NOBISCUM AD CAELUM…

Wstąpmy do Ogrodu Pana

 

Dzisiaj w Kościele Katolickim przeżywamy wspomnienie NMP z Góry Karmel. O pojawieniu się szkaplerza w pobożności karmelitańskiej powiedziała w rozmowie z Marią Rachel Cimińską, Iwona Wilk radna prowincjalna Krakowskiej Prowincji Świeckiego Zakonu Karmelitów Bosych (OCDS).

(więcej…)

Czy Bóg potrzebuje męczenników?

Autor:  Ks. Jerzy Duda, WSD im. Jana Pawła II w Siedlcach


O sensie męczeństwa w nauczaniu Ojców Kościoła

Pierwsze wieki rodzącego się Kościoła bywają często określane w historii jako „era męczenników”. Błyskawiczny rozwój chrześcijaństwa, jego nowość, atrakcyjność i ekspansja, szybko wzbudziły zaniepokojenie i wrogość zarówno ze strony fundamentalistycznych środowisk judaistycznych, jak też szeroko rozumianego świata pogańskiego.

Już Dzieje Apostolskie opisują pierwsze pogromy i śmierć uczniów Chrystusa[1]. Niezrozumienie, celowo podsycane oskarżenia, nienawiść ze strony pogańskiej ludności, rzymska polityka religijna dążąca do podporządkowania konfesji swoim celom, doprowadziły do lokalnych, a z czasem powszechnych wystąpień przeciwko Kościołowi. Do dnia dzisiejszego zachowały się opisy męczeństwa chrześcijan praktycznie we wszystkich częściach Cesarstwa: w Judei, Syrii, Galii, Afryce, Italii i innych. Ocalały między innymi nieliczne acta martyrum, urzędowe protokoły rzymskich przewodów sądowych przeciw chrześcijanom, bądź ich literackie opracowania – passiones – które relacjonują represje i przebieg procesów. Szczególnie dramatyczne wydarzenia rozegrały się za rządów cesarzy: Decjusza i Dioklecjana, którzy próbowali aktami administracyjnymi zniszczyć Kościół i odnowić dawne kulty pogańskie[2]. W tym czasie doszło do najbardziej drastyczny i bestialskich aktów przemocy. Relacjonujący te wydarzenia Euzebiusz z Cezarei w Historii Kościelnej oraz w dziele pt: O męczennikach palestyńskich pisze o aresztowaniach, niszczeniu chrześcijańskich miejsc kultu oraz przedmiotów i ksiąg liturgicznych, sprzedawaniu chrześcijan do niewoli, bądź do domów publicznych, okrutnych i nieludzkich torturach, krzyżowaniu, śmierci na arenach, paleniu na stosach, masowych rzeziach i publicznych egzekucjach. Kościół cierpiał, ale też się umacniał. Będący świadkiem tych wydarzeń Tertulian napisał swoje sławetne zdanie: „Semen est sanguis christianorum” (Nasieniem jest krew męczenników)[3].Męczeństwo nie było więc dla chrześcijan jedynie kwestią czysto intelektualną, lecz swego rodzaju środowiskiem w którym kształtowała się wiara, doktryna i życie Kościoła. Odpowiedzią na nienawiść i prześladowania była rozwijająca się na coraz większą skalę literatura apologetyczna. Jako przykład można przywołać słowa Speratusa, jednego z chrześcijan, zachowane w sądowych aktach męczeństwa chrześcijan scylitańskich ze 180 r. Odpowiadając na zarzuty rzymskiego prokonsula rzekł:

„Nigdy nie popełniliśmy nic złego, nie współdziałaliśmy w żadnej zbrodni, nikomu nie złorzeczyliśmy, przeciwnie, nawet dziękowaliśmy (Bogu), gdy nas źle traktowano; dlatego szanujemy również naszego cesarza. […] Służę Bogu, którego nikt z ludzi nie widział ani własnymi oczami widzieć nie może; nie po­pełniłem kradzieży, przeciwnie, jeśli cokolwiek kupuję, płacę, bo uznaję mego Pana, Króla królów i Władcę wszystkich ludów”[4].

Chrześcijanie byli świadomi, iż w otaczającym ich świecie, jego strukturach społeczno-politycznych daje się zauważyć pewną zgodę zła, sprzysiężonego przeciwko Chrystusowi i jego uczniom. Orygenes (zm. około 253 r.), jeden z najwybitniejszych myślicieli wczesnechrześcijański, syn aleksandryjskiego męczennika, napisał dzieło: Exhortatio ad martyrium, w którym dogłębnie tłumaczy to zjawisko. Pisze, iż podobnie jak wrogie sobie żydowskie ugrupowania saduceuszy i faryzeuszy zjednoczyły się, by doprowadzić do zguby Jezusa, jak Herod i Piłat, stali się przyjaciółmi, dzięki niesprawiedliwości, tak i w życiu codziennym dostrzec można szczególną jednomyślność, zarówno diametralnie różnych szkół filozoficznych, jak pluralistycznych środowisk społecznych, wymierzoną przeciwko Chrystusowi i Jego Kościołowi[5]. Siłom zła oraz ludziom im oddanym nie zależy na prawdzie i sprawiedliwości. Opowiedzenie się bowiem za tymi wartościami wymagałoby przeciwstawienia się władcom tego świata, nawrócenia i przyjęcia zasad objawionych w Ewangelii. Jest to trudne do przyjęcia dla tych, co są pod panowaniem grzechu[6]. Tacy ludzie wykorzystują wszystkie dostępne im środki, by doprowadzić do zguby Pana i Jego wyznawców. Jaskrawym tego przykładem był proces Piłatowy opisany w Biblii, kiedy to przedstawiono fałszywych świadków, którzy zeznawali nieprawdę przeciwko Chrystusowi. Jezus przez całe swoje sprawiedliwe życie, a w sposób szczególny dobrowolnie przyjętą śmierć krzyżową ukazał absurdalność ich argumentów oraz obnażył fałsz zarzutów. To było Jego świadectwo[7]. Dlatego też wyznawcy Chrystusa walczą o prawdę nawet za cenę poświecenia swojego życia przez męczeństwo[8]. W ten heroiczny sposób mogą najlepiej naśladować swojego Mistrza. Scholarcha z Aleksandrii ów radykalny akt świadectwa nazywa chrztem krwi (baptismum sanguinis) i przypisuje mu szczególne znaczenie teologiczne. Zastosowanie analogii do pierwszego i najważniejszego dla chrześcijan sakramentu chrztu nie jest tutaj przypadkowe. W VII Homilii do Księgi Sędziów pisze o tym w sposób następujący:

Jedynie chrzest krwi czyni nas czystszymi aniżeli dokonuje tego chrzest wody. […] Niewielu bowiem jest tak błogosławionych, którzy otrzymawszy ten chrzest mogą go zachować w nieskażonym stanie do końca życia; kto zaś zostanie ochrzczony tamtym chrztem, nie może już więcej grzeszyć[9].

Można więc powiedzieć, iż jeśli chrześcijanin dobrowolnie wybiera męczeństwo, naśladując Chrystusa, otrzymuje najpełniejszą formę chrztu, którego chrzest z wody jest jedynie sakramentalnym obrazem. Dlatego też, zdaniem Crouzela, traktowanie w późniejszej teologii chrztu krwi, czy też chrztu pragnienia, jako swego rodzaju substytutu chrztu w wodzie, nie jest w pełni adekwatne nauczaniu Orygenesa[10].

Przystąpmy teraz do odpowiedzi na postawione w tytule artykułu pytanie: czy Bóg potrzebuje męczenników? Zgodnie z nauczaniem Ojców Kościoła, Bóg jest dokonały i święty. Niczego nie potrzebuje od swego stworzenia. To On jest dawcą życia i wszystko do Niego należy. Ofiara męczennika nie czyni Go bardziej szczęśliwym czy potężniejszym. Męczenników potrzebuje nie Bóg, lecz Kościół i świat.

Grecki termin μαρτύριον, od którego pochodzi polskie słowo męczeństwo, przeszedł w świecie antycznym swoistą ewolucję znaczeniową, na którą bez wątpienia wpłynęło rodzące się chrześcijaństwo oraz kształtujące się w nim idee teologiczne[11]. Termin ten występuje na kartach Nowego Testamentu głównie w znaczeniu klasycznym: jako świadectwo o czynach, dziełach Bożych (Mt 8,4; Mk 1,44), jako wyznanie, chlubienie się (1 Kor 2,1; 2 Kor 1,12; 2 Tm 1,8)[12]. W sposób szczególny jako świadectwo o Jezusie Chrystusie i Jego zmartwychwstaniu (Łk 24,48; Dz 1,22). Apokalipsa ukazuje Chrystusa jako świadka (Ap 3,14), zaś akt śmierci sprawiedliwych, którzy oddali życie z powodu Słowa Bożego nazywa świadectwem (Ap 6,9). Prześladowania pierwszych uczniów, śmierć apostołów, nienawiść i pogromy, które dotykały wspólnot wierzących  sprawiły, iż termin μαρτύριον zaczął pojawiać się coraz częściej w znaczeniu radykalnego wyznania wiary w godzinie próby, przez publiczne świadectwo dane Chrystusowi, przypieczętowane dobrowolnym przyjęciem cierpienia i śmiercią za wiarę[13]. Potwierdzenie tego faktu odnajdujemy w najstarszych zabytkach literatury wczesnochrześcijańskiej[14]. Ojcowie Kościoła uważali, iż męczeństwo jest odwzorowaniem tajemnicy paschalnej Chrystusa. Zatem należy je taktować jako najwyższy stopień doskonałości chrześcijańskiej i najpełniejszy wyraz imitatio Christi. Zjednoczenie z Chrystusem w jego męce jest bowiem również współudziałem w dziele odkupienia. Śmierć męczennika jest nie tylko potwierdzeniem jego wiary, osobowego związku z Bogiem czy też prawdy głoszonej przez niego Ewangelii, lecz ma również charakter soteriologiczny. Podobnie jak chrzest krwi Jezusa stał się oczyszczeniem dla świata, tak również chrzest krwi męczennika niesie ze sobą łaskę okupienia win[15]. Przez oddanie życia męczennik otrzymuje od Boga łaskę oczyszczenia się z grzechów oraz możliwość wstawiennictwa dla tych, którzy z powodu słabości oddalili się od pierwotnej gorliwości i popadli na powrót pod władanie zła. Znajdujemy tutaj potwierdzenie prastarej praktyki kościelnej postrzegania chrześcijan, którzy oddali życie za wiarę jako świętych i błogosławionych oraz szukania u nich orędownictwa przed Bogiem[16].

W nauczaniu Ojców Kościoła możemy odnaleźć jeszcze inny wymiar rozumienia męczeństwa. Nie oznacza bowiem ono jedynie fizycznej śmierci za Chrystusa. W sensie szerszym męczeństwo należy do obowiązku każdego chrześcijanina. Oddać życie dla Chrystusa to dać się przybić razem z nim do krzyża i umrzeć dla tego świata[17]. W sensie moralnym oznacza to dla odrzucenie pożądliwości oraz cielesnego sposobu postępowania. Chrześcijanin umierając dla grzechu upodabnia się do Chrystusa, który zwyciężył wszelkie pokusy i ofiarował swoje życie Ojcu, jako doskonałą ofiarę uwielbienia. Każdy więc wierzący zobowiązany jest do dążenia do świętości na wzór Jezusa Chrystusa. Takie życie już tutaj na ziemi pozwala doświadczyć w jakimś stopniu dóbr, które będą udziałem świętych w niebie. Będzie to również najpiękniejsze świadectwo dla świata o prawdzie Ewangelii.

Podsumowując możemy powiedzieć, iż nakreślony przez nauczycieli wczesnego Kościoła heroiczny ideał doskonałości miał służyć nie tylko umocnieniu chrześcijan w czasie próby i prześladowań, lecz również przypomnieć o podstawowym zadaniu apostolskiego posłannictwa wszystkich wierzących w Chrystusa, jakim jest świadectwo. Jest ono również i dzisiaj szczególnie aktualne.




[1] Por. Dz 4, 1-21; 5, 17-41; 22, 20.

[2] Por. J. Daniélou, H. Marrou, Historia Kościoła. Od początku do roku 600, tłum. M. Tarnowska, Warszawa 1986, 165-168, 185-187.

[3] Tertullianus, Apologeticus 50, 13.

[4] Acta Martyrum Scillitanorum, w: M. Michalski, Antologia literatury patrystycznej, t. I, Warszawa 1975, s. 137-138.

[5] Por. Origenes, Commentarium in Evangelium Matthaei XII, 1.

[6] Por. Origenes, Commentarium in Epistulam ad Romanos III, 2.

[7] Por. Origenes, Contra Celsum, Praefatio 1.

[8] Por. Origenes, Commentarium in Evangelium Matthaei XII, 27.

[9] Origenes, Homiliae in Iudices VII, 2 (PG 12, 980-981; Homilie o Księdze Sędziów [tłum. S. Kalinkowski] [Warszawa 1986] 173-174).

[10] Por. Crouzel, Orygenes, 275.

[11] Por. M. Wysocki, Męczeństwo w ujęciu patrystycznym, EK XII, 699-701.

[12] Por. S. Szymik, Męczeństwo w Biblii, EK XII, 695-697.

[13] Por. M. Wysocki, dz. cyt, 699-700.

[14] Por. Ignatius Antiochenus, Epistula ad Romanos 7, 1; Hermas, Similitudo VIII, 6.

[15] Por. Origenes, Exhortatio ad martyrium 30.

[16] Poświadczenie tego faktu odnajdujemy również na poziomie kultu starożytnego Kościoła, gdzie w kalendarzu liturgicznym nie wspomina się świętych w dzień ich ziemskich urodzin, lecz w dzień ich męczeństwa, gdyż wtedy właśnie narodzili się dla nieba.

[17] Por. Origenes, Commentarium in Evangelium Matthaei XII, 27.


Foto. www.botschaftderwoche.de

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *