O Adwencie z br. Pawłem Teperskim OFMCap rozmawia Anna Artymiak
Anna Artymiak: Młodzi ludzie wbrew obiegowej opinii, chcą być lepsi, chcą się zmieniać, nawracać. Skąd to wynika?
br. Paweł Teperski: Każdy z nas nosi w sobie pragnienie nieskończoności, bycia doskonałym, bycia szczęśliwym. Jest to naturalne, ponieważ zostaliśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Boga, stąd te pragnienia są Boże, są naturalnie wpisane w naszą naturę – chcemy się stawać tymi, którymi być mamy, ludźmi na podobieństwo Boga. Ponieważ nie dokonało się to jeszcze w pełni stąd to pragnienie, to napięcie, które u młodych ludzi jest bardzo wyraźne, wręcz jaskrawe.
Co najbardziej młodzi chcą zmienić w swoim życiu?
Mam wrażenie, że młodzi ludzie najbardziej chcą zmienić samych siebie. Jest to dobre, ale jednocześnie niebezpieczne. Chodzi o umiejętne wyważenie pomiędzy akceptacją samego siebie z moim charakterem, zaletami ale i wadami, a nieakceptacją tego, co jest grzechem w moim życiu. Czyli mówiąc krótko – Bóg mnie akceptuje, takiego jakim jestem, dlatego również ja powinienem siebie zaakceptować – również moje wady, ale nie akceptować tego, co jest grzechem. Czyli powinienem akceptować to, że jestem cholerykiem, ale nie akceptować tego, że krzyczę na ludzi. Bycie cholerykiem może prowadzić do pokory, do modlitwy – będę się więcej modlił za innych, za relacje pomiędzy nami. Moja słabość może być miejscem ukazania się łaski Boga w moim życiu.
Czy w Adwencie ludzie młodzi podejmują postanowienia? Czy są w nich wytrwali?
Adwent to szczególny czas łaski, podzielony na dwa okresy: pierwszy to oczekiwanie na Paruzję, na kolejne przyjście Pana, drugi od 17 grudnia to bezpośrednie przygotowanie na rocznicę narodzin Jezusa. Myślenie o Paruzji, o naszej śmierci jest zawsze zbawienne. To horyzont bardzo ważny, który nie powinien znikać nam z oczu.
Paradoksalnie nie o wytrwałość chodzi w postanowieniach. Możemy bowiem ulec szatańskiej pokusie, by robić z siebie herosów. Ktoś, kto wytrwa, powie sobie na koniec: jestem wspaniały, udało mi się, jestem wielki. Tymczasem każde postanowienie powinno prowadzić nas do pokory. Tak naprawdę powinniśmy zobaczyć, że nie mamy sił, że nie dajemy rady, że nam nie wychodzi. To nie prowadzi do przygnębienia, ale właśnie do postawy pokory, prawdy o sobie. Wielki jest Bóg, On jest doskonały. My jesteśmy słabi i grzeszni, ale… Bóg nas kocha właśnie takimi. Jezus umarł za nas na krzyżu, gdy byliśmy jeszcze grzesznikami. Istnieje pokusa złego ducha, by dążyć nie do świętości, a do doskonałości, która na podium stawia człowieka, mnie samego. To nie świętość, to czysta pycha i narcyzm.
Jakie kroki powinniśmy podejmować, by zbliżać się do Pana Boga?
Tak naprawdę my nie możemy zrobić nic, aby się zbliżyć do Pana Boga. Na szczęście On się zbliżył do nas. Cały trud przejścia drogi, Bóg już wykonał w Jezusie Chrystusie, ponieważ my jesteśmy do tego niezdolni Ale to, co pozostaje do zrobienia po naszej stronie, to przyjąć tą miłość, przyjąć łaskę, czyli samego Boga, który przychodzi do nas w takiej pokornej postacie – niemowlęcia. Naszym więc krokiem jest otwarcie serca, jest postawa nawrócenia, uznania własnego grzechu i przyjęcie miłości Bożej.
