Autor: Ks. Jakub Kozak, wikariusz w parafii św. Jana Pawła II w Siedlcach
Jezus chce wszystkich mieć dla siebie w całości. Misja ewangelizowania pochłania całego chrześcijanina czyniąc z niego najpierw świadka przyjętej Prawdy, następnie głosiciela. Ruch Światło-Życie w latach 70-tych i 80-tych przeżywał okres największego rozwoju. Charyzmat powierzony Ks. Franciszkowi Blachnickiemu stał się nie tylko częścią życia, ale jego zasadą dla wielu ludzi. Sam Sługa Boży wiedząc, że jego wizja Kościoła domaga się heroicznego świadectwa – aktu dopełnienia posługi w wyraźnym oddaniu życia jako ofiary całopalnej. Spełniło się to w trudnym doświadczeniu opuszczenia Polski i ostatnim okresie życia ks. Blachnickiego.
Nakreślony w poprzednich konferencjach obraz rozwoju Ruchu Światło-Życie, chociaż nie jest głównym zadaniem tych rekolekcji, daje nam ogląd kierunków, w które ów rozwój zmierzał. Obok całej różnorodności form rekolekcyjnych dla dzieci, młodzieży, rodzin, kapłanów, wspólnoty życia konsekrowanego pojawił się w pewnym momencie rozwoju plan wyjścia z charyzmatem dalej niż małe grupy. W świadomości Ks. Blachnickiego wizja żywego Kościoła jest narzędziem odnowy dla Kościoła powszechnego. Rozpoczął więc działania mające na celu rozpowszechnienia ideałów poza granicami Polski. Pierwszym miejscem, w którym miał mieć Ruch swoje zagraniczne centrum było Poggio Cesi w diecezji Trivoli we Włoszech. Miało to również związek z wyborem kard. Karola Wojtyły, wielkiego Orędownika Ruchu, na Papieża. W 1981 roku pierwsze osoby zamieszkały w nowym miejscu. Jesienią 1981 roku otworzyła się perspektywa otworzenia domu w ośrodku „Marianum” w Carlsbergu w Niemczech. Działalność Ks. Blachnickiego poza Polską była w tamtym czasie bardzo intensywna. Sprawiła, że wiadomość o wybuchu stanu wojennego zastała go poza granicami kraju. Przeczuwano, że ewentualny powrót do Polski może wiązać się z aresztowaniem ks. Franciszka. Hierarchowie sugerowali więc pozostanie poza granicami kraju. Ostatecznie, mimo osobistego założenia Sługi Bożego, że emigracja jest tylko tymczasowa, ks. Blachnicki do Polski nigdy już nie wrócił.
Przebywanie poza granicami Polski nie pozwoliło Ks. Blachnickiemu pełnić posługi Moderatora Generalnego Ruchu. Swoją misję odnalazł bardzo szybko w ewangelizacji zachodniej Europy. Z właściwą sobie wnikliwością analizował tak odmienną od Polskiej zachodnioeuropejską rzeczywistość. Zrozumiał błędy ustrojów kapitalistycznych, zagrożenia. Dostrzegając je od razu, natychmiast chciał wszystkiemu zaradzić. Dzięki rozłące, która z pewnością była ciężarem, inaczej można było spojrzeć na charyzmat Ruchu. Zaistniałą sytuacja pozwoliła na podjęcie nowych możliwości i działań. Przykładem jest chociażby zaistniałe w 1984 roku wydawnictwo „Maximilianum”. Taka forma posługi w Polsce była ograniczana, w Niemczech zaś dała potężne możliwości. Troska o pielęgnowanie tego dzieła jest obecna w Testamencie ks. Franciszka.
Złożenie ofiary z całego życia w przypadku ks. Blachnickiego to nie tylko energia i zapał wykorzystane maksymalnie w działalności duszpasterskiej. Ofiara wiąże się z cierpieniem, które było doświadczeniem życia tego niezwykłego kapłana. Obecność agentów wokół Założyciela nielegalnego według PRL Ruchu Światło-Życie nie dziwi dziś nikogo. Działalność agenturalna doprowadziła do umieszczenia w najbliższym otoczeniu Ks. Franciszka małżeństwa, którego zadaniem była nieustanna wszechstronna inwigilacja. Kontrolowali oni ośrodek w Carlsbergu, kontakty, spotkania, włączali się na tyle mocno w dzieło Ruchu, że weszli w ścisłe kierownicze struktury. Zdemaskowani zostali przez innych bliskich ks. Blachnickiego. Z pewnością Ojciec wiedział, co się wokół niego dzieje. Jednak jako człowiek niezwykle szczery i prostolinijny, nie mający nic do ukrycia dawał nieustannie szansę. Nie dowierzał, dopóki nie dostarczono mu dowodów, a pomimo tego pracował nadal z tymi ludźmi, dźwigał krzyż wiszącego nad nim wielkiego zagrożenia.
Obok działań agentów SB pojawiały się inne trudności. Dotyczyły one finansów, z którymi na każdym prawie kroku był problem. Emigracja przysporzyła również problemów z niezrozumieniem pomiędzy kapłanami. Z wiekiem przyszły również problemy zdrowotne. Pojawiający się skrzep na nodze stał się przyczynkiem do spisania przez Ks. Blachnickiego Testamentu. Nosi on datę 17 – 18 czerwca 1986 roku.
W tym wszystkim duchowość Ks. Blachnickiego wydaje się być jeszcze głębsza i nieustannie dojrzewająca. Jakby ostatnie lata miały być zwróceniem uwagi na to co najistotniejsze. Osobiście przeżywał to, co do tej pory chciał dać do przeżycia wszystkim członkom Ruchu, wszystkim wchodzącym w charyzmat. Poszczególne dni i miejsca naznaczał Bożym czasem, Bożym wydarzeniem dziś – całą Tajemnicą Boga. Pozwolę sobie zacytować cały odnośny fragment Testamentu Sługi Bożego. Proszę spojrzeć jaka w tym fragmencie jest głębia i intensywność przeżyć duchowych Autora:
Dar czwarty – to dar uczynienia siebie darem całkowitym. Ten dar stał się moim udziałem na przestrzeni ostatnich lat, tu w Carlsbergu. Jest to owoc (trwającej jeszcze) ciemnej nocy zmysłów i ducha. Tyle ich już było – tych nocy. Te Drogi Krzyżowe w okolicznych lasach. Wędrówki do Źródła Mare, na Górę Moria, na Górę Nebo. Przeżywanie Konania Ogrójca i Konania Golgoty. ,,Mistyczne ukrzyżowanie” w Bad Mergentheim. Dokonało się w tym (i dokonuje) ,,przedzieranie się” świadomości i woli ku temu, co ostateczne, nieuniknione, pewne: ku własnej śmierci! Egzystencjalne ,,Amen” na własną śmierć – w przekonaniu i wierze, że śmierć to największe i właściwie jedyne ,,dzieło”, jakiego mogę ,,dokonać” w moim życiu! Bo tylko śmierć nie może być skażona aktem ,,posiadania” siebie.
Nieraz – jak Job – przeklinałem w ,,piekle miłosierdzia” godzinę, w której zostałem poczęty.
Stany te są nie do zniesienia – a jednak są to godziny, dary najcenniejsze. Tutaj Pan, który ,,wydał Siebie” za mnie, uczy mnie oddawać Jemu siebie! O tylko w tym wypełnić się może sens mojego życia!
Dlatego chwała Ci, Boże Niepojęty, za to światło ciemnych nocy, które jedynie może przywrócić mnie Tobie!
Oddawać siebie. Oto szczyt życia chrześcijańskiego!
Ostatecznie zdążamy w rekolekcjach właśnie do tego – oddawania siebie. Odkrycia ile mi zostało dane i odkrycia że ja mogę wszystko oddać! Tak! Mogę wszystko oddać! To jest prawdziwa wolność. Nowotestamentalne pojęcie ofiary jest wszak jednoznaczne. My jesteśmy ofiarą!
Wszystko co powiedzieliśmy już sobie o ks. Blachnickim jest konkretnym spełnieniem słów, które są dla każdego z nas mocnym wyzwaniem: A zatem proszę was, bracia, przez miłosierdzie Boże, abyście dali ciała swoje na ofiarę żywą, świętą, Bogu przyjemną, jako wyraz waszej rozumnej służby Bożej. Nie bierzcie więc wzoru z tego świata, lecz przemieniajcie się przez odnawianie umysłu, abyście umieli rozpoznać, jaka jest wola Boża: co jest dobre, co Bogu przyjemne i co doskonałe. (Rz 12,1-2).
Stary Testament w przepisach kultycznych dokładnie opisywał co Bogu można ofiarować. Znajdziemy w Biblii wytknięte nieszczere ofiary, posiadające skazę. Bóg skarży się człowiekowi, że nie jest traktowany tak, jak jest tego godzien.
Gdy bowiem przynosicie ślepe [zwierzę] na ofiarę, czyż nie jest to rzeczą złą? Albo gdy przynosicie chrome i chore, czyż to nic złego? Ofiarujże to twemu namiestnikowi! – czy będzie mu miłe i czy życzliwie cię przyjmie? – mówi Pan Zastępów. A teraz zwracajcie się z prośbą do Boga, aby się zmiłował nad wami. Wyście popełnili to [zło] – czy więc On będzie przychylny dla kogokolwiek z was? – pyta Pan Zastępów. Niechby ktoś spośród was raczej zamknął drzwi [świątyni], byście nie zapalali świateł na ołtarzu moim nadaremnie. Nie mam Ja upodobania do was, mówi Pan Zastępów, ani Mi nie jest miła ofiara z waszej ręki.
Albowiem od wschodu słońca aż do jego zachodu
wielkie będzie imię moje między narodami,
a na każdym miejscu dar kadzielny będzie składany
imieniu memu i ofiara czysta.
Albowiem wielkie będzie imię moje między narodami –
mówi Pan Zastępów.
Wy zaś bezcześcicie je, mówiąc: Stół Pański jest splugawiony, bo składane na nim ofiary są miernej wartości. Powiadacie też: Cóż to za umęczenie! – i tak pogardzacie nim, mówi Pan Zastępów, a przynosicie zwierzę skażone: chrome i chore – i składacie na ofiarę. Czy mam to przyjąć z upodobaniem z ręki waszej? – pyta Pan. Dlatego niech będzie przeklęty oszust, który mając w swej trzodzie samca, ślubuje [złożyć go na ofiarę], a potem składa Panu zwierzę skażone, gdyż Ja jestem potężnym Królem a imię moje będzie wzbudzać lęk między narodami. (Ml 1, 8-14)
Bóg z miłości do człowieka sam uczynił siebie Ofiarą – Oto odpowiedź Boga na kondycję człowieka. Ludzka słabość staje się okazją do pokazania Bożej mocy. Podczas gdy człowiek nie potrafi sprostać wymaganiom Prawa Bóg sam z siebie składa Ofiarę. Jezus Chrystus jest ofiarą przebłagalną za grzechy nasze i nie tylko za nasze, lecz również za grzechy całego świata (1 J 2,2). Tylko przyjęcie ogromu tej Miłości poprzez wielkopostne zatrzymanie się przy Jezusie cierpiącym na Drodze Krzyżowej, w Misteriach Pasyjnych i Gorzkich Żalach pozwala samemu wejść w moc tej jedynej nieskalanej hostii – Ciała Pańskiego i w sobie przeżywać nieustanną nowość wydawania życia. Naszym powołaniem jest nieustannie odpowiadać Bogu całym życiem: TAK! We wszystkim TAK! Dopiero dzięki nieskalanej i jedynej doskonałej Ofierze naszego Pana Jezusa Chrystusa może człowiek – a więc ja i Ty być nieustannym ogniem i płomieniem (zob. Kpł 6, 6) przed Bogiem i dla bliźnich.
Pytania do refleksji:
- Czy jesteś oddany Bogu całkowicie czy tylko w pewnych obszarach? Ile z Twojego życia jest w rękach Boga? Spróbuj odnieść to do całości życia.
- Jaki jest Twój zapał? Czy potrafisz walczyć z pokusami i przeciwnościami? Czy zbyt łatwo się nie załamujesz?
- Gdzie w Twoim życiu dzieje się Słowo Boże? Czy potrafisz jak ks. Blachnicki nazywać poszczególne miejsca Kalwarią, Wieczernikiem, Cedronem, Kaną? Jeśli tak to dlaczego właśnie te?
- Czy spisałeś już swój testament?