NOBISCUM AD CAELUM…

Wstąpmy do Ogrodu Pana

 

Dzisiaj w Kościele Katolickim przeżywamy wspomnienie NMP z Góry Karmel. O pojawieniu się szkaplerza w pobożności karmelitańskiej powiedziała w rozmowie z Marią Rachel Cimińską, Iwona Wilk radna prowincjalna Krakowskiej Prowincji Świeckiego Zakonu Karmelitów Bosych (OCDS).

(więcej…)

O zmęczonych aniołach i ognistych naczyniach bożych słów

Autor: o. Marian Zawada OCD

       Wiele jest słów, wiele jest mówienia, piętrzącego się w całe logosfery. Są słowa, które krzepią, wyzwalają i chronią w kłębowisku dróg. Jeszcze inne – zwycięskie, powiewają jak chorągwie nad głowami, ucząc wzniosłości. Lecz są również słowa zachłanne, uporczywe, spracowane, zgłodniałe. Pojawiają się na progu umysłu „znikczemnionego” (por. Rz 1,21). Są też udręczone, przechowywane i wrośnięte w zakamarkach chorej pamięci, które jak obręcze uciskają i odbierają dech życia. Inne, drżące, dygoczą i załamują się, albo upajają się własnym nieznaczeniem. 


       Są poeci zakochani w wędrówkach myśli uskrzydlonych jak anioły, przemierzają z dziedziny w dziedzinę, bez frasunku, zatroskania i zmęczenia. Są mistrzowie słów, którzy szukają doskonałości wyrazu, rozdzierając formę, a nawet porzucając same słowa. Stają się one igraszką barwności kojarzenia i zgadywania. Inni znają łatwość przylegania do brzmień i kształtów, co czynią życie tańcem. Słowa służą wtedy nie zbawianiu, lecz zabawianiu. Takie słowa nie budzą. 
       Jeżeli Bóg wypowiada słowo, budzi nowy czas – czas słuchania.
Czy można znaleźć boskie słowo budzenia? Jedni budzą podziw, inni strach. Mędrzec budzi gotowość serca. Pamięta na słowa o pogrążonych w mroku, obcych dla życia Bożego, na skutek tkwiącej w nich niewiedzy, na skutek zatwardziałości serca (Ef 4,18). Dla serca wychodzącego z mroku najpierw budzi się jutrzenka: Gotowe jest serce moje, Boże, zaśpiewam i zagram. Zbudź się, chwało moja, zbudź się, harfo i cytro! Chcę obudzić jutrzenkę  (Ps 108, 2-3). Słowo jest jak jutrzenka – wnosi światło, a nie jesteśmy dziećmi nocy czy mroku, ale dnia (1Tes 5,5). Światło nowego dnia budzi do zwycięstwa: człowiek budzi się w chwili swego ocalenia i dziwi się (Syr 40,7). Światło zbawienia budzi do podziwu. W podziwie wszystko się ujawnia: niewidzialne boskie przymioty, stają się widzialne dla umysłu przez Jego dzieła (Rz 1,20). To najpiękniejsze, ma na imię zbawienie.
       Język Boga budzi do trudu szukania. Mówi o trudzie znajdywania, wierności w znajdywaniu. Dobre słowo rodzi się w trudzie. Jest „rodzone” przez Króla Rodzenia. Urodzone dawno i wczoraj, by przynieść nam nasze „dzisiaj”. Dobre słowo rodzi prawdę, nie tylko ją wieści czy odsłania. Słowa są jak łona, naczynia życia. Słowa są po to, by napełniać je życiem. Właśnie dlatego słowo staje się ciałem i zamieszkuje. Właśnie dlatego pełni jesteśmy słów. Są one nosicielami. Maryja żyła mądrze – nosząc wszystko w sercu. Potęga skupienia dnia i światła. Potęga zamilczenia. 
       Boskie słowo nie tylko budzi – ono napełnia. A pełnia nie rości sobie prawa do słowa. Jest siecią wypełnioną obficie – liczbą 153, liczbą Chrystusa, Pełnią Tego, który napełnia wszystko wszelkimi sposobami (Ef 1,23). 
       Język Boga po to staje się czytelny i zrozumiały, by przemienić to, co nieśmiałe i zatrwożone, w boskie naczynie. Mowa Boga przemienia w różnym znaczeniu. Najpierw, słowo będąc skierowane do człowieka, ukierunkowuje go, wytacza mu szlak. Następnie, przemienia, gdyż wypełnia wnętrze Bożym sensem. Słowo ma naturę zaczynu, w który wsypuje się trzy miary mąki codzienności, aż się wszystko zakwasi (Mt 13,33).
       I wreszcie mowa Boga trwa, niezmienna nawet na jotę: Niebo i ziemia przeminą, ale moje słowa nie przeminą (Łk 21,33). Nie przemijają głównie dlatego, że są gwarancją spełnienia. Mądry człowiek opiera się o to, co nie przemija, by spełnić się w słowie, być jak ognisty język Boga, który w szumie spada na ziemię, by umocnić to, co człowiecze. 

Źródło: GŁOS KARMELU

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *