NOBISCUM AD CAELUM…

Wstąpmy do Ogrodu Pana

 

Dzisiaj w Kościele Katolickim przeżywamy wspomnienie NMP z Góry Karmel. O pojawieniu się szkaplerza w pobożności karmelitańskiej powiedziała w rozmowie z Marią Rachel Cimińską, Iwona Wilk radna prowincjalna Krakowskiej Prowincji Świeckiego Zakonu Karmelitów Bosych (OCDS).

(więcej…)

Bóg ma twarz

Autor: Elżbieta Wiater

IKONA„Wierzymy i wyznajemy, że Jezus z Nazaretu, urodzony jako Żyd z córki Izraela w Betlejem, w czasach króla Heroda Wielkiego i cezara Augusta I, z zawodu cieśla, który umarł ukrzyżowany w Jerozolimie za czasów namiestnika Poncujsza Piłata, w czasie rządów cezara Tyberiusza, jest odwiecznym Synem Bożym, który stał się człowiekiem”. (KKK 423)

Jest to mój ulubiony cytat z katechizmu. W telegraficznym skrócie ujmuje jedną z centralnych prawd chrześcijaństwa, a mianowicie tę, że Bóg urodził się jako Jezus z Nazaretu ok. 6 r. p.n.e. Nie wiemy precyzyjnie, jaki to był miesiąc ani pora roku, ale wiemy, gdzie: w Betlejem. To malutkie miasteczko w górskiej Judei należało do pokolenia Judy, z którego wywodził się król Dawid, od którego z kolei pochodzili ludzcy przodkowie Jezusa. Ewangeliści przekazali nam dwie genealogie tego rodu (Mt 1, 1-16 oraz Łk 3, 23-38), nieznacznie się od siebie różniące. Ale w obu znajdujemy zarówno ludzi świętych, jak i zdrajców, łajdaków, prostytutkę, kobietę, która zdradziła męża, synową, która uwiodła teścia, wygnańców. Genealogia Chrystusa to nie jest lista kandydatów do kanonizacji: to spis zwyczajnych ludzi, z których zwyczajności, klęsk i sukcesów Bogu spodobało się utkać Jego własną rodzinę. 

Dzieciństwo

Jezus jest Żydem. Oznacza to przede wszystkim, że Jego Matka była Żydówką, ponieważ wiarę w Izraelu dziedziczyło się po matce. Oznacza to też, że Jezus żył zgodnie z Prawem: jako sześciodniowe dziecko został obrzezany, wtedy też nadano Mu imię, jakim określił Go we śnie Józefa anioł. Kiedy minęły dni oczyszczenia Maryi z nieczystości rytualnej związanej z porodem (czyli 40 dni w przypadku syna), Jezus został ofiarowany w Świątyni. Jako pierworodny należał do Boga (zob. Wj 13, 2) i jego rodzice byli zobowiązani do wykupienia Go. Jako ofiarę złożyli dwa gołębie, czyli ofiarę ludzi ubogich (por. Łk 2, 24). To oznacza, że pomimo tego, że Józef był rzemieślnikiem, rodzina z Nazaretu nie opływała w dostatki. Nie należała też jednak do najuboższych – wtedy złożyliby jedynie jedną dziesiątą efy najczystszej mąki (4 lub 2 litry).
Opierając się na znajomości Prawa, można też powiedzieć, jak mniej więcej wyglądało życie modlitewne Jezusa. Trzy razy dziennie: rano, wieczorem i w południe odmawiał modlitwę Szema Israel, raz w tygodniu zasiadał do wieczerzy szabatowej i uczestniczył w modlitwach w synagodze. Maryja w piątek tuż przed zachodem słońca zapalała świece, które płonęły do soboty wieczór, na stole pojawiał się chleb, oliwki, ser, być może ryby, na pewno wino, które błogosławił Józef, a po jego śmierci Jezus jako głowa rodziny.
Raz w roku szedł z pielgrzymką do Jerozolimy, zapewne na Święto Paschy. Modląc się, przykrywał głowę chustą. Kiedy miał ok. 13 lat, był bar micwa, czyli oficjalnie został przyjęty jako dorosły członek do wspólnoty wierzących. Wtedy po raz pierwszy publicznie odczytał fragment Pisma i go komentował. Nigdy nie golił skroni, więc prawdopodobnie nosił brodę.
Ale pierwsze lata swojego życia spędził w Egipcie (jak wynika z wyliczeń współczesnych historyków – zapewne ok. 2-3 lat). Tam uczył się chodzić, mówić, tam poznawał zwyczaje swoich ojców. Kiedy powrócił do swoich, w pewnym sensie był wśród nich jednak obcym. Doświadczył losu emigranta.
Jezus był jedynakiem, jednak trzeba wziąć pod uwagę, że wyrastał w społeczności posiadającej o wiele ściślejsze więzi, niż nam znane. Rodziną była cała wioska, nie tylko mieszkańcy jednego domu. Więzy krwi były tak ścisłe, że mianem „brata” lub „siostry” określano także swoje kuzynostwo. Był już jako dziecko wyjątkowo inteligentny. Sceną, która na to wskazuje, jest odnalezienie dwunastoletniego Jezusa w Świątyni. Rozmawia ze starszymi jak równy, pyta, a oni nie mogą wyjść z podziwu dla Jego bystrości (Łk 2, 47). Pomimo oschłej odpowiedzi na zarzut Maryi: „Jak mogłeś nam to uczynić?”, Jezus podporządkowuje się swoim rodzicom: „Powrócili do Nazaretu i był im posłuszny”. Jest to charakterystyczna cecha, często powracająca w opisach zachowania Jezusa: umiejętność przyjęcia postawy posłuszeństwa, połączona jednocześnie z wolnością wobec ludzkich opinii.

