O odwiecznej walce płci, czyli różnicach między kobietami a mężczyznami, oraz recepcie na szczęśliwe związki z Joanną Sajko, psycholog, trenerem osobistym Instytutu Psychologii Płci, rozmawia Agnieszka Warecka.
Mężczyźni są z Marsa, a kobiety z Wenus – popularne powiedzenie sygnalizuje walkę płci. Czy rzeczywiście aż tak bardzo się różnimy?
John Grey, autor bestsellerowych poradników podejmujących temat związku, udowadnia, że różnice są niezbędne w życiu dwojga ludzi, gdyż stanowią swego rodzaju dopełnienie. Nie jesteśmy skazani na walkę – wręcz przeciwnie: naszym celem powinno być życie w zgodzie. Ale żeby tak się stało, należy rozumieć sam fakt istnienia różnic, dogłębnie poznać drugą płeć i – co najważniejsze – przyjąć, że choć się różni, nie znaczy, że jest gorsza, a zwyczajnie inna. Mając świadomość odmienności, łatwiej znieść konflikty.
W końcu opinia, że przeciwieństwa się przyciągają, wciąż ma się dobrze. Z drugiej strony jak wypracować kompromis w związku, gdzie szczytem rozrywki kobiety jest pójście do filharmonii, zaś mężczyzny – piwo i mecz w TV?
Rozmawiamy o uwarunkowaniach genetycznych, a różnice, o których pani wspomniała, dotyczą zainteresowań. Jak wykazują badania, najbardziej satysfakcjonujące związki tworzą ludzie, których cechuje podobieństwo w kwestii światopoglądu, świata wartości. Istotne, by mieć ze sobą o czym rozmawiać.
Tyle że rozmowa nie jest mocną stroną mężczyzn. Allan Pease, autor psychologicznych poradników parający się tematyką różnicy płci, wspomina w jednym z nich, że chcąc wyjaśnić z żoną nieporozumienie, wpadli na pomysł wzajemnego spisu wad. Jego lista zamknęła się na szóstym punkcie. Ona zapisała maczkiem cztery kartki, a i tak nie był to koniec…
Świat emocji i świat faktów. Kiedy podczas szkoleń pytamy mężczyzn, co najbardziej lubią w swojej płci, odpowiadają, że bycie logicznym, precyzyjnym, racjonalnym. Kobiety wymieniają najczęściej emocjonalność, empatię, intuicję, umiejętność czytania między wierszami. Z drugiej strony zagadnięte w kwestii, co ich drażni w płci przeciwnej, mówią, że fakt, iż mężczyźni są… konkretni, nie rozmawiają, nie potrafią słuchać. Denerwuje nas to, że nie możemy się wygadać; oni bronią się prośbą o konkrety i stwierdzeniem, że nie potrafią czytać w myślach.
Różnice wynikają z budowy naszego mózgu. Jak wiadomo, prawa część odpowiada m.in. za emocje, fantazje; lewa za logiczność, linearny porządek, fakty. Miejsce połączenia obu półkul, tzw. ciało modzelowate, u kobiet jest 70% większe niż u mężczyzn. Czym to skutkuje? Tym, że kobiety są wielozadaniowe, dużo mówią, bo emocje cały czas atakują u nich logiczne myślenie. Wyłączenie emocjonalności w ich przypadku to jakby odcięcie jednej z półkul. Ona martwi się tym co było, jest i będzie. Mężczyzna przeciwnie – kiedy wraca z pracy, wyłącza pudełko, w którym są fakty, i włącza prawą półkulę pozwalającą na relaks oraz fantazje: idzie do garażu bądź siada przed TV. Kobieta nie rozumie takiej postawy, stąd długa lista zarzutów.
W świetle tego, o czym rozmawiamy, pretensje o brak kwiatów z okazji rocznicy są nieuzasadnione?
Kobieta jest zorientowana na relacje, mężczyzna na osiągnięcia. Dlaczego daty są dla nas tak ważne? Ponieważ wiążą się z emocjami. Tymczasem facet będzie dążył do tego, by partnerka doceniała go za to, co robi dla niej i rodziny.
Ale ona też się stara. W końcu nie bez przyczyny mówi się, że przeciętna kobieta woli być ładna niż mądra, bo przeciętny facet woli patrzeć niż słuchać.
Mężczyźni są wzrokowcami. Wynika to z budowy ich mózgu, gdzie piramidę potrzeb otwiera fizyczna – nasycenia wzroku, dopiero potem są: emocjonalna, umysłowa, duchowa. U kobiet jest dokładnie na odwrót. Celem życia męża jest uszczęśliwienie żony. Oczywiście, on nie przyzna, że stara się dla niej, ale chce, by ona to zauważyła i doceniła. Jeśli nie napotka na wdzięczność, przestaje dawać.
Kobieta też chce być szczęśliwą i żeby osiągnąć cel, wybierze masaż albo zakupy. Jednak najskuteczniejszym sposobem jest rozmowa. Niezaspokojone potrzeby sprawiają, że zaczynamy szukać spełnienia obok.
Rozumiem, że przechodzimy do zdrady?
Wyobraźmy sobie sytuację, że mężczyzna, bez względu na to jak bardzo się stara, wciąż napotyka na kij, tj. zarzuty, że wszystko robi źle itp. Celem kobiety nie jest poniżenie go, tylko potrzeba wygadania się ze swoich emocji, ale on o tym nie wie i krytykę odbiera dosłownie. Tam gdzie pojawia się kij, potrzebna jest też marchewka, która pozwoli mężczyźnie pójść we właściwym kierunku. Podczas szkoleń często spotykam pary, które dzielą się swoimi doświadczeniami, i zawsze uczulam, by zastanowili się, czy aby na pewno wina nie leży po obu stronach. Gdzieś został popełniony błąd i należy przyjrzeć się sobie. Szczerze przyznam, że nie spotkałam się dotąd z sytuacją, kiedy obiektywnie mogłabym stwierdzić, że winnym zdrady jest tylko facet.
Wracając do krytyki, którą mężczyzna odbiera dosłownie… – słyszałam, że panowie wolą być niekochani niż nieszanowani. Czy to prawda?
Podczas gdy kobiety cechuje potrzeba zrozumienia i troski, mężczyzn – akceptacji go takim, jakim jest, zaufania w jego dobre intencje i docenienia tego, co robi. To ostatnie bywa nazywane szacunkiem! Podstawa egzystencji mężczyzny to działanie na rzecz tego, kogo kocha. Docenienie starań jest dla niego równoznaczne z miłością, tj. słowa „świetnie smakuje ugotowany przez ciebie obiad” równają się zapewnieniu: „kocham, kocham, kocham…”. Z drugiej strony jeśli mężczyzna próbuje umyć okno, a kobieta chce go w tym wyręczyć, on odbiera to jako sygnał, że mu nie ufa.
I kolejny przykład: na kuchence obiad, włączone pranie, ona kończy myć podłogę, a on, przechodząc obok, rzuca: „Kochanie, pięknie posprzątałaś mieszkanie”, po czym siada w fotelu i sięga po pilot. Jak reaguje kobieta? Irytacją. Dlaczego? Bo oczekuje, że mężczyzna spyta: „Jak mogę ci pomóc?”. Dla niej szacunkiem będzie chęć włączenia się w prace.
Tyle że potem denerwuje się na źle umytą szklankę, nieposegregowane pranie…
Kobieta ma tak wielkie oczekiwania wobec siebie czy zdobywania w swoich oczach punktów, że nie potrafi sobie odpuścić. Nie chcę tu atakować pań, ale czasami należy pozwolić sobie pomóc. Może mężczyzna nie umyje szklanki idealnie, ale czy warto z tego powodu robić aferę? Poza tym on musi być proszony. Trzeba powiedzieć: „Kochanie, zajmij się dzieckiem, proszę”, a najlepiej sprecyzować polecenie, czyli wyjaśnić, jak konkretnie, tj. „pomóż w lekcjach”, „przypilnuj, by umył zęby”. Dla nas fakt proszenia wydaje się idiotyczny. Bo jak prosić o coś, co jest oczywiste?! Niestety, różnimy się. Dlatego warto prosić i warto o siebie dbać. Istnieje taka reguła 90/10, mówiąca, że kobieta w 90% powinna sama zatroszczyć się o swoje szczęście (pójść do fryzjera, kosmetyczki, na zakupy), a 10% zostawić mężczyźnie. Widząc ją uśmiechniętą, on z chęcią dołoży brakujące procenty: wyniesie śmieci, przygotuje kolację. Jeśli zakoduje sobie, że jest odpowiedzialny za dobre samopoczucie kobiety, nawet gdy jej forma obniży się do 50%, on postara się dołożyć drugie pół. Ale nie może być tak, że żona wykaże 10% aktywności, żądając od męża, by podniósł jej samopoczucie o 90%. Mężczyzna czując presję, tym bardziej zacznie się wycofywać.
Podsumowując: czy istnieje patent na udany związek?
Należy chcieć dla drugiej osoby nie tego, co mi wydaje się ważne, ale obserwować, co jest istotne dla niej lub dla niego. Trzeba mieć świadomość istnienia różnic, poznać je i najtrudniejsze – nauczyć się z nimi – czy mimo ich – być razem.
Tak jak dla kobiety ważne jest mówienie, tak dla mężczyzn – jaskinia. Zgłaszają się do nas panowie gotowi wysłać żonę na leczenie, nierozumiejący ich falowania. A wystarczy wysłuchanie, by fala ruszyła w górę. Mężczyzna z kolei sprężynuje. Potrzebuje bliskości co uwidacznia się w jego romantycznych zachowaniach, a w chwilę później oddala niczym sprężyna, wycofuje, szukając odprężenia w swojej jaskini. Partner musi się w ten sposób oddalać, żeby poszukać swojej autonomii, poczuć, że jest mężczyzną, odbudować testosteron – tak został skonstruowany – i stąd wypad na ryby, przesiadywanie w garażu, mecz z kolegami. Im kobieta mniej intensywnie będzie go ścigać, tym on szybciej i chętniej wróci. Nie ma sensu obrażać się na „zawieszoną” uczuciowość. Ale warto też pamiętać, że mąż dzięki współżyciu odnajduje w sobie miłość, podczas gdy żona dzięki miłości jest zdolna do zbliżenia.
RAMKA
Kobiety mówią, mężczyźni działają
Konflikty biorą się z odmiennego sposobu reagowania na stresujące sytuacje. Joanna Sajko podaje przykład rodziców dowiadujących się o planach usunięcia ze szkoły ich syna. – U kobiety bodziec ten natychmiast pobudza układ limbiczny odpowiedzialny za emocje i ośrodek mowy. Stąd będzie robiła wokół tego dużo szumu, zadzwoni do matki, siostry itd. Dopiero później informacja zostaje poddana racjonalnej analizie i w konsekwencji następuje poszukiwanie logicznego rozwiązania, w efekcie czego przechodzi do aktywności. Mężczyzna reaguje inaczej. Na wieść o zdarzeniu albo wyjdzie na papierosa, albo zacznie działać, ponieważ jako pierwszy pobudzany jest ośrodek ucieczki i walki. Racjonalna analiza sytuacji to kolejny etap, a następny, choć nie zawsze, chęć mówienia o sytuacji – wyjaśnia psycholog, zaznaczając, że jeśli kobieta mówi, ona zazwyczaj nie potrzebuje podpowiedzi. Musi się wygadać, bo tylko w ten sposób znajdzie rozwiązanie. Jeśli mężczyzna zdecyduje się opowiedzieć kobiecie o swoich problemach, pierwszy błąd, jaki ona popełnia, to użalanie się nad nim albo dołożenie własnych kłopotów. Tymczasem powinna powiedzieć: „Co kochanie, ty sobie nie poradzisz?!”. On znajdzie rozwiązanie, ale potrzebuje docenienia, świadomości, że kobieta w niego wierzy.
Echo Katolickie 37/2010