Jesteśmy jednością ciała, psychiki i ducha. Na każdym z wymienionych poziomów możemy doświadczać właściwych mu przyjemności, jednak korzystanie z nich wymaga czujności.
Przemiana
„Boże, jakiego mnie stworzyłeś, takiego mnie masz” – przypomniałem sobie to powiedzenie podczas dyskusji o ascezie, wyrzeczeniach i poście. Sporo osób na sam dźwięk tych słów reaguje natychmiastową obroną: „To nie dla mnie”, „Próbowałem, ale nie dam rady” itp. Skąd takie reakcje (również u świadomych chrześcijan)? Myślę, że ich źródłem jest przekonanie, które leży u źródeł przytoczonego na początku powiedzenia. Wyraża ono niewiarę w możliwość zmiany, a tym samym przeczy możliwości rozwoju. Jest szkodliwe, jeśli wręcz nie „anty-chrześcijańskie”.
„Bóg chrześcijan jest Bogiem przemiany” – mówi Ojciec Pio. Myśląc o przemianie, myślimy o rozwoju; chcemy, aby w jakiejś dziedzinie naszego życia dokonał się postęp, by pojawiła się nowa, lepsza jakość. Pragnienie rozwoju jest wpisane w każdego człowieka; my – chrześcijanie jesteśmy do niego wprost wezwani. Dobitnie wyraził to w Liście do Rzymian św. Paweł, mówiąc o konieczności przemiany starego (cielesnego) człowieka w nowego (duchowego) oraz o potrzebie ciągłego odnawiania umysłu poprzez dążenie do coraz głębszego rozumienia wszystkich ważnych spraw naszego życia.
Szczęście
Człowiek pozbawiony możliwości doświadczania przyjemności nie jest w stanie żyć, a jeśli nawet przetrwa, to jego równowaga wewnętrzna jest zagrożona. Wszak Stwórca powołał nas do szczęścia. Jako istoty cielesno-psychiczno-duchowe możemy na każdym z tych „poziomów” doświadczać właściwych im przyjemności. Naszym ciałem odbieramy przyjemności zmysłowe, takie jak dobre jedzenie czy rozkosze seksualne. Nasza sfera psychiczna (w tym umysł) dostarcza nam przyjemności witalnych, płynących z dobrego zdrowia, zharmonizowanej emocjonalności, jasnego umysłu; możemy doświadczać przyjemności z obcowania ze sztuką, zdobywania wiedzy, rozumienia…
Przyjemności z obu poziomów są dobre, są darem Stwórcy. Korzystanie z nich wymaga jednak czujności… Oddając się bez umiaru przyjemnościom zmysłowym, np. zbyt często dogadzając sobie jedzeniem, rujnujemy nasze zdrowie, zamykając sobie możliwość doświadczania przyjemności z „wyższej półki”. Podobnie możemy dać się usidlić przyjemnościom witalnym, skoncentrować wysiłek np. na dbaniu o zdrowie (i rzeczywiście długo czerpać z dobrego zdrowia zadowolenie), ale ono w miarę naszego starzenia się tak czy inaczej przeminie, znajdując kres w śmierci ciała… A więc przyjemności witalne, choć stabilniejsze od zmysłowych, mają charakter przemijający. Co nam zostaje? Okazuje się, że wieczne, niezmienne w swej istocie zadowolenie czy spełnienie, a mówiąc wprost, szczęście (słowo „przyjemność” już tu nie pasuje) możemy znaleźć w nieprzemijającej sferze duchowej.
Doceniając przyjemności zmysłowe i witalne w duchu dziękczynienia dla ich Dawcy, warto zdać sobie sprawę z ich przemijającej natury i… szukać dróg-sposobów otwierania się na sferę duchową. Tak rozumiałbym rozwój człowieka w ogóle, a chrześcijański w szczególności.
Wyrzeczenie
Czy wyrzeczenie ma ze szczęściem cokolwiek wspólnego? Czy może ono wspomagać nasz rozwój? Podejmując wyrzeczenie, z wolnego wyboru decydując się na doświadczenie dyskomfortu czy trudu, przyjmujemy postawę, dzięki której „może wyzwalać się wszystko, co we mnie siedzi, moje niespełnione marzenia, tęsknoty, moje namiętności, myśli krążące wokół mnie samego, (…) wewnętrzne rany, które człowiek w sobie ukrywał z trudem przy pomocy zewnętrznego aktywizmu albo przez częste zadowolenie w jedzeniu i piciu” (A. Grün, Post, 1998). Już św. Paweł mówił o tym, że w naszym sumieniu nie powinno być nic zakrytego (por. 2 Kor 5,11-12), a odkrywanie naszych słabości nie powinno nas przerażać (por. 2 Kor 12,8-11).
Poczucie bezradności, wywołane przez pełną świadomość naszych zranień i słabości, niezawodnie popycha nas w ramiona Tego, który przyszedł leczyć chorych i nie chce złamać trzciny nadłamanej ani dogasić ledwo tlącego się knotka. Wyrzeczenie, wprowadzając na drogę zaufania Jedynemu, któremu warto zaufać, wytycza szlaki wiodące ku prawdziwemu rozwojowi. Spełnia się tu odwieczne prawo duchowe, mówiące, że musimy coś zostawić-poświęcić, byśmy mogli pójść dalej.
Współcześnie praktykowane są różne formy wyrzeczenia. I choć coraz częściej można dostrzec w tej dziedzinie różnorodność (np. poprzez przypominanie takich form ascezy jak zachowywanie milczenia), to jednak z tym aspektem chrześcijańskiej „pracy nad sobą” najłatwiej kojarzy się post.
Post
Chyba nic lepiej od postu nie uzmysławia, że jako ludzie jesteśmy jednością ciała, psychiki i ducha. W czasie postu mamy szansę nawiązać bliższy kontakt z naszym ciałem, uwrażliwić się na jego potrzeby – możemy np. nauczyć się wyczuwać moment, w którym ono informuje nas, że otrzymało już wystarczającą ilość pokarmu. Jedność ciała i psychiki potwierdza medycyna. Z badań wynika, że kryzys psychiczny podczas dłuższej, np. tygodniowej głodówki zbiega się w czasie z momentem nasilonego oczyszczania organizmu z toksyn, a więc dostawania się do krwi szkodliwych dla zdrowia związków chemicznych (najczęściej w trzecim dniu). Po ich wydaleniu z organizmu następuje powrót do równowagi emocjonalnej i możliwe jest kontynuowanie postu bez przeszkód.
Podczas trwania postu ciało i psychika są poddane tak ciężkiej próbie, że pomoc dla nich może nadejść tylko ze strony duchowej; tym samym cała osoba, całe człowieczeństwo angażuje się w zmaganiu. „Modlitwa obejmuje nasze ciało, gdy znajduje swój wymiar w poście. Nasz stosunek do Boga nie jest wtedy tak bardzo intelektualny, nie kończy się na pobożnych słowach, ale naszym ciałem wyznajemy, że za Nim tęsknimy (…), że naszego głodu nie jest w stanie zaspokoić żadne ziemskie pożywienie, a jedynie On sam…” (Mt 4,4). Przez post ciałem i duszą sięgamy Boga, ciałem i duszą adorujemy Go” (A. Grün, Post, 1998). Post, jak i inne wyrzeczenia, pokazuje nam, czy nasza wiara jest jedynie konstruktem umysłu, czy przenika całość naszej osoby: ciało, psychikę (w tym umysł) i ducha.
Duch łagodności
Najważniejsze wydaje się to, abyśmy praktyki ascetyczne podjęli dobrowolnie, w żadnym razie nie pod wpływem zewnętrznej presji albo wewnętrznego przymusu. Pragnienie bliższej więzi z Bogiem i dobrze pojęta miłość własna (rozumiana jako dążenie do rozwoju) wydają się motywacją najlepszą (przedstawienie wymiaru pokutnego postu pozostawiam ojcom duchownym). Źle pojęta surowość wobec siebie czy innych (Czy nie znamy osób o zaciśniętych wargach i ściągniętych brwiach, lubiących pouczać lub gromiących samym spojrzeniem, sztywnych w postawie i w zachowaniu?) może pochodzić z niezdrowego źródła, blokując doświadczanie radości życia, pokoju i pogody ducha… Doskonale ujął te problemy Ojciec Pio: „Duch Boga jest duchem pokoju. Z powodu naszych grzechów odczuwamy ból, ale – ze względu na Boże miłosierdzie – ból ten jest pełen spokoju, pokory i ufności. Natomiast duch szatana – przeciwnie: podnieca, zacietrzewia i sprawia, że odczuwamy gniew skierowany przeciw nam samym, a tymczasem samym sobie winniśmy okazywać przede wszystkim miłość”.
Wyrzeczenia, podjęte w duchu łagodności, są drogą rozwoju prowadzącego nas do coraz większej wewnętrznej niezależności od ograniczeń takich jak: przywiązania, skutki zranień czy nieuporządkowane pragnienia. Mają więc swe źródło w wolnym wyborze, są drogą ku wolności, jednocześnie będąc jej wyrazem.
Pogodzenie sprzeczności
Między miłością a wyrzeczeniem nie ma sprzeczności. Wyrzeczenie wynikające ze zdrowej motywacji jest jednym z wysiłków, jaki możemy podejmować w celu pogłębiania więzi z Bogiem. Jest także jednym ze sposobów realizowania dobrze pojętej miłości własnej – czynnikiem wspomagającym nasz rozwój. Jeśli odczuwamy wobec wyrzeczeń niechęć lub lęk, warto poszukać w sobie ich przyczyn. Trzeba zadać sobie pytanie: Na ile autentyczne jest nasze pragnienie pogłębiania więzi z Dawcą życia? Duch wyrzeczenia bowiem nie jest przychodzącą z zewnątrz łaską, szczególnym darem dla wybrańców.
Tajemnica oporów i pozytywnych motywacji tkwi w naszych sercach; poprzez głębsze przyjrzenie się sobie oraz zrozumienie znaczenia i owoców praktyk ascetycznych, mamy szansę spojrzeć na nie w nowy sposób. Święty Paweł zachęca: „Proszę was, bracia, przez miłosierdzie Boże, abyście dali ciała swoje na ofiarę żywą, świętą, Bogu przyjemną, jako wyraz waszej rozumnej służby Bożej. Nie bierzcie więc wzoru z tego świata, lecz przemieniajcie się przez odnawianie umysłu, abyście umieli rozpoznać, jaka jest wola Boża: co jest dobre, co Bogu przyjemne i co doskonałe” (Rz 12,1-2).
Antoni Skowroński
„Głos Ojca Pio” (nr 26/2004)