NOBISCUM AD CAELUM…

Wstąpmy do Ogrodu Pana

 

Dzisiaj w Kościele Katolickim przeżywamy wspomnienie NMP z Góry Karmel. O pojawieniu się szkaplerza w pobożności karmelitańskiej powiedziała w rozmowie z Marią Rachel Cimińską, Iwona Wilk radna prowincjalna Krakowskiej Prowincji Świeckiego Zakonu Karmelitów Bosych (OCDS).

(więcej…)

Spotkanie z Ukrainą

Z abp. Piotrem Herkulanem Malczukiem OFM, arcybiskupem kijowsko-żytomierskim, rozmawia ks. Ireneusz Skubiś

„Szukajcie królestwa Bożego, a reszta będzie wam dodana”
(por. Mt 6, 33)

KS. INF. IRENEUSZ SKUBIŚ: – Prosimy Ekscelencję o kilka słów o sobie…

ABP PIOTR H. MALCZUK OFM: – Jestem biskupem od 2008 r. Należę do Zakonu Braci Mniejszych (bernardynów), pracowałem w prowincji św. Michała Archanioła na Ukrainie. Papież Benedykt XVI mianował mnie sufraganem diecezji odesko-symferopolskiej, a od czerwca 2011 r. jestem nowym ordynariuszem diecezji kijowsko-żytomierskiej. Poprzedni ordynariusz tej diecezji – bp Jan Purwiński mieszkał w Żytomierzu, ja rezyduję już w Kijowie. Nasza diecezja składa się z czterech województw (kijowskie, żytomierskie, czerkaskie i czernichowskie), mamy 162 parafie, 142 kapłanów i ok. 200 sióstr zakonnych.

 

– Diecezja jest więc zorganizowana…

– Administracyjnie tak, ale praktycznie w każdej parafii czy ośrodku duszpasterskim staramy się przywrócić do życia nasze domy i kościoły, które odzyskaliśmy. Jest wiele parafii, które istnieją tylko na papierze, nie mają swoich kościołów, są jedynie punktami dojazdowymi, gdzie ludzie modlą się z księdzem. Chcemy jeszcze odzyskać kościoły, których nie mamy, lub wybudować nowe.

 

– Czy kapłani w diecezji Księdza Arcybiskupa pochodzą z Ukrainy, czy też są przyjezdni?

– Kapłanów miejscowych jest coraz więcej, co nas bardzo cieszy. Mamy w diecezji dwa seminaria: diecezjalne z 16 klerykami i seminarium „Redemptoris Mater”, istniejące od 5 lat w Kijowie, w którym uczy się 18 kleryków. Nie jest to duża liczba, ale ciągle ktoś dochodzi i to nas ogromnie raduje.

 

– Jakim miastem jest Kijów i kim są jego mieszkańcy?

– Kijów jest miastem nowoczesnym, pięknym i bogatym w tradycje, zwłaszcza te chrześcijańskie. Od Kijowa, jak wiemy, chrześcijaństwo zaczęło się szerzyć na całą Ruś Kijowską, Rosję i Związek Radziecki. Mamy klasztory – m.in. Ławrę Pieczerską. W grotach rozpoczynało się życie pierwszych mnichów greckich, którzy tutaj przybywali, i teraz istnieje tu wspaniały klasztor, który stanowi centrum prawosławia. Ostatnio nasze prawosławie przeżywa jednak pewien kryzys, część chciałaby być włączona do patriarchatu ukraińskiego, ale historycznie stanowi jedność z patriarchatem moskiewskim – myślę, że może tu nastąpić jakaś reorganizacja.
Kijowscy katolicy są zrzeszeni w 10 parafiach, mamy 2 piękne kościoły: konkatedrę św. Aleksandra w centrum Kijowa i kościół św. Mikołaja, niestety, niecałkowicie nam oddany – możemy tylko odprawiać Mszę św. i nabożeństwa, bo świątynia należy do państwa i jest w niej filharmonia. Budujemy też nowe kościoły i inne ośrodki, np. domy dziecka, gdzie siostry starają się opiekować sierotami. Mamy również centrum medialne, jesteśmy w internecie, w Radiu Maryja. Staramy się sprostać wszystkim zadaniom i być obecni we wszystkich środkach przekazu.

 

– Czy wydajecie jakieś pismo?

– Tak, jest to pismo „Budowraj”, przygotowywane z myślą o dzieciach, i bardzo nas cieszy, że od roku weszliśmy z nim w struktury szkolne. W naszych szkołach nie ma programu chrześcijańskiego wychowania, ale ministerstwo uznało nasze pismo. Nie mówimy w nim konkretnie o Kościele katolickim, tylko o wartościach chrześcijańskich, co jest chętnie przyjmowane.

 

– Jaka wyglądają Wasze rodziny, co można o nich powiedzieć?

– Rodziny są często mieszane. Niestety, często też przeżywają kryzysy. Dlatego cieszy nas praca neokatechumenatu, do którego należy coraz więcej ludzi i rodziny scalają się, uzdrawiają. W tych rodzinach rodzi się więcej dzieci – niektóre rodziny mają ich 9-12.

 

– Czy katolickie rodziny też są liczne?

– Tak, ale te będące dalej od Kościoła wstydzą się tego, że są liczne. Gdy po jakimś czasie zbliżą się do Kościoła, przyznają się do katolicyzmu. Wydaje się, że jesteśmy na dobrej drodze, bo coraz więcej ludzi zaczyna się przyznawać do Kościoła, widzi naszą obecność i docenia działalność. Od naszego świadectwa zależy, czy będzie wzrastała liczba takich rodzin.

 

– Jak wygląda współpraca z prawosławnymi, z grekokatolikami i ludźmi innych wyznań?

– Mamy wspólne płaszczyzny działania, np. kapelania w więzieniach, szpitalach, wojsku. Są organizowane wspólne pielgrzymki oficerów – do Lourdes, do św. Piotra na Watykanie – poprzez które lepiej się poznajemy. Angażujemy się bardziej – także materialnie – w pomoc więźniom, są możliwości przystąpienia do sakramentów…

 

– Czy księża mają możliwość nieskrępowanego kontaktu z wiernymi, z młodzieżą?

– Tak, w parafiach. Dzieci swobodnie uczestniczą w szkolnej katechizacji, mają świetlice, gdzie mogą przebywać, bawić się i przechodzić formację.

 

– Czy zakony – siostry zakonne mogą swobodnie wypełniać swój charyzmat: uczyć, służyć pomocą cierpiącym, chorym, przebywającym w domach pomocy społecznej?

– Jest taka możliwość. Teraz na Ukrainie jest poruszany problem opieki paliatywnej. Nasze państwo nie ma tu większego doświadczenia. Ostatnio odbyła się na ten temat konferencja na Uniwersytecie w Kijowie, na którą zostałem zaproszony, także przedstawiciele innych wyznań, bo państwo wie, że Kościół w tej dziedzinie ma więcej doświadczenia. Bardzo dziękowano za uwagi, którymi się podzieliliśmy. Nasze zakony prowadzą bowiem taką dobroczynną opiekę już od 15 lat.

 

– Czy na Waszym terenie są szkoły katolickie, prowadzone przez Kościół?

– Nie ma, ale jest na nie zapotrzebowanie, i myślę, że w najbliższym czasie powstaną, bo państwo na to zezwala. Jednak wydaje się, że państwo nie będzie takich struktur dofinansowywać.

 

– Czy organizowane są u Was pielgrzymki do miejsc świętych?

– Tak, odbywają się regularnie pielgrzymki do sanktuariów maryjnych. Pół roku temu zniesiono nam wizy do Ziemi Świętej i mogą tam wyjeżdżać grupy wiernych. Nasze, ukraińskie, najważniejsze miejsca pielgrzymkowe to sanktuarium Matki Bożej Latyczowskiej w diecezji kamienieckiej i w naszej diecezji – w Berdyczowie – sanktuarium Matki Bożej Szkaplerznej, Królowej Karmelu. 9 czerwca tego roku będziemy rekonsekrować to sanktuarium i ogłoszone zostanie ono jako sanktuarium narodowe obrządku katolickiego na Ukrainie.

 

– Jak wygląda sytuacja w seminariach duchownych, skąd, z jakich rodzin wywodzą się kandydaci i jak przebiega akcja powołaniowa?

– Są akcje powołaniowe, prowadzimy rekolekcje dla ministrantów, modlimy się o powołania. Ale też przychodzi do nas coraz więcej neofitów, ludzi, którzy szukają Pana Boga, odczuwają powołanie, lecz sprawa formacji takich osób nie jest łatwa. Pochodzą oni bowiem często z rodzin patologicznych i trzeba im dać więcej czasu i poświęcić więcej uwagi.

 

– Mówi się czasem o problemie pijaństwa na Ukrainie. Jak z tym radzi sobie duszpasterz w parafii?

– Osobiście spotkałem się z takimi proboszczami, którzy – widząc te problemy w parafiach – propagują abstynencję. Wiem, że parafianie często z tego chętnie korzystają. Modlą się w tych intencjach, starają się pomóc. Jeśli gdzieś to już weszło w środowisko, to sami mężczyźni czy kobiety pomagają sobie wzajemnie, zachęcając się do zmiany życia, i to bardziej zobowiązuje.

 

– Czy w pracy duszpasterskiej jest odniesienie do Polski? W niektórych regionach była wszak kiedyś Polska, były polskie parafie, teraz jest inaczej…

– Ten problem zaczął już powoli zanikać. Do kościoła przychodzi coraz więcej ludzi, którzy nie mają nic wspólnego z Polską. Są to Ukraińcy albo Rosjanie. Między duszpasterzami także były niekiedy nieporozumienia, w jaki sposób objąć duszpasterstwo wszystkich, jedni bowiem bardzo chcieli zachować polskość, która pomogła przetrwać w wierze, niektórzy chcieli całkowicie otworzyć się na realia, w których żyją teraz. Dziś wszystko się równoważy. Widzimy, że najlepiej jest wtedy, gdy nabożeństwa i katechizacja prowadzone są w dwóch, trzech językach, np. w wielu parafiach rano – po polsku, wieczorem – po rosyjsku lub po ukraińsku. Wtedy możemy zaspokoić oczekiwania wszystkich, nie raniąc nikogo, a także umożliwić naukę języka polskiego tym, którzy go nie znają. W niektórych szkołach, gdzie jest więcej Polaków lub ludzi pochodzenia polskiego, staramy się, by była nauka języka polskiego. Tym bardziej że jest to okazja do nawiązania kontaktów z Polską i umożliwienia młodym ludziom nauki w Polsce.

 

– Jak Ekscelencja i Jego współpracownicy odnajdują się w kulturze ukraińskiej?

– Urodziliśmy się na tamtych terenach, mamy znajomość kultury polskiej i miejscowej. Poza tym w naszej diecezji Mszę św. sprawujemy w czterech językach – każda grupa językowa przychodzi na swoją Mszę św. i może się czuć jak u siebie.

 

– Wywodzi się Ksiądz Arcybiskup z rodziny bernardyńskiej. Czy takie zaplecze pomaga pasterzowi w jego pracy?

– Czuję się powołany do życia we wspólnocie zakonnej i sądzę, że duch wspólnoty bardzo pomaga. Dobrze też jest tworzyć taką atmosferę w naszych kręgach kapłańskich, żeby panowało braterstwo, otwartość, żeby nie było indywidualizmu. Życie „w pojedynkę” jest trudniejsze, droższe i bardziej niebezpieczne, bo człowiek, który przyzwyczai się żyć sam – a może ma taki charakter, że trudniej mu się otworzyć – poddaje się częściej momentom krytycznym.

 

– Mówił Ksiądz Arcybiskup o budowie kościołów, domów parafialnych, sierocińców. Wymaga to dużych nakładów finansowych…

– Tak. Pieniędzy nie mamy, staramy się, jeśli jest jakaś możliwość, prosić o pomoc dobrodziejów, ale z drugiej strony wierzymy, że trzeba swoje robić, a o resztę zadba już Pan Bóg. Pan Jezus wyraźnie powiedział: „Szukajcie najpierw królestwa Bożego, a reszta będzie wam dodana” (por. Mt 6, 33). Owszem, nie jest lekko, ale Pan Bóg posyła z pomocą ludzi i wielkie dzieło się tworzy.

 

– Czy Ekscelencja odnotowuje działanie Bożej ręki?

– Przede wszystkim. Na początku mojej posługi jako ordynariusza, jeszcze przed ingresem, ktoś z telewizji zapytał mnie, jakie mam plany w stosunku do swojej diecezji, czy wiem, co będziemy budować, co nowego tworzyć. Odpowiedziałem, że nie mam żadnych planów, bo plany wobec diecezji to ma Pan Bóg, a my musimy odczytywać Jego wolę i starać się ją realizować.

 

– Gdyby ktoś chciał pomóc diecezji Księdza Arcybiskupa, to jak powinien to zrobić?

– Jeśli ktoś odczuje w sercu takie pragnienie, to znajdzie i sposób. Wie, gdzie jest Kijów. Jesteśmy otwarci. A gdyby ktoś chciał najpierw zobaczyć, jak jest u nas, a potem wybrać formę pomocy – to także jest możliwe, będziemy chętnie gościć takiego człowieka.

 

– To niezwykle kuszące zaproszenie…

– U nas są takie fakty, że najlepiej ocenić na miejscu. Jeden z księży tak postawił sprawę na wakacjach: trzeba przyjechać, zobaczyć i samemu zadecydować. I to okazało się bardzo trafne. Przyjechał ksiądz, zobaczył naszą sytuację, a później przyjechali jego parafianie i adoptowali z naszych sierocińców ok. dziesięciorga dzieci. To jedna z bardzo cennych form pomocy.

 

– W Polsce problem adopcji jest sprawą dość trudną od strony prawnej i napotyka spore opory…

– Podobnie trudno jest u nas. Prawo ukraińskie pozwala za granicę adoptować tylko dzieci chore. Wspomniane rodziny były z USA. Miałem możliwość widzieć te dzieci później, po 5-6 latach. Słowa, że ktoś je kocha, że są one celem czyjegoś życia, że nie widzi się życia bez nich i chce im się zastąpić rodziców, sprawdzały się, a zranienia z dzieciństwa się zabliźniały.

 

– Czy Ekscelencja obserwuje na Ukrainie kult bł. Jana Pawła II?

– Tak, Ojciec Święty jest u nas popularny. Bardzo poruszył Ukraińców gestem ucałowania ziemi i tym, że przemawiał po ukraińsku. Nawet ateiści, którzy nie pałają sympatią do Kościoła łacińskiego, są nim zachwyceni.

 

– Jakie jest poczucie łączności Kościoła ukraińskiego z Kościołem powszechnym i jego głową – Papieżem?

– Bardzo silne. Mimo że geograficznie jesteśmy od Rzymu dalej niż Polska, to jednak tę łączność coraz bardziej się odczuwa. Mamy teraz możliwość kontaktu. W dowolnej chwili można pojechać, odwiedzić Ojca Świętego, zaprosić na Ukrainę biskupów czy jakieś struktury kościelne. Czujemy się o wiele lepiej niż wtedy, kiedy były zamknięte granice i słyszało się, że gdzieś tam jest ten Watykan. Dzisiaj jest on namacalny.

 

– Gości Ekscelencja w Częstochowie, gdzie Maryja ma swój tron jako Królowa Polski….

– Chciałbym prosić Matkę Bożą, żeby nauczyła mnie Chrystusa i naszych wiernych też…
U nas, w Berdyczowie, było dużo Żydów. Pewien młody Żyd ożenił się i zniknął. Po trzech miesiącach się pojawił. Teść pyta go, gdzie był. Odpowiedział, że u rabina. – Trzy miesiące?! Czego się tam nauczyłeś? – Nauczyłem się, że Bóg jest jeden. Teść woła sługę i mówi: – Icek, ile jest Bogów? Icek odpowiada: – Jeden. Teść mówi: – Widzisz, nie było trzech miesięcy, a on wie, że Bóg jest jeden. A zięć na to: – Icek wie, a ja się nauczyłem…

 

– Dziękujemy serdecznie za tę katechezę. Myślę też, że znajdą się ludzie, którzy skorzystają z miłego zaproszenia…


NIEDZIELA 23/2012


 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *