Homilia wygłoszona 30 maja 2009 r. w kościele Kapucynów przy ulicy Loretańskiej przez Ministra Prowincjalnego br. Jacka Waligórę podczas uroczystej Eucharystii z okazji 70-lecia erygowania Krakowskiej Prowincji Braci Mniejszych Kapucynów.
Drodzy współbracia, kochani nasi dobrodzieje i przyjaciele!
Niech Pan obdarzy was swoim pokojem i radością! W życiu każdego człowieka, ale też w życiu różnych społeczności rocznice i jubileusze odgrywają szczególną rolę. Pozwalają one zatrzymać się, aby dokonać refleksji nad tym czasem, który przeminął, ale też zachęcają do spojrzenia w przód, celem przemyślenia przyszłości. Ten dzień dzisiejszy jest takim momentem zatrzymania się naszej prowincji zakonnej, która dokładnie 70 lat temu, 30 maja 1939 roku została powołana do istnienia jako Krakowska Prowincja Kapucynów. Wierzymy, że słowo Boże, którego właśnie wysłuchaliśmy, ma nam coś do powiedzenia w związku z tym naszym jubileuszowym świętowaniem. To słowo otrzymaliśmy przecież właśnie dziś.
Ten fragment z ewangelii św. Jana Apostoła jest ostatnim w całej ewangelii, stanowi jej zakończenie. Spotykamy tutaj Jezusa, który przychodzi do swoich uczniów po zmartwychwstaniu. Nawiedza ich w zupełnie normalnych okolicznościach codziennego życia. Po skończonym nocnym połowie, po śniadaniu, Jezus rozmawia z uczniami. Napomina ich i zachęca. Jest blisko nich, tak, że oni mogą zupełnie zwyczajnie zadać Mu pytanie, porozmawiać. Pytają Go przede wszystkim o przyszłość. Piotr już wcześniej, po swoim trzykrotnym wyznaniu miłości, usłyszał, że przyjdzie taki dzień w jego życiu, w którym ktoś inny go przepasze i poprowadzi tam, gdzie nie będzie chciał. Jezus w ten sposób przepowiedział Piotrowi, że będzie musiał cierpieć dla Jego Imienia, że uwielbi Boga swoją męczeńską śmiercią.
A teraz Piotr, znając już swoja przyszłość, w tym dzisiejszym fragmencie ewangelii, stawia Jezusowi pytanie o los Jana. „Panie, a co z tym będzie?” Myślę, że gdybyśmy znaleźli się w podobnej sytuacji pewnie też zadalibyśmy Jezusowi pytanie o przyszłość, o naszą przyszłość, o przyszłość naszych bliskich? Co stanie się z nami? Naszą przeszłość znamy, bo sami ją przeżyliśmy, a nawet współtworzyliśmy. Dziś myślimy o tych minionych 70 latach istnienia naszej Prowincji zakonnej (coś więcej o tej naszej przeszłości powie nam już za chwilę O. Roland). Ale co będzie jutro, za miesiąc, za rok, za 50 lat, tego nikt z nas nie wie. Myślę, że nie raz w naszym życiu osobistym, rodzinnym, w życiu naszej wspólnoty zastanawiamy się nad naszą przyszłością, planujemy ją, snujemy wizje na przyszłość, marzymy o przyszłości, projektujemy… Jak często ma to miejsce w życiu naszej prowincji. Wszystko to jest w jakiś sposób ważne i świadczy o naszej odpowiedzialności. Co prawda Jezus w kazaniu na górze mówi o tym, aby nie troszczyć się zbytnio o jutro. Ale też w innym miejscu mówi o pewnej roztropności, która każe jednak z rozwagą patrzeć w przyszłość i podejmować stosowne, roztropne decyzje. Pamiętamy przypowieść Jezusa o królu, który ma wyruszyć na wojnę i który roztropnie planuje, zastanawia się, rozważa… Nie jest bezmyślny, ale rozeznaje sytuację i podejmuje decyzję co do przyszłości. Skoro ma zbyt mało wojska, nie pcha się na wojnę. Podobnie budowniczy, który planuje wybudowanie wieży, najpierw liczy, czy aby wystarczy mu na to potrzebnych środków. Jeśli ma ich za mało, nie rozpoczyna budowy, bo mógłby narazić się na kompromitację w oczach innych. Tak więc słuszną jest rzeczą myśleć o przyszłości i planować. Ale zobaczmy co na to wszystko mówi nam dzisiaj Jezus. Jego zdanie jest dla nas ważne a zarazem wytyczające w jakiś sposób naszą dalszą drogę.
