Wielkość, która korzysta z posługi niemocy, ubóstwa, nie wyzyskując, ale podnosząc i uwznioślając. Dziecko, Zbawiciel symbolizuje, że uczestniczymy w dziele zbawienia przez pokonywanie nas samych a nie zewnętrznych wrogów.
„Maleńka miłość w żłobie śpi” tak śpiewała w pastorałce jedna z artystek. Niektórym wydaje się cała atmosfera świąt Bożego Narodzenia zbyt ckliwa. Poszukują w niej czegoś większego, poważniejszego, jakby od poważnej formy miała zależeć głębsza treść.
Niemniej sam Bóg wybrał właśnie ten sposób przyjścia na świat swego Syna. Oto objawia się Wszechmogący Bóg ale tak, że nawet prości pasterze nie czują się zażenowania swoim ubóstwem i nieuczonością, co więcej nawet przekazują informacje, włączeni w ciąg posłańców Przychodzącego Króla.
Wielkość, która korzysta z posługi niemocy, ubóstwa, nie wyzyskując, ale podnosząc i uwznioślając. Dziecko, Zbawiciel symbolizuje, że uczestniczymy w dziele zbawienia przez pokonywanie nas samych a nie zewnętrznych wrogów.
Dla świata, ludzi o myśleniu światowych, niepojętym się staje takie podejście. Są wręcz „zgorszeni Bogiem”, chcieliby widzieć wokół Pana cały blichtr świata, na który ich stać, albo też, do którego dołożyliby cząstkę swoją i byliby rozgrzeszeni i szczęśliwi. Jednak Zbawca wymyka się temu, kto chce zamknąć Boga w swoim ciasnym myśleniu: zarówno materialnym jak też duchowym.
Uroczystość dzisiejsza jest kontynuacją obranej przez Pana ścieżki: oto przyjeżdżający Królowie, wielcy myśliciele i monarchowie, jak ich określa tradycja, zostają wytrąceni z oficjalnego protokołu, który pragnie narzucić im Herod. Anioł, ostrzegając ich przed podstępem zazdrosnego władcy, kieruje ich swoimi, mało znanymi ścieżkami najpierw do Betlejem a potem do domu, omijając Jerozolimę. Dary, wielkiej wartości są złożone w zupełnie niesprzyjającej atmosferze: rodzina Jezusa nie może wystawić ziemskich wspaniałości dla przyjeżdżających: nie podejmuje ich napojami i rozlicznymi potrawami ale daje swoją prostotę oraz miłość. Jedynie sam Bóg Ojciec, dba o swego Syna i organizuje feerię świateł i zjawisk (gwiazdy, aniołowie) nad Betlejem. Dla mędrców jest to wystarczający znak wielkości Tego, Którego widzą, jako dzieciątko.
Dobro musi dojrzeć, a pokorny sposób rozwoju, udoskonalania niech będzie wskazówką, abyśmy nie popadali w zbytnia chełpliwość oraz chwalenie się, gdy rozpoczynamy jakiekolwiek dobre dzieło. Abyśmy także, potrafili obronić dobro, świętość, gdy zło szykuje się i zastawia bardzo wyrafinowane pułapki na „początkujących” w dobrym.
Złożone dary maja swoja głęboką symbolikę. Zwykle figurę Dziecięcia otaczało czterech aniołów, z których każdy niósł symbol: koronę (król); kulę z której wyrastał krzyż – (cierpiący); miecz – (walczy ze złem) oraz berło – (łaskawy). Odpowiadają one mirze, kadzidłu i złotu, które symbolizują odpowiednio: cierpiącego króla, któremu oddajemy chwałę i który składa ofiarę czystą i oczyszczającą.
Niech ten dzień będzie dla nas misją podtrzymania dobra, wsparcia misji Ewangelizacji oraz okazją przyznania się do takiego króla, który pokornie rozwija i przeprowadza zbawienie – najwyższe dobro.
ks. Jarosław Oponowicz