
Taki na przykład Piotr Skarga (zm. 1612), jezuita, kaznodzieja nadworny, który w swoich kazaniach chłostał wady Polaków, w tym szczególnie bogatych i mających władzę, to by się w dzisiejszych czasach długo nie uchował. Powiedziano by, że to malkontent i czarnowidz, który nie potrafi docenić dorobku zasłużonych polityków oraz wspierających ich elit artystyczno-intelektualnych.
Skarga w swych „Kazaniach sejmowych” pisał: „najdziecie sześć szkodliwych chorób jej [Ojczyzny], które jej bliską śmierć (obroń Boże) ukazują, a jako złe pulsy źle jej tuszą. Pierwsza jest – nieżyczliwość ludzka ku Rzeczypospolitej i chciwość domowego łakomstwa. Druga – niezgody i roztyrki sąsiedzkie. Trzecia – naruszenie religiej katolickiej i przysada heretyckiej zarazy. Czwarta – dostojności królewskiej i władzej osłabienie. Piąta – prawa niesprawiedliwe. Szósta – grzechy i złości jawne, które się przeciw Panu Bogu podniosły i pomsty od niego wołają”. Co prawda jezuita bronił władzy króla, ale – z drugiej strony – narzekał strasznie na upadek cnót i obyczajów, tak że Zygmunt III Waza mógłby dojść do wniosku, że pośrednio bije również w niego…
A dziś nie! Zdecydowanie nie jest to czas mężów stanu, proroków i mędrców. To czas oszustów intelektualnych i manipulatorów, czas celebrytów znanych z tego, że są znani.
Do wielkich piewców niepodległej i silnej Polski chciał nawiązać poczciwy ks. prałat płk. Sławomir Żarski. W bazylice Świętego Krzyża w Warszawie wygłosił w Święto Niepodległości płomienne patriotyczne kazanie. Niestety, obecnemu na Mszy Świętej Panu Prezydentowi Komorowskiemu wystąpienie księdza pułkownika stanowczo się nie spodobało, czemu dał wyraz – jak wieść niesie – w przejściu między prezbiterium a zakrystią. Tak się złożyło, że niedługo potem ks. Żarski decyzją szefa MON-u Bogdana Klicha został przeniesiony do rezerwy kadrowej.
Rzeczywiście, prałat Żarski, choć unikał nazwisk i partyjnych szyldów, zdradził się gorszącym wręcz brakiem podziwu dla przemian po 1989 r. Stwierdził bowiem m.in.: „U podstaw III Rzeczpospolitej miejsce patriotyzmu zajęło stwierdzenie jednego z pierwszych premierów »nowej Polski«, który powiedział, że »aby zostać bogaczem, pierwszy milion trzeba ukraść«. Propagowanie podobnych haseł zaowocowało tym, że wartość została zastąpiona antywartością. Patriotyzm zastąpiono promowanym kosmopolityzmem…”.
No tak, ale po co to narzekanie, skoro „każdy rozsądny człowiek” wie, że jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej, i że tylko nieudacznicy się czepiają.
A może chodzi o to, aby narodziła się nowa „tradycja”? Bo krytyka może być, ale zgodna z obecnymi trendami. Można więc, a nawet należy chłostać Polaków, że jeszcze nie w pełni dorośli do „europejskich standardów”, że są nietolerancyjni, nienowocześni… Może tzw. katolicy postępowi zaczną śpiewać: „zaściankową Polskę oświeć, Panie”? Czyżby w ten oto sposób długa, piękna i dobra tradycja kazań patriotycznych, w których piętnowane były wady Polaków i polskich elit politycznych, dobiegała końca?