Bremes napisał(a):Najpierw niech szanowny kolega
o, widzę, że koledze udzieliło się z mojego stylu
cóż... jak to niektóre rzeczy potrafią być zaraźliwe...
Bremes napisał(a):dowie si na czym polega anarchizm, a potem się wypowiada
niechże się szanowny kolega tak nie unosi (bo też nie ma o co) i nie sugeruje ignorancji w zakresie znajomości anarchizmu, bo czy szanowny kolega wie cokolwiek na temat mojej historii poznawania rzeczonego systemu?
anarchizm - jak to pisałem w innym temacie - to skrajna utopia, która w praktyce doprowadzi do dominacji silniejszych nad słabszymi lub wykorzystywania przez sprytniejszych tych mniej przebiegłych czy po prostu uczciwszych
kolega może promować jakieś iluzoryczne anarchistyczne wizje, ale nie zmieni szanowny kolega faktu, że anarchizm to czcza utopia, którą słusznie - niestety nie zawsze słusznymi metodami - zwalcza się tu i ówdzie (jeśli szanowny kolega czytał tudzież oglądał Dario Fo "Przypadkową śmierć anarchisty", to zapewne domyśli się na czym polega moja uwaga, dotycząca tak metod, jak i samego zwalczania).
Bremes napisał(a):Nie zamierzam tłumaczyć koledze na czym polega anarchizm, bo nie jest to temat dyskusji.
jeśliby jednak kolega zechciał tłumaczyć, to proszę, ale polecam w tym celu założyć osobny wątek, chyba że już taki istnieje; jeśli czas mi na to pozwoli to podejmę polemikę, w której dążyć będę do wykazania jak czczą utopią jest anarchizm - czy to w wydaniu Kropotkina, czy Bakunina, czy - zapewne koledze (skoro chce uchodzić za zorientowanego) nazwiska obiły się o uszy - Stirnera lub Proudhona
anarchizm to kult samowoli, ubrany w fałszywe szatki troski o wolność, ale ostatecznie prowadzi do destrukcji prawdziwej wolności - co do tego wątpliwości nie mam
Cytat:Uczęszczają ludzie ochrzczeni, bo katolikami bym ich nie nazwał.
to, czy kolega by ich nazwał, czy też nazwy tej by nie używał nie ma praktycznie większego znaczenia, jeśli oni sami za katolików się uważają
Bremes napisał(a):Na całą klasę, 5 nie wie z jakiej jest parafii. W Boga wierzy może kilka. Do kościoła więcej jak dziesięć nie chodzi. A przynajmniej z pięć deklaruje się jako ateiści. A tak naprawdę wierzącą osobą, która chodzi do kościoła, modli się i stara się żyć naukami Chrystusa jest jedna, która z resztą jest często przez to wyobcowana. Na lekcjach religii jakieś 70% ludzi jest przeciwnych kościołowi. Oczywiście wszystkie te osoby są katolikami, teoretycznie. wszyscy byli ochrzczeni i uznani przez statystykę jako katolicy, ale w kościele od paru lat nie byli.
To niewątpliwie bardzo ciekawe, co dzieje się w Strzelcach Opolskich - zakładam, że szanowny kolega pisze o tym właśnie mieście.
Ja chętnie napiszę o swoich doświadczeniach. W szkole w Łodzi, w której uczyłem przez ostatni rok, na ok 320 uczniów na katechezę formalnie
nie uczęszczało 20 (słownie: dwudziestu) uczniów. Piszę "formalnie", ponieważ większość z nich należała albo do kościołów protestanckich, albo do innych wspólnot religijnych. Niemniej nawet to nie jest wymierna liczba, ponieważ część z tych, którzy "formalnie" nie uczęszczali przychodziła na lekcje posłuchać o czym tam się mówi. Pozostali uczęszczali systematycznie i - z tego, co można było zaobserwować - w większości chętnie.
Wniosek: są różne szkoły i różne środowiska. W systemie demokratycznym liczy się wola większości. W wypadku kraju - wola większości jego obywateli, nie zaś wola uczniów jednej czy drugiej szkoły. Jeśli więc większość uzna, że nie życzy sobie nauczania religii chrześcijańskiej ich dzieci w szkołach, to przyjmę tą decyzję ze zrozumieniem.
Bremes napisał(a):Owszem uczęszcza, ale tylko po żeby sobie polepszyć średnią lub zrobić sobie zadanie domowe.
Czy szanowny kolega mógłby podeprzeć tę obiegową opinię jakimiś rzetelnymi, nie oderwanymi od rzeczywistości danymi socjologicznymi, na temat dominującej motywacji uczęszczających na religię i - dla porównania - na inne przedmioty w szkole? Jeśli nie, to prosiłbym o podkreślenie, że jest to tylko osobista opinia szanownego kolegi.
Bremes napisał(a):Do dzisiaj pamiętam, jak mój kolega w ciągu roku chciał się wypisać z religii, oczywiście nie mógł, bo mu wychowawczyni zabroniła i kazała iść do psychologa.
Jeśli szanowny kolega z pojedynczego przypadku usiłuje zrobić normę, to obawiam się, że koledze może być dość trudno. Z moich informacji wynika, że wyrażenie woli chodzenia/nie chodzenia na religię nie spotyka się ze sprzeciwem nauczycieli, co najwyżej z zainteresowaniem dotyczącym powodów. Z resztą - co tu daleko szukać. Sam w szkole średniej nie chodziłem na religię, a było to krótko po jej wprowadzeniu do szkół, mimo to nikt mi z tego powodu nie robił najmniejszych pretensji.
Jak szanowny kolega widzi, jednemu przypadkowi zawsze można przeciwstawić inny.
Bremes napisał(a):To nie jest wola większości obywateli, tylko lenistwo. "Niech idzie na tą religie i spokój"
Podejrzewam, że kolega się myli. To właśnie jest wola, tzn. zakładam, że w wypadku referendum większość Polaków opowiedziałaby się za religią w szkołach.
Cytat:Owszem uważałem, nawet kilka religii sam przygotowywałem i prowadziłem. starałem się tam zachować neutralny punkt widzenia. Opowiadałem o tym jakie są różne wyobrażenia o Bogu różnych ludzi. Mówiłem też jak ważna jest wiara w życiu człowieka. Nie jestem przeciwny jakiejkolwiek religii.
A to chylę czoła. Zapewniam, że na większości katechez, w których brałem udział, również starałem się być bardzo uważny.
Bremes napisał(a):Owszem staram się być neutralny. Po prostu jestem przeciwny faworyzowania jakiegoś światopoglądu.
Wobec tej deklaracji niezrozumiałe jest, dlaczego szanowny kolega faworyzuje pogląd na nieobecność religii w szkołach, dyskryminując przy tym pogląd na jej obecność.
Bremes napisał(a):Podam taki przykład. Gdybyśmy żyli w państwie komunistycznym. To uczono by o komunizmie i mówiono, że jest cudowny, a o demokracji i kapitalizmie mówiono y same najgorsze rzeczy. Pewnie sporo osób by w to uwierzyło i wtedy większość by chciała słuchać o komunizmie i jaki to on cudowny jest.
Podobieństwo nie jest tożsamością, więc trudno rozmawiać o religii na bazie dyskusji o komunizmie. Pozostanę więc na poziomie realnym, to znaczy bez uciekania się do analogii. Swój pogląd na obecność/nieobecność religii w szkole wyraziłem w poście napisanym - o ile dobrze sprawdziłem - dzisiaj o 13:14. Od tamtej pory moje stanowisko nie uległo zmianie.
Na temat gdybologii nie czuję się kompetentny do wypowiedzi. Wolę trzymać się faktów. A nauki komunizmu w polskich szkołach demokratyczna większość - z tego, co mi wiadomo - raczej sobie nie życzy.
Bremes napisał(a):Czyli wtedy byłbyś za tym, że komunizm jest lepszy, bo większość tak chce?
Wtedy nie miałbym nic do gadania. Nie mam wpływu na fakt, że urodziłem się w kraju, który odrzucił system totalitarny na rzecz demokratycznego. Formalnie decyduje więc większość. Nie chciałbym powrotu do komunizmu, w którym o wszystkim decydował tylko jeden pogląd: pogląd partii.
Większość w naszym kraju uznała, że nie chce ani komunizmu, ani socjalizmu. Większość wybrała demokrację. Dlaczego miałbym z tym polemizować?
Bremes napisał(a):Gdyby każdy tak myślał to dalej byłyby by wysyłane wyprawy krzyżowe
Widzę, że kolega posuwa się do oklepanych argumentów.
Skoro tak, to chętnie porozmawiam o tym, co robili katolikom anarchiści - których szanowny kolega zdaje się być sympatykiem - w czasie wojny domowej w Hiszpanii w latach trzydziestych ubiegłego wieku. Z tego, co mi wiadomo, to nie byli zbyt delikatni... :/