Lud izraelski był narodem o twardym karku, o czym wspomina sam Pan Bóg. Zatem, aby Słowo Boże miało dotrzeć do ich serc i myśli potrzeba było równie twardej ręki. Niejednokrotnie literą prawa ludzkiego kwestionowali prawo boże i konstytuowali fałyszywy obraz Boga, tworząc z Niego egzemplarnego urzędnika, liczącego na każde potknięcie człowieka. Wychodzili z założenia, że Bóg jest tylko sprawiedliwy i trzymając się twardo ustaniowionych praw unikniemy Jego gniewu. Zapominali tymczasem, że sprawiedliwość boża nie ma podstawy w sprawiedliwośći ludzkiej. Otóż ową sprawiedliwością Bożą, jest Jego Miłosierdzie. Bo gdyby Pan Bóg postępował analogicznie do praworządności ludzkiej, to któż z nas zasługiwałby na niebo?
W dzisiejszym, pierwszym czytaniu dowiadujemy się o kolejnym braku ufności w Bożą Miłość Izraelitów. Szemrają przeciwko Bogu, a On zsyła na nich węże kąsające. Proszą więc Mojżesza, aby wstawił się za Nimi po raz kolejny u Boga. Wszechmocny lituje się nad nimi i nakazuje Mojżeszowi zawiesić węża na palu, innymi słowy- wywyższyć go. Każdy ukąszony, który spojrzy na niego, zostanie przy życiu. Izrael otrzymuje kolejną szansę. Jednocześnie Bóg sprawia, że to, co wcześniej było czynnikiem sprawczym nieszczęścia, teraz staje się podmiotem wielkiej radości. Wąż wywyższony na palu traci zdolność kąsania, zostaje uśmiercony i pokonany, a kto spojrzy na niego zostaje w sposób cudowny ocalony. Jezus wspomina o tym incydencie w swoich słowach do Nikodema, uwidaczniając paraleizm swojego wywyższenia na krzyżu, który stanie się początkiem radości ludu odkupionego, a wywyższeniem na palu węża, również będącym obiektem niewysłowionego szczęścia. W ST wąż stał się podmiotem wyzwolenia człowieka od zguby doczesnej, w NT natomiast Jezus jest osobą, która uratuje człowieka od klęski wiecznej.
W Ewangelii natomiast uwidacznia się ból Jezusa, który niezmiernie kocha człowieka i jest zaniepokojony zatwardziałością serc faryzeuszy. Strofuje ich, daje do zrozumienia, że jeśli się nie nawrócą i nie zmienią swego dotychczasowego życia, pomrą w grzechach. Demonstruje swoją harmonię i współistnienie z Ojcem. Wyjaśnia, że Jego nauki, potwierdzone czynami pochodzą od Ojca, bo taka jest Jego wola. Niejako sygnalizuje swoją śmierć, mówiąc o Swoim wywyższeniu. Swoimi słowami daje do zrozumienia, że nie jest Jego przeznaczeniem życie tu na ziemi, ale wypełnienie Swojej misji i pójście do Ojca w niebie. Serca faryzeuszy są tak nieskore do przyjęcia Słowa Bożego, że nie dostrzegają, iż mówi im o Królestwie Bożym, do którego przecież i oni w ich mniemaniu zmierzają. Jezusowi zależy na zbawieniu każdego człowieka i na dogłębnym zjednoczeniu się z każdym Swoim dzieckiem. Czy ja pragnę się zmienić dla Chrystusa? Czy w chwilach komplikacji złorzeczę Bogu, jak Izraelici? Czy jestem wierny tylko wtedy, gdy życie jest bezproblemowe i pozbawione cierpienia?