Chcielibyśmy przynajmniej w najbardziej zasadniczych elementach nakreślić tę metodę rozmyślania, do której na podstawie doświadczenia doszliśmy przez ostatnich kilkadziesiąt lat.
Kiedy będziemy mówić o niej, nie chcemy odrzucać pozostałych, które były kształtowane przez inne okoliczności.
Chcemy bez polemiki mówić o sposobie naszej reakcji przeciwko współczesnym okolicznościom, gdzie wokół człowieka a także i w nim samym jest tyle hałasu i ze wszystkich stron tyle inicjatyw do otwartej lub ukrytej walki z Bogiem.
Ta metoda swoją treścią przyznaje się do duchowości świętego Biskupa Genewskiego – Franciszka Salezego, który starał się całym swoim dziełem udowodnić, że za pomocą rozmyślania z pewnością można zostać świętym nie tylko w zaciszu klasztornym, ale wśród hałasu świata.
Wszędzie tam, gdzie mówi się o metodzie rozmyślania, omawia się dalsze i bliższe przygotowanie, własne działane i zakończenie. To samo omówimy również w naszym przypadku.
Do przygotowania dalszego należą wszystkie oddziaływujące na nas okoliczności, a zwłaszcza te, które przejawiły nasze negatywne reakcje, rodząc w nas niepokój oraz potrzebę osobistej przemiany.
Właśnie to niezadowolenie z siebie oraz pragnienie pozbycia się go jest pierwszym przygotowaniem do rozmyślania nad Słowem Bożym.
Przygotowanie bliższe ukażemy w formie obrazowej.
Nazwiemy je przedsionkiem modlitwy.
Wyobraźmy sobie jego zewnętrzne drzwi, którymi oddzielamy się od swojego otoczenia i od bieżących kłopotów, aby za nimi przyjąć odpowiednią zewnętrzną postawę i wewnętrznie się uciszyć.
Potem w duchu wiary stańmy przed wewnętrznymi drzwiami przygotowani do zapukania, otwarcia, wejścia i rozpoczęcia rozmowy z Panem.
Wszystkiemu towarzyszy pełne ciekawości pytanie: Co mi chcesz dzisiaj powiedzieć?
Jednocześnie wyrażamy chęć przyjęcia i wprowadzenia w życie każdej Jego wskazówki, w głębokiej wierze, że nas kocha i we wszystkim, co nam powie, chce tylko naszego dobra.
Właściwe rozmyślanie rozpoczynamy od wyszukania i przeczytania świętego tekstu.
Aby łatwiej w nas powstała i utrzymała się świadomość, że to Pan do nas mówi, dajemy pierwszeństwo przy rozmyślaniu Nowemu Testamentowi, a w nim Ewangelii.
Te słowa przyjmujemy jako Słowo Pana skierowane do nas, przez które żąda od nas posłuszeństwa, aby sprawdził i pomnażał naszą wiarę, a potem by mógł nas nagrodzić.
W taki sam sposób przyjmujemy również i Jego przykład.
Przecież dlatego wyniszczył Samego Siebie i przyjął postać sługi, aby mógł stanąć przed nami jako wzór, który możemy i powinniśmy naśladować we wszystkim.
Nie wymawiajmy się i nie usprawiedliwiajmy, co do Jego przykładu, że Jemu było łatwiej, ponieważ był Bogiem a my jesteśmy tylko zwykłymi ludźmi. Polegając na Nim i na Ojcu możemy także i my dokonać tego, co On zdziałał.
Sensem każdego usłyszanego słowa, czy jest to słowo Chrystusa czy o Chrystusie, jest nasze dostosowanie się do niego.
Pierwsze pytania, które stawiamy po przeczytaniu lub usłyszeniu tekstu, bywają takie: Panie, czy dobrze Cię rozumiem? Co mi mówisz? Czy właściwie rozumiem konieczne związki i relacje między Twoim Słowem a moją rzeczywistością ? Czy przyjmuję Ewangelię według ducha, czy tylko według litery?
Takimi pytaniami wyrażamy swoje pragnienie dobrego słuchania i właściwego zrozumienia tego, czego Pan sobie od nas życzy.
Następnie przychodzi kolej na łamanie oporów, które mogą w takich chwilach zjawić się w naszej naturze.
Pomagamy sobie przy tym motywacjami zdolnymi przez rozum i uczucie wpływać na wolę i skłonić ją do podjęcia właściwych decyzji. Pierwszym impulsem, powinna być tu świadomość, że w tym momencie mówi sam Pan.
Ostatnim motywem jest przekonanie, że z tej sytuacji, w której do mnie przemówił sam Pan, nie mogę już wyjść takim, jakim do niej wszedłem.
Mogę z niej odejść lepszym, albo i gorszym, jeśli nie przyjmę Jego Słowa, albo je zaniedbam, w wyniku czego mogę stracić Jego przyjaźń a z nią także i Jego nagrodę.
Jak widać, rozmyślanie to nie są tylko uczuciowe wzruszenia, sposób na poznanie Ewangelii, czy jesze jedną praktyka religijną.
Rozmyślanie zawsze zmierza do czynu – według poznanej woli Bożej.
Jest unaocznieniem faktu, że staliśmy się uczniami Pana, że chodzimy Jego drogami, na których przez Swoje Słowo daje nam co raz to nowe zadania, możliwości udoskonaleń, a także nowe impulsy i zachęty.
Każde rozmyślanie ma być zakończone konkretnym postanowieniem oraz modlitwą prośby o siłę do jego wypełnienia. Aby Słowo Boże pozostało w nas żywe przez cały dzień, aby mogło w nas działać jak najdłużej i jak najskuteczniej, trzeba, aby już rano było naszym nagłębszym przeżyciem.
Ogromną w tym pomocą może być pisemny zapis, który pozwala na ponowne powtórzenie w świadomości całego przebiegu rozmyślania i zapamiętania jego treści. Drugim celem notatek jest utrwalenie myśli, która najbardziej nas poruszyła i uchwycenie postanowienia, przez które chcemy ją realizować.
Oczywiście są zastrzeżenia przeciwko notowaniu treści rozmyślań.
My na nie tak odpowiadamy:
Rozmyślamy przecież z Pisma Świętego.
Pisał więc i Sam Duch Święty.
Pisał z powodu naszej słabości. Także i my piszemy z tego samego powodu, abyśmy ją pokonywali podczas rozmyślania, ale głównie w czasie tworzenia postanowienia.
Końcowe wyciszenie się i pisemne zanotowanie jest jak ostatni pożegnalny uścisk obydwu rąk, by jeszcze raz przez chwilę przytrzymać się Pana obecnego w Jego Słowie.
Oprócz tego notatki pomagają nam nie tylko żywiej uświadamić sobie Boże prawdy, ale także głębiej i pełniej je rozumieć. Uczą nas również wyrażania ich na zewnątrz oraz przekazywania innym w najodpowiedniejszy dla nich sposób.
Jest to także jakaś stosowna odpowiedź dana Niebu, które mówi do nas także za pomocą Pisma. Jeśli Bóg w jakimś sensie Sam ograniczył Swoją wolność z miłości do nas przez to, że zawarł z nami przymierze i przekazał je nam również na piśmie, także i my z miłości do Niego w taki sam sposób ograniczamy siebie. Zobowiązujemy się na piśmie wypełnić to, co przy rozmowie z Nim obiecaliśmy.
Wieczorem – dzięki notatkom – uświadamiamy sobie także i to, jaki jest los naszych postanowień…
Wiele z nich pozostaje tylko w sferze pobożnych życzeń… . Powinno nas to skłonić do większej skromności przy ich podejmowaniu. Nie obiecujmy więc Panu w pierwszym uniesieniu złotych gór. Jemu nie tyle chodzi o wielkość naszej obietnicy, ile o wielkość wierności przy jej wypełnianiu.
Kiedy będziemy wierni w małych rzeczach, z czasem powierzy nam większe – da nam siłę, byśmy byli gotowi na jeszcze więcej. Unikniemy także pokusy okłamywania samych siebie. Nasze „ja” bowiem bardzo chętnie umieszcza się w wielkich czynach. W małych jest mu jakoś ciasno. Egoizm popycha nas do wielkich czynów, ale z tego samego egoizmu jesteśmy potem niezdolni nawet do małych.
Na pewno milszym dla Pana jest, a dla nas bardziej pożytecznym spełnić jedno małe postanowienie w całości, niż dwa wielkie, ale tylko połowicznie.
Ze względu na tę naszą słabość trzeba nam starać się, by postanowienia wyrażać zawsze w formie modlitwy proszącej. Postanowienia wyrażane inaczej, nie wyglądają na dość wiarygodne.
Szczególną rolę przy naszym rozmyślaniu odgrywa Duch Święty.Był przy pisaniu Słowa Bożego i musi być również przy Jego słuchaniu i czytaniu.
Jan stał nad Jordanem i wielokrotnie powtarzał swoim uczniom:
„Ja dopiero wtedy Go poznałem, kiedy zobaczyłem zstępującego na Niego Ducha…”. (por. J 1,33)
Wcześniej dla Jana Jezus był tylko jako jeden z wielu – człowiek jak wszyscy inni. Dopiero kiedy wskazał na Niego Duch więty, rozpoznał w Nim Bożego Syna. Podobnie jest również z nami. Bez udziału Ducha Świętego Słowo Boże niczym dla nas się nie różni od wszystkich innych ludzkich słów.
Ale kiedy On nas oświeci, wiemy, że mamy do czynienia z Bogiem, obok którego nie da się przejść bez zastanowienia i od którego nie można samowolnie uciekać bez winy.
Kiedy już naszkicowaliśmy powyższy sposób rozmyślania, powtórzmy raz jeszcze, że nie chcemy stawiać go nad innymi, jeśli sam nie zajmie tam miejsca przez swoją skuteczność i praktyczną prostotę.
JAB (oprac. JOX)