AUTOR: Ludwik Mycielski OSB
W drugiej połowie XIX wieku od chrześcijańskich Adwentystów Dnia Siódmego oderwała się grupa, która podjęła agresywną kontestację zarówno ludzi należących do tego wyznania, jak i nauki, jaką rozpowszechniali. Ci „adwentyści-anty-adwentystyczni” – jak ich ktoś nazwał – kontestowali również naukę wszystkich innych wspólnot chrześcijańskich. Z tej grupy wywodzą się Świadkowie Jehowy.
Samych siebie uważają oni za chrześcijan, ale chrześcijanami nie są. A to z całkiem prostej przyczyny: nie udzielają oni chrztu, który „polega na polaniu głowy kandydata wodą lub zanurzeniu go w wodzie, z równoczesnym wezwaniem Trójcy Świętej, to znaczy: Ojca i Syna, i Ducha Świętego”[1]. „Chrzest” Świadków Jehowy – kąpiel w rzece lub jeziorze – nie jest sakramentem ustanowionym przez Jezusa Chrystusa. Należy powiedzieć więcej: ich „chrzest” nie ma nic wspólnego z żalem za grzechy naszych katechumenów, nie ma nic wspólnego ze skruchą serca ani z przylgnięciem do Boskiej Osoby Pana naszego Jezusa Chrystusa. Świadkowie Jehowy mają swoją centralę w Brooklynie (USA). W prawodawstwie Stanów Zjednoczonych funkcjonują pod nazwą: Watch Tower Bible and Tract Society (Stowarzyszenie Strażnicy, Biblii i Rozpraw Naukowych).
Założyciele
Charles Taze Russell (1852–1916), ekspedient w sklepie tekstylnym swego ojca, który należał do Kościoła Prezbiteriańskiego, przeszedł do Adwentystów Dnia Siódmego. Mając lat dwadzieścia, poczuł w sobie „ducha niezależnego proroka”. W roku 1877 wydał dzieło pod tytułem: Trzy słowa – czyli plan zbawienia. Historia świata – według niego – dzieli się na trzy okresy. Okres pierwszy: od stworzenia do potopu w roku 2370 przed Chrystusem. Okres drugi: od potopu do założenia Królestwa Bożego w roku 1914. Okres trzeci: od roku 1914 (początek Milenijnego Królestwa) do czasu, gdy przyjdzie wieczne Królestwo w Nowym Niebie i na Nowej Ziemi.
Sprytny w zakresie kombinacji finansowych, obdarzony zdolnościami demagoga, Russell raz po raz zapowiadał nowy termin końca świata i na strwożonych ludziach „robił” ogromne pieniądze. To z kolei zjednywało mu wielu współpracowników. Od początku swojej kariery wydawał czasopisma, broszury, książki. Wreszcie założył „Strażnicę Syjonu”. Organizacja ta w krótkim czasie stała się potęgą finansową. Russel zapowiedział „Pewny Adwent Chrystusa” na rok 1914. Wybudował na tę okazję „Beth Sharim”[2], wspaniały „Pałac Książąt” dla orszaku mającego towarzyszyć Chrystusowi. Gdy przepowiednia się nie spełniła – sam w nim zamieszkał.
Za założyciela Świadków Jehowy uważany jest również adwokat Joseph Franklin Rutherford (1869–1942). W roku 1917 – jako że był człowiekiem niebywale bogatym – został wybrany na następcę Russella. Rutherford okazał się wielkim reformatorem. Na podstawie odczytanego na kongresie tekstu Izajasza „Jehowa mówi: Będziecie moimi świadkami!” (43,12) nadał organizacji nazwę „Jehovah’s Witnesses” – Świadkowie Jehowy. Następnie dokonał zmiany dotychczas obowiązującej nauki dogmatycznej poprzednika. Nową jej wersję przedłożył wyznawcom w swoim dziele, które przewrotnie zatytułował: Siódmy tom dzieł Russella. W roku 1919 ogłosił wyrok: „Zniszczenie wszystkich katolików i fałszywych Kościołów jest wolą Jehowy”.
Ze swoich „Świadków Jehowy” Rutherford uczynił organizację zcentralizowaną, na każdym szczeblu „służb” bezwzględnie sobie poddaną, a to dzięki korzystaniu z naukowych osiągnięć psychologów „szkół jednomyślności”[3], a zatem z systemu efektywnych metod wpajania ludziom – podczas seansów grupowych i indywidualnych – teorii najbardziej nieprawdopodobnych.
Nauka Świadków Jehowy
Dzisiejsi Świadkowie Jehowy opierają swoją naukę na wspomnianym dziele Rutherforda – Siódmy tom dzieł Russella – i na następnym dziele Rutherforda, noszącym tytuł: Osiemnaście ksiąg i trzynaście traktatów. Najczęściej jednak opierają się na stale uzupełnianym podręczniku Prawda prowadząca do życia wiecznego. Podstawą ich nauczania są też artykuły zawarte w czasopismach: „Strażnica” i „Przebudźcie się!”
Spróbujmy streścić ich naukę. Jest ona dostępna dla „niewtajemniczonych” tylko częściowo, jednak już to, o czym na pewno wiemy z ich pism i ze zwykłego ich nauczania, przyprawia o duże zażenowanie. Najbardziej niebezpiecznym wrogiem ludzkości jest Wielka Nierządnica Babilonu: światowe sprzysiężenie, któremu przewodzi zjednoczony z Szatanem i z jego Mocami Watykan[4]. Pierwszoplanowy cel Organizacji: zniszczyć Wielką Nierządnicę, by móc się rozprawiać z Mocami. Moce to pogańskie rządy nad ludami i wszystko to, co stanowi organizację tych państw. Tajnym przywódcą rządów pogańskich jest papież watykański, kolejne wcielenie Antychrysta.
Zgodnie z przechwałkami Russella: „Moja nauka treścią i ilością publikacji przewyższa wszystko, czego dokonali twórcy protestantyzmu Luter, Kalwin i Zwingli razem wzięci” – nauka Świadków Jehowy jest kontynuacją tego wszystkiego, co już kiedyś było: nauk dawnych ugrupowań parareligijnych, których dzisiaj nie znamy nawet z nazwy, a przecież kiedyś były to potęgi!
Prawdziwe imię Boga brzmi: „Jehowa”. Jest jednoosobowy, obdarzony ciałem duchowym. Wymaga czci czystej, w duchu i prawdzie – bez obrazów, gdyż są one w nienawiści u Jehowy, i bez krzyży, gdyż widok tego rodzaju szubienic wzbudza gniew i nienawiść Jehowy. Chrystus jest stworzeniem duchowym, noszącym także imię Michał Archanioł. Ukazywał się on na ziemi jako tylko człowiek. Umarł nie na krzyżu, ale na palu. Zmartwychwstał jako przeobrażone stworzenie duchowe tylko człowieka. Każdy w chwili śmierci umiera cały: dusza człowieka umiera tak samo, jak umiera ciało. Inna nauka jest nauką Szatana.
W roku 1914 skończył się czas pogan i Jehowa rozpoczął swoje władanie jako Król i Głowa Organizacji Niebios. Prawdziwy Kościół to 144 000 Przemienionych w Duchy Pomazańców. Należą oni do Klasy Dziewic (Ap 7,4-17; 14,1-5). Wraz z Chrystusem zarządzają Organizacją Jehowy i wkrótce – wraz z Nim, Straszliwym Sędzią – zstąpią w Wielkim Dniu Adwentu, aby w Harmagedon (Ap 16,16) dokonać krwawej rzezi pogan. Wielka Nierządnica Babilonu i wszystkie Moce zostaną zmiecione z powierzchni ziemi – w pierwszej kolejności Watykańczycy, a następnie rządy nad pogańskimi państwami. Tak zakończy się walka z Szatanem o władanie nad ludźmi. Nastanie Teokratyczne Królestwo Jehowy.
Klasa Ziemska Innych Owiec, stanowiących Wielką Rzeszę, która trwa w pamięci Jehowy jako Znak Jonasza, zostanie cieleśnie wskrzeszona i otrzyma wszelkie Rozkosze tej Ziemi[5]. Wraz ze zwycięstwem w Dniu Harmagedon rozpocznie się Tysiącletnie Królestwo[6]: Raj na Ziemi. U kresu tego Królestwa Szatan będzie jeszcze raz wypuszczony na Ziemską Klasę Wytrwałych. Ci, co się przed nim obronią, otrzymają w dziedzictwie wieczne życie na ziemi. Niewytrwali zaś, bezbożni i niewierni zostaną unicestwieni na wieki: nie ma bowiem ani czyśćca, ani piekła – tylko „wtórna śmierć” (Ap 20,14).
Chrzest jest znakiem oddania się Jehowie i Jego Organizacji. Wieczerza – okazją do pogłębiania prawd wiary. Przestrzeganie zakazów i nakazów Jehowy w Dniu Harmagedon zapewni Świadkowi Jehowy zwycięstwo w bitwie i równocześnie zapewni mu przetrwanie w pamięci u Jehowy, a za niedługo – zapewni mu wskrzeszenie z niczego, by kosztował Rozkoszy Ziemi[7]. Pośród doznawanych od pogan zniewag i przeciwności Świadek Jehowy ma mieć stale w pamięci: „Jehowa już osądził fałszywe chrześcijaństwo i każdą inną religię fałszywą. Babilon Wielki już upadł, skazany na śmierć!”
Jakie są zobowiązania moralne tego Świadka Jehowy? Przestrzegać zakazów Jehowy: nie palić tytoniu, nie pić alkoholu, nie brać do ręki broni należącej do pogan, nie uczestniczyć w żadnych aktach ich polityki, szczególnie zaś nie uczestniczyć w wyborach na stanowiska państwowe. Najważniejszy zakaz Jehowy dotyczy wszakże spożywania krwi i poddawania się transfuzji, „bo dusza człowieka jest we krwi”. Przestrzeganie tego zakazu gwarantuje Świadkowi Jehowy ustrzeżenie się od zmazy tego świata. Równocześnie Świadek Jehowy zobowiązany jest do wypełniania pozytywnej woli Jehowy. Ma rozprowadzać czasopisma: „Strażnica” i „Przebudźcie się!” oraz regularnie składać sprawozdania ze swojej działalności misyjnej, jak również płacić podatek, dokładnie rozliczając się z dochodów.
Sprawowanie władzy i propaganda
Organizacja Klasy Ziemskiej kierowana jest przez siedmiu Braci Przewodniczących: jednego Prezydenta, dwóch Wiceprezydentów, jednego Kasjera i czterech Członków. Mają oni wszelkie uprawnienia względem Sług na wszystkich szczeblach ich zależności – od zarządzających Okręgami[8], poprzez zarządzających Gałęziami[9], na Sługach Zgromadzeń kończąc.
Sugestywne formy propagandy opracowywane są przez ekipy Pomocników, Biblistów, Braci Prasy i Radia, Rachmistrzów, Nauczycieli, Kaznodziejów. Uderza w nich amerykański rozmach i nieprawdopodobna fantazja. Wszystko to jest możliwe dzięki wielkim pieniądzom, jakimi dysponuje organizacja. Pochodzą one częściowo z umiejętnie wymuszanych opłat od zwykłych członków, z rozprowadzanych „wśród swoich” pism, nade wszystko jednak z udziału w wielkich koncernach i z zabiegów Rachmistrzów, znakomicie przygotowanych zawodowo do pracy w bankowości. Kto będąc w Stanach zwiedza Brooklyn, wobec ogromu Centrum Świadków Jehowy staje jak wryty. Postawione przy nim budynki państwa watykańskiego byłyby tak śmiesznie małe!
Rozterki
Moje osobiste kontakty ze Świadkami Jehowy, jak również rozmowy z ludźmi, którzy ich organizację opuścili, a zwłaszcza rozmowy z członkami katolickich rodzin, którzy przeżywają dramat przejścia kogoś bliskiego do Świadków Jehowy, skłaniają mnie do stawiania szeregu pytań.
Czy organizacja Świadków Jehowy jest rodzajem religii czy pseudoreligii? Czy jest sektą? Antyreligią? Antykościołem? Czy może jest tylko organizacją kryptopolityczną, czytaj: anarchistyczną? Antyspołeczną? Czy może przygotowuje nam nowy system totalitarny, nazywany już dzisiaj „Teokratyczne Królestwo Jehowy”? Dlaczego, mając ogromne środki finansowe, ta organizacja nie podejmuje żadnych inicjatyw charytatywnych dla dobra innych? Dlaczego nie pomaga w wypadkach kataklizmów nawiedzających nasze społeczeństwa?
Czym tłumaczyć sukcesy Świadków Jehowy wśród polskich katolików? Ich wzrost liczebny? Czyżby warunki społeczno-kulturalne i polityczne w naszym kraju były aż tak frustrujące, aż tak
niesprzyjające normalnemu rozwojowi duchowemu obywateli, że samobójczo rzucają się w otchłań, tak bardzo im przecież obcą? Skąd się u Świadków Jehowy bierze owa bezkresna pogarda wobec historii naszego narodu? Skąd kontestacja naszego dzisiejszego społeczeństwa? Jacy to są Polacy, którzy w jednej chwili odrywają się od swoich korzeni i ślepo rzucają się w kulturę tak odmienną?
Czy to nie jest tak, że kiedy katolik zabrnie w nieładzie moralnym za daleko i nie chce zawrócić ze swej błędnej drogi, wtedy odrzuca Boże Objawienie i staje się ateistą? Albo dzieje się coś jeszcze bardziej dziwnego: zamiast dać się przemienić Ewangelii, zamiast podjąć trud swego nawrócenia – usiłuje zmienić Ewangelię? Nie daje siebie zreformować Kościołowi, lecz postanawia reformować Kościół?
Jak można wierzyć w jehowicki wykład Biblii? Czy nie widać od razu, że nie Biblię wyjaśniają? Czy nie widać, że lansują swoją własną teorię? Jak można się nie zorientować, że zręcznie dobierane cytaty absolutnie nie odpowiadają znaczeniu, jakie mają w Biblii? Jak można nie zauważać zupełnej ahistoryczności nauki Świadków Jehowy, którzy niby to nawiązują do proroka Izajasza, po czym pomijają całą historię Izraela i całą historię Kościoła? Czy nie budzi podejrzeń radykalne zmienianie przez nich znaczenia słów Pisma Świętego?
Skąd się bierze fanatyzm Świadków Jehowy, uważających własną drogę do zbawienia za jedyną i wyłącznie słuszną? Skąd to przeświadczenie, że zbawieni zostaną wyłącznie członkowie ich organizacji? Skąd ta straszna zajadłość (żeby nie powiedzieć wściekłość) wobec nas, chrześcijan? Skąd te ataki, gdy mnie rozpoznają jako zakonnika? Skąd to pokrzykiwanie nade mną: „Wyznajesz religię fałszywą! Wasz koniec, katolicy, jest bliski!”.
Czy chrześcijanom nie cierpnie skóra, kiedy wchodzą w strukturę tak autorytarną, stosującą okrutne metody prania mózgów i kontroli myśli, nacisku grupowego? W organizację stosującą wyrafinowane sposoby straszenia?
Czy to nie okrucieństwo, gdy Świadkowie Jehowy uniemożliwiają operującym lekarzom wspomaganie organizmu chorego przez transfuzję krwi? Co powiedzieć o postawie rodziców, których dzieci – przecież do odratowania! – umierają po wypadkach, ponieważ ich rodzice nie pozwolili na udzielenie nieodzownej pomocy medycznej?
Dlaczego wzrost liczby Świadków Jehowy wynika tylko z faktu pozyskiwania dla organizacji nowych wyznawców (ze środowisk, które penetrują), a nie z własnego przyrostu naturalnego? Dlaczego – jak na to wskazują statystyki – dorosłe dzieci Świadków Jehowy w 80 % porzucają wiarę swoich rodziców, stając się zagorzałymi ateistami?
Gdy pojawia się tak wiele fundamentalnych pytań, rodzi się jeszcze jedno: czy tu nie chodzi o wielkie pieniądze? Czy nie siedzą tam genialni businessmeni, których celem jest gromadzenie kapitału kosztem naiwnych 4 000 000 poddanych sobie płatników?
Dlaczego nauka ciała kierowniczego Świadków Jehowy o Adwencie i Harmagedonie tak radykalnie zmieniła się w kolejnych „Strażnicach” po roku 1975, na który (w poprzednich „Strażnicach”) przewidziany był „ostateczny koniec diabelskiego świata”? Czy nie ma w tym cynicznego manipulowania świadomością szeregowych członków organizacji? Jak można tego nie zauważać?
A patrząc na to z zupełnie innej strony. Co mam odpowiedzieć kulturalnym Świadkom Jehowy (spotykam przecież i takich), sprawiającym wrażenie porządnych ludzi, żyjącym w zgodzie z sąsiadami, na stanowiskach, solidnym i uczciwym w pracy zawodowej, nie palącym i nie pijącym; co mam odpowiedzieć, kiedy mi mówią, że „zasadniczym argumentem katolików za prawdziwością katolickiej wiary jest ich katolicka wolność: mogą pić do oporu, upijać się i ćmić papierosy jednego za drugim, mogą grzeszyć, ile wlezie – a z Kościoła i tak nie będą wyłączeni!”. Te pytania mnie nokautują. Na nie i na wiele jeszcze innych nie znajduję niestety odpowiedzi…
Braterskie rady
Niedawno wróciłem ze Stanów Zjednoczonych. Podziwiam religijność mieszkańców tego wielkiego kraju, a równocześnie uzmysławiam sobie różnorodność ich religijności. Nie dziwię się, że to właśnie w USA powstały sekty i nowe ruchy religijne. Mogę też sobie wyobrazić, jak się to działo. Z pomocą mojej wyobraźni przychodzi wspomnienie z początku lat sześćdziesiątych ubiegłego stulecia, kiedy to – będąc zakonnikiem – zostałem wcielony do armii i byłem zmuszony odbywać dwuletnią służbę wojskową w XIV Kołobrzeskim Pułku Piechoty.
Pewnego dnia dostałem list od moich rodziców. Radość była wielka, tym bardziej że do listu rodziców dołączone były długie dopiski mojego rodzeństwa, z zabawnymi skrótami myślowymi
i neologizmami. Wszystko to doskonale rozumiałem, bo takiego właśnie języka używało się między nami. Niestety, list ten przeszedł przez wojskową cenzurę. Został otwarty i „poddany wnikliwej analizie” przez pracowników kontrwywiadu. Wezwano mnie więc do groźnego zastępcy dowódcy pułku do spraw politycznych. Ten postawił mnie na baczność i odczytał dostarczone mu orzeczenie. Po wielu latach jeszcze w uszach dźwięczą mi jego ochrypłe słowa: „Badania treści listu, jaki otrzymaliście od rodziny, ujawniły zawarte w nim kody poleceń akcji szpiegowskiej w szeregach Armii Ludowej. Do czasu wyjaśnienia sprawy – areszt. Pas, sznurówki – kapralowi. Możecie odmaszerować!”
Jedna wielka głupota. A przecież z jej powodu tyle szumu i nieprzyjemności. Czy zatem nie istnieje analogia pomiędzy absurdalnym „badaniem rzeczywistej treści” owego listu a „badaniem Biblii” przez dziewiętnastowiecznych Amerykanów? Przecież robili to poza Kościołem! Nie dziwię się, że im się to zupełnie nie udało. Stąd też moje rady i ostrzeżenia.
1. Dbaj o jakość twojego udziału we Mszy świętej. Chodzisz do kościoła. Pamiętaj, że wokół kościoła szatan „krąży jak lew ryczący, szukając, kogo by pożreć” (1 P 5,8). I porywa: tych,
co stoją na zewnątrz, pod murem, koło cmentarza, tych, co do wnętrza kościoła nie wchodzą. Słychać tam szepty, a czasem i głośne rozmowy, nietaktowne chichoty, tam nawiązywane są pierwsze kontakty. Nawet nie przypuszczasz, z kim masz do czynienia! „Pionier” Świadków Jehowy bywa dokładnie zamaskowany. Patrzy i nadsłuchuje: kogo pociągną jego półsłówka o podłości księży?
2. Trzymaj się wspólnoty Kościoła. Do utrzymania się we wspólnocie Kościoła nie wystarcza być „parafianinem”, nawet „parafianinem przykładnym”. Koniecznie trzeba „być razem”.
Kościół proponuje zaangażowanie się studentów w duszpasterstwach akademickich. Wzywa do udziału w nowych, charyzmatycznych ruchach katolickich: do Ruchu Focolari w różnorodnych jego formach, do Ruchu Oazowego, do Odnowy w Duchu Świętym, do Dzieła Bożego „Opus Dei”, wzywa na Drogę Neokatechumenalną… Wachlarz zaproszeń Ducha Świętego jest szeroki.
Niestety, spotykamy takich katolików, którzy ruchy katolickie nazywają „sektami”. Odwodzą oni od katolickich ruchów eklezjalnych wartościowych i poszukujących ludzi: – Czyś ty głupi? Do tej sekty będziesz się zapisywał? Gdy stykam się z takimi faktami, pytam pełen bólu: czy ci lekkomyślni doradcy nie obciążają swoich sumień, kiedy młodzi – odciągnięci od tych pełnych dynamizmu wspólnot katolickich – kierują się ku sektom? Czy za ich zgubę nie przyjdzie odpowiedzieć na sądzie Bożym?
Nie słuchaj więc przykrych uwag owych ludzi, kimkolwiek by byli. Aspekty instytucjonalne i charyzmatyczne są niejako współistotne dla tworzenia Kościoła i wnoszą wkład – choć na różne sposoby – w jego życie, w dzieło jego odnowy i uświęcenia Ludu Bożego.
3. Trzymaj się nauki Kościoła. Czytając Pismo Święte bądź wierny nauce Kościoła. Korzystaj z Kompendium katechizmu Kościoła katolickiego (6–24), szczególnie z nauk zawartych w rozdziałach „O Bożym Objawieniu” oraz „O Piśmie Świętym”.
4. Nie wpuszczaj obcych do domu. Kiedy przychodzą do ciebie Świadkowie Jehowy, postąp dokładnie tak, jak postępujesz z innymi nieznajomymi, którzy stoją przed twoimi drzwiami. Zapytaj, czego potrzebują, czym im możesz służyć. Jeżeli się okaże, że „tylko” chcą wejść do twojego domu, zapytaj o ich nazwiska, imiona, o ich adres. Być może rozwiązanie problemu nastąpi właśnie w tej chwili: – nie odpowiedzą na twoją prośbę, będą się wykręcać: „To sprawa nieistotna”. Ty natomiast powiesz: „A dla mnie istotna”. I zamykając drzwi, zostawisz ich na zewnątrz. Nie zdarzyło mi się, by Świadkowie Jehowy przedstawili się imieniem i nazwiskiem, by wyjawili nazwę miejscowości, z której przyjechali. Oddalam więc pokusę postępowania według ich życzeń, niezmiennie popieranych przymilnymi uśmiechami.
Słyszę w moim otoczeniu uwagi: Jak możesz być tak niedelikatnym? Nie wpuszczasz gości do domu? A gdzie twoja miłość chrześcijańska? Pytam: – Czy rozumny człowiek wpuszcza do swojego domu ludzi, o których właściwie nic nie wie? Mało tego, czy rozumny człowiek wpuszcza do swojego domu ludzi, o których wie, że ich celem jest „zabijanie”? Warto poważnie wziąć pod uwagę ostrzeżenie Księgi Mądrości Syracha: „Przyjmij bezmyślnie obcego do swojego domu, a wtrąci cię w zamieszanie – i oddali cię od twoich najbliższych!” (Syr 11,34).
5. Nie wdawaj się w „dyskusje o Biblii”. Wszystkie moje indywidualne rozmowy ze Świadkami Jehowy – mimo że niekiedy zaczynały się kulturalnie i zapowiadały się niby dobrze – ostatecznie ukazywały mi zupełną niemożliwość sensownego dialogu. Podczas rozważania znaczenia słów Biblii, jakie wyrecytowali, gdy tylko się spostrzegli, że ich przyparłem do muru, natychmiast od tematu uciekali, wyskakując z nową armatą, z innym zdaniem, podobnie wyrwanym z kontekstu jak poprzednie. Wydawało się , że mieli tylko jeden cel: duchowo i psychicznie mnie zabić.
W spotkaniach ze Świadkami Jehowy jest tak jak w owej tragicznej bajce o średniowiecznym rycerzu: gdy ten walcząc z dyszącym ogniem smokiem odciął mu jedną głowę, w jej miejsce wyrastało dziesięć następnych. Czytam w kolejnych „Strażnicach”: „Świadek Jehowy idzie do innych tylko po to, by ich pozyskać dla organizacji. Nie zachodzi do ludzi, żeby u nich szukać prawdy lub oświecenia. Ma obowiązek rozprowadzać literaturę własną. Nie wolno mu przyjmować religijnej literatury od swojego rozmówcy. Nie wolno mu wysłuchiwać żadnych uwag krytycznych pod adresem organizacji. Wrogowie mogą rozpowszechniać kłamstwa o organizacji Jehowy”.
„Świadkowi Jehowy nie wolno spotykać się z byłymi współwyznawcami. Człowiek, który odstąpił od nauki Chrystusa, nie byłby odpowiednim towarzystwem, toteż lojalny chrześcijanin nawet nie będzie go pozdrawiał, aby nie stać się uczestnikiem jego niegodziwości”.
„Świadek Jehowy, idący w parze od domu do domu, ma obowiązek zdawania szczegółowych relacji o przebiegu pracy. Ma obowiązek ujawniania przełożonym ewentualnych przewinień współbrata, a dotyczy to również par małżeńskich”[10].
Kiedy więc spotykam się ze Świadkami Jehowy, muszę pamiętać o tym, że nie jest to sytuacja, w której dialog byłby przez nich przewidziany. Rozmowa będzie zawsze manipulacją, wyreżyserowaną przez wykwalifikowanych amerykańskich psychologów i to w najdrobniejszych szczegółach! Kierunek przekazywania „prawdy” może być tylko jeden: od Świadka Jehowy do mnie.
Pragnę ci więc zaoszczędzić daremnych trudów i rozgoryczeń. Nie idź za namową tych ludzi: „Porozmawiajmy o Piśmie Świętym!” Nie udawaj uczonego, co „zjadł wszystkie rozumy i w jednym palcu ma wszystkie problemy biblijne”. Nie mów im: „Dobrze, możemy podyskutować!” Nic dobrego dla ciebie z tego nie wyniknie. Bądź roztropny! Nie wdawaj się w „dyskusje o Biblii” z tymi ludźmi, przed jakimi tak bardzo przestrzegał już święty Jan: „Dzieci, jest już ostatnia godzina i – tak, jak słyszeliście – Antychryst14 nadchodzi, bo oto teraz właśnie pojawiło się wielu Antychrystów: stąd poznajemy, że już jest ostatnia godzina. Wyszli oni z nas, lecz nie byli z nas; bo gdyby byli naszego ducha, pozostaliby z nami” (J 13,23; 1 J 2,18n.).
Pamiętaj, że nienawiść ma swoich geniuszów. Wolter, mistrz francuskiego Oświecenia, zwykł był pouczać swoich uczniów: „Pytajcie chrześcijan: «Czy to prawda?» A kiedy pójdą na tę przynętę i nawiąże się z nimi rozmowa, kłamcie, ile wlezie. Choć pewnie będą się bronić i może odrzucą w pierwszej chwili, co im będziecie wmawiać, jednak spokojna głowa: zarzewie chaosu, podejrzeń i niepokojów pozostanie. A o to właśnie nam chodzi!”
Na koniec sprawa niebagatelna. Wiesz, jak wędkarze łowią ryby? Wiesz, czym jest haczyk na końcu żyłki, z tym swoim charakterystycznym zadziorem? Otóż taki haczyk jest ukryty w geście, którym Świadkowie Jehowy usiłują ci wcisnąć swoją „Strażnicę”. Ja ci dobrze radzę: – Nie kieruj się ciekawością złego, nie przyjmuj od nich żadnego pisma. Jeśli raz przyjmiesz, będą mieli pretekst, żeby ciągle do ciebie przychodzić, zawsze „w nawiązaniu” do tamtej „Strażnicy”. Nigdy się od nich nie opędzisz, ponieważ już będziesz podtruty…
6. Strzeż się „walki na wersety”. Jeżeli skończyłeś wyższe studia teologiczne i czujesz się „mocny w Piśmie Świętym”, jeżeli od swojego biskupa otrzymałeś misję kanoniczną do rozmów ze Świadkami Jehowy – rozmawiaj. Strzeż się jednak wszelkiej „walki na wersety”. Pamiętaj, że tego rodzaju walka – to walka niebezpieczna. Sam Pan Jezus miał z nią wielkie trudności. Diabeł, który Go kusił, w szermierce na wersety był doskonały. (kuszenie na pustyni – Mt 4,1-11; Łk 4,1-13) Jezus dał diabłu odprawę, bo był Jednorodzonym Synem Bożym. A ja – jak się zachowam? Uświadamiam sobie, że moje ewentualne „zwycięstwo” w szermierce na wersety może łatwo mnie doprowadzić do tego, o co najbardziej diabłu chodzi: stanę się pyszny, wyniosły (choćby z tego powodu, że w danym wypadku zwyciężyłem). Tu byłaby moja klęska! Co ze mną będzie? Czy diabeł nie wykorzysta mojej zarozumiałości i mnie nie zniewoli? Wyrwane z całości tekstu Biblii wersety to broń obosieczna.
Czy potrafisz zadawać odpowiednie pytania? Szczególnie, gdy jesteś sam? Czy zdajesz sobie sprawę z tego, że mimo faktycznej nieznajomości Pisma Świętego, każdy niepozorny Świadek Jehowy jest uzbrojony w zaczepny oręż cytatów biblijnych? Czy znasz zawczasu sugestywny sposób interpretacji owych wyrwanych z kontekstu zdań? Czy znasz wszystkie ich „chwyty”?
Ludwik Mycielski OSB, ur. 1938, dr teologii z zakresu teologii biblijnej Nowego Testamentu; benedyktyn z opactwa w Tyńcu, obecnie przełożony wspólnoty benedyktyńskiej w Biskupowie k/Nysy Opolskiej; ostatnio wydał m.in.: Dziennik mnicha (2000), Głoście Ewangelię (2003), Mój szary różaniec (2003), Cztery święte znaki (2006).
[1] KKK 256.
[2] Nazwa hebrajska.
[3] Główny przedstawiciel: S.E. Asch.
[4] Tu się cytuje teksty z 17 i 18 rozdziału Apokalipsy.
[5] Za islamem.
[6] Za chiliastami.
[7] Co do Nieba, przeciętny Świadek Jehowy musi się niestety pogodzić z faktem dokonanym: spośród 144 000 miejsc istniejących w Niebie zajęte są już prawie wszystkie. W roku 1999 wolnych miejsc było ponoć tylko siedemnaście (do wyłącznej dyspozycji Braci Prezydentów Organizacji).
[8] Poszczególne narodowości.
[9] Państwa, województwa, starostwa, gminy.
[10] Świadkowie Jehowy zawsze idą parami, a jeden ma obowiązek donosić na drugiego. Mogę więc zrozumieć, dlaczego są tak nachalni.
ŹRÓDŁO : OBECNI.NET.PL