Ogólnie dziękuję księżulo za troskę o mnie, rozumiem, że te inwektywy na końcu należą do katolickiej miłości bliźniego – taki już to zwyczaj w Klechistanie witać gościa chlebem, solą i nożem pod żebra. Jestem tu od jakiegoś czasu, a więc jako Europejczyk to po prostu olewam i idę dalej. U mnie interesy w porządku, ale proszę uważać, aby ciemny ludek nie zmądrzał i nie przestał dawać na tacę, bo wtedy katastrofa u Waszeci.
Ad. 1. Jak słyszałem to właśnie kk sprzeciwia się wprowadzeniu wychowania seksualnego do szkół (nazywało się to jakoś przysposobienie do życia w rodzinie), bo chce nauczać o „jedynie słusznej” metodzie „N”PR zamiast przedstawiać pluralizm. Zupełnie nie rozumiem, dlaczego jest rozdział kościoła od państwa (gwarantuje to ponoć konstytucja), a w życiu jest inaczej, ale to już wasz autochtonów problem.
Ad. 2. Prawdziwa Polka katoliczka idzie do łóżka niczym Emilia Plater na szaniec z zaciśniętymi wargami i zamiast radości z seksu (daru Bożego w końcu) mamy przykry obowiązek. A później się dziwi, że mąż ją zdradza z kobitką nie mającą takich zahamowań.
Tu ogólniejsza uwaga. Po kilkunastu latach nieobecności Polska obecna jawi mi się jako aseksualna matrona pod pachę z księdzem, zero polotu, zero radości. Nic dziwnego, że młodzi Polacy wyjeżdżają z tego kraju przeczekać; to jest dobre, bo sami zobaczą właściwe ułożenie rzeczy. Radzę zapoznać się z danymi nt. religijności młodego pokolenia zamieszczonym w Niedzieli, fragmenty cytuję poniżej, a całość
http://wiadomosci.onet.pl/1371696,240,1,1kioskart.html
Z przyznaniem się do wiary nie jest źle. Gorzej jest z postępowaniem według nauki Kościoła, a chyba najgorzej wygląda sprawa moralności, zwłaszcza jeśli chodzi o życie seksualne. Na pytanie o współżycie przedmałżeńskie w 1988 r. 34% stwierdzało, że można współżyć przed zawarciem związku małżeńskiego. W 1998 r. już 62% twierdziło, że tak, a w 2005 r. odsetek tak myślącej młodzieży w aglomeracjach miejskich sięga prawie 80%. W przypadku środków antykoncepcyjnych obserwujemy również niechlubną tendencję wzrostową. Młodzi ludzie nie widzą tu problemu. Uważają po prostu, że można je stosować. Liberalizacja dotyczy również spojrzenia na rozwód. W 1988 r. 20% młodzieży mówiło, że rozwód jest dopuszczalny. W 1998 r. – aż 30%, ale w 2005 r. już tylko 22% młodych ludzi dawało przyzwolenie na rozwód.
Wzrasta natomiast grupa zwolenników związków partnerskich. W 2002 r. 15% młodzieży twierdziło, że żaden ślub nie jest im potrzebny, a w 2005 r. w niektórych regionach Polski tak myśli prawie 21%.
Wnioski możecie sobie wyciągnąć sami – współżycie przedmałżeńskie akceptuje ok. 80% badanych, akceptacja środków a/k sięga 90%; no, ale jak od lat naucza się tych samych durnot, to gadaj zdrów, a ja i tak wiem swoje.
Uważam, że Hierarchowie złapali się we własną pułapkę. Kościół właściwie nigdy nie radził sobie ze sferą seksualności, a ściany pułapki budował sobie starannie gdzieś od czasów gnostyków (wspomnę Św. Augustyna - Ojca Kościoła i jego poglądy na współżycie małżeńskie - przypomina kopulujące świnie). Stosunek KK do seksu jest niezrozumiały, niby go nie potępia, ale czuje się stale, że coś z nim jest nie w porządku - jest w tym jakaś skłonność do umartwiania naznaczona znamieniem kompromisu z jednej strony, a obłudy z drugiej... Tak, tak duch kardynała Hugucio trzyma się mocno! Hugucio był autorem złotego powiedzenia – Coitus (stosunek) „nigdy nie może być bez grzechu, ponieważ zawsze zdarza się i jest wykonywany z pewną chętka i pewną przyjemnością; w wydzielaniu nasienia mianowicie zawsze jest pewne podniecenie, pewna chętka, pewna przyjemność.” Nic dodać, nic ująć – bingo!
Nie można wyciągać pojedynczych kamieni z budynku, ale z drugiej strony nie można bezczynnie patrzeć, jak owe kamienie same wypadają. Najczcigodniejsi - wystarczy wycofać się (ostrożnie, wolniutko i delikatnie) z myleniem seksu z moralnością. Przecież umiecie to robić!; wystarczy wspomnieć, jak dyplomatycznie zniknęły dzieła Kopernika w połowie XIX wieku z indeksu ksiąg zakazanych (po prostu w następnym wydaniu ich już nie było) i after bird (w wolnym tłumaczeniu "po ptokach"). Etyka dotyczy tylko wtedy tej sfery, gdy naruszane są ogólne zasady współżycia społecznego - krzywdzenie słabszych, nadużywanie wolności ze szkodą dla innych i brak odpowiedzialności za własne decyzje.
Kochani, popatrzcie w media elektroniczne, pisane, porozmawiajcie z młodymi, z kobietami, z tymi, których przez stulecia nie chcieliście słuchać i zdecydujcie - czy zmienić durnotę, czy bezsilnie patrzeć na rozchodzenie się nauki Kościoła i życia wiernych.
Zapytam nieśmiało, skąd to kataniarz wie o meandrach pożycia małżeńskiego?
Moim skromnym zdaniem – „chuć” jest fajna, a ludzie seksu potrzebują i to często, wobec tego faktu księża mogą tylko stanąć z rozdziawionymi ustami, bo pojąć się tego intelektualnie nie da, trzeba spróbować, ale no cóż, celibat też jest sprzeczny z naturą (a tak często powołują się na prawa naturalne) - ale dla Boga przecież można przekroczyć naturę, prawda? i trzyma mocno w okowach. Człowiek po tym spróbowaniu odnajduje wtedy sens i nie potrzebuje intelektualnego i religijnego kluczenia.
Morał : nie radźcie się ślepca jakie barwy dobrać do malowanego obrazu, ogrodnika, który tylko zarządza sadem, ale nigdy owoców nie próbował, ani kucharza, który kurs gotowania oparł na lekturze kilku książek kucharskich i nigdy nie lizał patelni (cunnilingus to wspaniałe zajęcie - wierzcie mi).
Ad. 3. O ile wiem pierwszym obowiązkiem osoby konsekrowanej jest czytanie brewiarza, a o siedzeniu przed kompem nie ma tam słowa. To taka przyjacielska rada Wielebny.