Myślę że jałmużna jest przede wszystkim, sytuacją w której nie jednokrotnie zmagamy się zarówno z Bogiem jak i samym sobą. Bo jałmużna taka która podoba się panu Jezusowi (patrz sytuacja z wdowom /Łk 21,1-4/) polega na dawaniu czegoś od samego siebie czegoś czego mamy niewiele więc nie na oddawaniu starych łachów których nie potrzebuję czy wrzuceniu drobnej monety do pojemnika żebraka (o ile oczywiście nie oznacza to dla mnie znacznego obniżenia standardu czy minimum). Lecz np. na dosłownym podzieleniem się posiłkiem, rozmowie z paniom która od 8 lat zbiera a to na kwiaciarnię a to na leki dla chorego dziecka a to na bilet autobusowy a od ponad dziesięciu lat jest bezdomna i "wszyscy wiedzą że pije" , na załatwieniu jej noclegu na zimę. Sama mam duże problemy z jałmużnom szczytem (którego często nie osiągam) jest dla mnie oddanie godzinki czasu komuś kto potrzebuje pomocy w czasie sesji czy innych przygotowań.
(Wszystko to oczywiście zostało zawarte w artykule do którego link podała
Rachel).
Faktem też jest że ludzie próbują wykorzystywać czy ośmieszać chrześcijan "za pomocą": miłosierdzia, pokory czy jałmużny nie zdając sobie sprawy z tego czym one rzeczywiście są.
Dla mnie jałmużna jest formą ewangelizacji własnym życiem a więc dobrą formą