NOBISCUM AD CAELUM…

Wstąpmy do Ogrodu Pana

 

Dzisiaj w Kościele Katolickim przeżywamy wspomnienie NMP z Góry Karmel. O pojawieniu się szkaplerza w pobożności karmelitańskiej powiedziała w rozmowie z Marią Rachel Cimińską, Iwona Wilk radna prowincjalna Krakowskiej Prowincji Świeckiego Zakonu Karmelitów Bosych (OCDS).

(więcej…)

Czego uczy nas kryzys ekonomiczny?

Ja, Bóg, jestem twoim Pocieszycielem…

W wydanej w 2006 roku książce „Kiedy nadchodzi kryzys” niemiecki ekonomista Max Otte przepowiedział, że tak szerokie udzielanie kredytów hipotecznych doprowadzi w końcu do zapaści finansowej. Jego zdaniem rozpowszechniona w amerykańskich instytucjach finansowych praktyka przyznawania pożyczek przekraczających zdolność kredytową klienta musiała doprowadzić do tego, że nadmiernie obciążeni długami właściciele domów nie będą w stanie spłacić swoich zobowiązań. Otte przewidział również znaczny spadek wartości dolara amerykańskiego, który wywoła ogólnoświatowy kryzys gospodarczy.

Należy ze smutkiem przyznać, że przepowiednie niemieckiego ekonomisty ziściły się. W ciągu ostatnich kilku lat miliony ludzi straciły pracę. Mamy do czynienia z rekordową liczbą eksmisji. Dług publiczny poszybował w górę, a niektóre kraje tylko znaczna pomoc finansowa może uchronić przed bankructwem. Rodziny robią, co mogą, aby utrzymać się na powierzchni, stawiając czoło niewyobrażalnym problemom. „Wielka recesja”, jak mówi się o obecnym kryzysie w Stanach Zjednoczonych, daje się wielu ludziom poważnie we znaki.

 

Zbliżając się do końca kolejnego trudnego finansowo roku, prawie wszyscy zaczynamy doświadczać na własnej skórze skutków poważnego kryzysu gospodarczego i rozumieć, że jego zażegnanie będzie wymagało długiego czasu.

W naszych artykułach nie będziemy koncentrować się bezpośrednio na gospodarce ani sprawach finansowych. Nie chcemy też roztaczać przed czytelnikami ponurych i przytłaczających wizji przyszłości. Z pewnością też nie będziemy głosić tezy, że wszystkie nasze problemy można rozwiązać przy pomocy modlitwy i częstszego niż zwykle chodzenia na Mszę świętą. Chcemy natomiast mówić o Jezusie, który nas pociesza oraz pomaga nam uporać się ze zniechęceniem i niepokojem, które często towarzyszą sytuacjom niepewności ekonomicznej.

 

■ ZASIĘG KRYZYSU

W ostatnich latach byliśmy świadkami upadku wielu znanych instytucji finansowych, jak założony w 1923 roku bank Bear Stearns czy działający od 1850 roku bank Lehman Brothers. Także jeden z wiodących banków  szwajcarskich, UBS, stanął w 2010 roku na krawędzi bankructwa, a wiele innych instytucji na całym świecie przeżywało poważne problemy lub nawet ogłaszało upadłość. Wiele państw i przedsiębiorstw wprowadziło programy oszczędnościowe, czego wynikiem jest znaczny spadek zatrudnienia, a także cięcia budżetowe w takich dziedzinach, jak edukacja, pomoc społeczna, emerytury czy ochrona zdrowia.

Wszystko to odbija się w ujemny sposób na codziennym życiu rodzin. Niedawne badania opinii publicznej w Stanach Zjednoczonych wykazały, że aż 55% dorosłych w wielu produkcyjnym doświadczyło jakichś problemów związanych z pracą, jak na przykład dłuższy czy krótszy okres bezrobocia, obniżka płacy, zmniejszenie liczby godzin czy przymusowe przeniesienie na niepełny etat. Na pytanie: „Jak sądzisz, ile czasu zajmie ci wyjście z trudnej sytuacji finansowej?”, 15% respondentów odpowiedziało, że zajmie to rok lub dwa, 40% respondentów wybrało odpowiedź trzy do pięciu lat, a kolejne 10 % uznało, że będzie potrzebowało sześć do dziesięciu lat. Na ten pesymistyczny pogląd mają wpływ między innymi: wysokie bezrobocie, rosnące ceny benzyny, spadające ceny nieruchomości oraz rosnące w zastraszającym tempie zadłużenie państwa.

Recesja dotknęła zwłaszcza ludzi ubogich. W grudniu 2010 roku jedna z angielskich organizacji charytatywnych, Barnardo, opiekująca się dziećmi i młodzieżą, podała, że: „Niemal wszystkie rodziny, z którymi pracujemy, w ostatnich dwóch latach odnotowały spadek dochodów w gospodarstwie domowym. Rodziny te mają poważne problemy z zaspokojeniem podstawowych codziennych potrzeb, takich jak zakup żywności, ogrzewanie domu czy opłacenie czynszu. Nieopłacone rachunki są na porządku dziennym, a groźba odcięcia od tak podstawowych usług

jak ogrzewanie czy gaz staje się realna”.

Kryzys nie jest jednak tylko problemem ludzi biednych. Także rodziny klasy średniej zmagają się z problemami. Jak twierdzi Vicky Escarra z organizacji Feeding America (Nakarmić Amerykę), największej amerykańskiej organizacji walczącej z głodem, liczba zagrożonych rodzin rośnie w katastrofalnym tempie: „Pod koniec okresu ożywienia gospodarczego w 2007 roku liczba Amerykanów zagrożonych niedożywieniem była szacowana na trzynaście milionów. Kiedy jednak w 2008 roku rozpoczęła się recesja, liczba zagrożonych niedożywieniem Amerykanów wynosiła już siedemnaście milionów, co stanowi najwyższy odnotowany wynik”.

 

■ DOBRA NOWINA?

Jednak przysłowie: „Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło”, które sprawdza się przy większości trudnych wydarzeń, także w obliczu obecnego kryzysu gospodarczego okazuje się prawdziwe. Nieszczęścia często skłaniają ludzi do refleksji nad sobą oraz wprowadzania pewnych zmian w swoim myśleniu i stylu życia. Badanie  przeprowadzone przez Uniwersytet w Wirginii, poświęcone skutkom recesji w rodzinach, wykazało na przykład, że małżeństwa chodzące wspólnie do kościoła odczuwają mniejszy niepokój niż te, które do kościoła nie chodzą – chociaż obie grupy zostały dotknięte kryzysem w tym samym stopniu. W raporcie czytamy: „Pary, które wspólnie chodzą do kościoła, cieszą się wyższą jakością relacji małżeńskiej, przeżywają mniej stresów na tle trudności finansowych, a w obliczu recesji ich zaangażowanie w małżeństwo pogłębia się”.

Inne dobro wynikające z kryzysu wiąże się z bardziej odpowiedzialnym zarządzaniem finansami domowymi. Przeprowadzane badania wykazały, że ponad połowa obywateli Stanów Zjednoczonych w wyniku kryzysu znacząco ograniczyła swoje wydatki. Wiele rodzin opracowało budżet domowy i ustaliło listę wydatków priorytetowych. Minęły czasy kupowania wszystkiego, na co się miało ochotę – i zaciągania w tym celu kolejnych kredytów. Rodziny wprowadzają wiele innych zmian idących w podobnym kierunku. Pojawiają się z powrotem przydomowe ogródki warzywne. Ludzie sami pieką chleb i ciasta. Droższe formy rozrywki zostały zastąpione przez darmowe, ogólnodostępne imprezy. Rodziny odwiedzają muzea, chodzą wspólnie na spacery czy grają w gry planszowe,

zamiast chodzić do kina czy restauracji. Wszystko to prowadzi do głębszych i mocniejszych relacji rodzinnych. Rodzice i dzieci wspólnie pracują w ogrodzie, gotują obiady i cieszą się prostymi radościami życia.

W 2009 roku w czasopiśmie Time ukazał się artykuł dziennikarki Nancy Gibbs na temat nieoczekiwanych korzyści płynących z recesji: „Nikt nie życzy sobie nieszczęścia. Jednak próbując dźwignąć się z gruzów, odkrywamy, że nasze bogactwo przesłaniało nam prawdziwe skarby. Szczęścia nie kupuje się za pieniądze – uczy tego Pismo Święte, a potwierdzają badania naukowe. Od momentu osiągnięcia średniego poziomu dochodów, bogactwo i zadowolenie rozchodzą się w dwie różne strony. Badania wykazują, że milioner nie jest szczęśliwszy od tego, kto zarabia dwadzieścia razy mniej. Obecnie jedna trzecia respondentów stwierdza, że spędzają więcej czasu z rodziną i przyjaciółmi. Liczba badanych twierdzących, że ich relacje z dziećmi w czasie kryzysu poprawiły się, jest cztery razy większa od tych, którzy twierdzą, że uległy one pogorszeniu. Mentalność konsumencka sprawia, że wciąż chcemy mieć coraz więcej; podczas gdy atmosfera oszczędności i zapobiegliwości skłania nas do wdzięczności za wszystko, co nam się udało zdobyć”.

 

■ MIEJMY NADZIEJĘ

Św. Paweł w swoich listach zachęca wierzących, by złożyli swą wiarę i nadzieję w Ewangelii. Wzywa ich – i nas – do refleksji nad tym, czego Jezus dokonał dla każdego z nas, umierając na krzyżu za nasze grzechy, i do znajdowania radości w Jego zmartwychwstaniu. W Liście do Rzymian Paweł pisał: „chlubimy się nadzieją chwały Bożej” (Rz 5,2). Wyraził w ten sposób naszą pewność, że Jezus przygotował nam miejsce w niebie. Cieszymy się tym, w co wierzymy i czego z nadzieją oczekujemy, choć nie możemy jeszcze tego zobaczyć. Paweł ciągnie dalej tę myśl w sposób następujący: „Ale nie tylko to, lecz chlubimy się także z ucisków, wiedząc, że ucisk wyrabia wytrwałość, a wytrwałość – wypróbowaną cnotę, wypróbowana cnota zaś – nadzieję. A nadzieja zawieść nie może, ponieważ miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany” (Rz 5,3-5).

Uciski i próby są rzeczywistością, od której nikt z nas nie jest w stanie uciec. Paweł mówi nam jednak, że nawet w obliczu poważnych przeciwności wciąż możemy pokładać nadzieję w Chrystusie i na Nim polegać. Kiedy tak  czynimy, nasza nadzieja nie tylko daje nam siły do życia, lecz także umacnia i wyszlachetnia nasz charakter, czyniąc nas bardziej podobnymi do Jezusa.

Nadzieja, o której pisze Paweł, nie jest jakimś zabiegiem psychologicznym, który ma podnieść nas na duchu. Jest ona dziełem łaski Bożej, którą Bóg codziennie nas obdarza. Jest dziełem nieskończonej miłości Boga. Ludzka nadzieja zawodzi, lecz nadzieja złożona w Bogu nie zawiedzie nigdy. Dlaczego? Dlatego że, jak pisze Paweł,

Bóg nieustannie wlewa swoją miłość w nasze serca.

W trudnych czasach pokładanie nadziei w Jezusie jest dla nas szczególnie ważne. Uwierzmy, że naprawdę nic, ani światowy kryzys, ani ucisk, ani prześladowanie, ani głód, ani nagość, ani niebezpieczeństwo, ani miecz (por. Rz 8,35) nie jest w stanie odłączyć nas od miłości Chrystusa. Absolutnie nic nie jest w stanie odłączyć nas od Niego!

Uchwyćmy się więc mocno nadziei, którą niesie nam Boża miłość. Złóżmy wiarę w Bogu, który pomoże nam przetrwać trudne czasy. Oby Bóg nam błogosławił i pocieszał nas w swojej miłości, którą wciąż wylewa na nas i na cały Kościół.

NR 8 (218) 2011


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *