Autor: Siostry Klaryski od Wieczystej Adoracji z Pniew
Joz 5, 9a.10-12
Ps 34
2 Kor 5, 17-21
Łk 15, 1-3. 11-32
„I po tym chcę poznać, czy miłujesz Pana i mnie, sługę Jego i twego: jeżeli będziesz tak postępował, aby nie było takiego brata na świecie, który, gdyby zgrzeszył najciężej, a potem stanął przed tobą, żeby odszedł bez twego miłosierdzia, jeśli szukał miłosierdzia. A gdyby nie szukał miłosierdzia, to ty go zapytaj, czy nie pragnie przebaczenia. I choćby tysiąc razy potem zgrzeszył na twoich oczach, kochaj go bardziej niż mnie, abyś go pociągnął do Pana; i zawsze bądź miłosierny dla takich”.
Z Listu do Ministra św. Franciszka z Asyżu
W dzisiejszą niedzielę – Niedzielę Radości – Kościół daje nam do rozważenia przypowieść o pełnym Miłości Ojcu i dwóch zagubionych synach. Jest to Dobra Nowina o odkrywaniu Miłości Boga, o odnajdywaniu siebie w ramionach Ojca, o szansie na przemianę naszych nawet najbardziej zatwardziałych serc.
Przypatrzymy się najpierw postawie synów, aby zobaczyć ile jest w nas jeszcze przestrzeni do nawrócenia i na jakim etapie drogi jesteśmy. Obydwaj wydają się być nieszczęśliwi w domu ojca. Nie dostrzegają jego miłości. Młodszy chce szukać szczęścia jak najdalej od domu. Udaje się w „dalekie strony”. Starszy zostaje, ale tak naprawdę nie czuje się synem. Ma pretensje do ojca, że w żaden sposób nie nagrodził jego wieloletniej służby. Przez wiele lat nie zauważył, że wszystko co należy do ojca jest jego i dopiero powrót młodszego brata ujawnia co tak naprawdę kryje się w sercu tego, który został w domu. Wydaje się, że do tego momentu sam nie zdawał sobie sprawy ile emocji się w nim kryje i jak bardzo jest nieszczęśliwy. Młodszy – po odejściu – chce zostać choćby najemnikiem swojego ojca. Starszy pracuje na ojcowiźnie nie jak syn, ale właśnie jak najemnik. Wydawało mu się, że służy ojcu, ale żył w świecie iluzji – nie znał motywacji swoich działań. Pod maską posłusznego, gorliwego syna ukrywał – być może nawet przed samym sobą – wewnętrzne błoto swojego grzechu. To co u młodszego syna widzimy na zewnątrz, starszy nosi w sobie. A dodatkowo możemy zauważyć grzechy jego serca – pychę, osądzanie, oskarżenie, zazdrość. Być może nie obca jest mu także tęsknotę za nieczystością, bo przecież to co wydaje nam się drzazgą w oku naszych bliźnich zazwyczaj jest naszą belką! (zob. Łk 6, 41nn). Moment odkrycia prawdy o sobie jest wielką łaską i daje możliwość zmiany sposobu postępowania, myślenia. Trudne sytuacje, w których może nie do końca właściwie się zachowaliśmy demaskują – także przed nami samymi – nasze chore schematy myślowe, nasze chore serca. Nie wiemy czy starszy syn wszedł ostatecznie na ucztę, którą wyprawił ojciec, natomiast pewne jest, że ten moment był dla niego szansą nawrócenia i otwarcia się na miłość, którą zawsze miał dla niego ojciec.
W każdym z nas jest trochę młodszego i starszego syna. Kiedy uświadamiamy sobie swój grzech, swoje odejścia i zauważamy ogrom swojej nędzy – czujemy potrzebę powrotu, pojednania z Bogiem. Czasem – tak jak to było z młodszym synem – nasza skrucha jest niedoskonała – klękamy u kratek konfesjonału, bo wiemy, że w ramionach Ojca będzie nam o wiele lepiej niż w sidłach grzechu. Ale jeśli już odkryliśmy jak bardzo kocha nas Bóg. Jeśli doświadczyliśmy, że Chrystus dla nas umarł zanosząc każdy nasz grzech na drzewo Krzyża i za ten grzech został okrutnie umęczony, to wtedy każde nasze odejście boli nas ze względu na ból Ojca. Przystępujemy do Sakramentu Pojednania, żeby sprawić tym radość Ojcu i żeby już więcej nie grzeszyć! Choćbyśmy upadli bardzo nisko, choćbyśmy upodobnili się w swoich zachowaniach do świń, byli brudni i cuchnący – Miłosierny Bóg będzie nas wypatrywał i uradujemy Jego Serce samą myślą o powrocie. On tęskni i tylko czeka, aby wziąć nas w swoje ramiona, przytulić, zapewnić o Swojej Miłości, przyjąć takimi jakimi jesteśmy. Nasz Stwórca nie brzydzi się nami nawet jeśli ciągle popadamy w te same grzechy. Zawsze czeka i wypatruje naszego powrotu. Jednak do niczego nas nie przymusza. Decyzję o powrocie do Boga musimy podjąć sami. Kochać można tylko w wolności, dlatego jeśli skazujemy siebie samych na kroczenie przez życie bez Boga, to „roztrwonienie majątku” (życia, które dostaliśmy w darze) jest tylko kwestią czasu. Czy chcemy doprowadzić do sytuacji, w której będzie nam już bardzo trudno zdecydować się na Życie? Czy może już dzisiaj poprosimy Boga o dar prawdziwej, głębokiej skruchy, aby zobaczyć „jaką miłością obdarzył nas Ojciec” i odkryć, że nie tylko zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi, ale rzeczywiście nimi jesteśmy! (zob. 1 J 3, 1).
Dobry Ojcze, pragniemy bliskości z Tobą, Twoich czułych ramion, dotknięcia Twojej łaski. Spraw to proszę, aby nasze chore serca coraz bardziej upodabniały się do Twojego kochającego Serca, abyśmy byli pełni miłości i miłosierdzia i nikogo nie osądzali. Pragniemy wszyscy razem spotkać się na Uczcie na którą każdego z nas z wielką miłością zapraszasz. Amen.