Niedawno uczestniczyłem w sympozjum ekumenicznym dotyczącym Eucharystii. Jeden z uczestników zapytał, czy nie byłoby możliwe, by Katolicy, Prawosławni i Protestanci odprawili wspólną Eucharystię dla wiernych wszystkich wyznań? Okazuje się, że na dzień dzisiejszy jeszcze trochę nas dzieli i w najbliższej przyszłości raczej nie będzie to możliwe. Czy zatem Eucharystia faktycznie jest źródłem jedności, czy raczej może podziału?
Teologowie i egzegeci początki Eucharystii widzą w Ostatniej Wieczerzy, gdzie Jezus będąc z uczniami wziął chleb, a potem kielich z winem i powiedział: to jest Ciało moje, to jest Krew moja; bierzcie i jedzcie, bierzcie i pijcie, to czyńcie na Moją pamiątkę (por Mt 26, 26-28). Robi i mówi to po to, by pozostać z nami. Dlatego Eucharystia przede wszystkim pomaga nam, byśmy byli jedno z Bogiem. Jeżeli wypijemy szklankę wody, to ta woda staje się nami. Tak samo, przez analogię, jeśli my przyjmujemy w Eucharystii Jezusa to On staje się częścią nas, a my częścią Niego. W ten sposób wciąga On nas do Swego życia. Razem z Jezusem, z Nim i przez Niego możemy ofiarować się dla Boga Ojca; Eucharystia staje się też naszą ofiarą.
Jezus jednoczy nas z Bogiem w Eucharystii dzięki swej Krwi, którą przelewa dla obmycia nas z grzechów. W każdej Mszy świętej upamiętniamy wydarzenia z Golgoty, a z drugiej strony one w Eucharystii wciąż się dokonują na nowo. Jezus umiera na krzyżu, aby nas przyciągnąć do siebie, byśmy byli jedno z Nim. Jego Krew, czytamy w Słowie Bożym, burzy wszelkie mury. W każdej Eucharystii jest miejsce na to, by pojednać się nie tylko z Bogiem, ale też z naszymi braćmi i siostrami, z tymi, z którymi w jakiś sposób jesteśmy podzieleni. Najpierw spowiedź powszechna, a potem przekazanie sobie znaku pokoju są wyrazem naszego pragnienia jedności ze wszystkimi ludźmi. Zdarza się często, że te zewnętrzne znaki są traktowane przez chrześcijan rutynowo, bez refleksji. Trudno się potem dziwić, jeżeli Msza Święta staje się dla niektórych czymś statycznym i nudnym, a ludzie stojący obok mnie są mi zupełnie obcy i obojętni.
Liturgia zawsze była i będzie żywą przestrzenią, gdzie cały czas dzieje się jakaś akcja, która ma wiele wspólnego z naszym życiem. To w Eucharystii uczymy się żyć we wspólnocie jedni z drugimi. Nie jesteśmy tam sami, ponieważ oprócz obecnych tam moich braci jest też całe niebo: Bóg Ojciec, Syn Boży, Duch Święty; Maryja wraz ze wszystkimi świętymi, aniołowie, cherubiny i serafiny. Msza Święta jest przestrzenią, gdzie wkraczamy w rzeczywistość, w której będziemy uczestniczyli, gdy nastanie nowe niebo i nowa ziemia; ale też już tu na ziemi uczymy się być dla siebie, tak samo jak Bóg jest dla nas. Nie można dać drugiemu piękniejszego prezentu niż my sami; największym dowodem na to jest Jezus, który daje nam siebie do końca. Dlatego Eucharystię nazywamy Ucztą Miłości. Bóg wciąż uczy nas jak kochać, jak przełamywać egoizm. Bierzcie i jedzcie moje Ciało, bierzcie i pijcie moją Krew. Niektórzy powiedzieli przed wiekami, że trudna to jest to mowa i któż jej może słuchać. Po tym co Jezus uczynił dla nas i dalej czyni rozumiemy te słowa bardziej. One zapraszają nas do tego byśmy tymi słowami żyli razem z Nim. Przed dziewięciu laty miałem okazję mieszkać przez rok w naszym Domu Misyjnym w Swarzewie, nad morzem. Czas wakacji obfitował w wiele ewangelizacyjnych akcji i rekolekcji. Po kilku tygodniach byłem tak zmęczony, że miałem już dość, a ludzie wciąż przychodzili i coś chcieli. Poszedłem wtedy do kaplicy, siadłem na podłogę i wpatrywałem się w słowa, które wywieszone były na ambonce: To jest moje Ciało. To jest moja Krew. Nie byłem w stanie się modlić, ale przez jakieś dwie godziny siedziałem i czytałem te dwa zdania. W pewnym momencie zaczęło się coś we mnie zmieniać. Nie wiem do końca co: czy rozumienie tego, co Jezus czyni dla nas, czy może coś jeszcze. W każdym razie zrozumiałem, że ja te słowa mogę powtarzać za Jezusem i też nimi żyć. Po wyjściu z kaplicy wstąpiły we mnie nowe siły, dzięki którym mogłem być dalej dla ludzi, ale w nowy sposób. Jestem przekonany, że podobnej przemiany możemy doświadczać w każdej Eucharystii. Ona nie kończy się w Kościele, ale rozciąga się na całe nasze życie. Dzięki niej możemy być bliżej nie tylko Boga, ale też ludzi. Jeśli po wyjściu z kościoła nic w nas się nie zmienia i jest tak za każdym razem to warto zastanowić się w jaki sposób ja uczestniczę w Eucharystii?
Na koniec chciałbym przytoczyć słowa św. Pawła, który mówi: „Ponieważ jeden jest chleb, przeto my, liczni, tworzymy jedno ciało (1Kor 10,17)”. Eucharystia jest procesem, który buduje jeden Kościół. Nie ma licznych narodów, ale jest jeden lud. Gdy przyjmujemy Ciało i Krew Pańską to płynie w nas ta sama Krew – Krew Jezusa; dzięki niej jesteśmy jedno z Nim i pomiędzy nami. Ktoś może powiedzieć: a co z tymi, którzy są w związkach niesakramentalnych, albo nie są chrześcijanami. Oni też mieszczą się w Kościele. Bóg nie odrzuca nikogo. Nie mogą przyjmować komunii świętej, ale to nie znaczy, że nie mogą być w komunii z Bogiem. Nawet jeśli nie wszyscy mogą przyjąć Komunię to dobrze, że na Eucharystii jesteśmy razem, bo pragnieniem Jezusa jest, byśmy wszyscy stanowili jedno. Ks. Guy Gilbert, francuski ksiądz, pracujący wśród młodocianych przestępców, często też muzułmanów gromadzi na Mszach, które odprawia ludzi różnych wyznań i religii. Tym, którzy nie mogą przyjąć Komunii, mówi, że nie może im jej udzielić, ale zawsze dzieli się z nimi chlebem, który nazywa chlebem miłości. Eucharystia przypomina nam o pragnieniu Jezusa, byśmy byli jedno i pomaga w tym, byśmy nikogo nie odrzucali i dla każdego byli braćmi. Dlatego śmiało możemy powiedzieć, że Eucharystia jest źródłem jedności.
ks. Damian Siwicki ze Zgromadzenia Misjonarzy Krwi Chrystusa (CPPS)