Na pytanie Piotra o los Jana Jezus odpowiada, że nie powinno go to interesować w tym momencie: co tobie do tego? Niech cię to nie interesuje! Niech twojego serca i twojej głowy nie zaprzątają myśli, które nie są tobie do niczego potrzebne! TY PÓJDŹ ZA MNĄ! To króciutkie wezwanie zdaje się być samym sercem tej dzisiejszej ewangelii, a przez to chyba też jakimś ważnym zadaniem, które staje się dla nas niczym wezwanie w tym jubileuszowym czasie. Wszak ten rok 2009 to nie tylko 70-y rok istnienia Krakowskiej Prowincji Kapucynów, ale też 800-setny rok od momentu zatwierdzenia franciszkańskiego sposobu życia przez Papieża Innocentego III w roku 1209. W tym szczególnym czasie jubileuszowego świętowania słyszymy napomnienie Jezusa, aby nie myśleć o tym, co nieważne, co nieistotne, ale skupić się na tym, co jest w naszym życiu najważniejsze: wierne krocznie za Jezusem. Gdy Jezus mówi „Ty pójdź za Mną”, to nie chodzi tutaj przecież o samo chodzenie po drogach, którymi On kroczył. Tutaj chodzi o przylgnięcie sercem do Jego serca, chodzi o przyjęcie tych uczuć, które On nosił w sobie w stosunku do Jego Ojca ale i do każdego czlowieka, chodzi o naśladowanie Go w Jego ubóstwie i pokorze. Nasze życie ma być nade wszystko naśladowaniem Jezusa ubogiego i pokornego. Tak chciał święty nasz Ojciec Franciszek. W Regule, którą dał nam jako nasza normę życia Franciszek wyraża następujące pragnienie: „Wszyscy bracia niech się starają naśladować pokorę i ubóstwo Pana naszego Jezusa Chrystusa” (Rnb 9,1).
Gdy dziś myślimy może o naszej przyszłości, gdy może nawet Panu Bogu stawiamy pytania o to, jak to będzie jutro, gdy zaczynamy się martwić o nowe powołania, bo coraz mniej młodych ludzi decyduje się na ten sposób życia, gdy nie potrafimy poradzić sobie z tak wieloma wyzwaniami współczesności, On sam daje nam wskazanie, że mamy Go naśladować, mamy iść za Nim: „Ty pójdź za Mną!”. To pójście jednak zakłada ciągłe uczenie się Go, poznawanie Go, wpatrywanie się w Niego, kontemplowanie Go. Jeśli mamy się do Niego upodabniać i naśladować Go, musimy wiedzieć jaki On jest. Musimy znać Go, poznawać Go. Oto zadanie, które stoi przed nami. Oto zadanie, które paradoksalnie jest rozwiązaniem wszystkich naszych problemów. Oto klucz do przezwyciężenia lęków, które także są w nas obecne. To dzisiejsze słowo jest słowem nadzieli dla nas, a zarazem jest jasnym światłem na naszej drodze. To słowo w pewnym sensie uspokaja nas i zachęca do większej ufności w Panu. Struktury, nawet te najlepsze, najbardziej przemyślane, wykoncypowane, nie zbawiają człowieka. Zbawia nas tylko Jezus Chrystus, nasz Pan, który przeszedł drogę krzyża, który umarł i który zmartwychwstał. On jedynie jest naszym Zbawicielem. Dlatego idźmy za Nim, podążajmy wytrwale, wpatrujmy się w Niego, wsłuchujmy się w Jego słowo, traćmy czas, więcej traćmy życie dla Niego. Niech ta Jezusowa zachęta z dzisiejszej ewangelii nie daje nam spokoju: „Ty pójdź za Mną!”
Amen.
PRZECZYTAJ TAKŻE:
ZOBACZ TAKŻE
ŹRÓDŁO : www.kapucyni.pl