Stałe spowiednictwo oraz kierownictwo duchowe dotyczy również małżeństw oraz rodzin. W Święto świętej Rodziny powie nam więcej o tym Dyrektor Wydział Duszpasterstwa Rodzin kurii diecezji siedleckiej oraz opiekun Domu Rekolekcyjnego w Siedlanowie. Rozmowę przeprowadziła Maria Rachel Cimińska.
Maria : Ojciec Nicolas OP napisał następująco o małżeństwie św. Józefa z Maryją : „ dusze tego mężczyzny i tej kobiety połączyły się tak, iż powstał w nich doskonały obraz Boga. Jakże to piękne, że taka miłość – ludzka i boska zarazem – mogła te nieskalane serca tak otworzyć i tak uszlachetnić. Jest to dla nas dowód, iż czystość nie pozbawia serca zdolności kochania i jednoczenia się z inną duszą; i że miłość pomiędzy mężczyzną i kobietą, na granicy uduchowienia, może być całkowicie wolna od tego co normalnie ją rozbudza i podtrzymuje”. Dzięki bliskiej relacji z Bogiem byli do tego zdolni. Czy są Oni realnymi i osiągalnymi przykładami dla współczesnych małżeństw? Jeżeli tak, to dlaczego?

Maria : Maryja, jak również św. Józef mieli to szczęście że na ziemi dostrzegali obecność Bożego prowadzenia i szli za nim. Czy owa relacja jest przykładem współczesnego towarzyszenia duchowego, które praktykowane jest w Kościele Katolickim?
Ks. dr Jacek Sereda: Pan Bóg stale przychodzi do człowieka. To, co w Adwencie próbujemy dostrzec, to fakt, że to Boże przychodzenie jest nieustanie. Pan Bóg przychodzi w sposób bezpośredni, przez różne wydarzenia, znaki, w słowie, poprzez księgi Pisma Świętego. Ale również Pan Bóg przychodzi poprzez całą Misję Kościoła. I rzeczywiście duszpasterstwo, kierownictwo jest duchową opieką Kościoła nad ludźmi, którzy rozeznają. Musimy pamiętać, że św. Józef i Matka Boża byli wybrani i to wybraństwo rzeczywiście było ich przygotowaniem. Życie człowieka, jest procesem, dlatego kierownictwo duchowe jest ogromnie potrzebne, bo ludzie mogą się pogubić i dlatego Chrystus zakłada Kościół, aby w tej wspólnocie dokonywało się uświęcenie, nie pojedynczo.
Maria: Czy zalecane jest powierzenie pracy nad sobą, czy też spowiedzi pod pieczę jednego kapłana? Czy też każdy z małżonków powinien spowiadać się u innego? Dlaczego?
Ks. dr Jacek Sereda: Trudno powiedzieć, w jaki sposób przydzielić małżonków do kapłanów. W moim odczuciu, każdy z małżonków ma jednakowe prawo. Byłbym daleki, aby przydzielać konkretnego człowieka, konkretnemu kapłanowi. Jeżeli mówimy o komunii małżeńskiej, to przy porozumieniu żony i męża nastepuje to, że razem mogli się poddać prowadzeniu; wtedy rzeczywiście konkretnemu kapłanowi składana jest propozycja by mógł on towarzyszyć, posługiwać małżeństwu, w ramach kierownictwa duchowego, które może być sprawowane poza ramami spowiedzi świętej. Często jednak się łączy spowiedź z kierownictwem. Konkretny kapłan podejmuje się tej posługi względem małżonków. Taka jest zresztą częstsza praktyka. Widzę to poprzez posługę w domu rekolekcyjnym w Siedlanowie, gdy małżonkowie chcą być prowadzeni przez konkretnego kapłana i jest to ich święte prawo i wybór. Nie można tego narzucić. Mają prawo do tego, aby się skonsultować. Nie każdy kierownik duchowy jest pod każdym względem przygotowany tak żeby pomóc. Dzisiaj popularne stają się szkoły spowiedników, które pomagają żeby tę pomoc bardziej ukierunkować. Jest to przede wszystkim prowadzenie pasterskie, na zasadzie Pasterz zna swoje owce i jak owce poznają Pasterza jest im łatwiej skorzystać z posługi.
Maria: Komu bardziej zależy na wspólnym kierownictwie, spowiednictwie? Kobiecie czy mężczyźnie. Dlaczego tak jest?
Ks. dr Jacek Sereda: Pewnie nie ma reguły, że kobiecie zależy bardziej. Z mojej praktyki wynika, że przychodzą konkretni mężczyźni, którzy proszą o konkretną pomoc. Powodem jest istniejący w świecie kryzys ojcostwa. I ze strony, szczególnie kobiet jest on odbierany, że to właśnie one bardziej potrzebują prowadzenia. Kobieta z natury swojej bardziej podlega uczuciom, emocjom aniżeli rozumowi. To jest ogólnie stwierdzenie oczywiście. Może dlatego łatwiej po tą pomoc sięga. Natomiast mężczyźni, choć tego samego potrzebują, to chcą się czuć tacy, męscy, mocni według zasady „chłopaki nie płaczą”. Może z tego powodu, mniej przychodzą, aby o tę pomoc poprosić, ponieważ mają inne potrzeby. Kobieta pragnie być wysłuchaną, ukierunkowaną. Dlatego w dobrze przeżywanym małżeństwie to mąż się uzupełnia z żoną, przekazuje, oddaje jej to czego nie ma a ona oddaje to czego nie ma on. To jest ta wspólnota osób – communio personarum, która staje się kimś jednym z dwóch osób. Chcę zaznaczyć, że pewnie jest tak, że małżonkowie nie wiedzą o tej drodze wsparcia duchowego, z którego mogą skorzystać. Korzysta bardzo duży procent takich osób, które wywodzą się z różnych ruchów, wspólnot, które wiedzą że jest coś takiego jak kierownictwo duchowe, pewna forma poradnictwa duchowego, która nie jest kojarzona z kryzysem tylko po prostu kojarzona jest jako grupa wsparcia. Czy jest osoba, która mnie wspiera, kiedy zazwyczaj ktoś mówi, „idę do księdza porozmawiać o swoim małżeństwie”, to od razu spotyka się z pytaniem „masz problem?”. Trzeba powiedzieć, że w życiu każdego z nas jest potrzeby taki kierownik, spowiednik, która określi powagę problemu, gdyż nikt z nas nie jest mocny w osądzaniu siebie. W swojej sprawie nie jesteśmy dobrymi lekarzami.
Maria: Co w sytuacji, gdy jedno z małżonków korzysta ze spowiednictwa i kierownictwa. Ksiądz daje mu konkretne porady w jaki sposób ma dokonywać zmian w sobie co wiąże się ze zmianami w małżeństwie. A okazuje się, że współmałżonek jest przeciwny spotykaniu oraz owym zmianom.
Ks. dr Jacek Sereda : Małżonkowie stale powinni pamiętać, że ślubują sobie nawzajem. W dobrze pojętym małżeństwie dla żony mąż jest kimś najważniejszym, a dla męża żona. I to jest sprawą nadrzędną. Wszelkie próby pomocy małżeństwom ze strony męża, czy ze strony żony o tyle będą skuteczne o ile będzie otwartość oby stron. Nieraz trzeba pewnie poczekać, bo jak się mówi głową muru się nie rozbije, można pewne rzeczy zaproponować, czy ktoś do nich przekona się już teraz, za miesiąc, za rok czy za dwa, jest inną sprawą. Natomiast, jeżeli w małżeństwie, któraś ze strony widzi więcej to niewątpliwie ta strona może być tą, która podtrzymuje, daje kierunek. Oczywiście nie na siłę, bo nic przez to nie osiągnie. Natomiast ta strona, która pozna więcej, widzi chociażby, że jest jakiś problem, który ona próbuje rozwiązywać. Jeżeli nie wejdzie na stanowisko wewnętrznej pychy, – ja wiem lepiej, i będą ustawiała; tylko bardziej na zasadzie służby – tym co wiem – to może to być zdrowieniem dla tego małżeństwa. Jest nieraz tak, że któraś strona wyznacza poprzeczkę a druga dociąga. Dobrze będzie jak dociągnie. I rzeczywiście, będą budować razem. To jest piękny etap małżeństwa. Jest nieraz tak, że są pewne kryzysy, pewne momenty gdzie coś nie wydaje się do końca konieczne. I to też zobrazuję Siedlanowem. Małżeństwa, która przyjeżdżają do Siedlanowa, nie do końca z obustronną otwartością np. przybywają bo żona bądź mąż prosi. I ta druga osoba, która czuje się przymuszona, gdy tutaj przyjeżdża i spotyka się z doświadczeniem głoszenia Bożego Słowa, wspólnoty, która się tworzy, przekonuje się. Czasem takie na siłę poprowadzenie, powiedziałbym przymuszenie jest błogosławione.
Maria: Święci małżonkowie również przeżywali tzw. „trudne dni”, począwszy od fiat Maryi. Przetrwali je dzięki powierzeniu siebie oraz każdy oddzielnie ukochanej osoby Bogu. W jaki sposób kapłani wspierają małżonków w chwili kryzysu?
Ks. dr Jacek Sereda: Zacząć należałoby od tego, że w życiu każdego małżeństwa są kryzysy. Myśmy się przyzwyczaili do tego, że jeżeli jest kryzys to znaczy, że jest źle. Kryzys możemy porównać do naszego organizmu, w życiu codziennie coś umiera i coś się rodzi taka jest natura. Podobnie w życiu małżeńskim, kryzysy, które przychodzą są zawsze jakąś szansą. Co z tym małżonkowie zrobią to zależy od nich. Jeżeli nawet te kryzysy w postaci np. braku komunikacji zaczną uświadamiać sobie, zauważą, że coś nie tak się dzieje między nimi, że nie ma płaszczyzny wspólnego bycia poprzez rozmowę, towarzyszenia sobie wzajemnie. Jeśli każda ze stron spojrzy na swoje życie i dostrzeże problem u siebie to będą w stanie sobie pomóc. Natomiast problem jest wtedy, kiedy jedna ze stron nie dostrzega problemu a wokół niej wszyscy płaczą a ktoś jak tyran idzie i innych niszczy, mówiąc, że to on ustawia zasady. W takiej sytuacji rzeczywiście rodzą się problemy, gdyż druga ze stron unika, odchodzi. Jest przecież również rozstanie uczuciowe, emocjonalne i jeżeli to trwa przez kilka miesięcy, czasem lat, w pewnym momencie pojawić się może osoba trzecia, pojawić się mogą nałogi itd. Małżonkowie którzy, mądrze patrzą na swoje życie widzą, że stale w ich życiu jako tych jednostek i całości małżeńskiej dokonują się jakieś zmiany i te na dobre i te na gorsze od strony nazwijmy biologii. My się ciągle zmieniamy, zmienia się nasze patrzenie na życie, wartościowanie, emocje, które są zmienne, opada zachwyt i rozpoczyna się szara rzeczywistość. Kryzys w małżeństwie wywoływany jest zamętem złego ducha, proszę zobaczyć do Adama i Ewy w raju, do jedności dwojga osób wchodzi zły duch by poróżnić, przeciwstawić Pana Boga – mówiąc, że to Pan Bóg im zabrania życia – więc jeżeli Bóg zabrania wam życia, to wy takiego Boga odrzućcie, nie słuchajcie Go. I powstaje kryzys, który wynika z konkretnych działań złego ducha. Co może zrobić kapłan? Misja kapłana, to towarzyszenie, to jest ta pasterska władza przewodzenia, podprowadzenia. Niewątpliwie samo wysłuchanie jest dużym sukcesem, kiedy ktoś przed kimś się wypowie, że ma odwagę. Po drugie kapłani chociażby posługując w konfesjonale, modląc się nie tylko wysłuchują, ale można by powiedzieć sucho, ale umacniają tych ludzi sakramentalnym błogosławieństwem; mocą sakramentu chociażby spowiedzi gdzie Bóg daje się abym wchodził w przebaczenie i to jest bardzo chrześcijańskie. Istotą chrześcijaństwa jest wchodzić w przebaczenie tak jak Jezus. Kapłan również ma możliwość rozeznania sytuacji, rozmowy z konkretnym małżeństwem, z rodziną. Jeśli widzi problemy, bądź sam je zdiagnozuje, podprowadzić może do specjalistów np. psychologów. Działa Duszpasterstwo Rodzin, rekolekcje dla małżeństw, a jeżeli to byłoby konieczne to terapia. Nie raz małżeństwa boją się poprosić o pomoc, gdyż obawiają się, że może to zostać odebrane, jako stan nienormalny, że coś w małżeństwie się dzieje i ludzie sobie nie pomagają. A jeżeli sobie nie pomagają to bardzo często się rozchodzą.
Maria: Bóg zapłać za rozmowę.
COPYRIGHT BY SANCTI