Kiedyś, chyba po mojej trzeciej Lednicy, w necie napisałem: „Lednica to takie nasze podziękowanie Panu Bogu za Jego miłość do nas”.
Nie jeden raz zastanawiałem się, co Lednica zmieniła w moim życiu. Jak potoczyłyby się moje losy, gdybym nigdy nie pojechał nad lednickie jezioro, pod tę bramę w kształcie ryby…
Pamiętam deszcz, ale dobrze też pamiętam taką refleksję nad swoim życiem, gdy przemoknięty siedziałem nocą w aucie.
Kolejna Lednica – 2002 roku. Moja wiara wówczas „kiełkowała”. To było jak wejście na pierwszy stopień wysokich schodów. Lecz już wtedy czułem, że nie ma odwrotu. Właśnie tą drogą chcę podążać. Łatwo nie było. Były chwile słabości i upadki we wierze. Wciąż jednak były powroty do Boga, żal za grzechy i postanowienia wytrwania w dobrym.
I rok 2003. Dzień 7 czerwca. Wtedy jechałem w stanie łaski uświęcającej. Przyjąłem Sakrament Eucharystii we Mszy Św. Wówczas czułem prawdziwą radość i spełnienie. Zresztą ta radość i wzruszenie nad Lednicą to coś oczywistego. To się tam widzi i czuje. Wystarczy rozejrzeć się wokół siebie. Szczęście maluje się chyba na wszystkich twarzach dziewcząt i chłopaków, którzy tam tańczą, śpiewają, rozmawiają, śmieją się, żartują. Właśnie tam jest to tak szczere i naturalne jak oddychanie. Trudno jest opisać to uczucie klawiaturą komputera. Kto nigdy tam nie był, nie wiem czy mnie zrozumie. Tam trzeba być, a potem wciąż chce się tam wracać 🙂
Ojcze Janie – dzięki ci za tę Lednicę!
Kolejny nawrócony,
Arek z Bydgoszczy.