Autor: Ewa, była członkini Kościoła Zjednoczenia
Do sekty wchodzi się etapowo. Działa tam bardzo dobrze zorganizowany system psychologiczny, którego członkowie może nieświadomie stosują. Początkującym podaje się bardzo zafałszowane lub połowiczne informacje argumentując stwierdzeniem: "oni nie są jeszcze przygotowani". W miarę wchodzenia młodych w atmosferę sekty, podaję się im coraz trudniejsze do zaakceptowania "zasady". Cały "ruch" opiera się na księdze "Zasad" (objawienia Moona), która jest tzw. "spełnionym testamentem". Kościół Zjednoczenia ma dwie płaszczyzny działania – "misjonowanie" (witnesing) i zarabianie pieniędzy (funtraizinig). Wszystko robi się na rzecz tego Kościoła, nawet najbardziej banalne zadania. Sytuacje mają podłoże ideologiczne, które pozwalają na zastosowanie maksymy: "cel uświęca środki", a co za tym idzie, to nie ważne. Np. sprzedaję się kartki, i nie jest ważne co ludzie na ten temat powiedzą, lecz tylko to, by ich jak najwięcej sprzedać. Dając pieniądze sekcie, kupuje się zbawienie. Oto zasada funkcjonowania sekty. Wszędzie się powtarza ta psychologiczna umiejętność wytłumaczenia.
Modlitw u moonów jest dużo, ale zawsze podkreślany jest człowiek, tzn., że to ja chcę wszystko robić dla Boga i człowiek jest autorem swoich czynów. Duchowość ta pozwala wyrabiać w sobie świadomość "wybrańców" – jedynych dzieci Bożych, prawdziwych.
Nawiasem mówiąc, jest to zupełne przeciwieństwo chrześcijaństwa, gdzie człowiek maleje, schodząc pod krzyż, by Jezus wzrastał.
Dopiero w Chrystusie człowiek dochodzi do pełni człowieczeństwa i zbawienia.
W ruchu Moona wszyscy głęboko wierzą, że jeżeli oni czegoś nie dopilnują, to świat się zawali. Jest to czysty fanatyzm graniczący z opętaniem grupowym. Nie boję się tak tego nazwać, bo sama doświadczyłam tej duchowości, kiedy się jej poddałam będąc u moonów. Uwolnienie z tej psychozy nie było łatwe i nade mną modlono się w grupie neokatechumenalnej. Okazało się jednak, że najskuteczniejszym lekarstwem w uzdrowieniu mej duszy było Słowo Boże, Eucharystia i różaniec.
Głównym nabożeństwem u moonów jest niedzielna modlitwa o 5 rano. Stanowi ona jeden z etapów wtajemniczenia. Każdy, kto wchodzi do pokoju modlitw, przeżywa lekki szok, chociażby dlatego, że zorganizowana jest ona na wzór azjatycki. Członkowie ruchu modlą się i kłaniają wykonując skłony koreańskie przed portretem założyciela sekty, czyli S.M.Moona i obecnej jego żony, która jest czwartą z kolei. O tym, że Moon ma czwartą żonę słyszałam tylko raz podczas workshopu przedmałżeńskiego. Kiedy odbyt wyjeżdżają na "święty ślub", są już wtedy w pełni wtajemniczone. Małżeństwa kojarzy mesjasz Moon bez uprzedniej znajomości stron (ze zdjęcia). Narzeczeni także się nie znają przed ślubem. Wszystkie pary pobłogosławione przez założyciela sekty są "święte" i rodzą dzieci doskonałe, bez grzechu pierworodnego.
Do tematu "Ruchu Zjednoczenia" już nie będę powracała, chcę o nim zapomnieć. Za moonów trzeba się modlić, aby poznali Jezusa Chrystusa. Szczęść Boże!
Źródło: