Milena Kindziuk
Na drugi dzień wypisali ją ze szpitala. – Byłam w szoku, nie mogłam spać, cały czas myśli krążyły wokół śmierci mojego maleństwa. Poszłam do psychologa, który poradził mi, że najlepiej, gdybym je pochowała, bo to jest warunek dobrego przeżycia żałoby. I dalszego funkcjonowania.
Ale gdy po dwóch tygodniach matka zgłosiła się do szpitala po ciało dziecka, było za późno. Przepisy pozwalają na wydanie zwłok w ciągu 48 godzin. Dziewczynka została więc już spalona. I dopiero teraz zaczął się dramat.
Do wiadra albo na śmietnik
Takich kobiet jak Karolina mamy w Polsce tysiące. Zostawiają nienarodzone lub martwo urodzone dzieci w szpitalach, nie wiedząc, że mogą domagać się wydania ciała, aby pochować swe dziecko. Albo są w tak wielkim szoku, że w ogóle o tym nie myślą. Także mężczyźni jak grzeczni uczniowie przyglądają się temu, co się dzieje wokoło. A w szpitalach często nikt o niczym rodziców nie informuje. Dopiero po jakimś czasie wracają do szpitala po dziecko. Nie mają już jednak po co wracać. – Bo dziecko zostało skremowane. A zdarza się, że trafia do wiadra albo na śmietnik – mówi Maria Bienkiewicz z Fundacji „Nazaret”, która od lat organizuje pogrzeby dzieci nienarodzonych i wie, jak ważne dla osieroconych rodziców jest pochowanie dziecka. Zna wiele rodzin, które po pogrzebie znalazły ukojenie, odzyskały wewnętrzny spokój. – Przy śmierci dziecka, nawet gdy ma ono za sobą kilka tygodni życia – istotne jest pożegnanie i zorganizowanie pogrzebu, dokładnie tak jak przy śmierci dorosłego – podkreśla Bienkiewicz.
Potwierdza to jedna z matek, Ewa K.,czterdziestolatka: – Gdy byłam w szóstym miesiącu ciąży, okazało się, że mój synek ma zespół Downa i przepuklinę i nie ma żadnych szans na przeżycie. Także moje życie było zagrożone. Lekarze zdecydowali się na indukcję porodu. Wzięłam swe martwe dziecko na ręce. A potem owinięte w pieluszkę włożyłam do małej, białej trumienki, którą przywiózł mąż. Miało normalny pogrzeb, a teraz odwiedzamy je na cmentarzu i modlimy się za niego. Nasze pozostałe dzieci też chodzą z nami na grób braciszka i wiedzą, że kiedyś razem spotkamy się w niebie. Nie wyobrażam sobie, by mój synek trafił na śmietnik, nigdy nie pogodziłabym się z tym, że go nie pochowałam. Po pogrzebie jestem nieco spokojniejsza.
Pochowanie dziecka jest ważne z religijnego punktu widzenia. Wpływa na duchowość rodziców, umacnia ich wiarę. Zresztą działania Fundacji „Nazaret” koncentrują się również wokół organizowania modlitw przed Najświętszym Sakramentem (wynagradzających – w przypadku aborcji).
Odprawiana jest wówczas Msza św. w intencji rodziców zmarłego dziecka, o pomoc w przeżywaniu cierpienia i bólu. A potem odbywa się zwyczajna ceremonia żałobna, z tą różnicą, że kapłan ubrany jest w biały ornat, co podkreśla niewinność dziecka.
Pierwszy taki pogrzeb odbył się w 2005 r. w kościele św. Katarzyny na warszawskim Służewie. – Drugi był Białystok, a potem inne miasta Polski. Zajęłam się tym, gdyż znałam coraz więcej drastycznych przypadków pozbywania się ciał dzieci – twierdzi Maria Bienkiewicz. – Te maleńkie, kilkutygodniowe, z poronienia, były spuszczane w ubikacji, starsze natomiast, urodzone martwe albo w wyniku sztucznie przyspieszanych porodów, lądowały w zakładach do utylizacji albo godzinami umierały w miskach. Czasem przyjeżdżał samochód MPO i palono te ciała razem ze śmieciami, a z popiołu były potem robione kostki brukowe albo asfalt. Nikt tego oficjalnie nie potwierdzi, ale takie rzeczy nadal się zdarzają – przekonuje prezes Fundacji „Nazaret”. W uroczystość Wszystkich Świętych płonące znicze na grobach nienarodzonych dzieci mają więc podwójnie symboliczną wymowę.
Czy te dzieci, w większości przypadków nieochrzczone, zostaną zbawione? Kościół ufa, że tak.
W „Katechizmie Kościoła Katolickiego” czytamy: „Jeśli chodzi o dzieci zmarłe bez chrztu, Kościół może tylko polecać je miłosierdziu Bożemu, jak czyni to podczas przeznaczonego dla nich obrzędu pogrzebu. Istotnie, wielkie miłosierdzie Boga, który pragnie, by wszyscy ludzie zostali zbawieni (por. 1 Tm 2, 4), i miłość Jezusa do dzieci, która kazała Mu powiedzieć: «Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie przeszkadzajcie im» (Mk 10, 14), pozwalają nam mieć nadzieję, że istnieje jakaś droga zbawienia dla dzieci zmarłych bez chrztu” (1261).
Papież Benedykt XVI w bulli „Spes orandi” (Modląca się nadzieja) stwierdza, że dzieci nienarodzone z przyczyn poronienia lub aborcji, mimo braku chrztu, dostąpią zbawienia i należy się im pogrzeb. – Dziecko poczęte i nienarodzone ma tę samą godność, co osoba urodzona. Godność, której nikt nie ma prawa nadać ani odebrać – przypomniał niedawno bp Wiesław Mering w Brześciu Kujawskim, w homilii podczas zbiorowego pogrzebu takich dzieci.
Do nauczania Kościoła na ten temat nawiązują też teksty modlitw podczas obrzędów pogrzebu, które zwracają uwagę na miłosierdzie Boże i podkreślają stan zbawienia dusz dzieci – przy założeniu, że rodzice chcieli je ochrzcić, ale nie zdążyli.
Europejskie standardy
Kobieta ma także prawo zobaczyć swoje martwe dziecko, aby je pożegnać. Personel medyczny nie może tego odmówić, jak twierdzi prof. Bogdan Chazan, dyrektor Szpitala Ginekologiczno-Położniczego im. Świętej Rodziny w Warszawie. W szpitalu tym, pod tym względem wzorcowym, jest zresztą służąca do tych celów izba pożegnań. Tam dziecko leży w białej trumience, rodzice mogą przy nim posiedzieć, a potem przyjeżdża karawan pogrzebowy i odbywa się wyprowadzenie ciała i pogrzeb. Zdaniem prof. Chazana, to normalna procedura, zgodna ze standardami europejskimi.
Natomiast odmowa wydania rodzicom zmarłego dziecka zawsze jest nadużyciem. – Podobnie jak nadużyciem jest oddawanie ciał dzieci w pudełkach czy słoikach z formaliną, a takie przypadki jeszcze, niestety, mają miejsce – podkreśla Bienkiewicz.
Gdy dziecko trafia w ręce rodziców w sposób godny, oni czują, że bycie człowiekiem oznacza coś wielkiego. Groby dzieci utraconych tę prawdę przypominają. I dobitnie świadczą, że wobec śmierci i wobec Stwórcy, wszyscy jesteśmy równi. Niezależnie od tego, czy ktoś żył sto dni przed urodzeniem, czy sto lat po urodzeniu. q