NOBISCUM AD CAELUM…

Wstąpmy do Ogrodu Pana

 

Dzisiaj w Kościele Katolickim przeżywamy wspomnienie NMP z Góry Karmel. O pojawieniu się szkaplerza w pobożności karmelitańskiej powiedziała w rozmowie z Marią Rachel Cimińską, Iwona Wilk radna prowincjalna Krakowskiej Prowincji Świeckiego Zakonu Karmelitów Bosych (OCDS).

(więcej…)

Błogosławiona Maria Magdalena Martinengo (1687-1737) – stygmatyczka, mistyczka (2)

Maria Magdalena Martinengo urodziła się w Brescii 4 października 1687 roku. Na chrzcie otrzymała imię Małgorzata (po swej matce, którą pięć miesięcy po narodzeniu utraciła).

Ponieważ pochodziła z książęcej rodziny, otrzymała staranne wykształcenie. Początkowo uczyła się pod kierunkiem prywatnej nauczycielki, a potem w dwóch szkołach zakonnych. Dość dobrze poznała literaturę włoską (czytanie książek stało się jej pasją) oraz język łaciński, dzięki czemu w przyszłości mogła ze zrozumieniem posługiwać się brewiarzem.

Bardzo wcześnie zaczęła uświadamiać sobie powołanie do życia zakonnego. Jeszcze w klasztorze sióstr augustianek razem z dwiema przyjaciółkami postanowiła pewnego dnia uciec po kryjomu do jakiejś pustelni, by tam prowadzić życie oddane modlitwie. Zamiar ten się nie powiódł, ponieważ brama, przez którą miała uciec, była solidnie zamknięta.

Jakkolwiek myśl o powołaniu zakonnym pojawiła się wcześnie, to jednak do pełnego uświadomienia sobie powołania i podjęcia ostatecznej decyzji Małgorzata dorastała stopniowo, pokonując szereg trudności. Przeżyła okres oschłości, natręctw i różnych pokus. Napotkała na sprzeciw swoich krewnych. Otoczenie (także osoby duchowne: spowiednicy, siostry zakonne) usiłowało skierować ją na drogę życia rodzinnego. Bracia oświadczyli jej nawet, że wszystko w każdej chwili jest gotowe do ślubu. Pozostawili jej szereg książek, zwłaszcza romansów, których lektura miała zgubny wpływ na Magdalenę. Napisała potem w autobiografii, że czytała te książki w dzień i w nocy. Zawahała się, co do swego powołania.

Nadal jednak nie ustawała w modlitwie, zwłaszcza przed tabernakulum. Czuła wezwanie do życia kontemplacyjnego. W tym właśnie czasie jedna z jej szkolnych koleżanek, wstąpiła do kapucynek w Pawii. Małgorzata zapragnęła pójść w jej ślady. Napisała do ojca, informując go o swojej decyzji. Rozpętała się burza sprzeciwu. Krewni (a nawet spowiednik) oświadczyli, że jest to sugestia diabelska. Wydawało się im, że nie jest ona zdolna do podjęcia odpowiedzialnej decyzji. Rodzina zwróciła się do trzech znakomitych teologów, by wybadali sprawę i wypowiedzieli swoje zdanie. Orzekli oni, że nie jest to prawdziwe powołanie.

Małgorzata jednak zgłosiła się do kapucynek w Brescii, które ją przyjęły i – zgodnie ze zwyczajem – wysłały na czas Wielkiego Postu do kolegium Maggii, kierowanego przez urszulanki, aby wraz z innymi trzema postulantkami przygotowała się do obłóczyn. Po Wielkanocy ojciec zabierał ją w podróż po Włoszech, usiłując w ten sposób po raz kolejny odciągnąć ją od wstąpienia do klasztoru. W Wenecji odwiedzili krewnych. Wizyta ta okazała się jeszcze jedną poważną próbą – niemalże zgodziła się na propozycję małżeństwa. Widać więc, że nie tylko otoczenie miało poważne zastrzeżenia co do wyboru życia zakonnego, ale i ona sama nie od razu była w pełni nań zdecydowana; musiała do tej decyzji stopniowo dojrzewać. Jednak ostatecznie 8 września 1705 roku przywdziała habit w klasztorze mniszek kapucynek w Brescii, przyjmując imię Maria Magdalena. 9 września 1706 roku złożyła profesję zakonną.

W obliczu cierpień duchowych, pokus i doświadczenia ciemnej nocy ducha zdała się całkowicie na miłosierdzie Boże, dając się prowadzić duchowi miłości, poprzez intensywne doświadczenie modlitwy. Od wczesnych lat młodzieńczych pragnęła nauczyć się modlitwy. W swojej autobiografii napisała: Kierowałam się moją metodą rozmawiania z Bogiem. Czyniłam to z jak największą miłością. Mówiłam do Niego: „Kocham Cię, Boże; adoruję Cię, moje Dobro”. Pan odpowiadał: „Córko kochana, ty kochasz mnie, ale Ja kocham cię o wiele bardziej”. Mówiłam do Niego: „Panie, przyjmij moje serce”. Wydawało mi się, że On zabierając moje serce, umieszczał na jego miejscu swoje, całe w płomieniach miłości… Oto droga miłości, która w ciągu jej życia objawiła się w nadzwyczajnych doświadczeniach mistycznych (ekstazy, wizje, wymiana serc, zaślubiny z Panem).

Pociągał ją nie tylko krzyż, ale także Eucharystia. Całe godziny spędzała przed tabernakulum; pragnęła trwać ustawicznie na adoracji Najświętszego Sakramentu.

Magdalena szukała umartwień i cierpień. Nie czyniła tego jednak, by zadawać sobie ból, ale z miłości do Jezusa. Podejmowanie umartwień nie było łatwe, ale uważała, że w rzeczach najtrudniejszych trzeba postępować w sposób heroiczny. Aby się mobilizować do takiego życia, miała zwyczaj, za pozwoleniem spowiedników, składać dodatkowe prywatne śluby. Swoją gorliwość w podejmowaniu życia pokuty umacniała ślubem naśladowania męki Jezusa Chrystusa.

Magdalena nie tylko była rozmodloną, przeżywającą chwile uniesień mistyczką, ale także człowiekiem czynu i zwykłej codziennej pracy. W ciągu 32 lat życia zakonnego pełniła wszystkie posługi klasztorne: od tych najzwyklejszych, wymagających pracy fizycznej, aż po funkcję mistrzyni nowicjatu i opatki. Chętnie posługiwała chorym. Dla ratowania innych, pragnęła ofiarować Bogu swoje życie. Napisała, że Bogu nie podoba się modlitwa, której nie towarzyszy miłość bliźniego. Jeden akt cnoty więcej znaczy niż wiele odmówionych różańców – na cóż zdałaby się modlitwa, gdybyśmy potem nie pełnili uczynków miłości.

W Wielki Czwartek 1737 roku, czując zbliżającą się śmierć, powtórzyła czyn Jezusa, obmywając swoim siostrom stopy i zachęcając je do pokory i wzajemnej miłości. Na łożu śmierci modliła się psalmami. Ze słowami: Idę, idę, Panie! na ustach poszła na spotkanie Pana. Było to 27 lipca 1737 roku.

Maria Magdalena Martinengo została beatyfikowana przez papieża Leona XIII 3 czerwca 1900 roku.

Jej wspomnienie liturgiczne obchodzone jest 27 lipca.

Andrzej Zębik OFMCap

ŹRÓDŁO : „Głos Ojca Pio” (nr 23/2003)

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *