Forum Ewangelizacyjne e-SANCTI.net

Pełna wersja: KERYGMAT
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12
Zwrócmy uwagę na znamienną diagnozę z cytowanego przez Marka artykułu:
Cytat:Cheap grace results when we reduce the gospel to forgiveness of sins only; when we limit salvation to personal fire insurance against hell
I o to własnie nam chodzi ! Czy dopiero przerażeni efektem głoszenia swych nauk amerykanscy "evangelical christians" zdołają Was przekonać, YABie i podobnie myślący ?
Moniczko, mozemy sie scigac - nie tylko co do Oazy.
Ja bardzo wiele zawdzieczam Ruchowi Światło Życie , sporo Odnowie, świadomosc Kościoła zawdzieczam Papieskim Dzielom Misyjnym, nastawienie rodzinne innej odnodze Ruchu (Kościołowi Domowemu), wiele nauczył mnie Krzysiek (mój szef we Wspólnocie Dzieci Bozych), dużo zawdzięczam też temu że baptyści koniecznie chcieli mnie zwerbować i moja wiara została zakwestionowana.

Ale jednak to nie świadczy o niemożności zakwestionowania pewnych rzeczy w tych rzeczywistosciach - ani nie zostałem baptystą, ani nie uważam że wszystko jest OK w Odnowie (a szczególnie we wspólnocie KJCh która poszła w zupełnie błednym kierunku), nie przestaję też załować że Krzysiek odszedł ze stanu kapłańskiego.

Wierzę że wszystko to posłużyło za narzędzie w ręku Boga - a uważam że narzędzia należy poprawiać, naprawiać, używać - ale nie oddawać im cześć. Bo narzędzia są godne szacunku na tyle, na ile służą Bogu i Jego Kościołowi. Jeżeli jakaś część nie służy to trzeba ją zmodyfikować i już - bez hamletyzowania, bez obrażania się, bez zakładania złej woli tym, którzy mówią że ta częśc narzędzia jest bezużyteczna lub nawet szkodliwa.
Będę zatem przyznawał i chwalił każde dobre narzędzie - ale nie podchodzę do narzędzia z czcią uniemożliwiającą mi postulowanie jego poprawek.
Oczywiście mogę nie mieć racji - ale temu własnie służy rozmowa.
pozdrawiam
Marek

P.S.Teraz na trochę będziecie mieli ze mną spokój - wyjeżdżam na wakacje Uśmiech
jswiec napisał(a):Czy dopiero przerażeni efektem głoszenia swych nauk amerykanscy "evangelical christians" zdołają Was przekonać, YABie i podobnie myślący ?

Odpowiem tak: czy dopiero puste kościoły zdołają was przekonać do konieczności wzywania do nowonarodzenia (mniejsza o nazwę!), Jacku i podobnie myślący?
Z artykułu o amerykańskich "nowonarodzonych" baptystach wynika, że ceremonia "uznania Jezusa za osobistego Pana i Zbawiciela" też na dłuższą metę nie zapobiega wyludnianiu się tamtejszych zborów... :?

To, co może zapobiec, to nie dodatkowe ceremonie, ale osobiste spotkanie z Jezusem i zawierzenie Mu [dokonywane nie raz, ale wiele razy w życiu]. Moze się ono dokonać w bardzo różnych okolicznościach i wyrazić w bardzo różnych aktach zawierzenia [coraz pełniejszych i dojrzalszych].

Sprowadzanie tej duchowej rzeczywistości do Rz 10,9-10 jest grubym nieporozumieniem, jak to już sobie wyjaśniliśmy. Problem jaki się pojawia, to właśnie zawężenie zbawienia do "taniego zbawienia" rozumianego jako "osobista polisa ubezpieczeniowa od piekła". Nic dodać, nic ująć: cytowany artykuł bezbłędnie oddaje istotę rzeczy.

Neoprotestanci świetnie tę polisę sprzedają - właśnie za pomocą 4PŻD i zgodnie z amerykańskimi zasadami marketingowymi zwanymi też tu i ówdzie "agresywną ewangelizacją" :jupi: :^o :shock:
Naszym zadaniem jest pokazać, że taka polisa jest złudna, a prawdziwe zabezpieczenie wynika z telogicznej cnoty nadziei [Rz 8,24]. Uśmiech
jswiec napisał(a):Sprowadzanie tej duchowej rzeczywistości do Rz 10,9-10 jest grubym nieporozumieniem, jak to już sobie wyjaśniliśmy.

I tak sobie możemy wymieniać zdania do Dnia Sądu...

Powiem szczerze, że nie rozumiem co znaczy "sprowadzanie tej duchowej rzeczywistości do Rz 10:9-10", musi to być jednak czymś okrutnie groźnym, skoro czynisz zarzut z tego "mnie i mnie podobnym" .

Jeśli kolejny raz powtórzę - jak już to sobie wcześniej wyjaśniliśmy, nieprawdaż? - że zdania:
Cytat:Tak więc jeśli ustami twoimi wyznasz, że Jezus jest Panem, i całym sercem uwierzysz, że Bóg Go wskrzesił, będziesz zbawiony. W sercu bowiem wyznaje się wiarę, która wiedzie do usprawiedliwienia, ustami zaś głosząc ją osiąga się zbawienie. (Rz 10:9-10, BWP)
uważam za wezwanie do intronizacji Chrystusa w swoim życiu (serce) i dawania temu świadectwa (wyznawanie), to Ty Jacku kolejny raz zapewne wyrazisz zdziwienie że "oni to poprawnie rozumieją"...


A chrześcijaninem czyni mnie właśnie TO: praktykowanie obecności Jezusa w mojej codzienności (i wynikające zeń uświęcenie), a nie intesywne korzystanie z rozmaitości kościelnych form życia (nabożeństw, mszy, pielgrzymek itp.itd.), ponieważ to pierwsze jest istotą relacji z Bogiem, a to drugie tylko środkami (czasem) pomocnymi do wejścia w tą relację.

Nadal nie rozumiem sensu podważania biblijności i ortodoksyjności "4Praw". Jestem przekonany, że można zmienić ich sformułowanie (uprawnione dostosowywanie przekazu ewangelicznego do możliwości jego zrozumienia przez kolejne pokolenia), ale same w sobie "4Prawa" będą służyć jeszcze długo, tak jak służyły od czasu napisania Ewangelii.

Dodam, że przywołany przez Ciebie fragment jest wpisany w szerszy kontekst (Rz 10), bardzo trafnie diagnozujący stan ducha ówczesnego Izraela, doskonale też pasujący do współczesnej polskiej świadomości przeciętnego członka naszego Kościoła.

+ + +

Pozostaje mi jeszcze tylko wyrazić ubolewanie z powodu płytkiego pojmowania proponowanych słów i gestów (modlitwa uznania Jezusa za swojego Pana i Zbawiciela) - a przecież właśnie Rz 10:9-10 wzywa do tego, żeby przynajmniej spróbować przeżyć je troszkę głębiej...

Pozdrawiam
YAB napisał(a):nie rozumiem co znaczy "sprowadzanie tej duchowej rzeczywistości do Rz 10:9-10", musi to być jednak czymś okrutnie groźnym, skoro czynisz zarzut z tego "mnie i mnie podobnym" .
YABie, ileż można udawać, że się nie rozumie problemu? Dobrze wiesz, jak brzmią fundamentalistyczne egzegezy tego wersetu i jak wyciagane są stąd wnioski, że zbawienie zależy tylko i wyłącznie od wypowiedzenia z wiarą formuły "Ogłaszam [uznaję] Jezusa swoim osobistym Panem i Zbawicielem".

YAB napisał(a):uważam za wezwanie do intronizacji Chrystusa w swoim życiu (serce) i dawania temu świadectwa (wyznawanie)
W porządku, to jest piękne i pobożne, ale to nie wynika bezpośrednio z logiki 4PŻD. Inna interpretacja może prowadzić do wykrzykowania wszem i wobec [zgodnie z najlepszymi praktykami amerykańskiego marketingu]: "JESTEM ZBAWIONY ! Wyznałem i Jezus mnie zbawił ! To cudowne uczucie ! Wyznaj tak jak ja i raz na zawsze uzyskaj Bożą gwarancję na nietrafienie do piekła!"

YAB napisał(a):Jacku kolejny raz zapewne wyrazisz zdziwienie że "oni to poprawnie rozumieją"...
Nie, wyrażam zdziwienie, że "oni" nie widzą szerokich możliwości wykorzystywania 4PŻD do wyrywania dusz z KRzK. Tak jakby ktoś mówił: "Całe życie krajałem tym nożem chleb, a on go użył do zamordowania sąsiada...". Taka naiwność bywa groźna i może okazać się grzechem zaniedbania.

YAB napisał(a):A chrześcijaninem czyni mnie właśnie TO: praktykowanie obecności Jezusa w mojej codzienności (i wynikające zeń uświęcenie), a nie intesywne korzystanie z rozmaitości kościelnych form życia (nabożeństw, mszy, pielgrzymek itp.itd.), ponieważ to pierwsze jest istotą relacji z Bogiem, a to drugie tylko środkami (czasem) pomocnymi do wejścia w tą relację.
Ale co jest wobec tego źródłem tego uświęcenia ? Jeśli "moje praktykowanie obecności Jezusa w codzienności" - to jest to zbawienie przez uczynki [moje praktyki uswięceniowe]. Tymczasem jako katolicy wierzymy, że to Słowo Boże i sakramenty są źródłem uświęcenia, z tym że trzeba po nie sięgnąć, zaś sieganie po nie, to na pewno nie jest "uczynek" w sensie św. Pawła.

YAB napisał(a):Jestem przekonany, że można zmienić ich sformułowanie (uprawnione dostosowywanie przekazu ewangelicznego do możliwości jego zrozumienia przez kolejne pokolenia), ale same w sobie "4Prawa" będą służyć jeszcze długo, tak jak służyły od czasu napisania Ewangelii.
Program minimum to poprawienie 4PŻD tak, aby były do przyjęcia przez katolika i nieupieranie się, że niby to mamy z protestantami wspólny kerygmat. Bo niestety jest on rozbieżny [byc może poza 1-punktową wersją "Jezus Cię kocha!" Uśmiech Uśmiech Uśmiech ]

YAB napisał(a):przywołany przez Ciebie fragment jest wpisany w szerszy kontekst (Rz 10), bardzo trafnie diagnozujący stan ducha ówczesnego Izraela, doskonale też pasujący do współczesnej polskiej świadomości przeciętnego członka naszego Kościoła
Moje rozumienie tego fragmentu zamieściłem w swoich konferencach kerygmatycznych. I raz jeszcze podkreślam, że IMHO neoprotestancka interpretacja fundamentalistyczna jest błędna.

YAB napisał(a):Pozostaje mi jeszcze tylko wyrazić ubolewanie z powodu płytkiego pojmowania proponowanych słów i gestów (modlitwa uznania Jezusa za swojego Pana i Zbawiciela) - a przecież właśnie Rz 10:9-10 wzywa do tego, żeby przynajmniej spróbować przeżyć je troszkę głębiej...
No dobrze, spróbowałem to zinterpretować na głębszym poziomie, w nawiązaniu do Pwt 30. Rz 10,9-10 mówi dla mnie o oczekiwaniu na zmartwychwstanie wpisanym w głębie każdego ludzkiego serca. Chodzi o uzyskanie mocy do zmartwychstania w swoim własnym życiu przez ufne uchwycenie się zmartwychwstania Jezusa.
To co się opowiada na tzw. ewangelizacjach - to w wielu przypadkach istne nonsensy egzegetyczne. Ale opakowane w lśniące, przyciągające uwagę kolorowe kartoniki....

+++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++

No to już były moje ostatnie wypowiedzi, bo właśnie jadę na 10-dniowe wakacje.
Na następne wypowiedzi będę mógł odpowiedzieć dopiero 22go sierpnia.
jswiec napisał(a):Nie, wyrażam zdziwienie, że "oni" nie widzą szerokich możliwości wykorzystywania 4PŻD do wyrywania dusz z KRzK. Tak jakby ktoś mówił: "Całe życie krajałem tym nożem chleb, a on go użył do zamordowania sąsiada...". Taka naiwność bywa groźna i może okazać się grzechem zaniedbania.
Bardzo ciekawe porównanie, kerygmat = nóż. A chlebem - byłaby wtedy ewangeliczna Prawda? To rzuca ciekawe światło na sposób pojmowania kerygmatu w niektórych środowiskach, jako narzędzia służącego do ewangelizacji, a nie jako odrębnego procesu mającego zachęcić do otworzenia uszu na to, co w trakcie ewangelizacji się usłyszy.

Ja jednak porównałbym kerygmat do zapachu tego chleba, wzbudzającego przemożną chęć spróbowania, jak ten chleb smakuje.

Ponadto, raczej bałbym się na miejscu owych neoprotestanckich dywersantów o jakich wspominasz Jacku - bo to MY, katolicy, mamy pełnię środków zbawczych!

jswiec napisał(a):Program minimum to poprawienie 4PŻD tak, aby były do przyjęcia przez katolika
Ależ one do przyjęcia przez katolika. Proponuję zacząć poprawianie "4 Praw" od korekt niektórych fragmentów Ewangelii (np. od Prologu ew. Jana, na którym są oparte "4 Prawa"). Chyba to juz sobie wyjaśniliśmy.

jswiec napisał(a):... i nieupieranie się, że niby to mamy z protestantami wspólny kerygmat. Bo niestety jest on rozbieżny
Jest tożsamy: Jezus żyje i umożliwia także Tobie wejście w pełnię relacji z Bogiem - tu i teraz.

Pozdrawiam serdecznie, życząc możliwie udanego urlopu
Uff, jestem już z powrotem... A zatem, do dzieła !

YAB napisał(a):sposób pojmowania kerygmatu w niektórych środowiskach, jako narzędzia służącego do ewangelizacji, a nie jako odrębnego procesu mającego zachęcić do otworzenia uszu na to, co w trakcie ewangelizacji się usłyszy.
Owszem 4PŻD to dla wielu grup i wspólnot jest to podstawowe narzędzie ewangelizacji. Ale w RŚŻ rzeczywiście są one przedstawiane raczej jako "przedsmak" właściwej ewangelizacji. Tu muszę przyznać Ci rację...
Problem jest wtedy, gdy 4PŻD wymkną się z kontekstu oazowego i zaczną żyć swoją immanentną neoprotestancką logiką. Są one tak skonstruowane, że właściwie żadnego "dalszego ciągu" już nie potrzebują, bo po złożeniu odpowiednie wyznania delikwent jest już "zbawiony" i teraz może tylko uczyć się, jak "zbawiać" innych w identyczny sposób.

YAB napisał(a):Ja jednak porównałbym kerygmat do zapachu tego chleba, wzbudzającego przemożną chęć spróbowania, jak ten chleb smakuje.
Zgoda, tak też można kerygmat rozumieć. Powiedzaiłbym jednak, że i zapach może być subtelnie sfałszowany i wprowadzać w błąd:
Kadzidła w ten sposób przygotowanego nie będziecie robić dla siebie, gdyż poświęcone jest ono dla Pana. Ktokolwiek by zrobił podobne, aby się rozkoszować jego wonią, będzie wykluczony ze swego ludu".[Wj 30, 37-38]

YAB napisał(a):to MY, katolicy, mamy pełnię środków zbawczych!
Ponieważ nasze rozumienie zbawienia jest inne, to konsekwentnie nasza "pełnia środków zbawczych" musi się wydać neoprotestantom niepotrzebnym i szkodliwym komplikowaniem sprawy.

YAB napisał(a):Proponuję zacząć poprawianie "4 Praw" od korekt niektórych fragmentów Ewangelii (np. od Prologu ew. Jana, na którym są oparte "4 Prawa"). Chyba to juz sobie wyjaśniliśmy.
4PŻD na pewno nie wynikają bezpośrednio z Prologu Ew. św. Jana - w najlepszym przypadku jest to tylko grube przybliżenie treści tego Hymnu. Wynikają natomiast z fundamentalistycznej interpretacji listu do Rzymian.

YAB napisał(a):Jest tożsamy: Jezus żyje i umożliwia także Tobie wejście w pełnię relacji z Bogiem - tu i teraz.
Problem w tym jak rozumiemy tę "pełnię relacji z Bogiem"... 8) Szczęśliwy
Istotą Dobrej Nowiny jest w NT Zmartwychwstanie Chrystusa. To ono się właśnie "obwieszcza" wszem i wobec w kerygmacie.
Dlaczego ta nowina jest dobra i nas bezpośrednio dotyczy ? Ano dlatego, że my także przez chrzest możemy mieć udział w zwycięstwie Chrystusa tą samą mocą, tyle że tym razem nad naszymi własnymi upadkami i naszym własnym obumarciem. To zaś implikuje prawdę o grzechu, o Duchu i o Kościele. [2 okalające punkty]
Dalej, to życie zmartwychwstałe ma na celu nasze złącznie się z Bogiem i całkowite upodobnienie do Jezusa. Wzrasta w nas nieustannie przez Eucharystię. [mamy znów 2 kolejne punkty].
No i wszystko to dzieje się przez stwórczą moc samego Boga, który ukończy swoje dzieło w dniu Paruzji. [2 następne punkty]

To wszystko słyszymy w pierwszych mowach Piotra [i potem Pawła] zapisanych w Dziejach apostolskich. Dopiero list do Rzymian ustawia te sprawy nieco inaczej, ponieważ jego cel jest wybitnie katechetyczny [momentami nawet apologetyczny], a nie kerygmatyczny.

Tymczasem w przypadku protestanckim centrum Dobrej Nowiny to nie Zmartwychwstanie, ale spłata naszego długu na Krzyżu. Dlatego neoprotestaci nie mogą ogłosić Ewangelii jednym zwrotem "Chrystus zmartwychwstał" [jak nasi bracia z kościołów wschodnich]. Najpierw muszą ogłosić złą nowinę o grzechu i potępieniu, aby potem móc ogłosić darowanie kary pod warunkiem złożenia słynnego wyznania - stąd potrzebne są im co najmniej 3 punkty [1szy punkt o miłości Bożej nie zawsze występuje w ich głoszeniu].

Dlatego nie możemy niestety powiedzieć, że mamy wspólny kerygmat, ponieważ nie opiera się on na Zmartwychwstaniu jako na absolutnym centrum Dobrej Nowiny.
Witaj JackuUśmiech

Oczywiście, przytoczony przez Ciebie bardzo ciekawy fragment z Księgi Wyjścia nie dotyczy fałszowania zapachu, tylko używania do spraw świeckich rzeczy poświęconych Bogu. Czyli sytuacji w której np. widząc skuteczność "4Praw" jakiś manager jakiejś korporacji włączyłby sobie taki schemat do szkoleń motywacyjnych swoich pracowników... Takie niesmaczne sytuacje miewają miejsce ...

jswiec napisał(a):Tymczasem w przypadku protestanckim centrum Dobrej Nowiny to nie Zmartwychwstanie, ale spłata naszego długu na Krzyżu. (...) Dlatego nie możemy niestety powiedzieć, że mamy wspólny kerygmat, ponieważ nie opiera się on na Zmartwychwstaniu jako na absolutnym centrum Dobrej Nowiny.

Jednak polemizowałbym... Na polskiej stronie CCC czytamy:
Cytat:Zmartwychwstanie Jezusa jest tym, co decyduje o wyjątkowości chrześcijaństwa. Właściwie, także wiarygodność chrześcijaństwa oparta jest w głównej mierze na Jego zmartwychwstaniu. Jeśli nie miałoby ono nigdy miejsca, chrześcijańska wiara oparta by była na kłamstwie, a nadzieja ludzi na życie po śmierci byłaby fałszywa.

Najważniejszym faktem jest nie tylko sam fakt Zmartwychwstania, ale wynikający z niego fakt obecności Jezusa tu i teraz, w swoim Kościele, gotowego do przyjścia do każdego człowieka (Ap 3,20).

I to właśnie jest w centrum kerygmatu w ujęciu "4Praw". Tym, co pozostaje najbardziej w pamięci z książeczki o 4 prawach - jest rysunek kółeczek z "tronem" i przekonanie o tym, że żyjący Jezus MUSI być na tym tronie, żeby nadawać właściwą orientację, harmonię, sens - wszystkiemu, co wpisane w owe "kółeczka" i sprawiać odnalezienie się w Bożym powołaniu.

W centrum "4Praw" nie stoi zastępcza śmierć, ale fakt, że Jezus jest Panem. Najważniejszy jest "biały palec" , jak tłumaczymy to dzieciom :wink:

Właśnie centralne miejsce Chrystusa w życiu człowieka jest w powszechnym przekonaniu chrześcijan wszystkich denominacji istotą chrześcijaństwa.

Dalej - po zrozumieniu tej prawdy - pozostaje już "tylko" wyjaśnienie, jak dbać o to, żeby nasze "ja" nie detronizowało Jezusa i co począc jeśli jednak do tego dojdzie...

Pozdrawiam
YAB napisał(a):Najważniejszym faktem jest nie tylko sam fakt Zmartwychwstania, ale wynikający z niego fakt obecności Jezusa tu i teraz, w swoim Kościele, gotowego do przyjścia do każdego człowieka (Ap 3,20).
Tu znów polemizowałbym... Uśmiech :o Duży uśmiech
Co mi po samej obecności Jezusa, jeśli to nic nie zmienia w moim życiu i w moim wnętrzu ? Owszem, w pierwszej chwili bardzo miło mi, że sam Bóg pofatygował się aż do mnie i uważa mnie za kogoś bliskiego... ale zaraz potem mógłbym poczuć się z tym nieszczególnie... tak jak to bywa gdy wielki król odwiedza nędzarza, jest dla niego uprzejmy, ale potem nic z tego nie wynika - poza wspomnieniami.

YAB napisał(a):W centrum "4Praw" nie stoi zastępcza śmierć, ale fakt, że Jezus jest Panem.

No dobrze, tylko co to konkretnie dla mnie znaczy ? Że jestem Jego niewolnikiem ? Że przekreślam siebie, aby Mu służyć ? Czy to jeszcze oznacza jakąś relację miłości ?
Prowokuję Cię, ponieważ przez tyle lat to sformułowanie tak właśnie rozumiałem i dopiero potem doszło do mnie, że w NT jest to po prostu wyznanie bóstwa Chrystusa !
A jest także Panem mojego życia, ponieważ jest jego sensem i celem. Intronizacja Jezusa na tron mojego serca to nic innego jak powiedzenie Mu: przemieniaj mnie w Siebie ! Daję Ci wolną rękę ! Niech to Słowo, którym jesteś, staje się we mnie ciałem ! Ale tak tego 4PŻD nie wyjaśniają...

YAB napisał(a):Właśnie centralne miejsce Chrystusa w życiu człowieka jest w powszechnym przekonaniu chrześcijan wszystkich denominacji istotą chrześcijaństwa.

Wspaniale, tylko że każda denominacja rozumie tę centralną rolę Jezusa inaczej. Dla większości protestantów [i wielu katolików niestety także] zmartwychwstanie Jezusa to tylko dowód, że odkupienie na Krzyżu nie było fikcją, i jest bez wpływu na obecną kondycję człowieka. Nie szukają mocy zmartwychwstania pozwalającą już teraz realnie powstawać z upadków, zniewoleń i śmierci, bo zbawienie to przecież zewnętrzny dekret usprawiedliwiający grzesznika, a nie wlana łaska paschalna.

YABie, rozumiem dobrze, że 4PŻD można rozumieć także i po katolicku, ale czy nie prościej jest sięgnąć od razu do Tradycji katolickiej [ew. prawosławnej] zamiast pożyczać sobie coś i potem przysposabiać na gwałt, bo do "katolickiej wtyczki" to nie za bardzo pasuje ?
jswiec napisał(a):Co mi po samej obecności Jezusa, jeśli to nic nie zmienia w moim życiu i w moim wnętrzu ? Owszem, w pierwszej chwili bardzo miło mi, że sam Bóg pofatygował się aż do mnie i uważa mnie za kogoś bliskiego... ale zaraz potem mógłbym poczuć się z tym nieszczególnie... tak jak to bywa gdy wielki król odwiedza nędzarza, jest dla niego uprzejmy, ale potem nic z tego nie wynika - poza wspomnieniami.
Wydaje mi się jednak, że akurat ta Obecność - nie zostawia człowieka takim, jakim był przed spotkaniem. Wspomniane w Ap "wejście na wieczerzę" jest intymnym, owocnym spotkaniem, a wezwanie do tego przemieniającego spotkania jest dobitne i aktualne:
znam twoje dzieła; wiem, żeś ani zimny, ani gorący. Obyś wreszcie był albo zimny, albo gorący (3:15). Chodzi więc o bardzo ciekawe spotkanie - spotkanie, które wybija człowieka z letniości, zakłóca "normalność" niedzielnego chrześcijaństwa i działa na szarość życia jak dynamit. Czy można sobie zresztą wyobrazić, że spotkanie z Bogiem może być bezowocne?

Cytat:
YAB napisał(a):W centrum "4Praw" nie stoi zastępcza śmierć, ale fakt, że Jezus jest Panem.
No dobrze, tylko co to konkretnie dla mnie znaczy ? Że jestem Jego niewolnikiem ? Że przekreślam siebie, aby Mu służyć ? Czy to jeszcze oznacza jakąś relację miłości ?
Prowokuję Cię, ponieważ przez tyle lat to sformułowanie tak właśnie rozumiałem i dopiero potem doszło do mnie, że w NT jest to po prostu wyznanie bóstwa Chrystusa !
A jest także Panem mojego życia, ponieważ jest jego sensem i celem. Intronizacja Jezusa na tron mojego serca to nic innego jak powiedzenie Mu: przemieniaj mnie w Siebie ! Daję Ci wolną rękę ! Niech to Słowo, którym jesteś, staje się we mnie ciałem ! Ale tak tego 4PŻD nie wyjaśniają...

Ależ owszem, w podanym przez mnie linku można dokładnie to właśnie przeczytać! "Proszę o Twoje kierownictwo w moim zyciu. Uczyń mnie takim jakiego pragniesz". A jakim Jezus mnie pragnie, to już sobie w Biblii można bez trudu zgłębić, stąd wezwanie do lektury Pisma Świętego (które jest pokarmem dla człowieka wierzacego). Nie chcę być złośliwy, ale czytając Biblię po katolicku - sięgamy czasem po jakiś słownik, choćby internetowy, z którego możemy sobie doczytać co znaczy jakieś ważniejsze słowo, takie jak "Pan"... Mnie w oazie wręcz wciskano w ręce słowniki X.L.Dufoura. Czy można kochać Biblię nie sięgając po Dufoura? 8)


Cytat:każda denominacja rozumie tę centralną rolę Jezusa inaczej. Dla większości protestantów [i wielu katolików niestety także] zmartwychwstanie Jezusa to tylko dowód, że odkupienie na Krzyżu nie było fikcją, i jest bez wpływu na obecną kondycję człowieka. Nie szukają mocy zmartwychwstania pozwalającą już teraz realnie powstawać z upadków, zniewoleń i śmierci, bo zbawienie to przecież zewnętrzny dekret usprawiedliwiający grzesznika, a nie wlana łaska paschalna.

W moim przekonaniu tak nie jest. Ja raczej widzę podobieństwa w pojmowaniu centralnej roli Jezusa. Jeśli spotkanie ze zmartwychwstałym Jezusem jest bezowocne, to znaczy, że ani chybi człowiek odrzuca zbawienie. W znanych mi społecznościach dośc radykalnie np. zawieszano prawa do korzystania z Wieczerzy Pańskiej tym, którzy uporczywie trwali w swoich grzechach (może troche inaczej niż w naszym Kościele rozumianych... np. wystarczyło że ktoś palił tytoń i nie okazywał w tej materii woli współpracy z Bożą łaską... notabene bywało to powodem kpin z wiary katolików kurzących sobie zaraz po eucharystii...).
Podobieństwa w pojmowaniu przemieniającej roli obecności Jezusa widać w tekstach o człowieku duchowym (w googlu łatwo znaleźć), i katolickich i protestanckich. Te ostatnie dość dobitnie akcentują konieczość przemiany życia (metanoia). Nie chciałbym tu ich pastować, łatwo znaleźć je w sieci (tu i tam).

Cytat:YABie, rozumiem dobrze, że 4PŻD można rozumieć także i po katolicku, ale czy nie prościej jest sięgnąć od razu do Tradycji katolickiej [ew. prawosławnej] zamiast pożyczać sobie coś i potem przysposabiać na gwałt, bo do "katolickiej wtyczki" to nie za bardzo pasuje ?

Ależ pasuje, pasuje. Na pewno bardzo dobrze pasuje do ewangelikalnego katolicyzmu z jego koncepcją nowonarodzenia (świetnie wpisaną w Tradycję, o czym chyba nawet pisał w swoim czasie ks. AS w swojej rozprawce o duchowości ewangelikalnej) i z jego dostrzeżeniem konieczności teologicznej refleksji nad popularnym współcześnie pojmowaniem roli sakramentów. Kościół jest bardzo młody i pracy starczy jeszcze na kolejne tysiąclecia.

Pozdrawiam
Co oznacza przymiotnik "ewangelikalny" w zbitce "ewangelikalny katolicyzm" ?
Marek MRB napisał(a):Co oznacza przymiotnik "ewangelikalny" w zbitce "ewangelikalny katolicyzm" ?

Dwa cytaty w tym temacie z książki znanego autorytetu w dziedzinie duchowości, autora rozprawy habilitacyjnej na temat obecności duchowości ewangelikalnej w katolickiej tradycji, przedstawionej w Papieskim Fakultecie Teoloicznym we Wrocławiu:

Cytat:Chociaż różni autorzy opisują w różny sposób to, co uważają za centralne momenty ewangelikalnej pobożności, jednak można w tych opisach odnaleźć pewne elementy wspólne. Takie sformułowania jak "ponowne odkrycie obecności i mocy Jezusa", "wewnętrzne, porywające i gorliwe oddanie" lub "doświadczenie bycia nowonarodzonym" prezentują atmosferę wiary tych, którzy sami siebie określają mianem "ewangelikalnych chrześcijan"

Cytat:Obecność niektórych elementów duchowości ewangelikalnej wśród wiernych Kościoła katolickiego jest faktem. Wielu katolików w historii rozwoju swojej duchowości przeżyło wydarzenie analogiczne do tego, które nazywa się w ewangelikalizmie nowym narodzeniem. Używane niekiedy w kontekście amerykańskim określenie "katolik narodzony na nowo" celowo podkreśla zarówno włączenie się w nurt tradycji ewangelikalnej, jak i świadomy zamiar kontynuowania wybranych elementów tej tradycji w obrębie ortodoksyjnego katolicyzmu. Fakt ten trzeba uznać i zaakceptować
(podkreślenie moje)

("Ewangelikalna duchowość nowego narodzenia a tradycja katolicka", Andrzej Siemieniewski, Wrocław 1997).

Plus ciekawa strona w j.angielskim z linkami do różnych materiałów: http://www.evangelicalcatholic.com/
YAB napisał(a):Czy można sobie zresztą wyobrazić, że spotkanie z Bogiem może być bezowocne?
Owszem, tak może też być. Przykładów jest w Biblii co niemiara, np. król Achab odrzucający propozycję Bożą, aby otrzymać znak. W takiej możliwości wyraża się właśnie wolność człowieka [źle użyta].
YAB napisał(a):"Proszę o Twoje kierownictwo w moim zyciu. Uczyń mnie takim jakiego pragniesz".
To za mało precyzyjne sformułowania - przynajmniej jak dla mnie. Do mnie przmówiło: "Stwórz mnie na nowo. Uczyń mnie podobnym do Ciebie, ponieważ zawsze pragnę być z Tobą."

YAB napisał(a):Mnie w oazie wręcz wciskano w ręce słowniki X.L.Dufoura. Czy można kochać Biblię nie sięgając po Dufoura?
Czy w czasie ewangelizacji wciskasz także słowniki Dufoura, czy też może znaną broszurkę, gdzie nie ma żadnego odniesienia do słownika Dufoura ? Sam słownik znam i polecam.

YAB napisał(a):Jeśli spotkanie ze zmartwychwstałym Jezusem jest bezowocne, to znaczy, że ani chybi człowiek odrzuca zbawienie.
Bardzo ryzykowne stwierdzenie. A zatem uczniowie z Emmaus w pierwszej chwili odrzucili zbawienie ? Nie spotkanie jest decydujące, ale życie życiem Zmartwychwstałego. "Błogosławieni, którzy nie widzieli a uwierzyli".

YAB napisał(a):wystarczyło że ktoś palił tytoń i nie okazywał w tej materii woli współpracy z Bożą łaską...
Nie rozumiem: podobno KZ zakłada zbawienie przez wiarę, a nie przez indywidualny wysiłek człowieka... Duży uśmiech Czy uczestnictwo w Wieczerzy Pańskiej to dla nich "nagroda" niezależna od zbawienia ?

YAB napisał(a):Na pewno bardzo dobrze pasuje do ewangelikalnego katolicyzmu z jego koncepcją nowonarodzenia (świetnie wpisaną w Tradycję, o czym chyba nawet pisał w swoim czasie ks. AS w swojej rozprawce o duchowości ewangelikalnej)
Czy mógłbyś pokrótce napisać nam tę koncepcję ? Książkę ks. AS przeczytałem, ale do takich wniosków nie doszedłem...
KKK wypowiada się o nowonarodzeniu jednoznacznie jako o chrzcie, potem jednak mogą mieć miejsce wielokrotne nawrócenia, ożywienia i przebudzenia...
Narodzić do nowego życia można się tylko raz i to koniecznie w formie sakramentalnej, która wszczepia równocześnie w jeden Lud Boży.
No dobrze, ale co oznacza owo "ewangelikalny" ? No bo przecież nie gorliwosc (obecna także gdzie indziej). Z kolei "nowe narodzenie" (w ujeciu ewangelikalnym ta nazwa okresla sie po prostu przebudzenie religijne i rozni sie ono od definicji biblijnej) takze jest obecne w innych miejscach.
Nie traktujcie prosze tych pytan jako atak - po prostu zastanawia mnie znaczenie pewnych sformułowań, które zostały przyjęte do naszego języka dość automatycznie.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12
Przekierowanie