Wiek dojrzały

Z zawodu Mistrz z Nazaretu był cieślą (zawód dziedziczyło się po ojcu), chociaż ze względu na to, że w wielu swoich przypowieściach używa odniesień do pracy na roli, część egzegetów uważa, że pracował też jako najemnik.
Swoją publiczną działalność rozpoczął jako dojrzały mężczyzna, ok. trzydziestoparoletni. W czasie, kiedy Jego równolatkowie zakładali rodziny czy nawet wydawali już za mąż swoje dzieci, On wyrusza, aby głosić Królestwo. Głoszenie trwało ok. 3 lat (ewangelista Jan opisuje trzykrotny pobyt Jezusa na święcie Paschy w Jerozolimie). Jezus miał charyzmatyczną osobowość, jednocześnie było w Nim coś, co powodowało, że ludzie się Go nie bali. Napierali na Niego, lgnęli tak, że apostołowie musieli ich odsuwać.
Tym, co najbardziej poruszało Jezusa, zawsze Go dotykało i nakłaniało do działania, była wiara. Był wobec niej bezradny, jak oblubieniec wobec piękna oblubienicy. Najwyraźniej tę cechę widać w scenie uzdrowienia kobiety cierpiącej na krwotok (Mt 9, 20-22 i par.). Ludzie napierali ze wszystkich stron, Jezus się śpieszył, a jednak poczuł, że ona dotknęła Jego płaszcza, bo to nie tyle jej dłoń dotknęła frędzli, co jej wiara dotknęła Jego serca.
Miał dużą umiejętność obserwacji, charakterystyczną dla kontemplatyka – dostrzegł dwa grosze wdowy wrzucane ukradkiem do skarbony świątynnej, Zacheusza na sykomorze, Mateusza ukrytego w komorze celnej. Był otwarty (nie bał się kontaktu z dziećmi!) i wytrzymały na trudy.
Jego niewygodne nauczanie o nierozerwalności małżeństwa czy tez wypędzenie kupców ze Świątyni pokazuje, że potrafił być bezkompromisowy. Jednocześnie przyjmował każdego, kto do niego przychodził, jeśli ten zgodził się przyjąć Jego wymagania. Potrafił przyjąć w milczeniu oskarżenia i szyderstwa, jednocześnie szukając dobra tych, którzy Go krzywdzili. W stosunku do swoich przyjaciół potrafił połączyć wymagania z głębokim współczuciem. Kiedy dowiaduje się o chorobie Łazarza, czeka, aż on skona i dopiero wtedy przychodzi. Kiedy jednak staje przy grobie przyjaciela – płacze, poruszony także łzami Marii. Zdolność do współczucia sprawiała, że dostrzegał potrzeby innych, także te najprostsze, jak fakt, że uzdrowiona córka Jaira jest głodna.
Był pokorny: wiedział, że jest Mesjaszem i Synem Boga, nie zaprzeczał temu. Domagając się uznania swojego miejsca, tak naprawdę walczył o życie tych, którzy Mu tego miejsca odmawiali. Był nauczycielem – według współczesnych nam rabinów Jego nauczanie nie odbiegało zbytnio od nauczania innych nauczycieli w tym czasie. Różniło się tym, że budziło serca, bo nauczał z mocą. Nawet słudzy świątynni, słuchając Go, byli pod tak wielkim wrażeniem, że nie byli w stanie Go pojmać (zob. J 7, 45).

Przyjaciele

Z grona Dwunastu najbliższy był Mu Jan. Syn Gromu – człowiek głębokiej, żarliwej wiary, mistyk. Jednak to nie on został postawiony na czele wspólnoty. To miejsce zajął Piotr: człowiek, który wierząc tak, że jego wiara stała się fundamentem Kościoła, jednocześnie bał się opinii innych, był zależny od wpływów otoczenia. Dla Chrystusa jednak ta wada stanowiła o wartości Piotra: dawała mu elastyczność zachowania i myślenia potrzebną do inkulturacji chrześcijaństwa. W połączeniu z darem rozeznania, co jest Boże, a co nie, stanowiła o sile głoszenia. Ponadto Piotr umiał żałować za swoje błędy, miał pokorę potrzebną do uznania swojej słabości. I co najistotniejsze: szczerze kochał Jezusa.
Do najbliższych Mistrzowi z Nazaretu ludzi należało też troje rodzeństwa z Betanii. Praktyczna, twardo stąpająca po ziemi Marta, wrażliwa i bezpośrednia Maria oraz Łazarz. Wszystkie te osoby mówią też coś o Jezusie – jakich cech poszukiwał u swoich bliskich i wśród jakich ludzi czuł się dobrze.

Śmierć

Umarł zakatowany ok. 33 r. n.e. Po długim, nocnym przesłuchaniu został uwięziony. Rano zaprowadzono Go do namiestnika. Tam nastąpiło kolejne przesłuchanie, następnie ubiczowano Go, wydrwiono i zapadł wyrok: krzyż. Osłabiony bólem i upływem krwi, zaniósł pionową belkę swojego krzyża na miejsce stracenia, które znajdowało się na śmietniku za murami miasta. Ponieważ pod koniec nie był w stanie już jej nieść, żołnierze zmusili przechodnia do jej dźwigania. Kiedy dotarli na miejsce kaźni, Jezus został rozebrany do naga i przybity za nadgarstki do przyniesionej przez siebie belki, następnie wciągnięto ją na pionowy pal, do którego przybito Jego stopy. Umierał trzy godziny. Ostatecznie skonał ok. godziny dziewiątej, czyli według naszej rachuby czasu – piętnastej. Po Jego zgonie setnik nadzorujący egzekucję wyznał wiarę (Mt 57, 24), ponieważ na krzyżu umierało się długo i na skutek uduszenia, tymczasem Jezus zawołał przed śmiercią donośnym głosem, a więc biorąc głęboki oddech. Najpełniej ujmuje to Jan w swojej Ewangelii wskazując, iż to Jezus sam oddał swego ducha, do końca pozostając posłusznym Ojcu.
Żadnego człowieka nie jesteśmy w stanie całkowicie pojąć, a tym bardziej wyrazić. Z konieczności ten tekst też jest tylko szkicem, zaproszeniem do tego, żeby przyjrzeć się bliżej temu Człowiekowi. Warto, zwłaszcza że stanowi On pełnię człowieczeństwa. To oznacza, że patrząc na Niego, odnajdziemy także siebie.


Elżbieta Wiater – redaktor naczelny kwartalnika „eSPe”

 

Źródło: GŁOS KARMELU

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *