Jak co roku Kościół ma dla nas „pracę domową”. Jej temat w tym roku duszpasterskim brzmi: „Bądźmy świadkami miłości”. Naszym zadaniem jest więc przyłożyć się do nauki miłości do Boga i bliźniego; popracować nad dawaniem świadectwa.
Świadek miłości – brzmi dumnie
Często nam się wydaje, że takie sprawy jak świętość, miłość (taka przez duże „M”), głoszenie ludziom Ewangelii, to nie dla nas. Jesteśmy zwykłymi „zjadaczami chleba” – studentami, uczniami, pracownikami… Żyjemy tak jak wszyscy wokół.
Pierwsze osoby, o których pomyślałam, kiedy przeczytałam hasło: „Bądźmy świadkami miłości”, to bł. Matka Teresa, św. Brat Albert i oczywiście św. Maksymilian. Przecież ja nie pasuję do ich grona. Jestem zwyczajną studentką, niczym nie wyróżniam się w kolorowym tłumie… Być może tobie też przyszło do głowy, że się nie nadajesz.
Nic bardziej błędnego! Episkopat Polski kieruje to wezwanie także do mnie i do ciebie!
Pomyślmy, jak się za to zabrać, jak podjąć to zadanie powierzone nam przez Kościół.
„Myśmy poznali i uwierzyli miłości, jaką Bóg ma ku nam…”
To słowa z Pierwszego Listu św. Jana. Pierwszą rzeczą, którą musimy zrobić, żeby zacząć świadczyć o miłości, jest poznać ją i uwierzyć. Logicznym jest, że nie możemy komuś dać czegoś, czego sami nie mamy. Opowieść „z drugiej ręki” jest zawsze mniej wiarygodna. Dalej św. Jan pisze, że to „Bóg jest miłością” (1 J 4,16). Musimy więc bardziej zadbać o nasze relacje z Bogiem. Możliwości jest mnóstwo. O tym, jak bardzo Jezus kocha ciebie i mnie, możemy się szczególnie przekonać w sakramencie pokuty i pojednania, kiedy doświadczamy Jego przebaczenia i miłosierdzia, oraz Eucharystii, kiedy Pan naprawdę przychodzi do naszych serc. Czy możesz przypomnieć sobie choć jedną taką sytuację, kiedy Pan Bóg dał ci odczuć, jaką miłością cię darzy?
Ja w swoim życiu miałam wiele takich chwil, dlatego piszę do ciebie.
Jak odpowiedzieć na Bożą miłość?
Znów z odpowiedzią przychodzi św. Jan: „Jeśliby ktoś mówił: «Miłuję Boga», a brata swego nienawidził, jest kłamcą, albowiem kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi. Takie zaś mamy od Niego przykazanie, aby ten, kto miłuje Boga, miłował też i brata swego” (1 J 4,20-21). Dochodzimy do sedna sprawy: być świadkiem miłości, to kierować się nią w życiu. To nie jest łatwe; może stwierdzisz, że jedno pięknie brzmiące hasło zastępuję drugim. Spróbujmy więc przełożyć to na konkrety.
Co to jest miłość?
Chyba najprościej można powiedzieć, że miłość to bezinteresowne pragnienie dobra drugiej osoby. Człowiek, który kieruje się miłością bliźniego, zauważa ludzi wokół siebie. Widzi ich potrzeby, zalety i wady. Prawdziwa miłość nie jest ślepa, przeciwnie – pozwala dostrzec także to, co „niewidoczne dla oczu”, ponieważ nie zatrzymuje się tylko na tym, co zewnętrzne. Bardzo łatwo przychodzi nam ocenianie ludzi – mądry, głupi, interesujący, nudny, ładny, brzydki, godny szacunku, „śmieć”… Patrząc przez pryzmat miłości, w każdym dostrzegamy przede wszystkim człowieka, nawet jeśli jest słaby, pozbawiony godności. To dzięki niej możemy spróbować spojrzeć na ludzi oczyma Pana Boga (przecież On jest Miłością!).
„…a bliźniego swego, jak siebie samego”
Jedna z psychologicznych definicji miłości podaje, że jest ona równowagą między braniem a dawaniem.
Czasem ciężko ją zachować. Zgodzisz się chyba ze mną, że samo branie bez gotowości dawania, to postawa sprzeczna z tą, którą powinien reprezentować świadek miłości. Jednak są też sytuacje, kiedy nie widzimy tak wyraźnie egoistycznego zachowania. W relacjach z niektórymi ludźmi chcemy tylko dawać – wtedy czujemy się potrzebni, ważni. Ktoś i coś w jego życiu od nas zależy. (Oczywiście są takie sytuacje, kiedy jest to jak najbardziej naturalne, np. gdy mama opiekuje się swoim nowo narodzonym dzieckiem, które jeszcze nie potrafi odwzajemnić miłości). Jednak taka postawa sprawia, że stawiamy się ponad drugą osobę – jestem lepszy, niczego od ciebie nie potrzebuję, za to ty ode mnie zależysz. Jest to więc przykryta pozorem bezinteresowności pycha!
Zdarza się też tak, że nie chcemy od kogoś zależeć. Poczucie wdzięczności i tego, że powinniśmy się odwzajemnić, kradnie nam źle pojmowaną wolność. Najlepiej, żeby ktoś dał mi to, czego ja pragnę, a otrzymał ode mnie to, co ja chcę mu dać. Pozornie jasne zasady. Jednak miłość to nie supermarket! Jest nakierowana na całość drugiej osoby, a nie tylko na to, co jest nam w tym kimś potrzebne. (Przypatrz się tu szczególnie, jak traktujesz swoich bliskich – rodziców, rodzeństwo, rodzinę, przyjaciół…).
Pan Jezus, dając nam przykazanie miłości bliźniego, mówi wyraźnie, że powinniśmy kochać ludzi tak jak samych siebie. Nie chcesz chyba, aby ciebie ktoś uzależniał od siebie, albo akceptował tylko to, co mu pasuje. Ja nie chcę! Spróbujmy się więc zastanowić, czym kierujemy się w relacjach z ludźmi. Postarajmy się, aby była to miłość. I pozwólmy innym nas kochać!
24h na dobę, 7 dni w tygodniu
Powiesz, że powyższy akapit dotyczy relacji z bliskimi, a co z tymi, których tylko mijamy na ulicy?
Być świadkiem miłości, to być dobrym człowiekiem, dobrym chrześcijaninem. Być, a nie bywać. W pośpiechu bardzo trudno zauważyć, że tłum składa się z ludzi. Mijamy więc w pośpiechu bezdomnego – z pewnością poprosiłby o pieniądze na tanie wino! Nie widzimy w nim głodnego człowieka, z góry oceniamy i odrzucamy. A wystarczyłyby 3 minuty czasu i 2 zł, żeby kupić mu coś do jedzenia. Irytuje nas mama z wózkiem dziecięcym albo osoba o kulach – tarasują przejście, a nam się tak bardzo spieszy. Ciężko, gdy się ugrzęźnie w korku, nie ciskać gromów na niezdarnego kierowcę, który wykonał zły manewr, albo na karetkę, która akurat tędy musiała jechać… To tylko przykłady, z pewnością mógłbyś dorzucić wiele. Proponuję ci pewne ćwiczenie: przez kilka dni, właśnie w takich codziennych sytuacjach przypominaj sobie i pytaj: „Jestem świadkiem miłości – jak mam się zachować?”. Wtedy będzie łatwiej uśmiechnąć się do zmęczonej kasjerki w supermarkecie, czy powstrzymać od złośliwości w rozmowie z nielubianą koleżanką. Efekty mogą być zadziwiające!
Wolontariat?
Kiedy zaczniemy już patrzeć na ludzi przez okulary miłości, zobaczymy, jak wielu z nich potrzebuje pomocy. Przekonamy się również, jak wielu ludzi dobrej woli stara się na te potrzeby odpowiedzieć. Może czas do nich dołączyć? Z pewnością, gdy tylko trochę poszukasz, znajdziesz w swojej okolicy różne zorganizowane formy wolontariatu. Pewnie nie raz wrzucałeś pieniądze do puszki jakieś charytatywnej organizacji. To też jest bardzo ważne. Zastanów się jednak – może warto podzielić się też swoim czasem, energią, radością życia? Nie trzeba od razu angażować się w trudne przedsięwzięcia, nie każdy musi odwiedzać chorych w hospicjum, czy organizować pomoc dla dzieci w Afryce. Jest bardzo wiele możliwości. Opcja dla dorosłych: można oddać krew – to też rodzaj wolontariatu.
Być świadkiem miłości wszędzie, czyli… na imprezie?
Czy zdziwiło cię powyższe zdanie? Dla mnie było to ciekawym odkryciem oraz niesamowitym doświadczeniem, kiedy na imprezie u koleżanki ktoś zapytał mnie o duszpasterstwo. Dyskusja, która się potem wywiązała, była poważna. Dotyczyła miłości i czystości. Tak, to też wpisane jest w świadectwo prawdziwej miłości. Tu naprawdę nie chodzi o abstrakcję, tylko o konkrety. To, jak zachowujemy się podczas zabawy – czy szanujemy siebie i innych; czy naszym zachowaniem kieruje troska o dobro, czy tylko pęd do przyjemności… Nie każdy zdaje sobie sprawę z wartości i piękna autentycznej miłości dwojga ludzi, niektórzy sprowadzają ją tylko do emocji i fizyczności. Dzięki tobie mogą się dowiedzieć, że tu chodzi o coś więcej.
„Bądźmy świadkami miłości”
Te rozważania w żadnym wypadku nie wyczerpały tematu. Zachęcam cię do samodzielnego poszukiwania sposobu, jak wywiązać się z tego zadania. Prośmy Maryję, Matkę Pięknej Miłości, aby uczyła nas jak najlepiej świadczyć o Miłości, a w ten sposób jak przyczynić się do „jak największego rozszerzenia błogiego Królestwa Najświętszego Serca Jezusowego”.
Katarzyna Mistarz