Forum Ewangelizacyjne e-SANCTI.net

Pełna wersja: Seks po chrześcijańsku
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31
Nauczanie Kościoła owszem, zmieniało się, ale generalnie idzie w kierunku coraz większego poszanowania godności osoby w "tych sprawach". Pomijam jakieś średniowieczne ekscesy. Dawniej fakt, nauczano, że tylko do spłodzenia dziecka- i fakt, zaczęto podkreślać istotnie biblijność poglądu, że współżycie TAKŻE ma służyć budowaniu więzi. Czyli nauka poszła w kierunku dowartościowania więzi i relacji. Fakt. Natomiast nijak nie zmniejszyła przez to wagi prokreacyjnego aspektu współżycia.

Do czego zmierzam.

Zmienność owej nauki KK to ciągle udoskonalanie jakby nie było piękna - jakby najpierw z bloku drewnianego wydłubywać kufer, by go w końcu rzeźbami i okuciami udoskonalać i upiększać. Nie odbierając w trakcie nic z jego "kufrowatości". Czyli zmiany zachodzą, ale w kierunku upiększenia, udoskonalenia, a nie zmiany globalnej. Można by powiedzieć przecież, że wszystko co się rozwija jest bez sensu, bo forma przejściowa nie jest jeszcze formą końcową. Przy czym nie wiemy jak daleko od formy doskonałej jesteśmy na danym etapie Oczko - i pewne jest, że nauka Kościoła będzie szła w kierunku podkreślenia piękna, ale przy poszanowaniu celów naturalnych.

Helmutt - fakt, nie ma wyraźnych granic wyuzdania. I słusznie. I cieszy mnie to nawet bardzo - naprawdę. I te granice nie są absolutnie potrzebne, jeśli ktoś ma porządny system wewnętrznych wartości i nie ma skrzywionego podejścia do seksualności. Bo nie będzie czuł potrzeby perwersji przykładowo.

Ciężko mi strasznie wyjaśnić teraz o co mi biega i strasznie boję się niezrozumienia.

1) Kościół nie napisze nigdy kodeksu dokładnie "tak wolno a tak nie" z obrazkami. Bo teoretycznie człowiek powinien wiedzieć, co można a co nie. Niestety nowoczesna kultura sprzedawania nawet margaryny za pomocą półnagiego ciała sprawia, że o skrzywienie nietrudno i łatwo wpaść w spiralę szukania coraz to agresywniejszych bodźców. Co potem doprowadza do tego, że żeby było naprawdę wyjatkowo trzeba "nawydziwiać".

2) Pada argument o tym, że młodym trudno się sobą nasycić - to IMHO w dużej mierze efekt rozbudzenia apetytu na kolację zanim nawet zakupy są zrobione Oczko - ale to rozum powinien chyba mieć ostateczny głos, a nie ciało i popęd :?:

Podejście od seksualności można w sobie "wychować". Obracam się w nie da się ukryć chrześcijańskim środowisku, głównie katolickim ale nie tylko. I nam młodym jakoś wbrew ogólnie panującej opinii nauka korzystania z dobrodziejstwa połączenia ciał zgodnie z nauką przykładowo KrK wcale nie musi sprawiać kłopotu i frustracji Oczko - i uwierzcie, młodzi katolicy o seksie w swoim towarzystwie też rozmawiają, a z racji swojego przedziału wiekowego młodych małżeństw wokół mam pod dostatkiem Język

Ciało nie rozgrzewane do czerwoności grubo przed czasem przystąpienia do degustacji wcale nie musi się domagać od razu nieposkromionego zaspokajania "potrzeb" - to człowiek sam dopuszcza do takiej postawy u siebie, że w pewnym momencie zamiast stopniowego zanurzenia się nawet w najgłębszą wodę od razu skacze na główkę w otchłań i wydaje mu się, że "mu/jej coś odpadnie" jak nie będzie skakać.

O co mi biega :?:

Czy cokolwiek traci ktokolwiek, jeśli rozbudzanie ciała jest stopniowe, umożliwiona jest na początku nauka siebie wzajemnie, a w miarę upływu czasu wchodzi się w coraz głębszą toń Oczko :?: I nie ma problemu z nauką NPR przykładowo, nawet jeśli w trakcie pierwszych miesięcy obserwacji czasu "dozwolonego" jest trochę mniej, skoro ciało poddaje się woli rozumu, co wcale nie musi zubażać doznań "kiedy już bezpiecznie" :?:

***

Seks po chrześcijańsku to zgoda z naturą, ale nie rozbuchaną sztucznie stworzonym bombardowaniem seksem. Cieszenie się sobą, ale nie robienie z tego jarmarku pod tytułem " do czegóż to się odważymy posunąć". To oddawanie hołdu pięknu stworzonego przez Boga ciała, cieszenie się bliskością i jednością, także tym, że z tej bliskości może powstawać cud nowego życia Uśmiech - i myślę, że dopóki tak właśnie jest to wiele w tych granicach dozwolone. Ile - zależy od tego, jak ukształtowaliśmy w sobie pojęcie godności i na ile szanujemy to, że nie tylko dla orgazmu seks Bóg stworzył Oczko

Tyle tak mimochodem Oczko
to Ja :) napisał(a):pominęłaś jeszcze, że Kościół mówi, że
Niczego nie pominęłam...
to Ja :) napisał(a):Notabene Kościół jakoś nie mówi, równie głośnie co przystoi małżonkom a co nie,
Znasz może katechezy środowe... papież Jan Paweł II o wszystkim mówił wyraźnie.
to Ja :) napisał(a):już nie wspomnę o ty, że o seksie oralnym jako grze początkowej od bardzo niedawna Kościół mówi.
Wystarczy poznać trochę historię żeby zrozumieć dlaczego.
Helmutt napisał(a):Z tego co ja - mam nadzieję, że dobrze - zrozumiałem
Tak dobrze zrozumiałeś.
to Ja :) napisał(a):tylko teraz wg mnie każdy głosi inne oficjalne stanowisko Kościoła - starszy proboszcz z parafii moich rodziców ma bardziej dawne poglądy od młodszego księdza
W takim wypadku ważne jest nauczanie papieża. To papież stoi na straży prawdy. Teologowie mogą mieć różne poglądy i co więcej różne poglądy głosić, w razie wszelkich wątpliwości trzeba odnosić się do nauczania papieskiego.
Ostatnio coraz więcej jest rozmów (nie na forum konkretnie, ale ogólnie) o tym, jaki sex jest dobry, jaki grzeszny, etc. Analizowane są wszelkie niuanse, drobnostki, pierdoły.

Moje pojęcie "dobrego" sexu jest proste - jest to sex z miłością, z uczuciem. Niestety, ten aspekt, chyba kardynalny, jest omawiany zwykle na szarym końcu, daleko za takimi niuansami i rozkładaniem włosa na czworo, jak "czy prezerwatywa jest grzechem?" albo "czy sex przed ślubem jest grzechem?".

Moim zdaniem złem jest sex bez uczuć, gdyż wtedy jedynym bodźcem, który nas do tego posuwa, jest cielesność i zaspokajanie "żądz" (nieco zbyt ostro powiedziane, ale ok). I dla mnie to jest jedynym wyznacznikiem wartości takiego stosunku.

Nie widzę np sensu rozwodzenia się nad takimi rzeczami, jak prezerwatywy. W Biblii nic o nich nie stoi (bo ich nie było - to oczywiste), więc każde dumanie nad tym jest tylko wesołym mędrkowaniem i "polonistycznym" pytaniem: "Co autor miał na myśli?" Jeśli człowiek zdaje sobie sprawę, że prezerwatywa nie chroni w 100%, i jest gotowy na ewentualne konsekwencje, to nie widzę w tym nic złego.

Niektórzy wysuwają argument o tym, że środki antykoncepcyjne (wszelakiego typu) są złem, bo powodują zwiększenie zagrożenia różnymi chorobami. Ok. Tyle, ze w takim razie jedzenie w McDonaldzie też jest złem, bo powoduje otyłosc i zwiększa ryzyko zawału. Nawet wyjscie z domu jest grzechem - bo zwiększa ryzyko wpadniecia pod tramwaj Język

Wybaczcie nieco ironiczny ton ostatnich zdań, jednak chciałem pokazać bezsens takiego dumania. Człowiek ma mózg i wie, co może jakoś zaszkodzić, i podejmuje decyzję i ocenia to ryzyko. Czy dobrze, czy nie - to już subiektywna ocena. Jednak nie ma co tego wrzucać do jakichś ideologicznych dysput, bo nie mają one oparcia nawet w Biblii.

Natomiast co do współżycia przedmałżeńskiego - Biblia również o tym nie mówi.
Narayana, zanim napiszesz coś jeszcze, zauważ, że temat ma 30 stron i warto się z ich treścią zapoznać, m. in. po to aby się nie powtarzać.
nieania napisał(a):Narayana, zanim napiszesz coś jeszcze, zauważ, że temat ma 30 stron i warto się z ich treścią zapoznać, m. in. po to aby się nie powtarzać.

Powiem uczciwie, jestem tu nowy, stąd nie zdążyłem przeczytać wszystkiego. Zresztą, fakt faktem, jest to raczej temat do wypowiadania własnego zdania (chyba, tak to rozumiem), stąd stwierdziłem, ze nie ma większego znaczenia, co było wcześniej.

Ale jeśli było coś nie tak, to mea culpa - przepraszam
Narayana napisał(a):stwierdziłem, ze nie ma większego znaczenia, co było wcześniej.

No cóż - ma Oczko

Życzę miłej lektury Uśmiech
nieania napisał(a):W takim wypadku ważne jest nauczanie papieża. To papież stoi na straży prawdy.
ale którego papieża? zmarłego czy obecnego?
wszyscy papieże przecież są nieomylni jako następcy Piotra :aniol:
jonasz 33 napisał(a):wszyscy papieże przecież są nieomylni jako następcy Piotra :aniol:

Znaczyłoby to, że prawda czy wola boża jest zmienna. W historii jest multum przypadków, gdy jeden papież odwoływał decyzje drugiego, lub wręcz ustanawiał rzeczy sprzeczne z decyzjami poprzedników. Więc albo papież jednak nieomylny nie jest, albo Bóg i prawda są zmienne - inaczej dochodzimy do sprzeczności.
to taki sarkazm z mojej strony , jako protestanta Duży uśmiech
jonasz 33 napisał(a):to taki sarkazm z mojej strony , jako protestanta Duży uśmiech

Ups, wybacz, nie wiedziałem Uśmiech Nowy na forum jestem, więc jeszcze nie znam ludzi, stąd i trudno mi było tutaj sarkazm dostrzec Oczko Aczkolwiek celny, nie powiem.
Narayana napisał(a):Znaczyłoby to, że prawda czy wola boża jest zmienna.
Odnośnie czego zmienna? Prawd wiary? Nie. Dogmatów? Nie.
Narayana napisał(a):W historii jest multum przypadków, gdy jeden papież odwoływał decyzje drugiego, lub wręcz ustanawiał rzeczy sprzeczne z decyzjami poprzedników.
Jakimi decyzjami? Czego te decyzje dotyczyły? Dogmat o nieomylności nie mówi, że papież jest jakimś nadczłowiekiem. Papież jest nieomylny gdy wypowiada się w nauczaniu nadzwyczajnym (ex catedra). Jego nieomylność należy rozumieć jako bezbłędność tylko w sprawach wiary i obyczajów, a nie we wszystkim, zawsze i wszędzie.
Jak do tej pory raz papież skorzystał z tego przywileju ogłaszając dogmat o wniebowzięciu Najświętszej Maryi Panny.
Za nauczanie nieomylne uznaje się także nauczanie zwyczajne, ale podane do wierzenia całemu Kościołowi. Nie uznaje się za nauczanie nieomylne nauczania lokalnego

jonasz 33 napisał(a):to taki sarkazm z mojej strony , jako protestanta
Ne no skoro nie papież jest nieomylny, to nieomylny jest każdy protestant.

End :offtopic:
Hymmm, to skoro tak, to prosiłbym bardzo o konkretny przykład (nie ogólnik), w jakim stwierdzeniu papież może być omylny? Chodzi o taką sytuację, gdy papież mów "A". a katolik moze powiedzieć "bzdura, bo B!" i nie popełnić "grzechu".

Swoją drogą, mogłabyś mi przytoczyć cytat z Biblii, który o nieomylności papieża mówi? Bo jeśli takiego nie ma, znaczyłoby to, że katolik stawia człowieka nad Boga, co równałoby się herezji (zaznaczam - JEŚLI, bo możliwe, że jest)

(tu się wytłumaczę - wiem, że offtop, ale skoro sama zapytałaś, to odpowiadam)
Narayana napisał(a):Hymmm, to skoro tak, to prosiłbym bardzo o konkretny przykład (nie ogólnik), w jakim stwierdzeniu papież może być omylny? Chodzi o taką sytuację, gdy papież mów "A". a katolik moze powiedzieć "bzdura, bo B!" i nie popełnić "grzechu".
Wg dogmatu papież jest nieomylny gdy wygłasza coś "ex caethedra" - czyli oficjalnie, z urzędu nauczycielskiego.

Cytat:Swoją drogą, mogłabyś mi przytoczyć cytat z Biblii, który o nieomylności papieża mówi? Bo jeśli takiego nie ma, znaczyłoby to, że katolik stawia człowieka nad Boga, co równałoby się herezji (zaznaczam - JEŚLI, bo możliwe, że jest)
To jest dogmat, zresztą ogłoszonys stosunkowo niedawno bo w roku 1870. W Biblii o tym nie ma konkretnych wersetów o ile mi wiadomo.
Cytat:Hymmm, to skoro tak, to prosiłbym bardzo o konkretny przykład (nie ogólnik), w jakim stwierdzeniu papież może być omylny? Chodzi o taką sytuację, gdy papież mów "A". a katolik moze powiedzieć "bzdura, bo B!" i nie popełnić "grzechu".
opis w drugą stronę tych, wbrew pozorom dość nielicznych sytuacji nieomylności, nie jest wystarczający do samodzielnej oceny?
to podam banalny przykład. załóżmy papież mówi: najowocniejsze przeżywanie mszy jest wtedy gdy idziesz na nią rano a nie wieczorem. i jest to oczywiste, że wartość mszy jest zawsze taka sama, bez względu na porę, a sposób owocnego przeżywania u człowieka zależy od jego osobistej kondycji, zatem wybieram swoje B i idę na mszę wieczorem.

[ Dodano: Wto 02 Cze, 2009 11:40 ]
Cytat:papież jest nieomylny gdy wygłasza coś "ex caethedra"
uzupełnię tylko, że oprócz formy (ex catheda) ważna jest też treść: sprawy wiary i moralności, a więc nie dywagacje w dowolnej kwestii.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31
Przekierowanie