NOBISCUM AD CAELUM…

Wstąpmy do Ogrodu Pana

 

Dzisiaj w Kościele Katolickim przeżywamy wspomnienie NMP z Góry Karmel. O pojawieniu się szkaplerza w pobożności karmelitańskiej powiedziała w rozmowie z Marią Rachel Cimińską, Iwona Wilk radna prowincjalna Krakowskiej Prowincji Świeckiego Zakonu Karmelitów Bosych (OCDS).

(więcej…)

Święta z dala od kraju

Benin, Boliwia, Czad, Wybrzeże Kości Słoniowej… – o świętowaniu bez względu na różnice szerokości opowiadają ci, którzy w wymienionych państwach posługują na co dzień.

O. Wojciech Kobyliński CMF wypowiedź na temat różnic w przeżywaniu świąt zaczyna od… śniegu, na który na Wybrzeżu Kości Słoniowej nie ma co liczyć. – Nastaje pora sucha, dni są słoneczne i upalne – zdradza. Wspomina też o harmattanie, wietrze pustyni niosącym tumany piasku, po którym trzeba częściej zamiatać pokój i myć okna.

Na Wybrzeżu

Roraty winny rozpoczynać się w mroku rozjaśnianym płomykami świec. – U nas przez cały rok o 6.00 rano jest już widno, a o 18.00 jeszcze… – kontynuuje o. Wojciech. Problem dotyczy również choinki. – Nie rosną tu ani świerki, ani sosny, zaś bombki na palmie wyglądają raczej głupio – konkluduje.

Tegoroczne święta są drugimi, jakie misjonarz spędzi na obczyźnie. – Zaczęło się od generalnych porządków i dekoracji refektarza: szopka ze świeżym sianem, kolorowe łańcuchy i migające lampki. Wieczerzę zaczęliśmy zaraz po wieczornej Mszy dla dzieci – o. Kobyliński opowiada o Wigilii sprzed roku. –  Po lekturze Pisma Świętego i połamaniu się opłatkiem nasza czteroosobowa wspólnota zasiadła za stołem. Była zupa grzybowa i smażona ryba… Potem już tylko szybki telefon do rodziców i wyjazd na wioskę, by sprawować Mszę pasterską, pierwszą, jaką społeczność przeżyła razem z kapłanem – zdradza. Jak również to, że zwieńczeniem uroczystości stał się wspólny posiłek (ryż z sosem, popcorn i pączkowe ciastka – tutejsza specjalność!) i – ku uciesze dzieci – oglądanie filmu o życiu Jezusa.

Noc misjonarz spędził u rodziny, której seniorka „wypożyczyła” mu obraz Chrystusa ukrzyżowanego. – My nazwalibyśmy go odpustowym kiczem, dla niej stanowił skarb. Prosty gest, a jakże wymowny. Rano, załadowawszy na pakę podarowane owoce i żywego koguta, wracałem na parafię, śpiewając polskie kolędy. A już na Mszy o 9.00 ochrzciłem czwórkę dzieci – kończy.

W Boliwii

Ks. Tomaszowi Dudzie Boże Narodzenie kojarzy się z nastrojową Wigilią w gronie najbliższych, śniegiem, mrugającą światełkami choinką, przepełnionym podczas Pasterki kościołem, wreszcie szopką i szalikiem. Tegoroczne już po raz siódmy spędzi w innej scenerii. – Koniec grudnia to u nas czas największych upałów i ulew – mówi o Boliwii.

Pytany o przygotowania do świąt misjonarz zaznacza, że trwają one w asyście posługujących w Bulo Bulo sióstr i wolontariuszek, ale o śledziach na wieczerzę można zapomnieć. – Zamiast karpia ryba z pobliskiej rzeki i napój z cytryny w zastępstwie kompotu z suszu. Są też kolędy: polskie lub miejscowe – całkiem odmienne – ks. Tomasz nie ukrywa, że wielu spośród lokalnej społeczności nawet nie wie, że chrześcijanie obchodzą Boże Narodzenie. – W kościele podczas Pasterki, która zaczyna się o 22.00, jest wiele pustych miejsc. Dlaczego? – powtarza pytanie. – Kościół katolicki nie jest tu jedyną wspólnotą. Jedne świętują, inne ostro krytykują ten zwyczaj – wyjawia, zaznaczając, że to jeden z powodów ukierunkowania wysiłku duszpasterzy na pracę z dziećmi i młodzieżą.

– Począwszy od 16 grudnia, przez dziewięć wieczorów, poprzez teatr, konkursy i pogadanki tłumaczymy najmłodszym wymowę świąt. A choć podczas Pasterki one już zazwyczaj śpią, uczestnicząc następnego dnia w Mszy, z ciekawością zaglądają do szopki – misjonarz potwierdza, że tego dnia kościół jest wypełniony po brzegi, a ci, którzy uważają się za katolików, adorują Dziecię Jezus. – To też dzień licznych chrztów. Zazwyczaj udzielamy ich około 20 – dodaje. Jak również to, że wigilijnej wieczerzy towarzyszą wspomnienia. A choć pamięć o bliskich wyciska z oczu łzy, hamuje je świadomość, że teraz ich rodzinę stanowią ci, do których zostali posłani.

 

W Beninie

O trudnościach z zaadaptowaniem importowanego święta wspomina też posługująca w Beninie, bliżej równika, s. Małgorzata Tomasiak. – Wprawdzie 24 grudnia dzieci uczęszczające na katechezę wystawiają przedstawienie, którego tematem jest Boże Narodzenie, nie ma tu jednak zwyczaju rorat – zdradza. I śmiało stawia tezę: – Nie docenia się pamiątki przyjścia Zbawiciela na świat, ponieważ największym świętem w Kotonu jest Wielkanoc połączona z udzieleniem sakramentów chrztu i I Komunii św.

 

W Czadzie

Trudności w przeżywaniu z dala od kraju radości z Bożego Narodzenia nie są też obce ks. Stanisławowi Tymoszukowi. – Kościół w Czadzie jest bardzo młody, dlatego nie może pochwalić się wieloma tradycjami – wyjawia misjonarz z sugestią, że świętowaniu nie sprzyja też aura mająca niewiele wspólnego z zimą. Przykład? W pierwszą niedzielę Adwentu celebrował Mszę św. przy ponad 30-stopniowym cieple.

– Czad jest krajem bardziej muzułmańskim niż chrześcijańskim – tym faktem ks. Stanisław tłumaczy brak dekoracji na ulicach czy niewiedzę na temat św. Mikołaja. – Dzień 6 grudnia mija więc niepostrzeżenie. Nie ma też Mszy roratnich. Za to, podobnie jak w Polsce, istnieje zwyczaj rekolekcji, a w spowiedzi pomagają księża z pobliskich parafii – wyjaśnia z zaznaczeniem, że w kraju o ponad 120 językach ta wciąż bywa nie lada wyzwaniem, dlatego niejednokrotnie przydaje się kartka do obrazowego przedstawienia przesłania bądź różaniec czy Biblia do wskazania, jaka obowiązuje pokuta.

Święta w Czadzie inauguruje Pasterka sprawowana tuż po zachodzie słońca, co – jak wyjaśnia misjonarz – jest spowodowane względami bezpieczeństwa. Natomiast zapełnienie czasu do rana to już zadanie młodzieży, która poprzez śpiew i zabawy okazuje radość z przyjścia na świat Zbawiciela.

– Jako że Boże Narodzenie to święta rodzinne, a Czadyjczycy wysoko cenią sobie familijne więzi, 25 grudnia nie może zabraknąć parafialnej agapy. Posiłek spożywany jest w tradycyjny sposób: bez pomocy sztućców. Pierwszy dzień świąt to natomiast jedyny dzień w roku, kiedy chrzci się małe dzieci – kończy ks. Tymoszuk.

 

WA

Echo Katolickie 51/2010

RAM KA

Czas pokaże

O. W. Kobyliński służący na Wybrzeżu Kości Słoniowej zdradza, że nie wie, czy w tym roku będzie mu dane sprawować pasterkę. – Może powtórzyć się sytuacja z 1999 r., kiedy to obowiązywała godzina policyjna. Sytuacja w kraju nie wygląda dobrze – zdradza, wyjaśniając, że po wyborach stary prezydent nie chce oddać władzy. – Niby nic nowego, bo niepokoje w kraju trwają od 11 lat. Wybory były szansą na rozpoczęcie procesu wychodzenia z głębokiego kryzysu. Grozi nam kolejna wojna domowa.

 

www.echokatolickie.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *