Jan Paweł II – to dla mnie, kapłana ktoś kto zaszedł niebotycznie daleko w świętości – stąd jest kimś dalekim oraz szedł, idzie obok, aby podtrzymać, aby kroczyć krokiem olbrzyma.
Odległość jego leży w różnicy poziomów intelektualnych; prawdziwie ludzkim sposobie podejścia do człowieka, ale również zdecydowaniu tam, gdzie chodzi o ochronę świętości Boga wobec ludzi. Odległość płynie także ze szczególnego daru spoglądania w przyszłość. Często apelował: Europo otwórz drzwi Chrystusowi.
Jednak to co stwarza pewien szacunek wobec jego osoby, jest jednocześnie czymś zbliżającym do Boga. Wykształcenie Jana Pawła II zachęca mnie do wysiłków w celu podnoszenia jego stopnia. Świat coraz bardziej specjalizuje się, co pociąga za sobą konieczność nadążania za nim, bycie tak naprawdę „człowiekiem renesansu”, gdyż kapłan najczęściej to człowiek z konieczności humanista.
Jan Paweł II był bezkompromisowy jeśli chodzi o dawanie świadectwa u Bogu. Potrafił nawet do polskich parlamentarzystów powiedzieć, ze jego spotkanie z nimi jest możliwe dzięki protestom robotników i ofierze ich krwi. Nauczanie o dekalogu podczas Pielgrzymki do Ojczyzny było bolesnym przypomnieniem stanu morlanego Rodaków ale jednocześnie leczącym i wskazującym drogę. Słyszałem z wypowiedzi kard. Amato, że był on człowiekiem wiary. Bardzo pasuje mi określenie Pasterz, jak tytuł książki Lecomta, który zawsze wie co w duszy owcy się dzieje. Reagował na brak Boga, na niszczenie jego obrazu przez różne prądy myślowe i nurty filozofii współczesnej. Co więcej widział zorganizowany system zła i przeciwstawiał mu cywilizację miłości, w której sam przodował wobec małych i dużych.
Zapamiętałem taki fakt, który miał miejsce podczas pielgrzymki w 1999 r, gdy Ojciec święty podczas pobytu w Siedlcach odpoczywał w budynku Kurii Biskupiej. Przy wyjściu postawiono Papamobile, który oczekiwał na swego pasażera. Gdy Ojciec Święty wyszedł, był mimo wszystko bardzo zmęczony a i choroba dawała już znać o sobie. Wtedy licznie zgromadzeni kapłani ustawili się przed samochodem, aby zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie z Pielgrzymem. Ojciec Święty wszedł na górny pokład pojazdu, zarezerwowany dla niego i rozejrzał się wokoło. Dostrzegł mnie jak stałem z boku, w jakimś odruchu uszanowania nie śmiąc podejść bliżej.
Spojrzał i pobłogosławił.
Jeden moment, gdy dostrzegł we mnie człowieka oczekującego na Boże błogosławieństwo, kapłana, który był u początku swojej drogi powołania. Nie zapomnę Ci tego Ojcze Święty, nie zapomnę i będę naśladował tak by nikt nie odszedł niezauważony z mojej obecności, by dać mu blask bijący ze świata łaski, od Chrystusa, którego głosiłeś.
JOX