Tegoroczna, piąta i jubileuszowa Golgota Młodych rozpoczęła się wyjątkowo – od cichej, nadbużańskiej scenerii. Niesamowity widok na szeroką rzekę wzmógł wrażenie, że sceny z życia św. Franciszka, przedstawiane na plaży, mają symboliczne znaczenie dla każdego uczestnika. Obejrzeliśmy kilka krótkich (przerywanych nastrojową, średniowieczną muzyką) scenek. Powoli mogliśmy zanurzyć się w tej porywającej historii. Był to czas na odnalezienie w życiu młodego Franciszka naszych problemów, pragnień, rozczarowań. Czas na wyciszenie i wysłuchanie świadectwa człowieka takiego, jak my. Moment zderzenia się jego rzeczywistości z naszą. Towarzyszami tej podróży stali się wszyscy, którzy odważnie zmierzyli się z pogodą. To jednak był tylko przedsmak.
W deszczowym, posępnym klimacie zbliżaliśmy się do sceny głównej. Przesiąknięte ubrania dawały nam możliwość odniesienia się do ofiarności i zmagań, jakie ponosił asyski zakonnik. Te doświadczenia, co dobrze zauważył prowadzący GMu, pomogły nam na wprowadzenie w ducha spotkania. Prowadzeni średniowieczną, niepokojącą melodią, stanęliśmy w zadumaniu – pragnęliśmy dowiedzieć się więcej. Mogliśmy podziwiać kunsztownie dopracowaną pieśń chóru Golgoty, zaśpiewaną podczas projekcji filmu o św. Franciszku. Widzimy postać na progu wieczności – niczym zawodnika wg. św. Pawła, który zakończył dobry bieg. Nasz seraficki Ojciec zostaje przedstawiony jako człowiek przemieniony, nasycony, przepełniony Bogiem. Ktoś, kto zostawia swoich braci w radości i nadziei – nie ma w tym przejściu smutku ani rozpaczy. Transitus staje się więc nie tylko wprowadzeniem, ale prawdziwym punktem odniesienia. Transitus staje się tranzystorem naszej tegorocznej Golgoty – doświadczenia krzyża.
Pierwszy etap został osiągnięty. Scena po zakończeniu Misterium, powitała naszych prowadzących. Niesamowite poczucie humoru braci natychmiast przekonało nas do nich. Pozostało tylko przedstawić sprawy formalne i w duchu radości z nowo rozpoczętego GMu przejść do namiotów. Dzień skończył się dla nas refleksją – czy taką relację z Bogiem, jaką miał Franciszek, możemy kiedyś doświadczyć samemu? Czy jego życie może być podobne do naszego? Wierzę, że następne dni mogą odpowiedzieć Ci na te pytania.