o. Pacyfik napisał(a)::-s Nie czuje sie kompetentny w podważaniu głosu Matki Kościoła.... a już bynajmniej w problemach Ojców Kościoła....
Myślę, że powinieneś, Ojcze, czuć się kompetentny przynajmniej do prób endogennego wygenerowania osobniczej odwagi posiadania luksusu samodzielnego myślenia i skorzystania z praw posiadania własnej opinii na tak ważki - wszak chodzi o zbawienie duszy nieśmiertelnej! - temat... Samodzielne myślenie w dzisiejszej dobie powszechnego zglajszachtowania, strachu przed "wychyleniem się", przed grożącym "wystającemu z podłogi " delikwentowi wbiciem jest niewątpliwym darem, żeby nie powiedzieć, luksusem, na który Homo Erectus czekał niezliczone eony, aż Bóg Ojciec wraz z wolną wolą dał mu je jako dar niezbywalny - ani na rzecz jakiejkolwiek Matki, ani tym bardziej Ojców... choćby to byli Ojcowie z najwyższych, czyli kościelnych półek...
Zważ wagę tego, com tu napisał, i zajmij stanowisko w temacie, w którym i ja mam kilka ważkich pytań.
Zachęcony zarówno przez apele duchowieństwa, jak i przez ogólnie panującą modę na czytanie Pisma Świętego siadłem do lektury i ja. Wyczytałem, że "
stworzył Bóg człowieka na wyobrażenie swoje, tchnął w jego nozdrza dech życia,
i STAŁ SIĘ(!!!) człowiek duszą żyjącą (co sugeruje, że dusza może być też duszą martwą..., a co jakby znajduje potwierdzenie w jednym z wersów Pisma, np: "i
wszelka dusza zdechła w morzu", "dusza, która grzeszy, ta umrze".). W opisie potopu też znajdujemy wzmiankę o wygubieniu dusz w tym katakliźmie... Zatem:
1-
MA człowiek duszę, czy
JEST człowiek duszą??,
2 - a skoro jest duszą, jako rzecze Pismo - to jak to pogodzić z nauką naszego Kościoła o jej nieśmiertelności z chwilą śmierci człowieka?
Pytanie jest zasadnicze i niebanalne, jak nieprzymierzając między - być psem, a mieć psa, mieć samochód, a być samochodem, być osłem, a mieć osła... być kardynałem, a mieć kardynała, np. w rodzinie, itd.
Moje pytania mają też głębszy niepokój u swojego podłoża: czy nauka o nieśmiertelności duszy nie jest aby celowym działaniem kogoś (np. Instytucji o ponadczasowym charakterze?), kto chce (w celach stricte merkantylnych i dyscyplinujących masy?) trzymać je w ten niewyszukany sposób w ryzach bezwzględnej zależności, posłuszeństwa i wiekuistej niewypłacalności, niejako "prolongować" poza grób i śmierć ciała zarówno władzę nad wiernym, jak i przedłużyć poza grób jego własny, doczesny strach zrodzony z wątpliwości "a co potem?", zaś rodzinie - wydłużyć na "święty nigdy" ubezpieczeniowy dla duszy "okres składkowy" w postaci nieokreślonych liczbowo i kwotowo ofiar mszalnych "w intencji" a to skrócenia mąk, a to znów pobytu w czyśćcu, czy wręcz expresowego osiągnięcia przez sowicie "popartą" tu na ziemi (odpowiednią do wagi grzechów sumą) duszę niebieskich bram i pokoi...?
W świetle ostatnio głośnych afer pedofilii rodzinnej i licznego potomstwa ze związków kazirodczych ojców z córkami rodzi się kolejne ważkie pytanie, jeśli nie ich tabun -
o akceptujące ten ohydny proceder współsprawstwo Boga w tym przestępczym dziele człowieka. Zachodzi podejrzenie,
że gdyby Bóg nie implantował duszy w tak poczęty płód (w przypadku zarodka męskiego - po 40 dniach, żeńskiego - po 80 dniach od zapłodnienia, jak uczy św. Augustyn, filar naszego Kościoła) - zapewne nie doszłoby w ogóle do urodzenia się wadliwych genetycznie dzieci - i de facto w ten sposób Bóg "ukarałby" grzesznika, a pulę genetyczną umiłowanego i w Jezusie Zbawicielu odkupionego rodzaju ludzkiego - uchroniłby od jednostek mogących tę pulę w znaczący sposób poprzez dalsze rozmnażanie zepsuć, jak też samo boże zamierzenie względem człowieka narazić na istotny szwank!
Zachodzi więc tu współsprawstwo Boga, i tym samym jego akceptacja dla wynaturzonych stosunkiów i ich dalekośiężnych skutków - czy też nie? Bo jeśli zachodzi - to według mnie uczestniczący w nich, wobec posiadania milczącej akceptacji samego Stwórcy, nie powinni ponieść jakiejkolwiek ziemskiej odpowiedzialności za swoje czyny - ojcowie nie powinni być ani aresztowani, ani też zamykani w więzieniach - wszak skoro "Bóg tak chciał, i duszę tym dzieciom dał" - sądom ziemskim wara od ojcowskiego z córką bara-bara!!
Jeśli tu pobłądziłem, jeśli mój wywód, a tym samym zrozumienie problemów duszy skażone są wadą nielogiczności czy też zatrącają o herezję - proszę uprzejmie o sprostowanie dróg i meandrów mojego pojmowania tych spraw, abym nie wychodził więcej poza ścieżki naznaczone magisterium naszego Kościoła w sprawach wiary nieomylnego, amen.