16-12-2014, 19:38
Mam taki dylemat, oto przykład:
Żyło sobie małżeństwo które się bardzo kochało, jedno za drugim wskoczyło by w ogień itp. Nadeszła starość a potem śmierć jednego z małżonków, tęsknota była niewypowiedziana i ostatecznie doprowadziła do zejścia z tego świata drugiego małżonka.
Pierwszy z małżonków miał na sumieniu grzechy ciężkie które dyskwalifikują możliwość dostąpienia nieba w naszym rozumieniu.
Drugi z małżonków w życiu muchy nie zabił, zawsze uczciwy po za drobnymi mniej znaczącymi słabościami.
I teraz ten PROBLEM.
Jak ta uczciwa osoba może doznać szczęścia "tam" nie spotykając już nigdy ukochanej nad życie osoby?
Żyło sobie małżeństwo które się bardzo kochało, jedno za drugim wskoczyło by w ogień itp. Nadeszła starość a potem śmierć jednego z małżonków, tęsknota była niewypowiedziana i ostatecznie doprowadziła do zejścia z tego świata drugiego małżonka.
Pierwszy z małżonków miał na sumieniu grzechy ciężkie które dyskwalifikują możliwość dostąpienia nieba w naszym rozumieniu.
Drugi z małżonków w życiu muchy nie zabił, zawsze uczciwy po za drobnymi mniej znaczącymi słabościami.
I teraz ten PROBLEM.
Jak ta uczciwa osoba może doznać szczęścia "tam" nie spotykając już nigdy ukochanej nad życie osoby?