s. M. Katarzyna: W kontekście tego pytania przypomina mi się bajka opowiadająca o brzydkim kaczątku, które nie mieściło się w ramki wyznaczone przez otaczającą je rzeczywistość. Czuło że miejsce, w którym przyszło mu żyć nie jest jego. Kaczątko to okazało się być pięknym łabędziem, który odnalazł swoje szczęście dopiero wtedy kiedy odkrył właściwe sobie przeznaczenie. Myślę, że podobnie jest z ludźmi powołanymi do szczególnej służby Bożej.
Przez długi czas myślałam, że ten wielki brak, który odczuwam w swoim sercu Bóg wypełni dopiero kiedy przekroczę bramy śmierci. Myślałam, że to jest normalne, że nie do końca czuję się na swoim miejscu, że to taki zwyczajny krzyż związany z naszym ziemskim życiem. Dopiero kiedy przekroczyłam próg klauzury poczułam się naprawdę u siebie, na właściwym sobie miejscu. Odnalazłam swoje szczęście i swoją drogę.
s. M. Weronika: To prawda, że klasztor klauzurowy jest pewną pustynią, miejscem, w którym oblubienica nasłuchuje głosu Oblubieńca i dlatego konieczny jest klimat ciszy. W momencie kiedy zamierzałam wstąpić do klasztoru byłam podobna do innych nastolatek (miałam 18 lat) i wręcz uwielbiałam słuchać muzyki i wcale nie szukałam samotności i milczenia. Jednak głos powołania, głos Jezusa był tak mocny i przynaglający, że nie myślałam o wielu sprawach, nie kalkulowałam co mi będzie wolno a co nie, czego się pozbawiam itd. Jezus woła więc idę za Nim. I przyprowadził mnie do tego klasztoru. Stopniowo zaczęłam rozumieć po co jest milczenie, nie brakowało mi dawnego hałasu, a radosna obecność 20 sióstr (ja byłam 21.) sprawiała, że nie czułam się samotna. Poza tym patrzmy realnie na nasze życie. Wspólne przebywanie, wspólne prace nie odbywają się w całkowitym milczeniu. Czas mamy podzielony na milczenie wielkie i milczenie ewangeliczne, w czasie którego możemy się swobodnie porozumiewać odnośnie naszych prac i obowiązków. Mamy też w ciągu dnia dwie godziny, w których swobodnie rozmawiamy ze sobą.
Maria: „Søren Kierkegaard uważa, że milczenie jest podstawowym wyborem i ma zasadnicze znaczenie w formowaniu osobowości”. (Zaślubiny z samotnością. Marian Zawada OCD). Jak owe formowanie osobowości przebiega u Sióstr Klarysek od Wieczystej Adoracji w Pniewach?
s. M. Katarzyna: Bóg nieustannie mówi do człowieka. Trzeba tylko uważnie słuchać, a do tego potrzebna jest cisza, potrzebne jest milczenie. Ten, który nas stworzył jest najlepszym formatorem każdej z nas i dlatego, aby nie być jak glina, która nie rozpoznaje Garncarza – staramy się zachowywać milczenie całą dobę z wyłączeniem dwóch godzin rekreacji – jednej we wczesnych godzinach popołudniowych, drugiej – pod wieczór.
Maria: „W samotności, w której oddają się modlitwie, bynajmniej nie zapominają o swoich braciach. Chociaż bowiem odsunęli się od częstego obcowania z nimi, nie uczynili tego, by szukać spokoju dla własnej wygody, ale po to, by w sposób bardziej powszechny podzielać ich trudy, cierpienia i nadzieje”. (Venite seorsum, III). Jak to wygląda w praktyce? Siostra „odcina się” i tylko modli? Jak dzieli się trudy, cierpienia i nadzieje bliźnich?
s. M. Katarzyna: Mamy głęboką świadomość świata, który nas otacza; świata pełnego bólu, niesprawiedliwości, cierpienia. Wydaje mi się, że paradoksalnie właśnie dzięki oddzieleniu od świata jesteśmy bliżej trosk współczesnego człowieka niż gdybyśmy żyły poza klauzurą. Potrafimy bardziej wczuć się w sytuację osób nam bliskich, Polaków i wszystkich ludzi. Świadomość posiadania Jednego Ojca nie pozwala nam pomijać w naszych modlitwach nikogo. Cieszymy się też z dobra, które się dzieje, z wszelkich łask, których Dobry Bóg udziela innym. Dziękujemy Panu za cuda, których codziennie dokonuje w naszym życiu i życiu innych ludzi.
s. M. Weronika: Jezus powiedział, że bez Niego nic nie możemy uczynić. Modlitwa jest więc czymś czym możemy innym pomóc najbardziej patrząc w perspektywie wieczności. Oczywiście ludzie oczekują od nas także innego typu pomocy. Pukają czasem do furty klasztornej i proszą o pomoc materialną. Dzielimy się tym co mamy, słuchamy gdy ludzie chcą opowiedzieć o swoich biedach i staramy się skierować ich wzrok na Jezusa. Wbrew pozorom wiemy więcej o trudach i cierpieniach ludzi niż osoby żyjące poza klauzurą. Codziennie otrzymujemy wiele listów drogą elektroniczną z prośbą o modlitwę. Czasem ktoś pojawia się osobiście, innym razem dzwoni. Nie jesteśmy zamknięte przed ludźmi, jesteśmy tylko oddzielone, aby być z Bogiem i mieć Jego przed oczami. Oczywiście wszędzie można być blisko Jezusa, ale nasza kondycja ludzka jest taka, że potrzebujemy pomocy do zachowania skupienia, a liczne kontakty i sprawy angażują umysł i serce. Jesteśmy w Kościele, w Mistycznym Ciele Jezusa, w którym każdy ma inne zadanie. Nasze podstawowe to: adorować Jezusa dniem i nocą, dziękować Mu za nieskończone dobrodziejstwa nam udzielane. Ufamy, że Jezus zatroszczy się o tych, którzy proszą nas o wstawiennictwo.
Maria: „Cela pochodzi od łacińskiego coelum, tj.niebo. Potocznie budzi to skojarzenie z więzieniem. Nawet jeśli tak, to eremita czy zakonnik wchodząc do celi, myśląc o Panu, staje się uczestnikiem Chrystusowego błogosławieństwa: byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie (Mt 25, 36). Szukający samotności zamyka się w celi, by znaleźć Boga”. (Zaślubiny z samotnością. Marian Zawada OCD). Jak w XXI wieku funkcjonuje cela? Czy nadal jest miejscem spotkania z Panem, czy przekształciło się w miejsce pracy?
s. M. Katarzyna: Dla Klaryski od Wieczystej Adoracji podstawowym miejscem w którym spotyka się z Panem i w którym się modli jest zakonny chór z wystawionym Przenajświętszym Sakramentem. Tutaj adoruje Pana, tu zanosi do Niego modlitwy. Centrum życia stanowi Eucharystia. Siostry niezależnie od tego w którym miejscu klasztoru się znajdują starają się nieustannie adorować Pana w swoich sercach. Cela jest miejscem, w którym z racji wykonywanych obowiązków, stosunkowo rzadko się przebywa.
Lubię te momenty kiedy jestem sam na sam z Panem w zakonnej celi. Jest to dla mnie czas odpoczynku, czas modlitwy, pobożnej lektury, zwykłego bycia w Obecności Tego, który wie o mnie wszystko. Jest to na pewno miejsce mojej osobistej formacji, ponieważ wieczory (wtedy zazwyczaj przychodzę na dłużej do celi) dobrze służą refleksji nad przeżytym dniem i oddawaniu wszystkiego Bogu.
s. M. Weronika: Dla mnie cela jest miejscem modlitwy i czasem miejscem pracy. U nas zresztą każda chwila jest modlitwą. Przeważnie pracujemy w innych miejscach np. w hafciarni, w ogrodzie itp. Cela jest jednak takim moim niebem. Tu mam swoje ulubione wizerunki Jezusa i Maryi, tu mogę po całym, często zabieganym dniu spokojnie spojrzeć w oczy Jezusa i razem z Nim przyjrzeć się temu co się wydarzyło.
Maria: „Sam habit, zakonne zachowanie czy wartościowanie u niektórych konsekrowanych wzbudza lęki o akceptację, wystawia ich na bezlitosną cenzurę, a nawet kwestionowanie. Samotność uważa się za uosobienie bycia nieatrakcyjnym, nudnym, nieważnym. Na glebie takiego osamotnienia wyrasta niejednokrotnie agresja, podejrzliwość, maskowanie uczuć, poczucie winy – wieści ono bowiem niezdolność do nawiązywania głębokich relacji osobowych. Samotność pogłębiają osobiste aspiracje, często w warunkach zakonnych nie do zrealizowania”. (Zaślubiny z samotnością. Marian Zawada OCD). Jak uchronić się w życiu konsekrowanym przed destrukcyjnym ukryciem, umiłowaniem ciszy i odosobnienia?
s. M. Katarzyna: Klaryski od Wieczystej Adoracji należą do wielkiej franciszkańskiej rodziny, w którą wpisana jest radość przebywania razem – wspólnie modlimy się, pracujemy, uczymy się, świętujemy, spożywamy posiłki. Wydaje mi się, że wierność przyjętemu sposobowi życia w przypadku naszego Zakonu wystarczy, aby nie skupiać się na sobie, swoich przeżyciach, podejrzeniach, ale żyć dla Wspólnoty, którą dał mi Pan i dla świata, z którego mnie wezwał.
s. M. Weronika: Nie wiem jak się uchronić. Szczerze mówiąc nie mam czasu na kompleksy i to jest chyba lekarstwo. W tej chwili jest nas kilkanaście w klasztorze, a więc mamy bardzo dużo obowiązków. Każda z nas rozwija jak może swoje talenty, podejmujemy różne nowe inicjatywy i chociaż nie wszystkie aspiracje mogą być zaspokojone to jednak łaska powołania czyni nas szczęśliwymi w wierności przyjętemu sposobowi życia.
Maria: „Samotność objawia się jako wolność zupełna, nieskrępowanie, umiera bowiem wszystko co człowiek może kochać, a z umierających więzi rodzi nowy typ obecności”. (Zaślubiny z samotnością. Marian Zawada OCD). Czy możemy powiedzieć, że klauzura stoi na straży właściwie pojmowanej samotności, ciszy? Czy Siostra uważa siebie za wzór dla ludzi z zewnątrz, jako osoba która żyje w pustelni pośród tego świata?
s. M. Katarzyna: Klauzura na pewno pomaga w przeżywaniu samotności i ciszy. Jest to klimat do którego tęsknią osoby mające z nami styczność. Niektórzy przyjeżdżają na kilka dni, aby się wyciszyć, pomodlić. Każdy ma swoją drogę i swoje powołanie. Jest to ogromne bogactwo Kościoła, za które jestem Bogu wdzięczna. Potrzebne są chrześcijańskie małżeństwa, potrzebni są świeci kapłani, ludzie oddani Bogu w świecie i potrzebne też są siostry klauzurowe. Wszyscy się jakoś uzupełniamy, wspieramy. Nigdy nie myślałam o sobie jako wzorze dla innych, bardziej zachwycam się wiarą i miłością tych, których Pan stawia na mojej drodze. Są oni dla mnie wzorem i pomocą we wspólnym kroczeniu do Domu Ojca.
Maria: Bóg zapłać za rozmowę.
*s. M. Weronika od Jezusa Zbawiciela świata, wstąpiła 7 lipca 1996 r., śluby pierwsze: 30 maj 1999 r., wieczyste: 23 maj 2004 r.
*s. M. Katarzyna od Najświętszego Serca Jezusa, wstąpiła 1 lipca 2008 r., pierwsze śluby: 26 czerwiec 2011 r.
Foto. Siostry Klaryski od Wieczystej Adoracji z Pniew