Co może być przeszkodą w procesie nawrócenia?
Przeszkodą jesteśmy zawsze my sami, nasza pycha, nasze ambicje i chęć bycia kimś. Często to my chcemy udowodnić Panu Bogu, że jesteśmy wspaniali. A nie ma takiej potrzeby. Bóg jest wspaniały, a my grzeszni, choć bardzo kochani przez Boga, właśnie tacy jacy jesteśmy. Życie w ułudzie o swojej złudnej sile, możliwościach, to główna przeszkoda. Paradoksalnie uznanie swojej słabości i niemożności to pierwszy krok, by otworzyć się na moc Boga. To Bóg jest Zbawicielem, my tymi, którzy potrzebują zbawienia. Czasami nasze postanowienia adwentowe wyglądają jakby było na odwrót, że to niby my mamy Bogu, coś do zaoferowania. To co my możemy oddać Bogu to nasze grzechy i naszą słabość – nic więcej. Bóg ma nam do zaoferowania Zbawienie. Nie na odwrót. To Jezus umarł za nas na krzyżu i to On zwyciężył śmierć. My jesteśmy tymi, którzy tego zbawienia potrzebują.
Jak najlepiej przeżyć Adwent? Jakie podjąć postanowienia?
Najlepiej przeżyć Adwent pokornie, szukając nawrócenia. Adwent ma nas przygotować na przyjęcie Słowa, którym jest Jezus Chrystus. Najlepszą więc postawą jest otwarcie się na to Słowo czyli lektura Biblii. Bóg mówi do nas cały czas. My nie możemy się nawrócić, nie mamy takiej siły ani możliwości, ale Bóg może nawrócić nasze serca i pragnie tego – pokazał nam to w Jezusie Chrystusie, który oddał za nas swoje życie. Ja się więc nie nawrócę, ale Bóg może zmienić moje zatwardziałe serce. Słowo Boże ma moc przemieniać nas, bo przez nie mówi sam Bóg. Stąd lektura Słowa Bożego, to najpewniejszy sposób podjęcia drogi nawrócenia. Dopiero w świetle Słowa warto zacząć zadawać sobie pytania, co mam robić, jakie postanowienia podejmować. Ktoś może chcieć nie jeść słodyczy, ale czy ma z tym problem? Najpierw więc sugerowałbym lekturę Biblii, która przynosi światło na nasze życie, dopiero później, gdy zobaczymy, gdzie jeszcze jesteśmy zamknięci na Boga, czyli również na drugiego człowieka, warto podjąć takie postanowienie, które będzie otwarciem się na łaskę Jezusa. W postanowieniach nie chodzi o to, byśmy okazali się na koniec adwentu wielkimi, zwycięzcami, herosami, ale tymi, którzy w słabości kroczą za zwycięzcą. Nam nie należy się więc chwała i uznanie, one przynależą się Bogu i niech On je odbiera. W Jezusie jednak mamy przystęp do Ojca. Dlatego na pytanie jakie podjąć postanowienia na Adwent pragnę dać jasną odpowiedź: podejmij takie postanowienie, które otworzy Cię bardziej na miłość Jezusa. Święty Franciszek często powtarzał swoim braciom zdanie, które pragnę tutaj przytoczyć: „Bracia zaczynajmy od nowa, bo dotąd niceśmy jeszcze nie uczynili”. Odwagi, Bóg jest po naszej stronie, Bóg pragnie naszego zbawienia i naszego szczęścia. To pokazuje nam zbliżające się Boże Narodzenie. Oderwijmy więc wzrok od samych siebie, a skierujmy nasze spojrzenia na Boga! Bóg jest miłością i dla tej miłości warto żyć. Tylko ta miłość uczyni nas prawdziwie szczęśliwymi.
ŹRÓDŁO:
