Sąd Ostateczny nadzieją na Bożą Sprawiedliwość, która wypływa z Miłości.
Podejście dotyczące spraw Ostatecznych zawsze ciekawi, powoduje emocje choć także nie ma chyba dziedziny wiary, o której wiedzielibyśmy tak niewiele. Sam Chrystus zamyka tę dziedzinę w niewielu słowach, zaś obrazy i stwierdzenia, które znajdują się w pozostałych tekstach Pisma świętego są cząstkowymi wypowiedziami, z których trzeba złożyć dopiero całkowity obraz. Zresztą czy o obraz tutaj chodzi. Wtedy jeszcze kardynał, Józef Ratzinger napisał, że nie da się spraw ostatecznych określić jako ostatnich wydarzeń w sensie historycznym. Są one raczej początkiem tego co się zaczyna oraz duchowym skutkiem całej rzeczywistości zbawienia, a wiec twojego i mojego losu w świetle tego co uczynił dla nas Chrystus.
Encyklika „Spe salvi” podkreśla praktyczny wymiar prawdy o sądzie ostatecznym. W budowlach kościelnych, orientowanych na wschód, Chrystus jako Imperator wskazywał na kierunek drogi, zachęcał królując ze wschodniej ściany budowli, zaś ściana zachodnia często zawierała przedstawienie Chrystusa tryumfującego i sądzącego poprzez Słowo Ojca. Odpowiedzialność za życie i jego ukierunkowanie, podjęte trudne decyzje, powzięte cele, ludzie, których spotkaliśmy i którzy zawsze od nas oczekują miłości, to wszystko każe przypuszczać, że zgodnie z zasadą sprawiedliwości, istnieje zapłata za powzięty wysiłek. Nie przesądzamy oczywiście o formie owej zapłaty ale jej istnienie wydaje się niezaprzeczalne w obliczu Bożej sprawiedliwości. Stąd wynika zaangażowanie wierzącego człowieka w doczesność, ponieważ tak naprawdę, sąd odbywa się już teraz, ten Ostateczny będzie tylko dopełnieniem. Największą nadzieją na uniknięcie surowego sądu jest przynoszenie już teraz owoców zbawienia, sprawiedliwego życia. (por J 12, 47 „A jeżeli ktoś posłyszy słowa moje, ale ich nie zachowa, to Ja go nie sądzę. Nie przyszedłem bowiem po to, aby świat sądzić, ale aby świat zbawić.”)
Ciekawą myślą wydaje się życie z perspektywą Sądu Ostatecznego i zachowaniem wiary w Bożą Dobroć oraz Miłość już tutaj na ziemi. Wiele osób przeżywa stan swoistej frustracji gdy wspomina się im, że Bóg kiedyś wyrówna wszystko. Chcieliby raczej już teraz w swoim życiu doznać całkowitego, wymiernego zwycięstwa dobra nad złem i to nie tyle w perspektywie wewnętrznej ile raczej ilościowej, zewnętrznej. Pragną po prostu by im było dobrze, by nie dotykało ich zło. Ojciec Święty Benedykt XVI wspomina o tej pokusie zamienianej często w postawę ateizmu, która bierze wymierzanie sprawiedliwości w swoje ręce gdyż sądzi, że Bóg nie zadziałał, albo nie pomógł ponieważ Go nie ma. (por. Spe Salvi nr 42)
Takiej pokusy niewiary czy wielkich wątpliwości doznaje także wierzący w Chrystusa gdy dotkną go trudności czy niesprawiedliwość. Jak zachować w takiej sytuacji żywą wiarę? Jak żyć tu i teraz Bożą Miłością i sprawiedliwością a nie tylko nadzieją Sądu ostatecznego, z jakimś poczuciem frustracji i nieokreślonym przeczuciem, że Bóg wyrówna krzywdy nam wyrządzone?
Spójrzmy na Chrystusa. On przedstawia Boga – Człowieka, który prezentuje właściwe oczekiwanie i właściwe proporcje między chęcią doznawania sprawiedliwości już tutaj na ziemi, a oczekiwaniem jej ze strony Ojca. Chrystus powie:„Ja nie szukam własnej chwały. Jest Ktoś, kto jej szuka i sądzi.” (J 8,50) Encyklika dopowie: „Bóg jest i Bóg potrafi zaprowadzić sprawiedliwość w sposób, którego nie jesteśmy w stanie pojąć, a który jednak przez wiarę możemy przeczuwać.”(nr 43) W przypadku Chrystusa, który sam jest Bożą sprawiedliwością, doznał On zmartwychwstania., Stało się to przez działanie Ducha Bożego, Ducha Świętego, który Go ożywił. Nasze życie, może także doznać nieoczekiwanej przemiany poprzez Bożą interwencję. Oczekiwanie wiec szczególnej Bożej interwencji – Sądu Ostatecznego jest oczekiwaniem także na Boże interwencje, „Boży sąd” w czasie. To każe mieć nadzieję na możliwość nieustannego budowanie świata sprawiedliwszego oraz bardziej Bożego i ludzkiego. Dalej Ojciec Święty pisze: „Tak, istnieje zmartwychwstanie ciał. Istnieje sprawiedliwość. Istnieje odwołanie minionego cierpienia, zadośćuczynienie, które przywraca prawo. Dlatego wiara w Sąd Ostateczny jest przede wszystkim i nade wszystko nadzieją – tą nadzieją, której potrzeba stała się oczywista zwłaszcza w burzliwych wydarzeniach ostatnich wieków.” (tamże)
Bardziej mobilizującym wydaje się inna myśl płynąca z encykliki: sąd będzie także określeniem stanu człowieka, stanu jego świętości – która w istocie jest stopniem trwania, czynienia i przyjmowania miłości. Ze sprawiedliwości, jako Dzieci Boże powinniśmy odpowiedzieć na głos Boga, który do nas dociera. Sąd wiec określi na ile zadbaliśmy o siebie, jako dzieci Boże, jako te, które są odpowiedzialne za swoje czyny. Opierając się na Platonie, Ojciec Święty, stwierdza, że liczy się w istocie „nagi” stan duszy, bez wszystkiego w czym na ziemi czasem pokładamy nadzieję: bez pozycji społecznej, zasobności materialnej czy talentów. Liczy się jej odniesienie do prawdy, którą poznawała, i do której się przybliżała, szukając jej. Sąd wiec ukaże wewnętrzną prawdę człowieka i to jest nadzieją dla wielu, którzy w zewnętrznym wymiarze prezentują się bardzo nieporadnie, będzie natomiast potępieniem dla tych, którzy prawdę fałszują, dokonując powierzchownych, „wspaniałych” dzieł. Sąd ukaże długotrwałe budowanie na prawdzie, zmaganie się ze sobą i przedstawi je w świetle chwały tak, że sprawiedliwi „w dzień nawiedzenia swego zajaśnieją i rozbiegną się jak iskry po ściernisku. (Mdr 3, 7)
Czy z możliwości, że wielu może usłyszeć wyrok potępienia z powodu braku miłości, wewnętrznego zafałszowania, nie wynika wezwanie do niesienia słów prawdy, Słów Życia wszystkim, którzy mogą je przyjąć? (por nr 44)
Sąd, ostateczny, poprzedzony jest momentem stanięcia przed Panem historii – sądem szczegółowym. Wtedy człowiek opowie się definitywnie za lub przeciw Miłości i Życiu. Dlatego po śmierci od razu będziemy przeżywać właściwy stan, zależny od naszej kondycji w momencie śmierci. Piekło i niebo wydają się perspektywą prostą do określenia. Mówiąc o piekle, Ojciec święty. pisze tak: „są to ludzie, którzy całkowicie zniszczyli w sobie pragnienie prawdy i gotowość do kochania. Ludzie, w których wszystko stało się kłamstwem; ludzie, którzy żyli w nienawiści i podeptali w sobie miłość. …Takich ludzi już nie można uleczyć, a zniszczenie dobra jest nieodwołalne.”(nr 45) Przeciwieństwem ich są „… ludzie całkowicie czyści, którzy pozwolili się Bogu wewnętrznie przeniknąć, a w konsekwencji są całkowicie otwarci na bliźniego – ludzie, których całe istnienie już teraz kształtuje komunia z Bogiem i których droga ku Bogu prowadzi jedynie do spełnienia tego, czym już są” (tamże) czyli do nieba. Bardziej skomplikowane jest natomiast dojrzewanie tych, którzy oparli się na Chrystusie jako fundamencie, natomiast do budowy używali materiału różnej, nie zawsze dobrej jakości jak to przedstawia św. Paweł w Liście do Koryntian. (1 Kor 3, 12-15), lub nawet wchodzili w różnorakie kompromisy ze złem. Ci muszą przejść przez ogień, który wszystko oczyszcza. Ciekawym wydaje się ślad, który naprowadza nas do stwierdzenia, że tym ogniem może być sam Chrystus. Ze strony zaś człowieka relacją oczyszczającą jest pragnienie spotkania. „Jednak w bólu tego spotkania, w którym to, co nieczyste i chore w naszym istnieniu, jasno jawi się przed nami, jest zbawienie. Jego wejrzenie, dotknięcie Jego Serca uzdrawia nas przez bolesną niewątpliwie przemianę, niczym przejście przez ogień . Jest to jednak błogosławione cierpienie, w którym święta moc Jego miłości przenika nas jak ogień, abyśmy w końcu całkowicie należeli do siebie, a przez to całkowicie do Boga.”
Oczyszczenie to ukazuje, że sąd jest nie tylko sprawiedliwością, ale również łaską, konsekwencją wyboru Chrystusa, który uwalnia nas z zabójczego brudu grzechów. Sąd nie deprecjonuje uczynków człowieka. To czyny danego człowieka zadecydują o sile i bolesności doświadczanego przez niego, owego spojrzenia Chrystusa czyniącego człowieka prawdziwym. Myśląc o czyśćcu, bo tak to wydarzenie jest nazywane, pomyślmy o jak najczęstszym spoglądaniu już tutaj na ziemi w nasze sumienie, w duchu Chrystusowej prawdy. Codzienne podsumowanie dnia, podczas którego dostrzeżemy zamiary Boże wobec nas wyrażone poprzez Słowo i wydarzenia oraz naszą odpowiedź i oczyszczające wyznanie słabości oraz naszej wiary w miłość Chrystusa, są już częścią tego sądu. Takie konsekwentne ocenianie swojej postawy, wewnętrznych intencji w kontekście zbawienia są także zabezpieczeniem przed wyrokiem potępienia, bo człowiek żyjący prawdą nie będzie potępiony. Stając w prawdzie przed Panem egzystuje tutaj na ziemi i już jakby w niebie przed obliczem Ojca, które jaśnieje w Chrystusie Nie bójmy się Sądu, bo przecież sprawiedliwi, podążający za Chrystusem zasiądą na dwunastu tronach i będą sądzić innych. (por. Hi 36, 7 „Bóg nie spuszcza oka z uczciwych, osadza ich na tronach z królami, wywyższa ich po wsze czasy”; Mt 19, 28 „Jezus zaś rzekł do nich: Zaprawdę, powiadam wam: Przy odrodzeniu, gdy Syn Człowieczy zasiądzie na swym tronie chwały, wy, którzy poszliście za Mną, zasiądziecie również na dwunastu tronach, sądząc dwanaście pokoleń Izraela.”)
Nie możemy także zapomnieć o spoglądaniu w oblicze Chrystusa pozostającego z nami w Najświętszym Sakramencie oraz o miłosnym spojrzeniu na Pana podczas przyjmowania Go do swego serca w Komunii świętej, tak często zaniedbywanej przez uporczywe pozostawanie w grzechach ciężkich.
Sąd ostateczny i sąd szczegółowy stają się wiec dla chrześcijanina znakiem nadziei na pełne wyrównanie doznanego zła, uleczenie chorych relacji oraz zawiłości historii. Staje się też wołaniem o mobilizację własnych sił i otwarcia się na Boga tutaj na ziemi.
Ks. Jarosław Oponowicz
Oprac na podst: Benedykt XVI, encyklika Spe salvi; Joseph Ratzinger, Śmierć i życie wieczne; W-wa 2000, ss. 187-216; Kard. Stanisław Nagy, SCJ, Prawda o rzeczach ostatecznych, w: Niedziela, nr 14, 2008;