AUTOR: ks.Marek Jodko
Dzisiaj w Kościele kończymy okres Narodzenia Pańskiego świętem Chrztu Pańskiego. Oto Jezus przyszedł do Jana zwanego Chrzcicielem, aby przyjąć od niego chrzest. A oto Jan zwrócił się do Jezusa: To ja potrzebuję chrztu od Ciebie, a Ty przychodzisz do mnie? Przypomnijmy, że chrztu Jan udzielał ludziom, którzy przychodzili do niego na pustynię.
Wyznawali swoje grzechy i nawracali się. I dlatego dziwił się Jan, że Jezus przychodzi do niego, ten, o którym mówił: … Ten, który idzie za mną, mocniejszy jest ode mnie; ja nie jestem godzien nosić Mu sandałów. On was chrzcić będzie Duchem Świętym i ogniem. Więc jak ma on ochrzcić Jezusa skoro nie jest w godzien nieść mu sandałów? Po co Jezusowi chrzest skoro on nie ma grzechów i nie potrzebuje nawrócenia a mocniejszy jest ode mnie – jak mówił Jan? Otóż chrztem Jezusa miał się rozpocząć nowy plan zbawienia zapowiedziany przez proroków. To był początek działalności Jezusa, którą zaczął od chrztu. Kiedy został ochrzczony natychmiast wyszedł z wody. Słowo „natychmiast” oznacza, że Jezus nie miał grzechów, które inni wyznawali w tym momencie. I wtedy dał się słyszeć głos z nieba: Ten jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie. Syn umiłowany oznacza Syn Boży. Nigdzie nie występuje w Piśmie św. takie stwierdzenie do żadnego proroka, tylko do Jezusa – Syn umiłowany. Potrzebę chrztu Jezus podkreślił nie tylko na początku swej działalności, ale także na końcu po zmartwychwstaniu do apostołów w ostatnim nakazie: Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Tak więc działalność Jezusa na ziemi jest objęta w dwie klamry, które mówią o chrzcie.
Na przestrzeni wieków Kościół posłuszny nakazowi Chrystusa udziela wiernym chrztu świetego. Św. Piotr również nakazywał na początku, aby się ochrzcić: Nawróćcie się – powiedział do nich Piotr niechaj się każdy z was da ochrzcić w imię Jezusa Chrystusa na odpuszczenie grzechów waszych, a otrzymacie dar Ducha Świętego.” (Dz Ap 2,38). Najpierw chrzczono dorosłych, dziś przynosimy dzieci do chrztu. Wraz z chrztem dorosłych wiązało się nawrócenie, odstąpienie od zła, grzechów i dawanie świadectwa o Bogu. Chrzest bowiem gładzi grzech pierworodny z którym każdy człowiek przychodzi na świat. Włącza kandydata do grona Dzieci Bożych i umacnia go Duchem Śiętym, aby mógł żyć w łasce z Bogiem.
Chrzest zawsze wiązano z potrzebą nawrócenia i życia z Bogiem. Dorosły, który przyjmował chrzest, przyjmował go z wiarą, która została mu przekazana, to był jego świadomy i dobrowolny wybór. Dziś głównie chrzcimy dzieci. Nikt z nas w większości nie pamięta swojego chrztu. To właśnie nasi rodzice kierując się swoją wiarą, wnieśli nas na rękach do kościoła i pozwolili kapłanowi, aby nas ochrzcił. Nadano nam imiona i proszono Boga o łaskę dla nas. Obiecywano również, że zostaniemy wychowani w tej wierze w której przyjęliśmy chrzest. My przyjęliśmy chrzest nie dlatego, że wierzyliśmy, ale dlatego, że mięliśmy wierzących rodziców. Kiedy kapłan nas chrzcił najpierw wypowiedział do naszych rodziców takie oto słowa: Drodzy rodzice, prosząc o chrzest dla swojego dziecka, przyjmujecie na siebie obowiązek wychowania go w wierze, aby zachowując Boże przykazania, miłowały Boga i bliźniego, jak nas nauczył Jezus Chrystus. Czy jesteście świadomi tego obowiązku? Rodzice odpowiedzieli: Tak, jesteśmy tego świadomi. To przysięgali nasi rodzice, kiedy nas chrzcili, w kościele, przed ołtarzem, przed Bogiem. Dziś sami możemy spojrzeć wstecz i zobaczyć czy ta ich przysięga miała jakieś znaczenie kiedy nas wychowywali. Bo właśnie rodzice są pierwszymi katechetami swoich dzieci. To oni uczą je składania rączek do modlitwy, czynienia znaku krzyża, modlitw, prowadzą do kościoła, zwracają uwagę na wychowanie zgodne z Bożymi przykazaniami oraz modlą się za swoje dzieci. Czy rodzice wychowali nas w wierze, w której nas ochrzcili? Czy wypełnili przyrzeczenie, które wypowiadali, kiedy byliśmy mali? Bo nie sztuką jest ochrzcić dziecko, kupić białe szatki, wdziać biały kubraczek i taką piekną, ozdobioną laleczkę Barbie przynieść do kościoła. Rodzice muszą sobą jeszcze coś reprezentować. Muszą reprezentować wiarę, którą przekażą dziecku.
Wielu jest rodziców, które na poważnie i świadomie podjęły się tego obowiązku. Wychowują swoje dzieci po Bożemu. Uczą kochać Boga, szanować Kościół i postępować według przykazań Bożych. Widać to nie tylko po przyjętych sakramentach, ale po zachowaniu, kulturze słowa, szacunku i dobroci względem innych. Aż miło się zachodzi do takich rodzin nawet po kolędzie. Od razu się wyczuwa atmosferę przyjaźni i miłości rodzinnej, wielki szacunek dzieci do rodziców i odwrotnie. Mimo wielu niedogodności życiowych, pracy, zdrowia potrafią razem przeżywać to z wiarą i Bogiem pokonywać każdą trudność życiową. Przyznam, że to także buduje i cieszy księdza, który zachodzi do takich ludzi, do takiej rodziny.
Lecz z przykrością trzeba stwierdzić, że są także negatywne spostrzeżenia, które przy okazji chrztu św. się nasuwają. Są tacy, którzy ten sakrament traktują jako coś co trzeba zaliczyć, ale nie wiedzą po co. Wiedzą, że trzeba dziecko ochrzcić, bo rodzice każą, a co powiedzą sąsiedzi, rodzina? Jak to, jeszcze nieochrzczone? Być może zwlekają, bo sami mają nie ułożonego jeszcze życia sakramentalnego, wizytę w kancelarii traktują jako wizytę w sklepie, gdzie wybiera się towar i płaci się pieniądze, mówiąc sobie podświadomie czy wprost: płacę – żądam, płacę – wymagam. Najlepiej przychodzą wtedy z kimś, najczęściej ze swoją matką, aby ta załatwiła sprawę lub samą wysyłają, bo mogą powstać „problemy”. A przecież nikt inny nie może załatwić chrztu jak prawni opiekunowie dziecka. Także obowiązkiem proboszcza jest zbadanie i stwierdzenie, czy istnieje uzasadniona nadzieja, że dziecko będzie wychowane po katolicku; jeśli tej nadziei zupełnie nie ma, chrzest należy odłożyć zgodnie z postanowieniami prawa partykularnego, powiadamiając rodziców o przyczynie – tak mówi kanon 868 paragraf 1 punkt 2 Kodeksu Prawa Kanonicznego. Często pojawiają się w tej sprawie konflikty i niezrozumienia, bo są tacy, którzy chrzest traktują jako albo tylko tradycję albo przymus.
Chrzest jest pierwszym sakramentem i najważniejszym. Otwiera bramy nieba człowiekowi, ale jest też zobowiązaniem, które przyjmują rodzice. Po raz pierwszy na ślubie odpowiadając słowem „tak” na pytanie kapłana – „czy chcecie przyjąć i po katolicku wychować potomstwo, którym was Bóg obdarzy” oraz po raz drugi przy okazji chrztu św. Każdy rodzic odpowiada osobiście przed Bogiem za te słowa przysięgi. Warto się zastanowić czy oprócz jedzenia, ubierania, opierania, odłożenia na książeczkę pieniędzy nie zapomniałem o wychowaniu mojego dziecka w wierze chrześcijańskiej o którym przyrzekałem świadomie? Dzisiejszy dzień święto Chrztu Pańskiego niech będzie rachunkiem sumienia dla każdego rodzica a także dla chrzestnych. Chrzestni również odpowiedzialni w drugim rzędzie są za wychowanie chrześcijańskie swoich chrześniaków. Nie tylko piękne i drogie prezenty, urodziny czy rocznice ale wzór postępowania, dobre słowo i modlitwa. Ojcze i matko czy wychowujesz, czy wychowałeś swoje dzieci w wierze katolickiej? Ojcze i matko chrzestna ilu masz chrześniaków i czy przyłożyłeś się do ich wychowania chrześcijańskiego? Jak żyją te dzieci, co robią? Czy dziś jeszcze pamiętają o Bogu, czy dziś przyjdą na mszę św. czy przyjmą księdza po kolędzie czy zamkną mu drzwi i spuszczą psa lub wyjadą? Jak wygląda wiara twoich dzieci? Jak pokazałeś im Boga – jako Zbawiciela czy wroga? Zastanów się czy ten chrzest i twoje wychowanie pomogło twojemu dziecku w życiu? Jeśli pomogło, to na pewno jesteś dziś szczęśliwy, a jeśli nie to rób co możesz a na pewno nie ustawaj w modlitwie.
ŹRÓDŁO: Parafia Rzymsko-Katolicka pw. Podwyższenia Krzyża Świętego w Kłodzku