyciel jest taki, jest wielu bardzo dobrych nauczycieli, ale są tez tacy, którzy nie mają właściwego podejścia do nauczania dzieci) to z takim ciężkim programem i nauczycielami, którzy nie wiedzą jak nauczać lub traktujących dzieci dzieląc ich na lepszych i gorszych dzieci nie są w stanie uczyć się dobrze. Może nie wszystkie dzieci, gdyż wiadomo, że są dzieci bardziej zdolne, które szybciej sobie wiedze przyswajają i są dzieci, którym trzeba poświęcać więcej uwagi, ale układając właściwy program nauczania i też system edukacji - wliczając tutaj nauczycieli, ih kwalifikacje i sposób przekazywania wiedzy można naprawde przygotowywać różne dzieci i dawać im też takie warunki, aby mogły wybierać w dalszym etapie życia właściwe kierunki, w których chcą się dalej uczyć - w oparciu o swoje zainteresowania, pasje. Wtedy z wielką przyjemnością idą do wyższych szkół, uczą się też zawodów które będa wykonywały z przyjemnością a nie w stresie i jakimś obciążeniu psychicznym.
W tym całym procesie edukacji dużą rolę powinni odgrywać tez rodzice. Współpraca szkoły z rodzicami może dac naprawdę bardzo dobre efekty.

Myszkunia napisał(a):Tomaszu, napisałeś,ze im więcej dziecko zdobywa wiedzy, tym czuje sie pewniej, nie zgodzę sie z tym. To nie wiedza powoduje pewność siebie tylko ODPOWIEDNIA WIEDZA ( nie tylko teoretyczn, ale tez wiedza o sobie samym).

Wiesz, ale pewne zakresy nauki są przeznaczone dla szkoły - a więc chodzi o właściwą edukację ze strony nauczycieli i ogólnego programu nauczania a inne zakresy nauki dotyczą przekazywania wiedzy przez samych rodziców. Często jest tak, że rodzice całą odpowiedzialność za edukację dzieci obciążają szkoły tłumacząc się, że sami nie mają czasu na takie rzeczy i że to szkoła ma uczyć. Niestety - szkoła ma uczyć, ale nie wszystkiego, wiele wiedzy dziecko zdobywa od rodziców i wazne jest aby rodzice w tym całym pędzie za dobrymi warunkami życia nie zapominali, że mają tez dzieci, które wymagają ich edukacji, wiedzy, którą właśnie rodzice powinni przekazywać lub pomagać w przekazywaniu a jeśli nie dają sobie rady to zawsze można prosić o dodatkową pomoc a nie zwalać też winę na szkoły.

Zapytam jednak z ciekawości : kto miałby przekazywać wiedzę lub skad dziecko miałoby czerpac wiedze o sobie samym? Czy według ciebie miałaby być to szkoła czy rodzice? A może ktoś iny? Czy program nauczania powinien zawierać materiały do takiej edukacji a jesli tak to wychodziłoby na to, że to szkoła miałaby tego uczyć, czy tak?

Napisałem, że im dziecko zdobywa więcej wiedzy tym lepiej, ale ta wiedza nie powinna też obciążać pozytywnego myślenia dziecka a zbyt wysoki poziom nauczania tak właśnie wpływa na dziecko.
Wiedza jest jednak potrzebna i dziecko też nie może się ograniczać do okreslonej wiedzy i zamykać się na zdobywanie innej. Wszystko jednak powinno być właściwie ułożone i dopasowane do odpowiedniego wieku.
Wiadomym jest, że im dziecko jest młodsze tym więcej może się nauczyć, ale też nie do przesady a obecnie program jest znacznie przesadzony i wymaga odpowiedniego przekształcenia, zmian.

Myszkunia napisał(a):Kiedyś w naszych szkoach panowała moda na jeszcze wiekszą teorię niz dziś. Efekt? Dopiero w pracy młodzi ludze uczyli sie, o co tak naprawde w ich pracy chodzi.
.

Tutaj i ja się z tobą zgodzę. Niestety za mało jest takiego praktycznego nauczania, praktycznego zdobywania wiedzy, więcej jest "tołkowania w głowę" wiedzy teoretycznej, jakby ta była najważniejsza. Póżniej nawet tacy studenci ida do pracy i kompletnie nie maja pojęcia co z czym się "je" a więc brakuje im konkretnego praktycznego przygotowania do zawodu. Praktyczne nauczanie powinno być już znacznie wcześniej i też znacznie wcześniej młodzież powinna mieć możliwość wybierania właściwych dla siebie kierunków na podstawie własnych zainteresowań a nie w oparciu o to co im pozostało : jak sie nie dostanie na dany kierunek, który takiego ucznia interesuje to musi iść do zawodówki, bo nie ma innego wyjścia. Każdy uczeń powinien miec szanse na edukację według własnego wyboru.

Myszkunia napisał(a):A jeśli w szkole będzie religioznawstwo, to dzieci naucza sie tylko teorii...praktyki nie.

Religioznawstwo wcale nie przeszkadza w zdobywaniu wiedzy praktycznej. Może też w niej pomagać.
Zauważ, że ucząc się praktyki spotykamy sie z różnymi ludźmi, ucząc się religioznawstwa można zobaczyć innych ludzi o innym wyznaniu wiary w całkiem innym świetle, od innej strony. Bez nauki możemy takich ludzi traktować albo jako gorszych, albo za wrogów i wtedy trzymamy się od takich ludzi z daleka. Poznając inne religie, kultury łatwiej jest człowiekowi przyjmować czy też akceptować innych ludzi, po za tym przy niektórych kierunkach religioznawstwo także się przydaje, gdyż np taka praca dziennikarza wymaga obiektywnego patrzenia na wiele spraw. Ale pomijąc to - same stosunki międzyreligijne pomagają w życiu, w relacjach z innymi. Bez nzjamości kultury, religii ciężko nam jest żyć w tak zróżnicowanym społeczeństwie.
Tylko do nauki takiego przedmiotu potrzeba właściwego programu nauczania i właściwych osób jako nauczycieli, którzy potrafiliby wiedzę we włąściwy sposób przekazać.

Pozdrawiam
TOMASZ32-SANCTI napisał(a):A czy stworzenie odpowiedniego programu to nie jest pomoc?
Nier wiedzialam,że to masz na mysli. Jesli tak było, to mam podobne zdanie jak Ty.

[ Dodano: Pon 08 Lut, 2010 15:52 ]
TOMASZ32-SANCTI napisał(a):Zapytam jednak z ciekawości : kto miałby przekazywać wiedzę lub skad dziecko miałoby czerpac wiedze o sobie samym? Czy według ciebie miałaby być to szkoła czy rodzice? A może ktoś iny? Czy program nauczania powinien zawierać materiały do takiej edukacji a jesli tak to wychodziłoby na to, że to szkoła miałaby tego uczyć, czy tak?
Według mnie wiedza o sobie samym uzyskuje się w toku zycia, czyli w każdych okolicznościach.
W mojej wypowiedz chodziło o to,ze dziecko, spędzając czas nad książkami kosztem innych dziedzin, wcale nie stanie sie bardziej pewne siebie.

[ Dodano: Pon 08 Lut, 2010 15:56 ]
TOMASZ32-SANCTI napisał(a):Wiedza jest jednak potrzebna i dziecko też nie może się ograniczać do okreslonej wiedzy i zamykać się na zdobywanie innej.
Zależy, jak to rozumiesz. Jeśli Ci chodzi o wiedzę szkolną, to zgadzam się,że ograniczanie sie do wiedzy typowo teoretycznej, która jest zawarta w programie szkolnym, nie jest korzystne dla dziecka.

[ Dodano: Pon 08 Lut, 2010 16:02 ]
TOMASZ32-SANCTI napisał(a):Religioznawstwo wcale nie przeszkadza w zdobywaniu wiedzy praktycznej. Może też w niej pomagać.
Zauważ, że ucząc się praktyki spotykamy sie z różnymi ludźmi, ucząc się religioznawstwa można zobaczyć innych ludzi o innym wyznaniu wiary w całkiem innym świetle, od innej strony. Bez nauki możemy takich ludzi traktować albo jako gorszych, albo za wrogów i wtedy trzymamy się od takich ludzi z daleka. Poznając inne religie, kultury łatwiej jest człowiekowi przyjmować czy też akceptować innych ludzi, po za tym przy niektórych kierunkach religioznawstwo także się przydaje, gdyż np taka praca dziennikarza wymaga obiektywnego patrzenia na wiele spraw. Ale pomijąc to - same stosunki międzyreligijne pomagają w życiu, w relacjach z innymi. Bez nzjamości kultury, religii ciężko nam jest żyć w tak zróżnicowanym społeczeństwie.
Tylko do nauki takiego przedmiotu potrzeba właściwego programu nauczania i właściwych osób jako nauczycieli, którzy potrafiliby wiedzę we włąściwy sposób przekazać.
Nie zgadzam się,ze religioznawstwo ma pomóc w tym, o czym piszesz.
Poznawanie róznych kultur i religii to temat dla historii oraz moze dla wiedzy o społeczeństwie czy geografii i jest juz zawarty w programie szkolnym.
Akceptacja rózności wśród ludzi to temat poruszany na lekcjach polskiego, wychowawczych oraz szerzony jako element wychowania w szkole w ogóle.
Dziennikarzom zaś - no cóż - pozwól zajęcia miec na studiach.
Myszkunia napisał(a):Według mnie wiedza o sobie samym uzyskuje się w toku zycia, czyli w każdych okolicznościach.

Ja o sobie samym niczego sie nie dowiedziałem w tych "każdych okolicznościach", dla mnie tą każdą okolicznością jest wspólnota, dzięki której mogłem poznawać bliżej samego siebie. Ale do wspólnoty wszedłem mając lat 27-28, a więc juz jako dorosły człowiek. Przez tyle lat nie poznałem siebie samego na tyle by wiedziec tyle rzeczy co w okresie wspólnotowym.

cd nastąpi, , treraz mi sie już oczy zamykają.

Pozdrawiam
Hmm, wiedzę o sobie samym można zyskać tak naprawdę na wiele różnych sposobów. Jedni zyskują ja dzięki doświadczeniu życiowemu - różne zdarzenia, nietypowe, pokazują im, jacy naprawdę są, "co w nich piszczy". Inni znajdują ją w wiedzy naukowej - poznając, jak funkcjonuje świat, jak funkcjonuje ich ciało, psychika, dochodzą do autorefleksji, która daje im samowiedzę. Inni jeszcze szukają tej wiedzy w wierze (jakiejkolwiek, niekoniecznie katolickiej) - odnosząc siebie w relacji do sfery sacrum, znajdują wiele w samym sobie. Ja z kolei najwięcej o sobie dowiedziałem się dzięki ezoteryce, parapsychologii, magii - mogłem zajrzeć wgłąb siebie, dokonać samoanalizy etc.

Ale tak poza tym, to odchodzimy mocno od tematu Uśmiech Tak tylko nieśmiało przypomnę Język

Moim zdaniem nieco niefortunnie postawiony jest tu problem (nauka jako samowiedza). W zasadzie szkoła uczy (czy też uczyć powinna) nie tyle wiedzy człowieka o sobie samym, ale o otaczającym go świecie.

Uważam, że religioznawstwo (w rozumieniu nauki o różnych religiach, bez faworyzowania jednej czy bez podtekstów moralizatorskich) byłoby świetnym pomysłem. Obecnie w naszym społeczeństwie wiedza o różnych religiach jest raczej skąpa. A to przyczynia się do tworzenia się podziałów społecznych i różnego rodzaju uprzedzeń. Bez wiedzy o religiach ludzie z pewnego rodzaju poznawczej konieczności traktują je stereotypowo.

I tak wyznawcy buddyzmu traktowani są jak wciąż pogrążeni w medytacji, wyznawca islamu to pewnikiem terrorysta (święta wojna i te sprawy), zielonoświątkowiec czy świadek jehowy to pełną gębą sekciarz, który wyłudza kasę, protestant to wieczny rewolucjonista, hinduista to w ogóle jakiś dziwak wyznający zapewne bogów natury z kilkoma rękami, poganin z kolei najchętniej zaszyłby się w lesie i tulił do drzewek, a satanista wzywa imię Szatana i czci ZUOOOO, będąc ANTYmoralny.

Niestety, takie stereotypy funkcjonują, prowadząc do uprzedzeń, nieporozumień, dzieląc tylko ludzi na "dobrych/normalnych naszych" i "innych dziwaków/złych".

Stąd uważam, że taki bezstronny, czysto informacyjny kurs religioznawczy w szkołach byłby jak najbardziej na miejscu, i przyniósłby wiele dobrego.
TOMASZ32-SANCTI napisał(a):
Myszkunia napisał(a):Według mnie wiedza o sobie samym uzyskuje się w toku zycia, czyli w każdych okolicznościach.

Ja o sobie samym niczego sie nie dowiedziałem w tych "każdych okolicznościach", dla mnie tą każdą okolicznością jest wspólnota, dzięki której mogłem poznawać bliżej samego siebie. Ale do wspólnoty wszedłem mając lat 27-28, a więc juz jako dorosły człowiek. Przez tyle lat nie poznałem siebie samego na tyle by wiedziec tyle rzeczy co w okresie wspólnotowym.

cd nastąpi, , treraz mi sie już oczy zamykają.

Pozdrawiam
Dla Ciebie tak, ale nei dla każdego.
W kazdych okolicznościach poznajemy siebie, gdyz zawsze mozemy się przypatrzec swoim reakcjom i wyciagnąc wnioski.

[ Dodano: Sob 13 Lut, 2010 15:28 ]
Cytat:I tak wyznawcy buddyzmu traktowani są jak wciąż pogrążeni w medytacji, wyznawca islamu to pewnikiem terrorysta (święta wojna i te sprawy), zielonoświątkowiec czy świadek jehowy to pełną gębą sekciarz, który wyłudza kasę, protestant to wieczny rewolucjonista, hinduista to w ogóle jakiś dziwak wyznający zapewne bogów natury z kilkoma rękami, poganin z kolei najchętniej zaszyłby się w lesie i tulił do drzewek, a satanista wzywa imię Szatana i czci ZUOOOO, będąc ANTYmoralny.
O żadnym z tych stereotypów nie słyszałam.
Człowiek nie jest dobrym sędzią w swojej sprawie tak mówi przysłowie i to prawda bo nawet jesli mamy swoje reakcje,braki i niedoskonałości to bardzo często albo ich nie zauważamy lub zauważyć nie chcemy.Bywa i tak ,że rzeczywiście ich nie widzimy.
Nie wiemy też skąd się biorą i jak nad nimi zapanować.Często drugi człowiek,wspólnota potrafią nam pewne rzeczy pokazać i naprawdę pomóc Uśmiech
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12
Przekierowanie