NOBISCUM AD CAELUM…

Wstąpmy do Ogrodu Pana

 

Dzisiaj w Kościele Katolickim przeżywamy wspomnienie NMP z Góry Karmel. O pojawieniu się szkaplerza w pobożności karmelitańskiej powiedziała w rozmowie z Marią Rachel Cimińską, Iwona Wilk radna prowincjalna Krakowskiej Prowincji Świeckiego Zakonu Karmelitów Bosych (OCDS).

(więcej…)

Świadectwo wiary aż po męczeństwo (1)

 

 

Autor: Ks. Jarosław Oponowicz, Koordynator duchowy

e-Sancti.net


Wiara żywa na przykładzie Błogosławionych Męczenników z Pratulina.

część I

 

Ks. Lombardi, watykański rzecznik prasowy, przed pierwszą kanonizacją w roku Wiary powiedział: „Nowa ewangelizacja zacznie się od świętych naszych czasów. Święci od zawsze są najbardziej wiarygodnymi świadkami wiary chrześcijańskiej, żywej obecności i działania Ducha zmartwychwstałego Jezusa, przemiany ludzkości dzięki tajemniczej mocy Ewangelii.” Wskazał na wielką potrzebę dzisiejszego świata w kwestii źródeł wiary, nadziei i miłości, która można odnaleźć w chrześcijaństwie, a w nim w postaciach błogosławionych i świętych.

 

Niewątpliwie, najmocniej przemawia do nas świadectwo oddawania życia dla bliźniego, zamiast drugiego człowieka, czy też patrząc szerzej dla tego, co najważniejsze w życiu społeczności. Do najwyższych wartości należy wiara, która egzystuje w człowieku, jako zbiór przekonań, którymi wierzący się kieruje, aby dokonało się jego zbawienie. Owe przekonania, wypływają ze zbawczej interwencji Boga, z faktu, że właśnie Bóg okazał się wierny człowiekowi, wierny wobec mnie.

 

Świadectwo błogosławionego Wincentego Lewoniuka i towarzyszy, unitów z Pratulina, posiada szczególną wymowę w kontekście Roku Wiary. Jest ono tym mocniejsze, że śmierć w obronie kościoła i wierność Kościołowi ponieśli prości ludzie, najczęściej rolnicy, mieszkańcy okolicznych wobec Pratulina wiosek, sami mężczyźni. Ich historia rozpoczęła się wraz Unią Brzeską 1595, gdy to większość biskupów prawosławnych na terenach Rzeczypospolitej zapragnęła połączyć się z Kościołem Katolickim, pod zwierzchnictwem Ojca Świętego. Zachowali swój obrządek, piękną liturgię, sposób życia księży, ale przyjęli dla wypełnienia słów Chrystusa „aby byli jedno” trudną drogę łączności z Rzymem, i co wiązało się w praktyce z większym związaniem z polskością. Może, dlatego Rosja widziała w tym ruchu nie tylko odejście od wyznania prawosławnego ale przede wszystkim opuszczenie strefy kulturowej wschodniej, zresztą już mocno na tych terenach nadwątlonej. Oficjalna propaganda carska podczas największych prześladowań powoływała się, na te elementy, zupełnie zamazując istotę: unici nie chcieli powrotu do obrządku prawosławnego i dlatego ginęli za wiarę.

 

Wiara posiada zawsze wymiar zewnętrzny. „Cokolwiek usłyszycie w ciemności powtarzajcie na dachach”. Chrystusowe wskazanie dotyczy całej postawy człowieka wierzącego. Nie można utrzymywać, że jest się człowiekiem wierzącym, gdy nie widać czynów z wiary, postawy. Unici podczas prześladowań związanych z likwidacją ich diecezji chełmskiej, także braku reakcji nawet środowisk zachodnich (skutecznie dezinformowanych oraz zastraszonych przez carat, w niewielkim stopniu także biskupów katolickich) byli zepchnięci do podziemia. Zakazywano im wszelkiej aktywności w przyjmowaniu sakramentów, stopniowo wcielano poprzez chrzest do Kościoła prawosławnego, karano za poszukiwanie pomocy u księży katolickich. Oni mimo wszystko nadal potajemnie chrzcili dzieci po katolicku, wędrowali wiele kilometrów, aby zawrzeć katolicki (tzw. krakowski) ślub czy też potrafili dosłownie wykradać ciało zmarłego z domu pilnowanego przez strażnika, aby je pochować na katolickim cmentarzu. Jak wiele zapłacili za to, mówią dane o zesłanych na Sybir (rejon Wołkowyska i Smoleńska), całe pacyfikowane obecnością kozaków wioski, którzy je objadali zostawiając puste zagrody, czy też raporty samych duchownych prawosławnych, którzy wskazywali, że praktycznie nikt z siłą zmuszonych do prawosławia nie spełniał obowiązków w cerkwi oraz nie uczestniczył w życiu tej wspólnoty. Dzisiaj także z katolików czy chrześcijan próbuje się, jak z unitów, uczynić „kałakutów” – osoby siedzące w kącie, ze spuszczoną głową, które miałyby łaskawie prosić o możliwość spełniania publicznego swojej religijnej powinności i okazania wiary. Wszak jest to prawo zagwarantowane przez Prawo Międzynarodowe, którego nawet współczesne rządy nie przestrzegają, gdy np. dyskryminuje się siostrę zakonną z powodu habitu, która chciała uczestniczyć w standardowym spotkaniu, a przecież jej strój jest nieodłączną częścią jej powołania a więc i osoby.

 

Unici potrafili wyznawaną wiarą przekraczać granice śmierci. Ich zapał, aby broniąc wiary umrzeć za nią wypowiadali wobec swoich bliskich. Tak uczynił najmłodszy z obrońców pratulińskiej świątyni, bł. Anicet Hryciuk, lat 19, który wyznał: „Może i ja będę godny, że mnie zabiją”.  Inny Bł. Bartłomiej Osypiuk, lat 30, żonaty przed śmiercią powiedział, że jest szczęśliwy oddając życie za wiarę w Boga. Życie swoje oparli o Chrystusa, zorganizowali wokół spraw wiary: poznawali świat przez pryzmat Ewangelii, uczyli się, choć nie studiowali przepisów liturgicznych, śpiewu, aby pięknie sprawować liturgię, wiedzę swoją gromadzili posługując sobie wzajemnie, jak chociażby czynił Paweł Pikuła blisko związany z Błogosławionymi i dla wielu z nich duchowy przywódca. On to właśnie umacniał ich poznanie Boga oraz sam poszukiwał najlepszej drogi aby żyć w wierności, nie zaprzeć się Chrystusa ani przed swoimi ani przed władzami, które go przekupywały i zastraszały a nawet więziły. Często powtarzał: „Życie krótkie, wieczność bez końca”

 

Błogosławieni byli częścią Kościoła i to bardzo aktywną. Pojmowali swoje miejsce w tej świętej społeczności  jako niezastąpione przez nikogo, jak to rozumiał ich przywódca bł. Wincenty Lewoniuk, wciąż na nowo starali się odczytywać swoje miejsce w Kościele. Należeli do bractwa cerkiewnego, trzymali krzyż i nie wstydzili się tego znaku Zbawiciela jak chociażby bł. Ignacy Frańczuk, lat 50, żonaty, czy wzywali zgromadzonych do modlitwy, ponieważ tutaj „dokonuje się nie bitwa o kościół, ale walka o wiarę i dla Chrystusa” co uczynił bł. Daniel Karmasz, lat 48, żonaty.  Śpiewali w cerkwi jak bł. Jan Andrzejuk; ubogacali liturgię przez aktywne jej tworzenie jak noszący świecę bł. Maksym Hawryluk, lat 34, żonaty; uczciwie pracowali i tak realizowali swoje chrześcijaństwo jak bł. Konstanty Bojko, lat 49, żonaty, bł. Konstanty Łukaszuk, lat 45, żonaty; byli bardzo uczciwi, wspomagali się wzajemnie jak czynił bł. Filip Kiryluk, lat 44, żonaty;  wzywali innych do wsparcia Kościoła jak bł. Łukasz Bojko, lat 22, kawaler, który zwołał wielu do obrony świątyni; mieli wielką świadomość przemian w otaczającym świecie i jasnego w nich swojego udziału jak bł. Onufry Wasyluk, lat 21, żonaty; dali się pociągnąć przykładowi innych w Kościele i dołączyli do grona obrońców świątyni, kochali przy tym Maryję jak bł. Michał Wawryszuk, lat 21, żonaty.

cdn. Cz 2 artykułu.

Więcej informacji znajdziecie Państwo na stronie Sanktuarium Błogosławionych Męczenników Podlaskich oraz na profilu Facebook.

 

 

 

 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *