NOBISCUM AD CAELUM…

Wstąpmy do Ogrodu Pana

 

Dzisiaj w Kościele Katolickim przeżywamy wspomnienie NMP z Góry Karmel. O pojawieniu się szkaplerza w pobożności karmelitańskiej powiedziała w rozmowie z Marią Rachel Cimińską, Iwona Wilk radna prowincjalna Krakowskiej Prowincji Świeckiego Zakonu Karmelitów Bosych (OCDS).

(więcej…)

Módlcie się jeden za drugiego

Głos Ojca Pio - nr 57 maj/czerwiec Modlitwa za innych jest najbardziej uniwersalnym darem, jakiego mogą udzielać sobie chrześcijanie. I choć dzisiejszy świat, w którym liczy się przede wszystkim to, co da się zmierzyć i wycenić, nie potrafi docenić jej rangi, to jednak wielu głęboko wierzącym nie raz dane było doświadczyć niezwykłej mocy zanoszonych przez nich modlitw.

Modlitwa wstawiennicza wczoraj i dziś
Modlitwa wstawiennicza obecna była w Kościele już u jego początków. Wymownym tego świadectwem są m.in. pisma ojców Kościoła. W pochodzącym z II wieku tekście autorstwa św. Justyna, będącym najstarszym zachowanym opisem chrztu, czytamy: „Wszyscy, którzy doszli do wiary i uznania za prawdę nauk i słów naszych, składają ślubowanie, że już takie będą wieść życie. Tedy uczymy ich modlić się, pościć i błagać Boga o odpuszczenie grzechów popełnionych, my zaś modlimy się i pościmy razem z nimi”. W dalszej części tekstu św. Justyn pisze: „My tedy po udzieleniu takiej kąpieli temu, który uwierzył i do nas się przyłączył, prowadzimy go na miejsce, gdzie gromadzą się tak zwani bracia, by wspólnie modlić się za siebie, za oświeconego i za wszystkich, gdziekolwiek się znajdują, by przez to wraz z poznaniem prawdy otrzymać łaskę pełnienia w życiu dobrych uczynków, przestrzegania przykazań i dostąpienia zbawienia wiecznego”.

Pochodzące z przeszłości liturgiczne teksty Mszy Świętej również obfitują w wezwania wstawiennicze. Już w IV wieku podczas Eucharystii modlono się za żywych i zmarłych biskupów, dobrodziejów oraz ofiarodawców. W trakcie przygotowania darów ofiarnych diakon odczytywał ich imiona z tabliczek powleczonych woskiem, które nazywano dyptykami. Śladem modlitwy za siebie i innych jest również zachowane do dzisiaj w liturgii prastare greckie wezwanie Kyrie eleison.

We współczesnej liturgii już na samym początku Mszy Świętej, w trakcie spowiedzi powszechnej, po wyznaniu swoich win wypowiadamy słowa modlitwy: „Przeto błagam Najświętszą Maryję, zawsze Dziewicę, wszystkich aniołów i świętych i was, bracia i siostry, o modlitwę za mnie do Pana Boga naszego”. Wiele wstawienniczych wezwań modlitewnych słyszymy także podczas modlitwy wiernych. W trakcie modlitwy eucharystycznej modlimy się za papieża i miejscowego biskupa, a gdy podczas Mszy udzielany jest na przykład sakrament chrztu czy też jest ona sprawowana w intencji chorych lub zmarłych, mszał przewiduje stosowne formuły.

Modlitwa wstawiennicza w sposób szczególny była obecna przy udzielaniu sakramentu namaszczenia chorych. Już w Liście św. Jakuba Apostoła znajdujemy wezwanie: „Choruje ktoś wśród was? Niech sprowadzi kapłanów Kościoła, by się modlili nad nim i namaścili go olejem w imię Pana. A modlitwa pełna wiary będzie dla chorego ratunkiem i Pan go podźwignie, a jeśli by popełnił grzechy, będą mu odpuszczone” (Jk 5,14-15). W modlitwie konsekracji oleju z V wieku biskup modli się o łaskę nadania olejowi mocy uzdrowieńczej. Znamienne, że do X wieku namaszczenia konsekrowanym olejem wierni mogli udzielać sobie sami, bez obecności kapłana. Wzmiankę o tym znajdujemy w napisanym w 416 roku po Chrystusie liście papieża św. Innocentego I do Decencjusza, biskupa Gubbio. Komentując List św. Jakuba na temat modlitwy za chorych, papież pisze: „Nie ma wątpliwości, że trzeba to przyjąć i rozumieć o chorujących wiernych, którzy mogą być namaszczeni świętym olejem namaszczenia przygotowanym przez biskupa. Nie tylko kapłanom, lecz i wszystkim chrześcijanom wolno go używać do namaszczenia w potrzebie własnej lub swoich bliskich”. Dziś sakrament ten sprawują tylko biskupi i kapłani (por. KKK, 1516).

Uprzywilejowany moment modlitwy
Popularność modlitwy wstawienniczej w wielu wspólnotach świadczy o wielkim zapotrzebowaniu na taką formę duchowej pomocy. W Instrukcji Kongregacji Nauki Wiary czytamy: „Gorące pragnienie szczęścia, głęboko zakorzenione w sercu człowieka łączy się ściśle z dążeniem do uwolnienia od choroby i do zrozumienia jej sensu, gdy się jej doświadcza. Jest to ludzkie doświadczenie, które znajduje w Kościele szczególny oddźwięk, ponieważ w taki czy inny sposób dotyczy wszystkich. […] Choroba także, jak i inne cierpienia ludzkie, stanowi uprzywilejowany moment modlitwy: czy to jako prośba o łaskę, aby przyjąć chorobę w świetle wiary i zgodzić się z wolą Bożą, czy również jako błaganie o otrzymanie uzdrowienia”.

Każdemu z nas zdarzają się różnego rodzaju trudności i wówczas w sposób naturalny szukamy oparcia u tych, którzy cieszą się naszym zaufaniem. Często są to osoby ze wspólnoty modlitewnej, do której należymy. Nawet sam Jezus podczas swojej wewnętrznej walki w Ogrójcu potrzebował obecności przyjaciół: „Smutna jest moja dusza aż do śmierci; zostańcie tu i czuwajcie ze Mną!” (Mt 26,38).

Skąd biorą się kryzysy? Dlaczego potrzebujemy pomocy innych? Źródło naszych trudności może być bardzo różne: od sytuacji zewnętrznych, niezależnych od nas, poprzez trudności wewnętrzne, wynikające z naszej kruchości fizycznej i emocjonalnej, aż po problemy duchowe, związane z naszą relacją z Bogiem. Oczywiście wiele trudności możemy rozwiązać na płaszczyźnie ich występowania. Gdy kogoś boli ząb, idzie do dentysty, gdy cierpi na poważniejsze zaburzenia emocjonalne, zwraca się o pomoc do psychologa lub psychiatry, natomiast gdy popełni grzech, idzie do spowiedzi. Modlitwa wstawiennicza wcale nie ma zastępować wspomnianych form pomocy. Zdarza się jednak, że pewne dolegliwości fizyczne czy emocjonalne są wynikiem nieuporządkowania w sferze duchowej człowieka. Właśnie dlatego głębokie nawrócenie często przynosi ludziom wolność od dolegliwości, z którymi wcześniej nie mogli sobie poradzić, używając innych środków. Modlitwa wstawiennicza może być w tym wielką pomocą. „Przyjdźcie do mnie wszyscy, którzy obciążeni i utrudzeni jesteście, a Ja was pokrzepię” (Mt 11,28) – mówi Jezus, a w innym miejscu dodaje: „Gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich” (Mt 18,20).

Pomoc duchowa świadczona innym jest niejako wpisana w powołanie chrześcijanina. Święty Paweł w Liście do Galatów pisze: „Jeden drugiego brzemiona noście i tak wypełnijcie prawo Chrystusowe” (Ga 6,2). Wymaga to od nas wrażliwości, zwrócenia uwagi na drugiego człowieka i gotowości do udzielenia mu pomocy. Nie wystarczy jednak samo pragnienie pomagania innym, trzeba jeszcze wiedzieć, jak należy to robić. Brak wyczucia i delikatności w dotykaniu bolesnych ludzkich spraw może być przyczyną cierpienia. I choć nie jest ono zamierzone i tego rodzaju uchybień często nie można postrzegać w kategoriach grzechu, to jednak mogą one stanowić dużą przeszkodę w rozwoju życia duchowego tych, którzy w jakimś sensie zostali nam powierzeni.

Modlitwa pogańska a modlitwa chrześcijanina
Istnieje zasadnicza różnica między modlitwą pogan a modlitwą chrześcijan. Poganin modli się, aby zjednać sobie przychylność bóstw dla swoich planów. Chrześcijanin natomiast wie, że Bóg jest mu przychylny, jego modlitwa zaś to próba uzgodnienia własnej woli z wolą Bożą. Katechizm dodaje tu, że „modlitwa jest współpracą z Jego [Boga] Opatrznością, z Jego zamysłem miłości do ludzi”. Oczywiście nie tylko nie wyklucza to modlitwy prośby, ale wręcz ją zakłada. Ewangelista przytacza przecież znamienne słowa Jezusa: „Proście, a będzie wam dane…” (Łk 11,9).

Słowa te jednak dla wielu początkujących chrześcijan mogą wydać się dziwne i niezrozumiałe. Czy bowiem rzeczywiście oznaczają one, że otrzymamy wszystko, o co będziemy prosić? Najwyraźniej intencją ewangelistów nie było sprowadzenie roli Pana Boga do rozdawania prezentów… Ewangelista Marek dodaje kolejny wymóg skuteczności modlitwy: „Wszystko, o co w modlitwie prosicie, stanie się wam, tylko wierzcie, że otrzymacie” (Mk 11,24). Wiara zatem jawi się jako warunek dobrej modlitwy. Ale czy jest on wystarczający? Wszelkie wątpliwości powinny rozwiać słowa z Ewangelii według św. Łukasza: „Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec z nieba da Ducha Świętego tym, którzy Go proszą” (Łk 11,13). Słowa te sytuują całą wypowiedź Jezusa na temat modlitwy w bardzo konkretnym systemie wartości. Duch Święty jest największym darem, jakiego Bóg udziela proszącemu. Nie wyklucza to oczywiście innych Bożych darów, lecz od razu określa ich hierarchię.

Dosłowne potraktowanie słów „proście a otrzymacie” może bowiem prowadzić do nadużycia. Nie bez powodu św. Jakub Apostoł gromił współczesnych sobie chrześcijan słowami: „Modlicie się, a nie otrzymujecie, bo źle się modlicie, starając się jedynie o zaspokojenie swych żądz” (Jk 4,3). Nie bez powodu też trzecia prośba Modlitwy Pańskiej zaczyna się słowami: „Bądź wola Twoja” (por. Mt 6,10), a dopiero po niej następuje modlitwa o chleb powszedni, a więc o całą sferę doczesnego życia człowieka.

Modlitwa prośby wymaga zatem umiejętności rozeznania, odkrycia, w jaki sposób to, o co proszę, odnosi się do woli Bożej. Trzeba zadać sobie pytania: Z czego wynika moja prośba? Czy u jej źródeł leży moje pragnienie lepszej służby Bogu? Czy moje intencje są oczyszczone? To ostatnie dotyczy szczególnie tych sytuacji, w których przedmiot prośby wydaje się obiektywnie dobry, lecz nie wiadomo, czy jest on dobry również dla mnie. Obiektywnie dobre wielkie pragnienia apostolskie mogą w konkretnym wypadku stać się wyrazem braku akceptacji ludzi z najbliższego otoczenia. Święty Jan od Krzyża tak pisze o tego rodzaju błędach: „Ponieważ początkujący czują się pełnymi zapału w rzeczach duchowych i ćwiczeniach pobożnych, z tej pomyślności (z powodu ich niedoskonałości) rodzi się pewien rodzaj ukrytej pychy, skutkiem której zaczynają oni nabierać niejakiego zadowolenia z samych siebie i ze swoich uczynków, mimo iż prawdą jest, że rzeczy święte same z siebie rodzą pokorę. Z tego źródła wypływają próżne, czasem nawet bardzo próżne chęci rozmów o rzeczach duchowych z innymi. Często zresztą w tym celu, by innych nauczyć, niż by się od nich uczyć. Gdy zaś napotykają u nich inny rodzaj pobożności niż ich własny, potępiają ich w swoim sercu, a nawet zewnętrznie w słowach…”.

Niekiedy potrzeba czasu na zrozumienie tego, że aby komuś w jakikolwiek sposób pomóc, trzeba najpierw wiedzieć, czego mu tak naprawdę potrzeba. Często bardziej trafny jest prosty gest życzliwości niż nieuprawnione stawanie w pozycji nauczyciela.

Czystość serca
Podstawowym wymogiem prawdziwej modlitwy chrześcijańskiej jest czystość serca. Ona warunkuje również skuteczność modlitwy. Jezus potwierdza to w Kazaniu na Górze słowami: „Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą” (Mt 5,8). Jeśli naprawdę szukamy w swoim życiu chwały Bożej, jeśli ku Bogu kierujemy nasze najgłębsze pragnienia, to będzie On odpowiadał we właściwy sobie sposób na każdą, nawet najmniejszą szczerą prośbę. Tak właśnie w naszym życiu doświadczamy tajemnicy Opatrzności. Zażyłość z Bogiem sprawia, że wiele naszych potrzeb czy pragnień będzie współbrzmieć z Jego wolą. „Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim” (Rz 8,28) – pisze św. Paweł, zaś gdzie indziej dodaje: „Albowiem to Bóg jest w was sprawcą i chcenia, i działania zgodnie z [Jego] wolą” (Flp 2,13).

Bycie uczniem Jezusa nadaje szczególny rys modlitwie. W swoim ostatnim pouczeniu Jezus mówi do uczniów: „Tym zaś, którzy uwierzą, te znaki towarzyszyć będą: w imię moje złe duchy będą wyrzucać, nowymi językami mówić będą […]. Na chorych ręce kłaść będą, i ci odzyskają zdrowie” (Mk 16,17-18). Wezwanie to jest bardzo żywe w kręgach Odnowy Charyzmatycznej. Na nim opiera się wiara w skuteczność modlitwy wstawienniczej zanoszonej w intencji chorych. Słowa z Ewangelii według św. Marka: „A Pan współdziałał z nimi i potwierdzał naukę znakami, które jej towarzyszyły” (Mk 16,20) równie dobrze odnosić możemy do czasów współczesnych. Potwierdza to świadectwo wielu uzdrowionych chrześcijan. Zatem żarliwa wiara połączona z czystością serca jest kluczem do otwarcia się na działanie Boga żyjącego dzisiaj, tu i teraz.

Modlitwa za innych
Katechizm sytuuje modlitwę wstawienniczą w kontekście modlitwy Jezusa: „To On jest jedynym wstawiającym się u Ojca za wszystkich ludzi, a w szczególności za grzeszników”. Przez Jezusa, przez trwanie z Nim w głębokiej relacji i w wierności Jego nauce, dokonuje się nasze zbawienie. Tylko przez Niego człowiek może się zbliżyć do Boga.

Modlitwa wstawiennicza jest też darem Ducha Świętego. „Podobnie także Duch przychodzi z pomocą naszej słabości. Gdy bowiem nie umiemy się modlić tak, jak trzeba, sam Duch przyczynia się za nami w błaganiach, których nie można wyrazić słowami. Ten zaś, który przenika serca, zna zamiar Ducha, [wie], że przyczynia się za świętymi zgodnie z wolą Bożą” (Rz 8,26-27).

W tę modlitwę Jezusa w Duchu Świętym włączają się chrześcijanie. Wypływa ona z komunii, ze wspólnoty, jaka dokonuje się w sercach szukających jedności z Bogiem. „Wstawianie się za innymi – stwierdza Katechizm – prośba o coś dla innych, jest – od czasu Abrahama – czymś właściwym dla serca pozostającego w harmonii z miłosierdziem Bożym”. Modlitwa wstawiennicza rodzi się zatem także z wrażliwości człowieka na ludzką biedę, z pragnienia pomocy drugiemu w jego trudnościach. Wynika z odkrycia Kościoła jako duchowej wspólnoty, w której w pewien sposób wszyscy są za siebie odpowiedzialni.

Spontanicznie pojawia się ona jako prosta konsekwencja rozwoju życia duchowego. „Pierwsze wspólnoty chrześcijańskie przeżywały bardzo głęboko tę formę dzielenia się” (2634). Gorąco propagował ją św. Paweł: „Zalecam więc przede wszystkim, by prośby, modlitwy, wspólne błagania, dziękczynienia odprawiane były za wszystkich ludzi: za królów i za wszystkich sprawujących władzę, abyśmy mogli prowadzić życie ciche i spokojne z całą pobożnością i godnością. Jest to bowiem rzecz dobra i miła w oczach Zbawiciela naszego, Boga, który pragnie, by wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2,1-4).

Modlitwa za innych jest najbardziej uniwersalnym darem, jakiego mogą udzielać sobie chrześcijanie. I choć dzisiejszy świat, w którym liczy się przede wszystkim to, co da się zmierzyć i wycenić, nie potrafi docenić jej rangi, to jednak wielu głęboko wierzącym nie raz dane było doświadczyć niezwykłej mocy zanoszonych przez nich modlitw.

Cezary Sękalski

„Głos Ojca Pio” (nr 57/2009)


Fragment książki „Na chorych ręce kłaść będą… Modlitwa wstawiennicza we wspólnocie”, Kraków 2002. Śródtytuły pochodzą od redakcji :

Czasopismo które warto czytać.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *