ddv napisał(a):Jest to po prostu wejście w okultyzm.
Osobiście nie znam nikogo kto trenując te sztuki walki jako sport zmieniłby swoje przekonania religijne.
Zapewne jest to możliwe, a tego typu postrzeganie świata jest atrakcyjne ze względu na swoją egzotykę.
Każda (może oprócz najnowszych systemów typu "combat") sztuka walki wywodzi się z jakiegoś nurtu religijno-filozoficznego, ale kluczowym aspektem jest podejście człowieka trenującego. Jeśli jest on "odpowiednio zorientowany", nie ma żadnego niebezpieczeństwa.
ddv napisał(a):Zauważmy iż dla nas nie są groźne same ćwiczenia gimnastyczne nawet pomimo tego iż wymyślili je mnisi z buddyjskiego klasztoru Shaolin
Te słowa dla mnie brzmią zupełnie absurdalnie, czyżbyś wierzył że przez odpowiednie układanie ciała zmieni się moralność człowieka? Jego wiara? Czy co do tego były kiedykolwiek jakiekolwiek wątpliwości?
Celem uprawiania sztuki walki jest opanowanie czynności umożliwiających fizyczne obezwładnienie lub uczynienie szkody przeciwnikowi w takim stopniu, aby nie był zdolny do wyrządzenia krzywdy adeptowi. Na tym etapie cel jest więc głęboko sprzeczny z chrześcijańską filozofią miłości i "nadstawiania drugiego policzka".
Jest jednak drugi etap nauki sztuki walki, szczególnie starszych, z filozoficzną "podbudową" - kiedy osiąga się już tak biegłą znajomość technicznej strony zagadnienia, że wzrasta samoświadomość i pewność siebie - prowadzi to wprost do uniknięcia 90% starć fizycznych (dana z własnych doświadczeń) i tutaj nie widzę żadnej sprzeczności.
Cały problem w tym że nie można osiągnąć drugiego etapu bez przejścia przez pierwszy...
I nie mniej poważny problem z nieprzystawaniem chrześcijańskiej filozofii do realiów...