Autor: s. Anna Maria Pudełko AP
Historia Rut wydarza się za czasów sędziów, jest to czas poprzedzający monarchię w Izraelu, który możemy określić jako charakteryzujący się brakiem organizacji społecznej: «W owych dniach nie było króla w Izraelu. Każdy czynił to, co było słuszne w jego oczach» (Sdz 21,25).
W Izraelu panowała nie tylko niepewność polityczna, lecz także ekonomiczna. Zaczął się bowiem czas suszy i głodu. Klęska nieurodzaju dotarła też do Betlejem – czyli do „Miasta chleba”. Elimelek, jeden z mieszkańców Betlejem zabrał więc swoją żonę, Noemi i dwóch synów Malchona i Kiliona, i wyruszył w poszukiwaniu chleba. W swojej podróży dotarł do Moabu i tam się osiedlił. Nam dziś może ta nazwa nie mówi nic, lub bardzo niewiele. Dla Izraelitów był to naród wrogi, wywodził się bowiem z kazirodczego związku Lota z jego starszą córką (por. Rdz 19,37).
Po niedługim czasie umiera Elimelek. Noemi wraz z synami żyje w Moabie przez dziesięć lat. Synowie znaleźli sobie żony Moabitki: Oprę i Rut. Niestety i dwaj synowie zmarli nie pozostawiając po sobie potomstwa. I tak Noemi, Opra i Rut, jako wdowy, pozostały zupełnie same i bez żadnej przyszłości. W tamtych czasach bezdzietna wdowa była najbiedniejszą istotą, o którą nikt się nie troszczył. Najczęściej żyła w ogromnej nędzy jako żebraczka lub prostytutka.
Noemi nie miała możliwości, aby utrzymać swoje dwie synowe. Poza tym żyła na obczyźnie jako emigrantka. Postanawia powrócić więc do swojego rodzinnego miasta. Dodaje jej odwagi wiadomość, że w Betlejem skończył się głód. Miała tam jeszcze dalekich krewnych, którzy mogliby ja jakoś wesprzeć. Dwie synowe postanowiły wyruszyć z Noemi. Ona jednak prosi je, aby powróciły do swoich rodzinnych domów i na nowo ułożyły sobie życie wychodząc ponownie za mąż. Wobec namowy Noemi Opra powraca do swojego domu. Rut natomiast postanawia pozostawić przeszłość za swoimi plecami i towarzyszyć swojej teściowej w drodze powrotnej. Przekonuje ją słowami pełnymi mocy i miłości: «Nie nalegaj na mnie, abym opuściła ciebie i abym odeszła od ciebie, gdyż: gdzie ty pójdziesz, tam ja pójdę, gdzie ty zamieszkasz, tam ja zamieszkam, twój naród będzie moim narodem, a twój Bóg będzie moim Bogiem. Gdzie ty umrzesz, tam ja umrę i tam będę pogrzebana» (Rt 1,16-17).
Nie wiemy dlaczego Rut podjęła tak radykalną i trudną decyzję. Może nie chciała pozostawać w miejscu, które przypominało jej przedwczesną śmierć jej męża? Może potrzebowała nowego otoczenia? Może darzyła szczerą miłością Noemi i nie chciała jej pozostawić samej w tej podróży? Tego się nigdy nie dowiemy. Jednak Rut zdecydowała się na pozostawienie własnej ojczyzny, języka, zwyczajów, wierzeń. Idzie z Noemi do wrogiego jej kraju, gdzie ryzykuje także to, że zawsze będzie mogła czuć się obcą, gdzie może być odrzucona i budzić lęk czy wstręt u innych. Być może wspólnie przeżyte cierpienie i strata najbliższych połączyło serca tych dwóch kobiet szczerą przyjaźnią, gotową pokonać wszelkie bariery: społeczne, religijne, kulturowe.
Dla Rut było to wielkie wyzwanie, także dlatego, że cierpienie bardzo zmieniło Noemi. Z szczęśliwej kobiety (a jej imię znaczy „Moja słodycz”) staje się kobieta smutną, wewnętrznie pustą i zgorzkniałą. Sama tak mówi o sobie powracając do Betlejemu: «Nie nazywajcie mnie Noemi, ale nazywajcie mnie Mara, bo Wszechmogący napełnił mnie goryczą. Pełna wyszłam, a pustą sprowadził mnie Pan. Czemu nazywacie mnie Noemi, gdy Pan wydał świadectwo przeciw mnie, a Wszechmogący uczynił mnie nieszczęśliwą?» (Rt 1, 21-22).
