Autor: Monika Matusiak
Korki na ulicach… Zdenerwowani kierowcy, spoglądający nerwowo na zegarek, coraz więcej wypadków drogowych. Pojawiające się już od września znicze i sztuczne chryzantemy w supermarketach. Niedbale poustawiane kartony wypełnione zniczami, mniej lub bardziej kiczowatymi. Tak teraz wyglądają przygotowania do wyczekiwanego dłuższego weekendu, czasu, który coraz częściej jest utożsamiany z odpoczynkiem od pracy, z pokazaniem się na jakie znicze, kwiaty mnie stać.
Dawniej, 1 listopada był dniem ku chwale wszystkich męczenników. Większość z nas nie zdaje sobie nawet sprawy, że rodzice nieświadomie wybierając dla nas imię, ofiarowali nam patronat świętego z grona oddających życie za Chrystusa(wszakże wielu świętych to męczennicy). Dopiero papież Grzegorz IV jasno określił, że to dzień wspominający wszystkich świętych. Tak więc, nie powinny nas zdziwić tego dnia życzenia wszystkiego, co najlepsze, gdyż w obiegowej opinii, jest to również nasze święto, a uściślając, naszych patronów. Tak jak na swoje imieniny powinniśmy wspomnieć swojego patrona, w szczególny sposób pomodlić się o Jego wstawiennictwo w naszych problemach, tak i właśnie w ten dzień, mamy ku temu jasną, klarowną i oczywistą okazję.
Błędnie wielu ludzi myli pierwszy dzień listopada z następującym zaraz po nim. Może takie zachowanie bierze się z faktu nadania mu nazwy „dnia wszystkich zmarłych” za czasów rządów PRL. Wielu ludzi pamięta te czasy, te wydarzenia i nie w sposób im się przestawić. A dlaczego przemianowano owe święto? Ponieważ ówczesne quasi-władze zapragnęły katolickie święto przerobić przez swoistą maszynkę, na święto chociaż z pozoru świeckie. Pozorowanie im wychodziło najlepiej, doprawdy. Wracając do głównego wątku, zamiast świętować, cieszyć się, zastanawiać się nad tym, w jaki sposób mogą upodobnić się do swojej świętej, błogosławionej imienniczki, imiennika, rozpamiętują zmarłą babcię, ciocię, wujka… Na to czas jest 2 listopada. To dzień „za dusze” wszystkich tych, którzy umarli. To dzień, w którym winniśmy modlić się o dar Bożej Łaski spływającej na ich dusze, o Wieczny ich Odpoczynek u boku Pana. To taki specjalny czas do refleksji nad życiem, nad przemijaniem, kruchością naszego żywota, nad zawiłościami ścieżki ku świętości, trudnościach napotykanych podczas zaledwie promila naszego bytu w wieczności.
Tym czasem… wielkie koncerny prześcigają się w wyśrubowaniu najbardziej dyskontowej ceny znicza, w obklejeniu jak największej ilości billboardów, w nakręceniu jak najbardziej zabawnej, szokującej, czy też atrakcyjnej reklamy znicza. Idąc dalej, tym samym szlakiem, hurtownie zabawnie wprowadzają innowacyjne lampioniki, na baterie, z melodyjką, z niedbale namalowaną przez komputer, Maryją, z plastikowymi motywami roślinnymi, pozłacane, posrebrzane… Najśmieszniejsze jest to, że Ci ludzie nie kierują się swoim osobistym poczuciem estetyki (nawet nieczułym na sztukę okiem można zauważyć, że wyroby balansują na pograniczu kiczu między kpiną, odnoszącą się do symboliki owego Światła), a faktem, że to popyt warunkuje podaż… Trudno nie spostrzec, że to w te dni, cmentarze przeżywają prawdziwe oblężenie, każdy masowo czyści, poleruje groby bliskich, zapala znicze, kupuje świeże kwiaty, mówiąc jednocześnie o tym, że te jakże wymowne gesty świadczą o pamięci… Co się z tą pamięcią podziało przez 364 innych dni, gdy cmentarz był zaledwie parę kilometrów od domu? Tak czysto hipotetycznie, jak wyglądałyby nagrobki, jaką byłaby „pamięć”, gdyby tego święta nie było? Z jednej strony widzimy oczywisty negatywny aspekt, masowej migracji społeczności, ślepego podążania za innymi, bo nie wypada, bo trzeba, a z drugiej obrazuje nam się piękna wizja tego, że te dwa dni, w pewien sposób pomagają, mobilizują do tej wizyty u tych powołanych do wieczności. Choć w tych dniach mamy tą pamięć, w wielu przypadkach prawdziwą, o tych, których już między nami nie ma. Gdyby tego dnia nie było…
Dla mnie, osobiście cmentarz jest miejscem, w którym się wyciszam. Spacery po cmentarzu, przyprawiające o wiele refleksji, na temat przemijania, śmierci, Stwórcy, są dla mnie nietypowym wręcz rytuałem. Paradoksalnie, to miejsce jest dla mnie najpiękniejsze, jak tylko gdzieniegdzie mam okazję minąć wyciszonych ludzi, samotnie idąc bez celu, czytając napisy wyryte na tablicach, zaskakując się na nowo nimi, bo w nich często zawarte jest milion uczuć. Tęsknota za osobą bliską, nadzieja na spotkanie w przyszłości… Od lat towarzyszy mi, w mojej pamięci utwór Karola Wojtyły „Emilii – Matce mojej”, który jest dla mnie odzwierciedleniem tego, co to jest prawdziwa pamięć o osobach zmarłych, poszanowanie… Pozwolę go sobie przytoczyć:
Nad Twoją białą mogiłą
białe kwitną życia kwiaty –
O, ileż lat to już było
bez Ciebie – duchu skrzydlaty.
Nad Twoją białą mogiłą,
od lat tylu już zamkniętą,
spokój krąży z dziwną siłą,
z siłą, jak śmierć – niepojętą.
Nad Twoją białą mogiłą
cisza jasna promienieje,
jakby w górę coś wznosiło,
jakby krzepiło nadzieję.
Nad Twoją białą mogiłą
klęknąłem ze swoim smutkiem –
o, jak to dawno już było –
jak się dziś zdaje malutkim.
Nad Twoją białą mogiłą
o Matko – zgasłe Kochanie –
me usta szeptały bezsiłą:
– Daj wieczne odpoczywanie.
Powinnam tak naprawdę w tym momencie zakończyć swój wywód, ale jest on subiektywny, pisany przez jedną osobę, o święcie, które jest na tyle osobiste, że każdy ma na jego temat odmienne zdanie. Wiem również, że materiał w zasadzie taki ma cel, by opisać coś oczami, a raczej myślami autora. Jednak dziś, autor pozwala sobie na małą dygresję od reguły. By w pełni zobrazować swoją opinię, polegającą na tym, że ja wiem swoje, a inni i tak nie muszą podzielać mojego zdania, dodam anonimowe, zebrane przeze mnie wypowiedzi odnoszące się do tych dwóch dni w roku. Bez nich, artykuł byłby niepełny, niedokończony. Dziękuję z całego serca wszystkim tym, którzy mi w tym pomogli, stali się budowniczymi tego projektu.
* „Kolejne dni przybliżą nam naszą nieuniknioną przyszłość: ŚMIERĆ! Jako ksiądz jestem dość często wzywany do chorych, umierających. Są to w dużej mierze osoby, które przez całe życie trzymały się od Kościoła i Chrystusa z daleka. Rodzina jednak nas woła. Zadaję sobie pytanie – dlaczego? Co nimi kieruje? Zazwyczaj również nie mają w gruncie rzeczy nic wspólnego z Kościołem, poza tym że są ochrzczeni, przyjęli sakramenty, ale nie biorą prawie żadnego udziału w życiu parafii. Kojarzy mi się z historii Kościoła czas, kiedy to uważano, że ze spowiedzią należy czekać do chwili śmierci. Dzisiaj ci umierający się nie spowiadają, bo już nie są w stanie. Rodzina płacze, ale do Komunii św. nie przystąpi podczas Mszy św. pogrzebowej, bo wielu żyje bez sakramentu małżeństwa, lub jest w kolejnym związku po rozwodzie. Podczas pogrzebu, w czasie tych dni kiedy wspominamy naszych bliskich zmarłych, powinniśmy się cieszyć, bo ktoś z naszych bliskich osiągnął cel drogi, którą zapoczątkował Chrzest św. – ogląda teraz Boga. A my pozostajemy na tym co ludzkie: smutek, wspomnienia… Wsłuchanie się w Słowo Boże. W te dni, niechaj wyzwoli się w nas dynamizm wiary, którego owocem jest przemiana życia! Odwagi!”
* „Gdzie w twoim dzisiejszym świętowaniu jest Jezus? Ten Zmartwychwstały! Czy potrafisz dostrzec Go przez gąszcz prawdziwych i sztucznych kwiatów? Czy przez światło zniczy przebije się Jego blask?” ( z pewnego kazania)
* „Nie lubię tego czasu, sprawia wrażenie wybitnie smutnego, mimo, że powinien być radosny, chodzenie po grobach mnie przygnębia, ale w tym roku akurat sie cieszę, bo jestem wolontariuszką i kwestuje na Hospicjum gliwickie 1 listopada, wiec jest ok.”
* „Smuci mnie, że 1 listopada jest obchodzony w Polsce jakoś wcale nie świątecznie a już żałobnie, a po drugie z tymi dniami kojarzy mi się fakt, że po nich można się – niestety – spodziewać bożonarodzeniowych towarów w sklepach.”
* „Uważam że 1 i 2 listopada to bardzo polskie święto. Na zachodzie nie jest celebrowane z taką czcią dla zmarłych i ich mogił. Być może powodem jest to, że temat śmierci raczej uważa się za przygnębiający. W zlaicyzowanym świecie nie ma miejsca na śmierć, bo wtedy ten cały pęd za majątkiem, sławą, karierą jakoś traci sens. U nas śmierć jeszcze póki co wiąże się głównie z nowym życiem, a mogiły z przodkami, dawnymi bohaterami… Przynajmniej tak jest w Tuchowie. 😉 To bardzo uroczyste święto. Również okazja do spotkania z rodziną. W tym dniu nie umiem do nikogo mieć żalu. Wobec śmierci ludzie są tacy równi.
Szkoda tylko, że coraz częściej wolimy przemilczeć temat śmierci i najlepiej nie myśleć o niej. Boję się, że świat zmierza w takim kierunku, który odbierze nam jakąś cząstkę szacunku do tego typu świąt.
A myślę, że warto podtrzymywać tradycje. Zawsze to jakaś okazja do refleksji. Może do zastanowienia się nad sobą. Pogodzenia z innymi. "Wieczność czeka, czas ucieka." ”
* „To święto to dobry czas, dla nas wszystkich, doskonała okazja do tego by wybrać się na cmentarz i posprzątać groby naszych bliskich, posadzić kwiatki, zapalić światełko, im więcej zniczy tym lepiej, część ludzi nawet nie wie, co symbolizuje to światełko, ale fajnie jest jak jest ich jak najwięcej… To są realia.. zjeżdża sie cała rodzina, ci którzy się lubią i nie lubią, jak dla mnie to kiepskie miejsce żeby sie spotkać, niektórzy dobrze sie bawią, śmieją żartują… nie zmarzną, bo taka ilość zniczy skutecznie podgrzewa atmosferę… obawiam sie, że na większości cmentarzy i dla wielu ludzi tak te święta wyglądają… a jak być powinno?”
* „Nie lubię tych świąt, bowiem nagle wszyscy przypominają sobie, że trzeba by pójść na cmentarz. W tych dniach na cmentarzach są tłumy ludzi, którzy idą tam bo taka jest tradycja, bo trzeba. Ja wolę pójść sobie innego dnia albo wieczorem (szczególnie na Agrykolę( elbląski cmentarz komunalny, przyp.red.) , która po zmroku pięknie wygląda ponieważ unosi się nad nią taka łuna), na spokojnie, pomodlić się przy każdym grobie, a nie tak biegiem, żeby zdążyć wszystkich oblecieć.”
A co Ty sądzisz o tym momencie? Jakie są Twoje odczucia co do Świąt Wszystkich Świętych i Zaduszek? Może nachodzą Cię jakieś refleksje?