Obie kobiety powróciły do Betlejem w czasie żniw jęczmienia. Rut opiekuje się Noemi, nie oczekując nic w zamian. Troszczy się, jest jej posłuszna, chroni ją. Nie słyszymy jednak z ust Noemi ani jednego słowa aprobaty czy wdzięczności. Rut przetrwała wiernie przy Noemi czas jej cierpienia, zgorzknienia, tułaczki, poszukiwania możliwości rozpoczęcia nowego życia. Także ona niewiele mówi o swojej miłości do teściowej, lecz jej czyny wyrażają jej czułą i pełną życzliwości troskę tak dobitnie, że sąsiadki Noemi tak o niej mówią: «twoja synowa, która cię kocha, która dla ciebie jest warta więcej niż siedmiu synów» (Rt 4,15).
Rut troszczy się bardzo konkretnie o życie Noemi. Wychodzi pomagać na pracy w polu i zbierać kłosy, które wypadały żniwiarzom. Były przeznaczone one właśnie dla sierot i ubogich. Opatrznościowo znajduje się na polu Booza, dalekiego krewnego Noemi, nawet o tym nie wiedząc. Wieść o jej bezinteresownej pomocy szybko rozeszła się po miasteczku, kiedy wiec Booz przybywa na pole, aby przyjrzeć się pracy swoich sług, już wie o Rut. Kiedy młoda wdowa jest zdumiona życzliwością nieznajomego, który prosi, aby nie odchodziła na pola innych gospodarzy, lecz zbierała kłosy na jego polu, słyszy taką odpowiedź: «Oznajmiono mi dobrze to wszystko, co uczyniłaś swojej teściowej po śmierci swego męża: opuściłaś ojca swego i matkę swoją, i swoją ziemię rodzinną, a przyszłaś do narodu, którego przedtem nie znałaś. Niech cię wynagrodzi Pan za to, coś uczyniła, i niech będzie pełna twoja nagroda u Pana, Boga Izraela, pod którego skrzydła przyszłaś się schronić» (Rt 2,11-12).
Rut przez całe żniwo zbierała kłosy na polu Booza. Po żniwach Noemi pouczyła ją co powinna uczynić, aby Booz jako daleki krewny zgodził się ją poślubić. W Izraelu obowiązywało bowiem tzw. prawo lewiratu. Kiedy umierał mąż nie pozostawiając potomstwa, wtedy dla zapewnienia rodu brat lub inny krewny był zobowiązany wziąć wdowę za żonę, a dzieci z tego małżeństwa były uznawane za należące do rodu zmarłego męża. Co uczyniła Rut i jak została żoną Booza możecie przeczytać w 3 rozdziale Księgi Rut. Po poślubieniu Booza Rut urodziła syna, któremu nadano imię Obed, był on ojcem Jessego a dziadkiem Dawida.
Tak więc i Noemi doznała radości nowego życia i nowej nadziei. Tym bardziej, że czynnie uczestniczyła w wychowywaniu wnuka (por. Rt 4,16). Rut natomiast jest jedną z czterech kobiet wymienianych w rodowodzie Jezusa (por. Mt 1,5).
Rut pokazuje nam wartość przyjaźni bezinteresownej, prostej i pełnej poświęcenia. Ona ucieleśnia ideał hebrajskiej „hesed” – miłosiernej i czułej miłości pełnej poświęcenia siebie dla drugiego. Przyjaźń czyniąca pierwszy krok, bez oczekiwania na wdzięczność czy przyjęcie. Radością przyjaźni jest bowiem dobro drugiego.
Taką postawę przyjaźni ukazuje nam Jezus, który wskrzesza z martwych swojego przyjaciela Łazarza, którego bardzo miłował (por. Ewangelia wg św. Jana 11, 1-45 Ewangelia na V Niedzielę Wielkiego Postu). Przyjaźń jest wielkim darem Boga. Ona naprawdę wydobywa nas z naszych największych zranień i grobów, jako miłość cierpliwa, łaskawa, prawdziwa, czysta, pokorna.
Maryjo, radosna Przyjaciółko, Ty poruszona natchnieniem Ducha Świętego poszłaś z pośpiechem do twojej starszej krewnej Elżbiety, i obdarzyłaś ją troskliwą pomocą i serdeczną miłością w ostatnich miesiącach oczekiwania na narodziny Jana. Ty w dobrym, proroczym spojrzeniu Elżbiety odkrywałaś niepojętą łaskę bycia Matką Pana! Ty dzieliłaś z nią tajemnice Twojego serca i wyśpiewałaś wobec niej Twoje radosne uwielbienie «Wielbi dusza moja Pana, i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy.
Bo wejrzał na uniżenie Służebnicy swojej» (Łk 1, 46-48). Ucz nas przyjaźni wiernej, pokornej, radosnej, bezinteresownej – jak Twoja!